Wiek: 169 lat Data urodzenia: 4.07 Płeć: mężczyzna Rasa: nieokreślona Pochodzenie: St. Rhodes, nieznany odłamek, który równie dobrze mógłby nie istnieć Zawód: oficjalnie zatrudniony na stanowisku prywatnego ochroniarza Naberiusa de Chavigny, nieoficjalnie płatny zabójca, strzelec wyborowy, który z własnych, prywatnych pobudek zgodził się zawrzeć umowę Opis:Cain be like Nie potrafi się zdecydować, czy woli stać i patrzeć z boku czy zakasać rękawy i napierdalać się, kiedy tylko mu okazja pozwoli. Dziki duch otwartych stepów, który osiadł na razie w spokoju na bujanym fotelu z opuszczonym na oczy kapeluszem, ale zbyt ciągnie go do kłopotów, aby usiedzieć w jednym miejscu.
Aparycja
Osobowość
Umiejętności
Historia
Relacje
Ciekawostki
Wątki
Indywidualne
Eventy
BULLETS FLYIN', WANT YOU BLEEDIN' OUT AND CRYIN'
Spędza miło poranek, bo tak określa początek dnia, stojąc przy kuchence, na której smaży jajecznicę, z kubkiem kawy w ręce, w przechodzących przez odsłonięte okno promieniach słońca, które muskają jego ciało pokryte metalopochodnym materiałem, twardym i wcale nie tak zimnym, jak podpowiada intuicja. Buja się w rytm lecącej muzyki, jeszcze nie do końca rozbudzony, w samych dresach, które od lat trzyma w szafie, jako tę część garderoby, na którą pozwala sobie w tak leniwe poranki. W gruncie rzeczy uznaje to za szczęście, ten posiadany nareszcie spokój, mimo że wychodząc na ulicę zawsze spotyka się z zaciekawionym spojrzeniem i uwagą, którą zbywa, bo aż tak często nie przebywa w większej grupie ludzi. Zupełnie jednak rozumie ich reakcje.
Jego ciało się nie męczy i jest w stanie znieść bardzo dużo. Nie kaleczy się, ani nie ulega zmianie, zawsze wygląda identycznie, nie licząc tych pojedynczych zadrapań na metalu, które pozostały jako pamiątki przeszłości ze świata, kiedy jeszcze oponenci próbowali dorównać stworzonej przez innych broni, jaką Cain stanowił. Nie czuje również ciepła, zimna, powiewu wiatru, dotyku kochanka, spływającej po skórze wody i wielu innych rzeczy, które są chyba głównym powodem jego tęsknoty za utraconym życiem, ale miał wybór, którego dokonał i zdążył się przyzwyczaić, że jego organiczne w swojej naturze ciało w momencie podejmowania decyzji było tylko słabą, stworzoną przez naturę rzeczą, kruchą i nikłą, nigdy więcej przydatną i problematyczną. Zachowało jednak kształt i muskulaturę dobrze zbudowanej osoby, która pracuje w ciężkich warunkach z trudnymi przypadkami, więc koniecznością było utrzymanie dobrej formy. Więc tak, pytając Caina, jest się do czego przytulić pod kątem ilości, ale czy będzie to przyjemne, zależy od drugiej osoby.
Lubi swoje włosy. Lubi też, kiedy ktoś z nimi coś robi. Trzyma je rozpuszczone, gładkie i proste, czarno-białe pasma spływające po plecach spod ciemnego, kowbojskiego kapelusza, idealne do zaplatania warkoczy, gdyby miał tylko na to czas i cierpliwość, oraz niestarannych koków, kiedy sytuacja tego wymaga. Podkreśla oko eyelinerem, najlepiej czarnym, standardowym, bo jeśli ktoś ma w ostatnim tchnieniu swojego życia zapamiętać jakiś obraz i byłby nim szeroki uśmiech ostrych zębów usatysfakcjonowanego Caina, to przynajmniej musi dobrze wyglądać. I to nie tylko w kwestii starannego makijażu, ale też w całej prezentacji swojej osoby. W dobrze dobranych ubraniach, zwykle będących jednak w palecie czerni i czerwieni, z dodatkiem bieli i srebra. Stukot obcasów roznosi się pośród szumiącej ciszy korytarza, kiedy podąża za swoim spanikowanym celem, z kocim uśmiechem i niezachwianym humorem, otrzepując z kurzu swoją czarną, skórzaną kurtkę, nieco ubrudzoną od krwi, ale czerwieni na czerni nie widać aż tak bardzo. Co innego gdyby to była biała koszula, nieco pomięta, czasem nawet bardzo, bo Cain do takich zwykłych, codziennych rzeczy nie ma zbytnio głowy i nie lubi ich robić, tym bardziej pod przymusem. Cień przepływa po ostrych rysach twarzy, trochę za ostrych, zbyt kanciastych, kiedy podąża korytarzem z oknami po jednej stronie, w przerwach pomiędzy nimi, gdzie jego sylwetka rozmywa się w mroku, aby zaraz potem znowu pojawić się spowita światłem latarni, a mimo to dalej nie widać jego ciemnych oczu spod opuszczonego kapelusza, jakby doskonale wiedział, że i tak dopadnie swój cel, nieważne jak szybko ucieka. Może to dobrze, że są ukryte pod bezpiecznym, zagiętym rondem, bo choć w nielicznych momentach, spowija je smutek, to kiedy ma do wykonania zadanie, są to oczy prawdziwego diabła.
I AM THE RIGHTEOUS HAND OF GOD
Gdzie jest postawiona granica między żywą istotą, a maszyną? Co nas definiuje? Wrodzona tendencja do braku pełnego obiektywizmu, posiadanie empatii, świadomości i przewidywania konsekwencji swoich czynów? Człowiek to zwierzę, czy maszyna to człowiek, a może maszyna ma być zwierzęciem na podobieństwo człowieka? Co jest prawdziwym zagrożeniem?
Wijąc się w cierpieniu, pomiędzy wieloma różnymi wersjami samego siebie, pośród czarnych kabli wyglądających jak węże, oplatające ciało i wysysające jego duszę niczym pasożyty, karmiące się ostatkami jego istnienia, został zwierzęciem przypominającym człowieka, zmienionym w maszynę. Poetycka oda do ludzkości, zgubionej pośród samodoskonalenia i chęci zmiany świata z powodu nienawiści do samych siebie. Ale czy jako maszyna odczuwałby ból? Ten rodzaj bólu, który nie wynika ze stanu zaalarmowanego organizmu, starającego się zaleczyć ranę, ale tego, który rodzi się w głowie. Zalęga niczym wirus, na którego nie ma szczepionki i atakuje, gdy ciało jest najbardziej osłabione.
Codziennie rano, budząc się w swoim własnym łóżku, pośród zapachu kwitnących wiosną starych lip, upewnia się, że jest dalej sobą. Jednak nie tą samą osobą, którą był kiedyś. Tamta osoba została utracona bezpowrotnie, umierając na łóżku szpitalnym i podpisując cyrograf na tle zmartwionego spojrzenia swojego partnera, który zbyt mu ufał, zbyt dużo nadziei pokładał w jego osobie, choć Cain nie raz ostrzegał przed swoją naturą, nieświadomy, że inni są w stanie wyciągnąć z niego jeszcze gorszą kreaturę. Jednak w desperacji żywa istota jest w stanie zgodzić się na każde rozwiązanie, które może złagodzić cierpienie, nieważne jakiego rodzaju, bez względu na konsekwencje.
Godzenie się z uczynkami, które wykonano w przeszłości nie jest łatwą i krótką drogą, ale nie jest niemożliwe do wykonania. Kiedy ma się pełną władzę nad swoim życiem, nieistotne jest to, kim się zostało, a co się zrobi dalej. Najgorzej bywa z wybaczeniem. Wcale nie danym przez drugą osobę, ale wybaczenie sobie samemu. Czasem Cain pozwala na chwilę nietypowych dla obecnego siebie rozważań. Na tematy różne, przyglądając się światłu pląsającemu po nieobecnym w tym świecie materiale, który oplata jego ciało, tworząc prawdziwą zbroję, o ironio, w definicji tak zgodną z tym, co Cain chce lub nie chce czuć. A czucie to jest jego utracone człowieczeństwo. Jego przymusowa lub nieświadoma przemiana, przez którą tęskni za choćby delikatnym powiewem chłodu lub gorąca. Zwykła zazdrość, która pojawia się w momentach, kiedy uświadomi sobie, że dawny on czułby to wszystko, czego obecny nie jest w stanie.
Język przesuwa się po chłodnej lufie, gdy obdarza ofiarę okrutnym uśmiechem, bo przez chwilę jest mu jakoś lepiej. Przez chwilę zagłębienie się w tej zwierzęcej naturze, którą wyciągnęli na wierzch daje wytchnienie, zadowolenie niczym u kota z upolowanej zdobyczy. Emocje, które zostały ściągnięte na dno i zapomniane przez jego mechaniczną naturę nie powodują bałaganu w jego głowie i tego uczucia utrapienia, którego nie może znieść w codziennym funkcjonowaniu w tym innym świecie, który pod wieloma względami jest lepszy, ale za cichy, za mało kolorowy, za mało odciągający uwagę od problemów, które powodują, że irytuje się na siebie samego i wszystko wokół. Dopóki nie znalazł jakiegoś uniwersalnego sposobu, aby zignorować uwięziony w jego głowie krzyk i zwyczajnie spróbować zapomnieć o wszystkim, co powoduje, że nie jest człowiekiem. Odkąd pamięta - a pamięta dużo - zawsze się starał. Być dobrym mężem, ojcem, pracownikiem, obiektem doświadczalnym, opiekunem, mordercą, człowiekiem.
Rozmowa z nim może być albo najciekawszym doświadczeniem konwersacyjnym w życiu lub najbardziej irytującą rzeczą, na jaką można się natknąć dobrowolnie i w pełni świadomie, bo Cain nie należy raczej do tych, którzy rozmowy zaczynają, a do tych, którzy jeśli chcą, to się wtrącają w dosyć grzeczny, ale dalej kontrowersyjny sposób. Ocenić to można jako zachowanie premedytacyjne, albo głośne wyrażanie myśli w ten dosyć dziwny, specyficzny sposób, kiedy nie do końca wiadomo, czy wypowiedź była skierowana do rozmówcy, czy raczej do samego siebie z pełną otwartością dosyć ekspresyjnych emocji widocznych na twarzy. To dlatego właśnie spore grono ludzi nie odczuwa zbyt dużej sympatii do kogoś, kto w sytuacji napęczniałej od powagi, jest w stanie zarechotać z powodu słowa, które akurat w tym niezwykle patetycznym momencie skojarzyło mu się z obejrzanym filmikiem w internecie, podsumowanym wówczas przez niego samego krótkim hah, śmieszne tylko po to, aby zaraz zwyzywać wszelkimi możliwymi epitetami sprzęt, ponieważ ekran telefonu nie reaguje na dotyk jego metalopochodnej protezy.
Należy raczej do indywidualistów. Pracę i obowiązki wykonuje sam, a przez swoje ekscentryczne zachowanie nie uchodzi za zbyt dobrego kompana do współpracy, chyba że polega ona na prostej zasadzie "każdy robi to, co do niego należy". Cain chodzi swoimi ścieżkami. Nie przeszkadza mu kiedy ktoś na tej ścieżce stoi - ktoś, kogo oczywiście toleruje - ale i tak będzie podążał według własnego upodobania. Nie jest to zazwyczaj zabarwione żadną złośliwą intencją z jego strony, po prostu kwestia wieloletnich przyzwyczajeń i różnorakich doświadczeń powoduje, że z tym się czuje najbardziej komfortowo.
Cain to jest dość prosto działający człowiek. Lubiący konkretyzm i jasno określone cele, które odhaczyć można z listy rzeczy do wykonania, aby wieczorem móc odpocząć przy kolejnym odcinku ulubionego serialu, na który w najbliższej przyszłości pewnie zacznie pluć tylko dlatego, że twórcy zdecydowali się na tak haniebny ruch, jak wciśnięcie postaci w typowy heteroseksualny romans, mimo że dawała najbardziej gejowy vibe jak tylko się dało. Całe szczęście udaje się zwykle go odwieść od pomysłu wytropienia ich i zastraszenia, bo do tego jest zdolny. Nie do końca przyzwyczaił się do praw panujących w obecnym świecie, mimo że nawet czasem się stara na swój pokrętny sposób je przestrzegać. Tym bardziej, że z niektórymi nie jest w stanie się zgodzić, a gdy Cainowi coś nie pasuje, to będzie działał jak najbardziej naokoło zasad. Jest uparty i nawet jeśli da się go przekonać, to nie oszczędzi drugiej osobie poczucia tej obecności nieprzyjemnej otoczki świadomości, że niekoniecznie popiera jakieś działania.
Osiedlowy monitoring. Wie wszystko, widzi wszystko i wie wszystko. Nawet jeśli przez lata mieszkania na oddalonej od żywego ducha farmie i braku zainteresowania innymi jednostkami społecznymi na tym świecie, jest w stanie wstać wcześnie rano tylko po to, aby zmierzyć spojrzeniem tego jednego wychodzącego ze swojego bogatego bugatti biznesmena i życzyć mu paskudnego dnia i syfiastej kawusi, oby mu gołąb narobił na garnitur.
AND I AM THE DEVIL THAT YOU FORGOT
Zwykłe umiejętności
Pasjonata książek kucharskich (prawdopodobnie posiada całą półkę skolekcjonowanych albumów, w tym siostry Cecylii) i być może nie ma nadzwyczajnego talentu kulinarnego, to lubi gotować i chętnie w takiej kuchni postoi. Trzeba się jednak liczyć z tym, że Cain stosuje dosyć prostą zasadę co do smaku swoich dań - im ostrzejsze, tym lepsze. Dużo eksperymentuje na swoich daniach przy odrobinie włączonej muzyki, jako formy relaksu. Możliwe, że namiętnie ogląda każdy odcinek Master Cook.
A kiedy nie stoi w kuchni, to bierze nóż i idzie mordować strugać w drewnie. Nauczył się tego na farmie od starego mężczyzny, który był zresztą stolarzem, więc Cain szybko podłapał całą koncepcję i choć mężczyzna robił to już wówczas tylko dla siebie, siedząc na zasłużonej emeryturze, to nauczył Caina paru sztuczek i podstaw. Struga przeróżne figurki dla fanu, ale zwykle lądują one w koszu na śmieci lub zapomniane gdzieś w kącie.
Ma talent również do irytowania ludzi swoimi uwagami uważanymi za dosyć bezpośrednie, a nawet bezczelne. Samo postrzeganie świata przez niego jest dosyć... specyficzne, a sam Cain nie za bardzo stara się dostosowywać do grup społecznych (owszem, jeśli uzna, że masz paskudne buty, to jest duże prawdopodobieństwo, że to od niego usłyszysz).
Nalusa Falaya
OBIEKT NR. 21
PRZEWODNICZĄCY: dr. Ann Yerd
ZAKRES: umiejętności
OBSERWACJE: Nie wykryto, aby syntetyczne ciało blokowało naturalne umiejętności obiektu. Reakcje - w normie. Zdolności psychofizyczne i psychomotoryczne - w normie. Obiekt jest w stanie korzystać ze swoich zdolności bez utrudnień.
NOTATKI: Cień? Dym? Zapytać dr. Jefferson o pochodzenie i skład. Jesteśmy pewni, że TO potrafi poruszać się samodzielnie, ale dopiero w momencie, w którym obiekt mu na to pozwoli. Odgórne przejęcie kontroli jest niemożliwe.
UWAGA gryzie!!! Jeden z pomocników stracił w ten sposób rękę. Zalecam podawanie środków uspokajających, jestem prawie pewna, że obiekt kłamie co do samoświadomości tzw. "dymu".
Znalazłam coś na temat stworzeń, w które wierzy plemię Aryushaki. Nazywa je Nalusa Falaya. Ich zdolności pasują do umiejętności, które posiada obiekt 21, ale plemię bardzo niechętnie dzieli się wiedzą. W książce, którą udało mi się znaleźć, stworzenia te były cieniem, przypominającym człowieka lub zwierzę (humanoidalne, różne wersje przedstawiają je w inny sposób, ale wszystkie zgadzają się co do tego, że mają długie pazury, a ich postać jest bardzo wysoka), czekającym na ofiarę w lesie, korzystającym z ludzkich słabości i ograniczonych zmysłów. Właściwie to ma zdolności parapsychiczne; jest w stanie kontrolować ludzkie emocje, nasilać je lub łagodzić (szczególnie te, których ofiara nie jest pewna lub jest bardzo wrażliwa). Karmi się strachem sama świadomość obecności tego czegoś jest wystarczająca według mojej opinii. Są inteligentne. Korzystają z podstępu.
Pod żadnym pozorem nie pozwalać, aby środki uspokajające przestały działać!
Umiejętności pozostają owiane tajemnicą, ponieważ Cain, jako że prowadzony przestrogą starego człowieka, nie raczy zbyt chętnie pokazywać ich publicznie. Byłoby jednakowoż dziwnie, gdyby wszedł do sklepu owiany dymem jakby się przed chwilą palił... i pomija czujniki, które mogą być realnym problemem w takiej sytuacji.
Samo pochodzenie rasowe Caina daje mu umiejętności, które jest w stanie wykorzystywać w różny sposób. Posiada dwie formy: pierwsza to ta, którą widać na co dzień, natomiast druga pozostaje ukryta, lecz dalej aktywna i możliwa do kontrolowania bez całkowitej przemiany.
Pełna forma sama w sobie jest plastyczna - kiedy już się objawia, przyjmuje często kształt taki, w jakim chce się pokazać. Towarzyszą temu często dosyć specyficzne zjawiska, jak na przykład miganie świateł i ich przyciemnienie, duszne, gorące powietrze, czy zakłócenia w urządzeniach elektronicznych. Sam cień - jak określali badacze - najpierw wygląda dosyć niewinnie, ponieważ początkowo objawia się powoli rosnącą chmurą ciemnego dymu i pełzającymi odnogami od niego, po czym urasta do znacznych rozmiarów. Cain ma nad tym całkowitą kontrolę, a przynajmniej nie zdarzyło mu się nigdzie nieświadomie ją wypuścić, aby sobie hulała na wszystkie strony nieprzejęta spojrzeniami zdezorientowanych przechodniów. Przyjmuje najczęściej kształt człekopodobny, przypominający chudą hybrydę człowieka i zwierzęcia z wydłużonym pyskiem i jasnymi oczami. Pojawia się w formie osobnego bytu, a jeśli Cain potrzebuje skorzystać ze swoich umiejętności, ginie w unoszącym się dymie jako przyjęcie całkowitej przemiany. Im bardziej zbita forma, z mniejszą ilością wytworzonych odłamów, tym jest silniejszy. Ciało w przemianie traci swoją materialność, lecz można go poczuć i nie zakłóca tego światło, ale mocny podmuch wiatru jest w stanie zaburzyć jego postać.
connection...
update completed successfully
new data has been uploaded
Witaj Cainie. Nasza organizacja cieszy się z powodu podjęcia przez ciebie tak mądrej decyzji i pełnego zaufania, jakim obdarzyłeś nas, kiedy poddałeś się zabiegowi. Można powiedzieć wręcz, że zyskałeś dzięki nam nowe życie. Operacja przebiegła pomyślnie. Po odpowiednim czasie rekonwalescencji poczujesz swoje nowe, znacznie sprawniejsze ciało, ale co zdecydowanie ważniejsze, będziesz mógł nim swobodnie operować. Kiedy dojdziesz do siebie porozmawiamy o dalszych planach i obowiązkach. A teraz odpoczywaj.
error
connection...
– Twój cel.
wiek: 31 lat
płeć: mężczyzna
rasa: nieznana
miejsce: widziano ostatnio w sklepie Levra
cechy charakterystyczne: brak, blond włosy, zielone oczy
dodatkowe informacje: może mieć konotacje z uzdolnionymi Patrzy na zdjęcia człowieka, powoli przesuwane palcami dłoni po gładkiej powierzchni stolika, nad którym świeci lampa z jedną beznadziejną jarzeniówką. Wielki diadem na jednym z palców odbija jej światło zbyt intensywnie dla jego ledwo otworzonych oczu po śnie, w który go wprowadzono, gdy wrócił z wbitym prętem na wylot przez prawe ramię, ale dopiero na miejscu, jego niekontrolowany przez nikogo umysł zarejestrował ból, zmęczenie i ograniczony ruch w kończynie. Jego ręka wróciła do sprawności, ale wszelkie wspomnienia i świadomość kim jest były zagrzebane głęboko w umyśle, wygodnie dla wszystkich wokół.
Cel. Jego celem jest ----
system error
unstable connection
– Papa?
Widzi jak dziecko podchodzi do leżącej na podłodze postaci. Swoimi małymi rączkami chwyta się jego swetra i potrząsa. Woła jeszcze raz głosem, który skrywa w sobie przerażenie, ale też brak zrozumienia sytuacji.
Cain wie, że ten człowiek nie wstanie. Złamanie mu karku było zbyt proste. Bronił się tylko nieszczęsnym nożem kuchennym, ale widok jego twarzy, jego --znajomej-- twarzy na chwilę spowodował, że Cain się zawahał przed pierwszym atakiem.
Cel.
Likwidacja była priorytetem.
Dziewczynka podnosi głowę i patrzy na niego.
– Tatusiu?
Zanim cokolwiek do niego dotrze, słyszy rozkaz. Wyjmuje broń, celuje w głowę dziecka i strzela.
system turn off
Porusza palcami. Zginając i prostując. Ma wrażenie, jakby wszystkie zdrętwiały, ale to tylko dziwne uczucie. Rzadko kiedy nie wprowadzają go w przymusowy stan spoczynku, mimo że wtedy i tak odbiera wszelkie sygnały z otoczenia jakby nie mógł śnić. Wzrok ma utkwiony w sufit. Próbuje sobie przypomnieć datę. Ostatnie wydarzenie, jakie pamięta. Co jadł. Co pił.
Unosi rękę i patrzy na dłoń od dawna już nie widząc na niej własnej skóry. Chłodną, nieprzyjemną, twardą. Zgina znowu palce. Prostuje. Może nią ruszać.
Może nią ruszać. Wspomnienie pojawia się znikąd. Blond włosy i zielone oczy. Mężczyzna podnosi jego wiotką rękę do góry i mimo że Cain nie czuje jego dotyku fizycznie, to emocjonalnie jest to dla niego warte nieskończoność takich muśnięć. Jego mąż wsuwa palce, dopasowując swoją dłoń do niego i pomaga. Oh, to tak pomaga, kiedy całe ciało Caina dławi się paraliżem i niemożnością drgnięcia przynajmniej palcem. Pocałunek na jego knykciach sprawia, że pojawiają się łzy w jego oczach.
Poradzimy sobie.
access denied
new program updated
Gdy uderza ręką w metalowe drzwi, te wydają głuchy dźwięk, gdy ledwo trzymają się zawiasów z powodu impetu gestu.
Cel.
Cain miał od zawsze jakiś cel. Skrupulatnie dążył do pełnej realizacji, oceniając szansę i wysuwając wnioski. Teraz nie miał żadnych szans. Realizacja była czystą improwizacją.
system restart
virus detected
system autonomy: on
Nowy świat był dla niego jak czyściec, bo gdyby ktoś pozwolił mu umrzeć, na pewno wylądowałby w piekle. Wolałby trafić właśnie tam, ale musi odpokutować, żyjąc ze świadomością swoich czynów. W żałobie. Wolny. O ile można to nazwać wolnością.
Nie pamięta co się działo przed tym, nim obudził się, ciągnięty na jakichś amatorsko skonstruowanych noszach przez poczciwego gniadosza, którego prowadził starszy mężczyzna. Jego pamięć pozostała wolna i boleśnie pusta od momentu, w którym znalazł się w zupełnie obcym dla niego otoczeniu, ale czasem żałuje, że nie zapomniał tego, co zrobił wcześniej.
Starszy mężczyzna, który go znalazł, pozwolił mu pozostać na swojej oddalonej od zabudowań farmie, pośród spokoju, zapachu skoszonej trawy i szumu pobliskiego lasu. Nauczył języka i wielu rzeczy, w zamian za pomoc, którą Cain oferował rwąc się do pracy. Spędził on tam w spokoju parę ładnych lat, pozostawiony przez świat, zapomniany na rzecz budowania jakiegoś nowego początku, nauczony naradzającego się życia, gdy odbierał pierwszy poród młodej klaczy, i śmierci, gdy chował pod wielkim klonem starego człowieka, tak jak on sam sobie życzył, zakładając na głowę pozostawiony w spadku kapelusz.
Initiated operation of your own extermination, existential execution, just a fluke in evolution
. . .
Naberius de Chavigny
Cain w przypływie irytacji chciał go zastrzelić. Zupełnie nie obchodziło go, czego chciała ta ubrana w szyty na miarę garnitur osoba, liczyło się tylko to, że po raz trzeci miał na głowie eleganckie auto jakiegoś bogatego dupka, który zawraca mu głowę chęcią zwykłej rozmowy, a Cain był gotowy urządzić tam masakrę. Nie zrobił tego tylko dlatego, że posiadacz szytego na miarę garnituru miał ciekawą ofertę... oraz całkiem niezły tyłek.
Hamza ak-Sabah
– Długi trzeba spłacać, bo może i jestem korzystającym z podstępu przy najbliższej okazji gnojkiem, to wobec równemu sobie, bezpieczniej jest pójść na ugodę. W moim świecie dług był ratunkiem albo wyrokiem.
– W takim razie przeżyj do momentu, kiedy będę potrzebował, abyś spłacił swój dług. I nie pakuj się w kłopoty z rządowymi. Ponownie.
– Znasz mnie. Konflikty z prawem to moja... nasza specjalność.
Do śniadania pija kawę. Tylko i wyłącznie kawę. Nie lubi herbaty, a szczególnie zielonej. Pokłócił się o to nawet z jednym klientem herbaciarni... bardzo możliwe, że z własnej winy i pójście do herbaciarni było głupim pomysłem, ale znalazł się tam tylko dlatego, aby nakupić zapas dla starego człowieka, z którym mieszkał na ranczu. Skąd miał wiedzieć, że klient herbaciarni aż tak bardzo obruszy się jego opinią na temat herbaty. Gorąca woda doprawiona liśćmi, żeby wypalić kubki smakowe. Czy to aż tak strasznie brzmi?
Chętnie za to sięgnie po szklankę burbonu. Lub nawet dwie.
Na ranczu posiada stadko puchatych krówek rasy Highland. I nie tylko.
Lubi biżuterię. Ma dużo kolczyków - w kolekcji i na ciele... no, głowie. Właściwie to gdyby mógł, miałby również kolczyki w miejscach, które znajdują się pod ubraniem, ale w jego obecnym stanie nie za bardzo jest to możliwe. Ale miał! Jak jeszcze nie zrobili z niego cyborga.
W jeziorze na terenie rancza mieszka kelpie. Cain nazwał ją Sinker, co ze slangu oznacza Biscuit. Kiedy pierwszy raz się poznali, chciała mu odgryźć rękę i pewnie by to zrobiła, gdyby nie metal i jej dosyć kiepski stan. Nie wiadomo skąd przyszła, ani jak dokładnie pojawiła się w tych okolicach, ale uznała to za swój dom i zaakceptowała obecność Caina, który przynosił jej jedzenie w postaci upolowanej zwierzyny, dopóki klacz nie wyzdrowiała. Słodka to ona w żadnym wypadku nie jest i raczej pełni rolę psa obronnego całego rancza oraz straszaka na obcych, których Cain nią szczuje. Ich relacja jest skomplikowana, ale jak to w przypadku dwóch drapieżników na jednym terenie... czasem muszą na siebie powarczeć.
save a horse, ride a cowboy
tags: No Achive Warnings Apply, M/Nb, (Not So) Slow Burn, Disaster Queers, One of Them Is More of a Disaster Than The Other (Take a Wild Guess Which One), Weird Work Ethics, Unsolved Murder Cases, Mystery and Drama and Killer Horses, Cyberprosthetics, (Future) Bondage, Wings As an Erogenous Zone, More Tags to Be Added
S O O N
S O O N
Postać stworzona przez: Różowy batman Ostatnia aktualizacja: 23.11.2024
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz