Wyobraź sobie rustykalną meblościankę w ludzkiej postaci. To właśnie Jasio. Głową sięga pod powałę, przez drzwi przechodzi bokiem, każde krzesło trzeszczy pod jego ciężarem. W tłumie na pewno go nie zgubisz – tę rudą grzywę widać z daleka, a gdy dodać do kompletu długą brodę i ubrania nie do końca wpisujące się w kanony współczesnej mody, można dostać człowieka, którego ciężko przeoczyć. Janek wygląda na kogoś, kto ucieszy każdą babcię, prosząc o dokładkę i wymiatając talerz do czysta, co widać w jego sylwetce – wyrobione fizyczną pracą mięśnie zabezpiecza słuszna warstwa tłuszczu, której Janek się nie wstydzi.
Jan ma bardzo utylitarne podejście do swojej garderoby. Musi być wygodna i odpowiednia do pogody. Jeśli jakiś krój mu się podoba, kupi pięć identycznych i będzie je na zmianę nosił, aż rozpadną się na tyle, że mężczyzna nie da rady ich zacerować. Nie spotkasz go nigdy z parasolem lub ładną aktówką pod pachą. Jasiek przypomina żywą reklamę sklepu podróżniczego, na co dzień nosząc buty odpowiednie na górski szlak, goreteksową kurtkę i plecak, w którym znaleźć można wszystko. Mały zestaw narzędzi, apteczka, igła i nici, przekąski, butelka wody – Janek jest przygotowany na wszystko, na bezludną wyspę może trafić zawsze i na pewno sobie poradzi.
Niby spokojny i wyważony, ale nie potrafi usiedzieć na miejscu. Te olbrzymie dłonie muszą znaleźć sobie jakieś zajęcie, choćby było to struganie głupot z drewna. Jest pierwszy do działania, nawet nie trzeba go o to prosić. Jeśli Janek widzi, że coś jest niezrobione – brudne naczynia zalegają w zlewie, żarówka się przepaliła, na chodniku leży zgubiona czapka – można być pewnym, że spróbuje coś na to poradzić i nie zostawi tego, mówiąc, że to nie jego sprawa.
Mówi niewiele, wstrzymując się od wypowiedzi, gdy czegoś nie jest pewien, albo się nie zna. O innych mówi dobrze, albo wcale, rozmów zaś najczęściej nie zaczyna, jeśli taka wymiana zdań nie ma konkretnego celu. Czuje się dobrze, milcząc, zajmując się po prostu swoimi sprawami albo przysłuchując rozmowie, jeśli jest w większym gronie. Przez to sporo osób bierze go za osobę wycofaną i niepewną swojego zdania – nie mogą być dalsi od prawdy. Jeśli Janek jest do czegoś przekonany, będzie uparcie bronił swoich racji, a skoro jego codzienność to pakowanie się prosto w niebezpieczne sytuacje, niewiele jest w stanie go przestraszyć czy zniechęcić.
Decyzje podejmuje szybko i nie wycofuje się z nich. Na jego słowie można polegać – jeśli Janek coś obieca, to dokładnie tak będzie i tylko apokaliptyczny kryzys mógłby to zmienić, choć z niemałym trudem. Mężczyzna lubi, gdy inni grają według tych samych zasad i często czuje się rozczarowany, kiedy okazuje się, że jego podejście jest rzadkością.
Przywiązanie okazuje w drobnych gestach. W relacjach międzyludzkich stawia na jakość, nie ilość. Jest lojalny, stawia potrzeby innych ponad własnymi, co czyni go oddanym przyjacielem. Nie szuka konfliktów, raczej stara się je rozwiązywać, choć zdarza się, że bywa zbyt powściągliwy w wyrażaniu własnych emocji. Nie oznacza to, że ucieka od trudnych rozmów, lecz raczej że ich nie zaczyna, przekazując swoje uczucia w niewerbalny sposób.
Pierogi, gołąbki, bigos, kogel-mogel – Janek jest w stanie przygotować je tak, że wspomnieniami cofniesz się do czasów beztroskiego dzieciństwa, do wakacji spędzonych u babci na wsi, a życie wyda się jakieś lepsze. Mężczyzna chętnie gotuje, dobrze mu to idzie, a jego potrawy nie są wyszukane, lecz za to karmią nie tylko ciało, ale i duszę.
Od dziecka przywykł do tego, że nie można pójść do sklepu i kupić nowego, ani zadzwonić po specjalistę, żeby naprawił stare, więc większość prostych napraw w domu ogarnia sam. Zaceruje, sklei, wyczyści, wymieni uszczelkę, odetka zlew i przykręci rączkę, jeśli się obluzowała. Lepiej idzie mu majsterkowanie z rzeczami, które nie są nadto mądre – radio albo stary motocykl jeszcze naprawi, ale smartfon jest już poza jego zasięgiem.
Do doktora czy weterynarza też zawsze było daleko, toteż Janek nauczył się radzić sobie z mniej groźnymi przypadłościami, tak u ludzi, jak i u zwierząt. Zrobi syrop na kaszel, usztywni skręconą kostkę, odbierze poród krowy i zostanie na nogach całą noc, jeśli berbeć zacznie ząbkować. Większym dzieckiem też się zajmie, dopóki nie trzeba pomóc mu zrobić pracy domowej.
Jako strażak, Janek potrafi obsługiwać sprzęt ratowniczy w rodzaju nożyc hydraulicznych czy pił mechanicznych, potrafi też założyć aparat oddechowy, obsługiwać dowolne typy gaśnic, drabin, podnośników, zna się na typach alarmów i ich znaczeniu, korzysta z radiotelefonu czy innych środków łączności. W sytuacji zagrożenia, pozostaje opanowany, opanuje też spanikowanego poszkodowanego – słowem albo rękoczynem, by nie stanowił zagrożenia dla siebie i innych.
Tu kończyłyby się umiejętności Janka, gdyby ten był człowiekiem. Janek jest jednak lichem z lasu, odmieńcem pochodzącym z głębi puszczy i jeśli popatrzy się zbyt długo w te spokojne oczy, na ich dnie można dostrzec coś, czego nie chce się oglądać.
Wszystko, co żyje, jest dla niego pożywieniem, a instynkt drapieżnika pomaga mu lokalizować łatwą zdobycz. Jasiek czuje, kiedy jego cel jest ranny, przestraszony albo bardzo młody, słyszy przyspieszone bicie serca i wyczuwa ciepło krwi. W normalnych warunkach ta umiejętność okazywałaby się niezastąpiona podczas polowania. W pracy Janek używa jej, by sprawnie lokalizować najbardziej zagrożonych poszkodowanych.
Jest nadnaturalnie szybki i silny, lecz każdy, kto widzi go, używającego tych nieludzkich umiejętności, czuje jedynie strach, nie zaś podziw. Janek z powodzeniem mógłby uchodzić za superbohatera, w dwóch susach dostając się na piętro budynku, gdyby nie ta narastająca aura strachu, otaczająca go coraz silniej w miarę, jak mężczyzna coraz głębiej sięga ku swej dzikiej naturze. Paraliżuje ona nawet najdzielniejsze serca, sprawiając, że nogi drętwieją, serce kołacze, a płuca nie są w stanie nabrać tchu.
W razie konieczności, Jasiek może przybrać swą drugą, potworną formę. Jak dotąd, widziały go w niej tylko dwie osoby. Obie nie żyją.
Dawno, dawno temu, w małej wiosce w Medwi, żyli sobie chłopiec i dziewczynka. Chłopiec zakochał się w dziewczynce, dziewczynka w chłopcu, a potem wzięli ślub, pobudowali chatkę na skraju lasu, mieli mnóstwo dzieci i żyli długo i szczęśliwie.
Nie, wróć, to nie ta bajka.
No więc chłopiec i dziewczynka pobudowali chatkę, ale tak bliżej jeziora, i nie żyli ani długo, ani szczęśliwie. Dzieci też nie mieli, przynajmniej nie mnóstwo, tylko tego jednego syna, o którego starali się parę dobrych lat. Stare baby mówiły, że jak dzieciaków nie ma, to pewnie małżonkowie bogów czymś obrazili, klątwę im zesłano, że musi coś być nie tak, może ktoś zazdrosny złym okiem spojrzał? Trochę to gadanie przycichło, jak się dzieciak pojawił – jakoś tak nagle i szybko, po przyszłej matce prawie nie było widać, że jest przy nadziei. Ale potem pół wsi przyszło na obrzęd nadania imienia, wszyscy głaskali te zabawne, rude loczki, a nieprzeliczone ciotki życzyły, by młody rósł zdrowy i silny.
Więc Jasio rósł – zdrowy i bardzo, bardzo silny.
Świat zmieniał się na jego oczach. Ubitą drogę zastąpił asfalt, potem pojawiły się słupy wysokiego napięcia, a ludzie przestali oświetlać domy ogniem. Obok wozów pojawiły się samochody, potem nowy sołtys sprowadził sobie traktor. Przestano wysyłać dzieciaka na koniu, żeby po panią doktorkę pojechał, a zaczęto telefonować do przychodni. Potem był sklep, a w nim lodówki i prawdziwy, śnieżący nieco telewizor.
Wśród tego wszystkiego jego tata, ten, który nauczył go naprawiać i pomagać, zapomniał, jak się naprawia i pomaga, zapomniał też, jak nazywa się jego syn, aż w końcu zapomniał, jak się mówi i zasnął, tylko na chwilę, by już nigdy się nie obudzić. Wśród tego wszystkiego jego mama, ta, która nauczyła go kochać i chronić, zapomniała, jak się kocha i chroni, a jej serce zmarniało i zgniło, zamknięte wśród szpitalnych ścian. Janek zaś żył przez lata wśród głosów przeszłości, obserwując, jak robotnicy kopią rowy pod światłowód, aż doszedł do wniosku, że jeśli chce wciąż być człowiekiem, musi coś ze sobą zrobić.
Ekipa strażacka
- kpt. Arnbjǫrg Solheim (zmiennokształtna (orzeł przedni), dowódczyni jednostki)
- Ylva Vlčňska (wilkołaczka, medyczka i psycholożka)
- Gulm Ghorbash (ork, pirotechnik i chemik)
- Tarik Fraifebbnur (gnom, Specjalista ds. Magii i kierowca)
- Vlad Ellmenreich (wampir, zwiadowca)
- Elowen Mythanar-Tarathiel (elfka, inżynierka mechaniczna)
Rodzina
- Jarmila (†) matka
- Arnošt (†) ojciec
- Lubi zwierzęta, lecz większość z nich się go boi. Wyczuwają w nim groźnego drapieżnika i potrzeba czasu, by przywykły, że ten drapieżnik nie żywi się domowymi zwierzątkami. Im dziksze jest dane zwierzę, tym silniejszy strach. Kompletnie udomowione, z natury przyjacielskie zwierzęta, najpewniej nie będą tak wrażliwe na jego aurę.
- Zdarza mu się jeść surowe mięso, ale tylko wtedy, kiedy nie ma czasu gotować. Zdecydowanie woli dobrze przyprawione, solidne posiłki.
- Fan prostej kuchni i świeżych składników. Po co kupować gotowe, skoro można zrobić samemu?
- W wolnych chwilach zajmuje się haftem i wycinankami z papieru.
- Nie posiada konta na żadnych mediach społecznościowych, a telefon ma tylko stacjonarny. Ale za to regularnie sprawdza swoją skrzynkę na listy.
- Zna mnóstwo starych, wiejskich przyśpiewek.
- Nauczył się czytać i pisać jako osoba dorosła. Do tej pory słabo mu to idzie. Jego ulubione książki to te z ludowymi baśniami.
Będą
Soon
Wkrótce dopiszę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz