23 listopada 2024

sinners, praying at gun point and aimin' for the devil's heart

Cain Cassidy
Wiek: 169 lat
Data urodzenia: 4.07
Płeć: mężczyzna
Rasa: nieokreślona
Pochodzenie: St. Rhodes, nieznany odłamek, który równie dobrze mógłby nie istnieć
Zawód: oficjalnie zatrudniony na stanowisku prywatnego ochroniarza Naberiusa de Chavigny, nieoficjalnie płatny zabójca, strzelec wyborowy, który z własnych, prywatnych pobudek zgodził się zawrzeć umowę
Opis: Cain be like
Nie potrafi się zdecydować, czy woli stać i patrzeć z boku czy zakasać rękawy i napierdalać się, kiedy tylko mu okazja pozwoli. Dziki duch otwartych stepów, który osiadł na razie w spokoju na bujanym fotelu z opuszczonym na oczy kapeluszem, ale zbyt ciągnie go do kłopotów, aby usiedzieć w jednym miejscu.
Aparycja
Osobowość
Umiejętności
Historia
Relacje
Ciekawostki
Wątki
Indywidualne
Eventy
BULLETS FLYIN', WANT YOU BLEEDIN' OUT AND CRYIN'
Spędza miło poranek, bo tak określa początek dnia, stojąc przy kuchence, na której smaży jajecznicę, z kubkiem kawy w ręce, w przechodzących przez odsłonięte okno promieniach słońca, które muskają jego ciało pokryte metalopochodnym materiałem, twardym i wcale nie tak zimnym, jak podpowiada intuicja. Buja się w rytm lecącej muzyki, jeszcze nie do końca rozbudzony, w samych dresach, które od lat trzyma w szafie, jako tę część garderoby, na którą pozwala sobie w tak leniwe poranki. W gruncie rzeczy uznaje to za szczęście, ten posiadany nareszcie spokój, mimo że wychodząc na ulicę zawsze spotyka się z zaciekawionym spojrzeniem i uwagą, którą zbywa, bo aż tak często nie przebywa w większej grupie ludzi. Zupełnie jednak rozumie ich reakcje.
Jego ciało się nie męczy i jest w stanie znieść bardzo dużo. Nie kaleczy się, ani nie ulega zmianie, zawsze wygląda identycznie, nie licząc tych pojedynczych zadrapań na metalu, które pozostały jako pamiątki przeszłości ze świata, kiedy jeszcze oponenci próbowali dorównać stworzonej przez innych broni, jaką Cain stanowił. Nie czuje również ciepła, zimna, powiewu wiatru, dotyku kochanka, spływającej po skórze wody i wielu innych rzeczy, które są chyba głównym powodem jego tęsknoty za utraconym życiem, ale miał wybór, którego dokonał i zdążył się przyzwyczaić, że jego organiczne w swojej naturze ciało w momencie podejmowania decyzji było tylko słabą, stworzoną przez naturę rzeczą, kruchą i nikłą, nigdy więcej przydatną i problematyczną. Zachowało jednak kształt i muskulaturę dobrze zbudowanej osoby, która pracuje w ciężkich warunkach z trudnymi przypadkami, więc koniecznością było utrzymanie dobrej formy. Więc tak, pytając Caina, jest się do czego przytulić pod kątem ilości, ale czy będzie to przyjemne, zależy od drugiej osoby.
Lubi swoje włosy. Lubi też, kiedy ktoś z nimi coś robi. Trzyma je rozpuszczone, gładkie i proste, czarno-białe pasma spływające po plecach spod ciemnego, kowbojskiego kapelusza, idealne do zaplatania warkoczy, gdyby miał tylko na to czas i cierpliwość, oraz niestarannych koków, kiedy sytuacja tego wymaga. Podkreśla oko eyelinerem, najlepiej czarnym, standardowym, bo jeśli ktoś ma w ostatnim tchnieniu swojego życia zapamiętać jakiś obraz i byłby nim szeroki uśmiech ostrych zębów usatysfakcjonowanego Caina, to przynajmniej musi dobrze wyglądać. I to nie tylko w kwestii starannego makijażu, ale też w całej prezentacji swojej osoby. W dobrze dobranych ubraniach, zwykle będących jednak w palecie czerni i czerwieni, z dodatkiem bieli i srebra. Stukot obcasów roznosi się pośród szumiącej ciszy korytarza, kiedy podąża za swoim spanikowanym celem, z kocim uśmiechem i niezachwianym humorem, otrzepując z kurzu swoją czarną, skórzaną kurtkę, nieco ubrudzoną od krwi, ale czerwieni na czerni nie widać aż tak bardzo. Co innego gdyby to była biała koszula, nieco pomięta, czasem nawet bardzo, bo Cain do takich zwykłych, codziennych rzeczy nie ma zbytnio głowy i nie lubi ich robić, tym bardziej pod przymusem. Cień przepływa po ostrych rysach twarzy, trochę za ostrych, zbyt kanciastych, kiedy podąża korytarzem z oknami po jednej stronie, w przerwach pomiędzy nimi, gdzie jego sylwetka rozmywa się w mroku, aby zaraz potem znowu pojawić się spowita światłem latarni, a mimo to dalej nie widać jego ciemnych oczu spod opuszczonego kapelusza, jakby doskonale wiedział, że i tak dopadnie swój cel, nieważne jak szybko ucieka. Może to dobrze, że są ukryte pod bezpiecznym, zagiętym rondem, bo choć w nielicznych momentach, spowija je smutek, to kiedy ma do wykonania zadanie, są to oczy prawdziwego diabła.
Postać stworzona przez: Różowy batman
Ostatnia aktualizacja: 23.11.2024

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz