Twarz, sylwetka, ogon. Trzy elementy, na które inni najczęściej zwracają uwagę, przyglądając się Yangcynowi. Cóż, ciężko się tu kłócić, a już szczególnie z tym, że na samym szczycie podium stoi ogon, znaczy się twarz. Nie można ukryć, jest to dość urodziwy chłopak, któremu niejeden raz ktoś powiedział, że powinien zostać modelem lub aktorem. I szczerze mówiąc, on sam widzi siebie jako osobę dobrze wyglądającą; do tego stopnia, że nie może długo stać przed lustrem, inaczej zrobi się z niego książkowy przykład narcyza.
Sylwetka. Nieco umięśniona, ze śladami po kiedyś regularnych treningach. Szersze ramiona, węższa talia i strasznie obrażona mina na komentarz, że – obiektywnie go oceniając – bliżej mu do prostokąta niż trójkąta. Nie, to nieprawda. On się mieści idealnie po środku. To znaczy, haha, tak, Yangcyn, jesteś wspaniałym trójkątem, haha! Hahaha... Ale jest szczupły i o to już się nie można spierać. Do tego całkiem wysoki, bowiem mierzy równe 181 centymetrów. W kwestii sylwetki chłopak najbardziej jest zadowolony z długich nóg. Godnych modela, dodaje z łezką w oku.
Ogon. Bez problemu można go dostrzec. Długość wynosi dokładnie 122 centymetry. Stosunkowo cienki, tak samo, jak włosy naturalnie czarny z brązowym połyskiem i zakończony ładną, niedrobną kitą, obecnie rozjaśnioną identycznie do fryzury. Wbrew pozorom nie jest on wcale wrażliwy na dotyk, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że nadepnięcie na niego boli, nie wspominając o wyciskającym łzy przytrzaśnięciu drzwiami – a ktoś niby kiedyś powiedział, że demony nie płaczą. Chłopak nie może ogona w żaden magiczny sposób ukryć, dlatego zwykle jego spodnie, zanim przejdą do oficjalnego użytku, muszą przejść operację. Nie jego wina, że te, które mu się spodobają, z reguły nie mają specjalnego otworu...
Nie tylko ogon wskazuje na jego demoniczne pochodzenie. Poza kryjącymi się za ustami odrobinę dłuższymi kłami oraz z pozoru stosunkowo ciemnymi, ale pod światło i w przypływie emocji nienaturalnie czerwonymi oczami z nieco zwężonymi źrenicami oryginalnie na głowie widnieje jeszcze para rogów. Niezbyt długie, stosunkowo cienkie, czarne jak smoła, rozgałęziają się dwa razy, tuż u nasady i trochę wyżej, tworząc coś na wzór litery Y z dodatkową kreseczką na dole. Ale czemu ich na co dzień nie widać? Czy demon może je schować? Nie, po prostu sobie ułamuje. Ta... Sam proces nie boli bardzo, plus dopóki zachowa rogi (jak jakąś dziwną pamiątkę), za sprawą mocy może je z powrotem przyczepić – lepiej niż najmocniejszy klej! Jeśli z tym nie zdąży, po pewnym czasie zaczynają odrastać. Aczkolwiek pilnuje, żeby do tego nie doszło, zatem normalnie jak pogładzimy go ręką po głowie, poczujemy jedynie małe, gładkie, starannie opiłowane guzki.
Uwielbia nosić stylowe, nierzadko stosunkowo oryginalne ubrania; nawet z pozoru zwyczajny T-shirt musi mieć w sobie to coś. Kolorystyka nie gra ważnej roli, sam demon uważa, że w każdym kolorze mu do twarzy. Za to muszą się pojawić błyskotki: kolczyki, pierścionki, łańcuszki i inne podobne akcesoria. Poza tym nie ma jakichś szczególnych wytycznych – najważniejsze, żeby wpadło mu w oko. Ach, nie można zapomnieć o nieustannie towarzyszących mu srebrnych bransoletach.
Poznawanie Yangcyna. Kwestia niełatwa, bowiem młodzieniec przebywa w takich środowiskach, że otoczka wokół procesu zaznajamiania się z nim może być różna. Niezależnie jednak od rodzaju pierwszą zauważalną cechą będzie pewność siebie. Bez najmniejszego problemu podejdzie, zagada, nie speszy się niezależnie od tego, kto przed nim będzie stał. Na niemiłe komentarze od razu odpowie. Nie pozwoli, by ktokolwiek go obrażał, wyśmiewał czy nadmiernie krytykował. Ogólnie jednak jest nastawiony przyjaźnie do innych. Nie chce na samym wstępie wyrobić sobie nowego wroga.
Mała uwaga: nie przywiązujmy się do tego, jak nas traktuje, gdy go poznajemy w jego pracy (czytaj w kawiarni i sklepie odzieżowym). W tych miejscach zakłada na twarz maskę kogoś, komu zależy na tym, by biznes się kręcił, a do tego podchodzi w dość specyficzny sposób – poprzez flirt. Ta... Komplementy nie zwiastują niczego konkretnego, a raczej mają na celu dodanie kolejnej osoby do listy stałych klientów. A im więcej takich Yangcyn przygarnie, tym więcej zarobi. Proste. Okazjonalnie teksty wymkną mu się przy normalnej rozmowie, ale nie to tylko nawyk właśnie z pracy. Rzucane przez niego komplementy nie ciągną za sobą żadnego głębszego znaczenia. No, chyba że są one skierowane w niego samego...
Wydaje się być kimś o wyboistym charakterze, kimś, kto zawsze stawia na swoim oraz nie daje sobie w kaszę dmuchać i choć niekiedy te cechy się przejawiają, potrafi zachować klasę oraz styl. Co więcej, starsze osoby, które go znają, wiecznie zachwalają, jaki to on uprzejmy i towarzyski. Prawda zaś jest taka, że chłopak umie oddzielić relację formalną od nieformalnej. Z bliższymi znajomymi uwielbia się przekomarzać, wygłupiać, droczyć. Może się ukazać jako sarkastyczny, też wredny, a padając ofiarą zaczepek uszczypliwy oraz trochę mściwy, ale on to wszystko robi z dobroci. I nie można ukryć, że Yangcyn to prawdziwy ekstrawertyk. Nie potrafi długo wysiedzieć w samotności – musi utrzymywać regularny kontakt ze znajomymi, inaczej zatraca się we własnych myślach, które nierzadko psują mu nastrój nawet na resztę dnia. Aż ciężko opisać, jak bardzo się cieszy, że teraz ma przy sobie Tosta. Spędzanie czasu samemu w domu, kiedy Fienna szła do pracy, było dla niego istną udręką, a kontakt ze światem online w pewnym momencie nie wystarczał.
Te zaczepki w znajomościach to w sumie tak trochę wina jego demonicznej natury. Nie umie się powstrzymać przed odrobinę kąśliwym komentarzem, a zaczepiony od razu kontruje. W dodatku, choć stroni od potyczek fizycznych, łatwo go wciągnąć w potyczkę słowną, a wkurzony mimowolnie myśli... na „czerwono”. Stara się jednak panować nad sobą – zawsze sobie wtedy przypomina, że jeśli się poślizgnie, już więcej nie postawi stopy na tym świecie.
Jak szybko można się z nim zakolegować? Bardzo szybko. Nim się człowiek obejrzy, on już jest dobrym kumplem. Co prawda nie do poziomu, żeby się dzielił sekretami, ale gdyby była wojna, osłoniłby drugą osobę przed nabojem z karabinu. Takiego to dobrze mieć za sojusznika. Zdecydowanie niezalecane jest bycie jego wrogiem. Wtedy wyraźnie widać, że Yangcyn to, cóż, demon.
Zwykłe umiejętności
Świetny z niego wojownik. Wyszkolony w specjalnej jednostce, był jednym z najlepszych żołnierzy. Potrafi strzelać z broni palnej, ponadto sprawnie się posługuje nożem, w razie czego też wie, jak użyć z pozoru zwyczajnych obiektów, żeby wygrzebać się z niebezpiecznej sytuacji. W dodatku może się pochwalić zwinnością i kondycją: zawsze był dobry w biegach z przeszkodami, wykonywaniu zgrabnych uników, jeszcze z ogonem ma lepsze poczucie równowagi. Podobnie wygląda sprawa ze wspinaczką – skały, mury, budynki, drzewa, Yangcyn wdrapie się na niemal wszystko. Kiedyś miał w zwyczaju znakować miejsca, których szczyty zdobył, lecz musiał z tego zrezygnować, bo innych zaczęły boleć oczy na widok czerwonej farby. Niektórzy myśleli, że to był zwiastun czegoś złowieszczego...
Koledzy z wojska zazdrościli mu pewnej odporności na ból... to znaczy, to nie tak, że w ogóle go nie czuje, ale potrafi znieść naprawdę dobrze. Da radę się przemieszczać nawet dźgnięty w nogę. Zazwyczaj jednak ukrywa tę cechę, wzburzając się niczym ocean w czasie sztormu na pstryczek w czoło.
Gotowanie? Idzie mu, cóż... średnio. Umie gotować, ale tylko dlatego, że jak coś zwali, to po prostu cofa stan jedzenia i próbuje do skutku. A błędy pod tym względem nie są u niego takie rzadkie. Przy najbardziej intensywnej sesji kulinarnej nabawił się krwotoku z nosa.
Zdolności nadnaturalne
Yangcyn swoją specjalną moc pieszczotliwie nazywa ctrl-Z – jak się można domyślić po tym jednym określeniu, chłopak ma możliwość cofania, a czego? Czasu. Tak, zgadza się, może cofać czas. Aczkolwiek nie jest to typowe cofnięcie wskazówek zegara, ponieważ moc ogranicza się do poszczególnych obiektów oraz istot żywych.
Jak to działa w praktyce? Przykładowo, jeśli jakiś przedmiot się połamie, Yangcyn za sprawą samego dotyku potrafi przywrócić go do stanu przed uszkodzeniem. Rozbita waza – dotknięcie to tu, to tam i cała jak nowa. Zepsuty smartfon – szybki reset. Przypalone mięso – odwrócenie smażenia i po problemie. Zdolność bywa naprawdę przydatna. Co więcej, wpływa nawet na żywe stworzenia, choć z tym jest jeden drobny haczyk. Może przywrócić do życia zwiędłą roślinę, potrąconego kota, a nawet postrzelonego człowieka, lecz w przypadku zwierząt oraz istot humanoidalnych, jeśli za życia miały one duszę, Yangcyn nie będzie w stanie sprowadzić jej z powrotem do ciała. Oznacza to, że ostatecznie nie ożywi człowieka. Za to krążą legendy, że oryginalnie potrafi cofnąć o dowolną ilość czasu nie tylko określone obiekty, istoty, ale także bliższe otoczenie. Bez dotykania! Co za legendy!
Używając zdolności na żywej istocie, cofnięte zostaje ciało, lecz żadne zmiany nie zajdą w umyśle (no chyba że odblokuje pełną potęgę, nie wiadomo?). Tak na boku moc jest jego sekretem do wiecznej młodości: regularnie się odmładza. Plus dzięki tej wspaniałej karcie nie pamięta, kiedy ostatni raz się golił.
Efekt mocy może być trwały lub tymczasowy. W wersji pierwszej Yangcyn ma możliwość odwrócenia go, dopóki nie minie trochę czasu, w drugiej zaś cel wraca do stanu wyjściowego po określonym czasie (im większa zmiana, tym szybciej to nastąpi). Ważną też kwestią jest obszar wpływu. Przy rozbudowanych obiektach, posiadających wiele elementów, a także zwierzętach oraz roślinach Yangcyn może cofnąć cały stan celu lub też wybrany fragment. Dokładnie w ten sposób pomaga sobie z leczeniem ran, działając jedynie na same obrażenia. Technika ta zużywa mniej energii, aczkolwiek jest trudniejsza w wykonaniu. Natomiast wpływ na cały cel działa odwrotnie – więcej energii, za to łatwiejsze.
Choć moc całkiem silna, używanie jej nie zawsze jest wygodnym oraz przyjemnym zabiegiem. Im więcej elementów się zmienia w trakcie cofania czasu celu, tym więcej energii trzeba zużyć, a w obecnym stanie demon niestety nie może wykorzystać pełnych możliwości: po którymś użyciu z kolei stopniowo traci siły, a z nosa zaczyna lecieć krew. Jeśli nie potraktuje tego jako znaku zalecającego zrobienie sobie przerwy, przyjdzie kolej na plucie naszą ulubioną szkarłatną cieszą, aż wreszcie dojdzie do omdlenia. Pomyśleć, że to wszystko za sprawą dwóch bransoletek.
Tak, bransolety. Jeżeli ktoś ma bystrzejsze oko, zauważy, że niezależnie od pory, pogody, stroju czy humoru Yangcyn zawsze nosi na obu nadgarstkach dwie takie same. Nie są to ważne dla niego akcesoria; wręcz przeciwnie, najchętniej by je wrzucił do aktywnego wulkanu, ponieważ skrywają one zaklęcia, które nie tylko zabraniają mu opuścić ciało śmiertelnika, ale także ograniczają moce. Wbrew temu, co plotkują inni, przez bransolety nie może przywrócić do życia psa, który zdechł dzień wcześniej, a co dopiero cofnąć człowieka do nicości. Ach, i jeszcze mają wbudowane chipy pokazujące jego lokalizację. Bawiąc się w chowanego z Fienną, zawsze przegrywa.
— Czy nie chciałbyś przyjąć mej mocy?
Ciemnowłosy chłopak nie umiał od razu odpowiedzieć na to pytanie. Spojrzał wpierw na drzewo, na którego wystającym korzeniu siedział, potem na trawę pod swoimi stopami. Milczał, z dobrą chwilę nawet się nie ruszał. Jak gdyby zastygł niczym marmurowa rzeźba.
Tkwiąca w magicznym drzewie istota również milczała, lecz z zupełnie innego powodu. Nie mogła tego w żaden niewerbalny sposób okazać, lecz niezwykle się niecierpliwiła. Chciała, by ludzkie dziecię odpowiedziało jak najszybciej na jej pytanie, przestało sprowadzać na nią cierpienie, jakim było czekanie. Gdyby była w stanie, złapałaby rękami za jego ramiona. Lecz nie miała rąk. Jej ciało zostało zdegradowane, nie pozostał po nim żaden, choćby najmniejszy ślad. Trwała tylko sama istota, w drzewie zaklęta.
Po pewnym czasie młodzieniec wreszcie się odezwał.
— Czy to naprawdę możliwe? — spytał.
— Tak — odpowiedziało drzewo. — Jesteś chłopcem o czystym sercu, więc możesz otrzymać moją moc.
— A czy to nie sprawi, że znikniesz? Ostatnio jak tu byłem, to powiedziałeś, że to właśnie twoja moc trzyma cię przy życiu.
Usłyszawszy te słowa, drzewo z dobrą chwilę milczało. W głębi trochę siebie skarciło za to, że się wtedy rozgadało. Znali się od ledwie kilku spotkań, a zdążyło już palnąć rzeczy, których potem pożałowało.
— Cóż, tak czy siak zniknę, to znaczy przeniosę się, to znaczy! — odchrząknęło głośno, po czym zniżyło swój głos. — Me dni są już policzone, chłopcze, moja całkowita erozja stanowi tylko kwestię czasu. Nawet bogowie nie wiedzą, czy nasza rozmowa teraz nie jest ostatnią.
Młodzieniec ewidentnie znowu popadł w zamyślenie. Wydawał się być zmartwiony wypowiedzią drzewa, lecz w oczach nadal dało się dostrzec pewne wahanie.
— W każdej chwili możesz odejść?
— Tak.
Chłopak jeszcze chwilę dumał.
— Nie wiem, czy powinienem przyjąć tak wielki prezent.
— Po prostu prz... — drzewo zamilkło na moment, poprawiło swój ton. — Po prostu pomyśl o tym jak o podarunku, na który zasłużyłeś. Przynajmniej tyle mogę ci się odwdzięczyć za to, że spędziłeś ze mną me ostatnie chwile.
Ciemnowłosy spuścił wzrok, popatrzył na swoje buty. Milczał. Drzewo zaś czekało, czekało, czekało... i doczekać się nie mogło. Nie potrafiło znieść faktu, że chłopak potrzebował aż tyle czasu na namysł. Przecież to była propozycja nie do odrzucenia. Powiedziało, że dobrowolnie odda moc; inni ludzie zaraz by brali. A on?
Młody wreszcie się odezwał.
— Chcę moc, dzięki której ochronię bliskich.
Drzewo prawie zawołało z radości, na szczęście w porę się opanowało.
— Niech cię mają w opiece — odparło. — A teraz powstań, chłopcze. Podejdź bliżej i połóż dłoń na symbolu, który widzisz.
Chłopak powoli wstał. Poprawił swoje ubrania, zbliżył się do grubego pnia. Zmierzył wzrokiem wymalowany na korze misterny symbol, którego znaczenia kompletnie nie znał. Ostrożnie wyciągnął dłoń. Gdy dotknęła ona powierzchni pnia, po całej okolicy zaczęły się rozchodzić głośne dźwięki skrzypiącego i pękającego drewna.
— Dziękuję ci za wszystko — przemówiło drzewo; głos okazywał ogromną wdzięczność, ale też przemykała się ukryta, mroczna aura.
Rodzina
- Tara Mullein – nieżyjąca już matka. Matka? Nie. Tak. Nie. To matka poprzedniego właściciela ciała, lecz ponieważ Yangcyn przejął jego wspomnienia, również traktuje ją jak własną rodzicielkę. Miał okazję spędzić z nią trochę czasu, więc może śmiało określić, że była to kochająca, troskliwa kobieta... przynajmniej do pewnego momentu.
- Dunaya Liath – młodsza siostra, 42 lata. Nie, nie siostra. Ech, siostra poprzedniego lokatora ciała. Właścicielka salonu kosmetycznego, mężatka oraz matka trójki dzieci. Wierzy, że Yangcyn po prostu w jakiś magiczny sposób przejął moce demona, dalej będąc starszym bratem, którego zna. Cóż, lepsze to niż demon, który przejął ciało Yangcyna wraz ze wspomnieniami.
- Tost – najukochańszy członek rodziny, najwierniejszy, niezastąpiony pinczer średni, którego jakiś czas temu Yangcyn przygarnął. Szybko się zaprzyjaźnili, dzisiaj Tost stara się zawsze przebywać blisko chłopaka. Bardzo posłuszny, uwielbia pieszczoty i podgryzać demonowi ogon... bez wbijania głęboko zębów. Za to niezbyt ufny wobec obcych: choć nie jest szczekliwy (udajmy, że odkurzacz nie istnieje), wśród niezaufanych osób woli trzymać się na uboczu. Chyba że trzeba będzie stanąć w obronie swego pana.
Bliżsi
- Fienna Ramonda – starsza sierżant, detektyw zespołu ds. brutalnych przestępstw wydziału kryminalnego. Boski sługa, jednak ukrywa swoją prawdziwą tożsamość na rzecz, jak to mówi, spokojnego życia; w razie pytań odpowiada, że jest czarodziejką. To ona sprawuje pieczę nad Yangcynem, pilnując, by nic nie nabroił. Jak na złość jedną z jej mocy jest bycie chodzącym wykrywaczem kłamstw.
- Andrea Aragonés-Spellman – dobra koleżanka Fienny, Yangcyn też zna ją trochę. Na razie nie wie o niej zbyt wiele, tylko że jest bardzo silna, pracowita, świetna w swoim fachu i martwa.
Zwierzaki >:3
- Szarik – pies policyjny Andrei. Demon go uwielbia. Zawsze jak go widzi, musi wymiziać, wygłaskać, wypieścić, tym bardziej, że sierść jest bardzo ciekawa w dotyku. Zwierzak też lubi chłopaka, cieszy się na jego widok. Hah, który pies się nie cieszy, gdy podchodzi do niego Yangcyn?
- Nudel – czarny pudel młodej pary mieszkającej obok Fienny. Yangcyn nie potrzebował czasu, żeby się z nim zaprzyjaźnić; obecnie znają się już na tyle dobrze, że chłopak pomaga właścicielom w braniu go na spacery, a pies z radością daje się zapiąć na smycz. Nawet się słucha!
- Forsycja – brązowy gryfonik seniorki z parteru. Z powodu problemów z chodzeniem kobieta wypuszcza ją samą na dwór, ale stara psinka ma na tyle duże doświadczenie, że potrafi sama o siebie zadbać. Zaczepia Yangcyna, ilekroć go zobaczy w pobliżu, daje się pogłaskać, po czym idzie w swoją stronę.
- Gyeowool – maltańczyk młodego mężczyzny mieszkającego klatkę dalej. Nie najmądrzejszy z psiaków, ale bardzo przyjazny. Normalnie cały się wije z radości, jak zobaczy kogoś, kogo lubi. W tym Yangcyna, oczywiście. Uwielbia mizianie po brzuchu, właściciel jednak nie jest zadowolony, gdy jego śnieżnobiały pupilek nagle się kładzie na gołej ziemi.
- Czarek – labradorowaty kundel rodziny z tego samego bloku. Bardzo towarzyski i żywiołowy. Na widok Yangcyna zawsze do niego biegnie (raz przewrócił dziewczynkę, która go wtedy trzymała na smyczy). Kocha jeść, jest przyjacielem każdego, kto mu da coś smakowitego.
- Fiołek – york miniaturka młodej pani z bloku obok. Interesujący przypadek: z jednej strony wydaje się ciekawski, z drugiej strachliwy, a do tego wiecznie się trzęsie. Właścicielka kocha go ubierać w kolorowe sweterki i kurteczki.
- Gruszka – jamnik z psiej kawiarni. Kolega Tosta. Razem z innymi pracownikami lokalu: kundelkiem Luną, corgim Księciem i kolejnym mieszańcem Chałwą trzymają się niczym uliczna paczka.
- Beza i Biszkopt – pomeraniany pewnego bogacza. Yangcyn któregoś dnia je poznał w psim parku i się od razu z nimi zaprzyjaźnił. Nawet się dogaduje z samym właścicielem!
- I więcej innych psów.
- Sąsiedzi i przeciętni znajomi biorą go za zwierzołaka... Ta... Ale Cynk nie wyprowadza ich z błędu. Czasami nawet sam mówi, że jest pół zmiennokształtnym, pół czarodziejem, coś tam jeszcze nakłamie w zależności od pytań.
- Mimo stosunkowo regularnego pomagania detektywom nie zawsze jest mile widziany na komisariacie – głównie ze względu na to, że ci wyżej w hierarchiach i znający bliżej Fiennę wiedzą o demonicznym pochodzeniu Yangcyna. Chłopakowi już to aż tak bardzo nie przeszkadza, do tego jakiś czas temu uznał, że chciałby zostać detektywem, lecz jak na razie musi się przygotowywać do egzaminu służby cywilnej; raz już oblał...
- Ze sprawą wannabe modela wygląda to tak, że Fienna nieustannie mu rujnuje marzenia, niczym zacięta płyta przypominając, że nie może się zanadto wychylać z tłumu, że musi budzić pozory zwykłego obywatela, bla, bla, bla... A Yangcyn tylko czeka na dobry moment, żeby ustawić swój profil na Fotogramie jako publiczny.
- Większość swoich zarobków przeznacza na ubrania i akcesoria, a później narzeka, że brakuje mu kasy. Raz, gdy Fienna z powodu pracy nie wracała do domu przez dobry tydzień, a lodówka świeciła pustkami, karmił się tym, co najtaniej znalazł w sklepie. I nawet ostatnia deska ratunku w formie gotowania w pewnym momencie zatonęła.
- Choć sól ani czerwona fasola na niego nie działają (i dobrze, bo nie przeżyłby bez słonych przekąsek), odpowiednio zaklęte przedmioty i amulety, a także specjalne talizmany skutecznie go odpychają oraz trzymają w ryzach. Święte obiekty, w tym woda święcona, w kontakcie ze skórą mogą nawet spowodować oparzenia, które pomimo tej jego powalonej mocy nie tak szybko znikają.
- Raz z bransoletami dokonał cudu, bowiem udało mu się przywrócić do życia psa sąsiadki.
- Nie przegapi żadnej przeceny w sklepie. Nawet, jeśli rzecz z obniżoną ceną jest uszkodzona. Wróć, tym bardziej, jeśli rzecz z obniżoną ceną jest uszkodzona. Jeszcze wywalczy większą zniżkę!
- Jego modelowym idolem jest Soren Acedia. Chciałby osiągnąć taki sukces, jak on.
- Bardzo lubi robić zdjęcia, szczególnie sobie i Tostowi. Pupilowi to nawet założył profil na Fotogramie o nazwie ototost – całkiem popularny swoją drogą. On sam też ma własne konto, lecz obecnie prywatne. Ile jednak by dał, by je upublicznić i pokazać wszystkim fotki, jakie tam przez lata nagromadził.
- Hej, wiesz, że koty potrafią wypowiedzieć moje imię? Jak do nich podchodzę to wołają: ,,Yang!".
- Bardzo lubi suchary.
- Członek Stellairskiego Stowarzyszenia Właścicieli Psów. Nie jest to nic specjalnego; po prostu obserwują się wzajemnie na Fotogramie, mają wspólną grupę na Teatalku oraz organizują spotkania w pobliskim parku dla psów we wtorki i soboty. Tak na marginesie, świetnie się dogaduje z futrzakami. Po co znać ludzi, skoro można znać ich psy. Nie no, z właścicielami też rozmawia.
- Nie jest mu to takie potrzebne, ale regularnie używa porządniejszych kosmetyków do pielęgnacji twarzy. Nawyk podłapał od Fienny. Ona, swoją drogą, też jakoś specjalnie tego nie potrzebuje.
- Kawowy maniak. Kocha wszystko, co ma smak kawy. Jaki rodzaj? Każdy. Gorzka, słodka, z lodem, z mlekiem, gorąca, zimna, tiramisu, czekolada kawowa, lody kawowe, świat kawowy.
- Raz mu ktoś powiedział, że trochę czuć od niego mieszankę zapachów psa i popiołu. Okej, pies jeszcze w miarę norma, bo ma Tosta, też pracuje w psiej kawiarni, ale popiół? On nie ma styczności z popiołem? W sumie skoro pachnie psem, to nie powinien w takim razie też kawą? I choć nikomu się do tego nie przyznał, od rozmowy z tamtą osobą bardziej zwrócił uwagę na swój zapach, zdając sobie sprawę, że rzeczywiście czuć trochę popiół. W każdym razie od tamtego czasu nie wychodzi z domu bez wcześniejszego użycia perfum. Jego ulubione zapachy to lawendowy, miętowy i jeżynowy.
Yangcyn i Andrea
Yangcyn dobrze wie, że aby zdobyć pracę, potrzebne są nie tylko odpowiednie kwalifikacje, ale też dobre kontakty. Przynajmniej czasami. Przynajmniej dla demona, który chce pracować jako policjant. Dlatego gdy tylko dostrzegł możliwość zakolegowania się z żywą, wróć, chodzącą legendą komisariatu, Andreą Aragonés-Spellman, uznał, że nie może tego tak po prostu odtrącić. No co, potem Andrea może szepnie jakieś miłe słówko, hihi!
14 września 2024
Prawie krótka historia o tym, jak Yangcyn zdobył Tosta.
31 października 2024
No, ciekawe, jak ten cool, super duper wywalony w kosmos demon spędza najstraszniejszy dzień w roku, Halloween?
Opovember 2024
1 listopada 2024
Choć demony zawsze owiane były mrocznymi historiami, pojawiają się gdzieś śmiałkowie (lub głupcy), pragnący wykorzystać ich potęgę do osiągnięcia własnych celów, spełnienia różnych zachcianek. Podobna sytuacja była w przypadku pewnego demona grasującego po Wielkich Równinach. Niejedna osoba próbowała go przywołać.
Ale czy się udawało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz