Według wierzeń, cały świat został stworzony przez jednego boga, Ao, który swoim słowem powołał do istnienia słońce, ziemię, wodę i powietrze, ukształtował pierwsze zwierzęta i rośliny, a potem przywołał tam wszelkie rozumne rasy. Ao pozwolił przez pewien czas Wszechświatowi działać samowolnie, lecz potem uznał, że jego stworzenie potrzebuje pasterzy, którzy zajęliby się nim i chronili przed konsekwencjami ich własnej niedoskonałości. Dlatego też stworzył bogów – całe zastępy strażników i opiekunów, które miały zajmować się rozumnymi istotami, prowadzić je tak, by te mądrze korzystały z bogactw i piękna stworzonego świata, były bezpieczne i szczęśliwe. Początkowo wszystko układało się dobrze – bogowie opiekowali się śmiertelnymi, czuwali nad harmonią świata i dbali o to, by odmienności ras nie stały się zaczątkiem problemów i konfliktów. Chronili nieporadne zalążki cywilizacji przed kaprysami przyrody i prowadzili swych podopiecznych ku coraz głębszemu zrozumieniu prawideł rządzących światem. Śmiertelnicy byli im za to wdzięczni, chętnie sławili imiona swych bogów, a odkrywanie coraz to nowych tajemnic stworzonego świata było dla nich źródłem radości i spełnienia.
Ao radował się swym stworzeniem, jednak jego radość miała w sobie jakiś rodzaj smutku. Bogowie martwili się, że nie wypełniają poleceń swego stwórcy z należytą dokładnością, jednak Ao uspokajał ich, mówiąc, że jest zadowolony z ich pracy i wszystko dzieje się zgodnie z jego wolą. Mimo to smutek wciąż gościł na jego obliczu, aż pewnego dnia postanowił podzielić się jego źródłem z pozostałymi bogami.
Nie rozumieli tego, co im przekazywał. Ao mówił, że obecny porządek świata jest nietrwały i zbyt sztywny, że w pewnym momencie wyczerpią się wszystkie możliwości tworzenia czegoś nowego, i że sama rzeczywistość obumrze i zapadnie się, gdy wykorzystany zostanie ostatni pomysł i obmyślony ostatni wynalazek. Ao nie chciał końca swego świata, pragnął uczynić go wiecznym, na zawsze zaskakującym, pełnym nowych, nieprzewidzianych elementów. Chciał, by zawsze się zmieniał, wymykał ustalonym ramom i był domem dla wszystkiego, co może do niego zawitać. Pragnął widzieć życie, jak rozwija się tak, jak chce, bez żadnych ram i zasad, za przewodnika mając własną inwencję i czysty chaos niepowstrzymanej kreacji.
Bogowie bali się, bo Ao powiedział im, że zniszczy własny świat po to, by stał się idealny. Nie rozumieli, jak destrukcja może prowadzić do doskonałości. Ao mówił im, że zniszczenie i tworzenie to jak dwie strony tej samej monety zwanej przemianą, on zaś pragnie, by jego świat wciąż ulegał przemianom, lecz bogowie słuchali jego słów z trwogą, bojąc się tego, co nadejdzie. Ao obiecywał, że wszystko się ułoży i w końcu będzie dobrze, ale jego słowa to było za mało. Bogowie nie wierzyli, gdy Ao mówił im o światach istniejących poza tym, co on sam stworzył, i o odmiennych bogach opiekujących się innymi śmiertelnikami. Nie wierzyli, gdy mówił im, że śmiertelnicy też będą tworzyć dla siebie bogów, by ci roztoczyli nad nimi opiekę, gdy nie będzie nikogo innego, kto by ich bronił. Obiecywał, że bogowie z innych światów przyjdą wraz ze swymi śmiertelnikami, i że wszyscy będą żyć w harmonii, w świecie wiecznych przemian i nieograniczonych możliwości, lecz bogowie wciąż tego nie pojmowali.
Ao smucił się tym, ale wiedział, że to właściwa ścieżka. Dlatego też zniszczył w końcu własne dzieło, rozrywając je na miriady oderwanych od siebie odłamków, w tym jednym akcie dając początek nowej drodze i nowemu początkowi. Bogowie, rozrzuceni po odłamkach, w panice starali się zachować te zniszczone resztki cywilizacji, jednocześnie wciąż obracając w pamięci słowa swego stwórcy. Bo gdy tylko świat się rozpadł, Ao po prostu zniknął – oddał całą władzę nad światem swoim dzieciom, wierząc w to, że poniosą dalej jego dziedzictwo, pomni jego słów i że przyjmą wszystko, co przybędzie do nich spoza stworzonej przez niego rzeczywistości, tworząc w końcu taki świat, jakiego pragnął – wieczny i nieograniczony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz