Yara zdaje się nieuchwytna, jakby nieustannie balansowała na granicy tego, co prawdziwe, stworzone z krwi i kości, a czegoś nadnaturalnego, duchowego. Wysoka i szczupła, poruszająca się niczym zjawa, bezszelestnie przemykając ci gdzieś za plecami. Jedynym, co wskazuje na to, że dziewczyna nie była jedynie wybrykiem wyobraźni, jest unoszący się za nią delikatny, ciepły aromat cynamonu i czegoś dziwnie wilgotnego, przytłaczającego, jakby przed chwilą wyczołgała się z grobu.
Twarz o ostrych, wyrazistych rysach, okalanych przez burzę gęstych, czarnych włosów. Wyrośnięty wolf cut od lat nie widział profesjonalnych, fryzjerskich nożyczek, a Yarze nieszczególnie spieszy się, żeby cokolwiek z tym zrobić. Równie ciemne, głęboko osadzone oczy spoglądają na świat z pewną podejrzliwością, przeszywając na wylot każdego, kto jakimś cudem zgubi się w jej części lasu.
Lubuje się w lekkich, delikatnych i oddychających materiałach. Długie spódnice, sukienki, koronki i kolorowe, wzorzyste rajstopy, wyrastające z ciężkich buciorów. Na długich, smukłych palcach niezmiennie połyskują liczne pierścionki, kupione za grosze na pchlich targach i w sklepach ze starociami, a szyję dumnie zdobi kilka zawieszonych na rzemykach wisiorów.
Yara nigdy nie widziała swojej wilczej formy i widzieć jej nie chce, obawiając się odrażającej groteski, którą ujrzałaby we własnym odbiciu. Wnioskując po znajdowanych wszędzie kłębach sierści, bestia odziedziczyła po niej kolor włosów, a pazury zdolne są przeorać grządki z kwiatami. Wyobraża sobie jednak, że niewiele różni się od Boruty, choć z całą pewnością nie dorównuje mu rozmiarami.
Babka od małego powtarzała Yarze, że rodzinna wioseczka jest zbyt mała, by pomieścić wszystkie jej cele i marzenia. Dziewczyna dorastała więc w przekonaniu, że zasługuje na znacznie więcej, niż pomaganie ojcu przy zbiorach i cerowanie wraz z matką starych skarpet dla najbliższych sąsiadów. Niezadowolenie, gorycz i niemożliwa do nasycenia ciekawość rosły więc każdego dnia, podsycane dodatkowo przez zasłyszane przypadkiem opowieści o bogactwie większego, lepszego świata. Stała się nieusłuchana, wybuchowa i niemożliwa do ujarzmienia, pakując się we wszelkie możliwe kłopoty, byle tylko choć na chwilę wyzwolić się ze sztywnych, tradycyjnych wartości narzucanych jej przez własną rodzinę. Gdy po raz pierwszy posmakowała wolności, a raczej tego, co wówczas w jej mniemaniu było wolnością, zachłysnęła się nią i niemal utonęła. Chwyciwszy się złudnej niezależności, nieodpowiednich ludzi, przy których zdawało jej się, że w końcu poczuła się sobą, wkrótce upadła na samo dno, przygnieciona ciężarem zrujnowanej przyszłości, strzaskanego zaufania i bolesnej realizacji, że nie powinna nigdy istnieć.
Jej obecność przypomina gwałtowny wiatr, który zrywa się nagle i niespodziewanie, wprawiając wszystko wokół w ruch. Yara powtarza sobie, że nic gorszego już jej w życiu nie spotka, dlatego nie boi się podejmować ryzyka i robić dokładnie tego, na co ma w danej chwili ochotę. Odwraca głowę od wszystkich czekających na nią konsekwencji, dosadnie pokazując i mówiąc to, co ma na myśli. Z jej ust nierzadko padają ostre, nieskrępowane wymuszoną grzecznością słowa wymierzone w tych, którzy sobie na to zasłużyli. Potrafi jednak zachować się cywilizowanie i przyjaźnie w stronę osób, które traktują ją z podobnym szacunkiem. I choć niewiele rzeczy zdaje się ją ruszać, Yara nie jest jedynie wstrętną wiedźmą z okolicznej głuszy. W sercu wciąż kryje się pewna subtelność, której dziewczyna nie potrafi jednak ubrać w słowa. Rozmawianie o własnych uczuciach zawsze stanowiło dla niej ogromny problem, jednak od czasu feralnego ugryzienia wydaje się wręcz niemożliwe. Dziewczyna wije się i wierci za każdym razem, kiedy ktoś próbuje wydobyć z niej jakąkolwiek odpowiedź na pytanie, jak się czuje. Nie uzewnętrznia się, znacznie częściej wyrażając swoją sympatię drobnymi gestami - ciepłym dotykiem dłoni na ramieniu, krótkim, ukradkowym uśmiechem, drobnym podarunkiem bez okazji.
Yarę od małego ciągnęło w stronę wszystkiego, co niejasne, nadzwyczajne i nieuchwytne. I to właśnie ta pasja skłoniła ją do założenia podcastu, który stał się jej osobistą przestrzenią do eksploracji tego, co niezrozumiałe. Jej oczy zdają się błyszczeć, gdy zagłębia się w opowieściach o niewytłumaczalnych zjawiskach, miejskich legendach i wszystkim tym, co wykracza poza ramy racjonalnego zrozumienia. Dziewczyna szuka niezwykłości we wszystkim, za co się zabiera i właśnie wtedy, nawet jeśli tylko przez chwilę, w końcu zdaje się prawdziwie szczęśliwa.
Niewiele rzeczy jest w stanie zatrzymać przy sobie Yarę na dłużej. Dziewczyna zdaje się mieć tysiąc pomysłów na minutę, średnio raz w tygodniu zmieniając rotację własnych zainteresowań, jednak wszystkie porzuca równie szybko, co je podjęła. Zbyt niecierpliwa, by zaufać procesowi i nauczyć się na własnych błędach, uwięziona w niemożliwym do przerwania cyklu ciągłego pośpiechu. Jej mieszkanie zdaje się jedynie cmentarzyskiem porzuconych pasji, ukrytych pod grubą warstwą kurzu i nieuporządkowanych bibelotów. Swoją pierwszą wypłatę oddała pierwszemu lepszemu mężczyźnie, który zamachał jej przed oczami używaną gitarą basową. Instrument miał stać się jej biletem w jedną stronę, ku lepszemu życiu, które runęło jednak w gruzach nim na dobre się zaczęło. Obecnie podpiera ścianę, czekając aż Yara odważy się ponownie na nią spojrzeć.
Na biurku dostrzec można niedomyte nigdy plamy po zaschniętej farbie i pastelach. Chwilowe artystyczne natchnienie równie szybko trafiło do szuflady, gdy zdemotywowana Yara nie potrafiła połączyć ze sobą kolorów w dokładnie taki sposób, w jaki sobie to wymarzyła. I choć ich data ważności już dawno minęła, dziewczyna nie potrafi się ich pozbyć, jakby licząc, że kiedyś ponownie do nich wróci.
Nie do wszystkiego ma jednak dwie lewe ręce. Wychowana w niewielkiej wsi dziewczynka od małego uczyła się od babki i matki wszelkich robótek ręcznych, które, pomimo wszystkich tragedii po drodze, wciąż dają jej choć odrobinę komfortu. Ponure jesienne wieczory spędza na haftowaniu kolorowych kwiatów na rękawach swoich koszul, dzierganiu kolejnej pary skarpet lub zdecydowanie przydługiego szalika, który ostatecznie z rozbawieniem owinie Borucie wokół szyi. W kuchennym kącie leżą wierzbowe pędy, czekające cierpliwie, aż Yarze przypomni się, że przydałby się jej kolejny wiklinowy koszyk, bo nie ma już w czym trzymać zebranych grzybów. Będąc małym brzdącem często pomagała matce w szyciu chust, ściereczek, a nawet prostych sukienek ludowych na krośnie tkackim. Niewielka powierzchnia mieszkania i wynikający z tego brak miejsca na krawiecką maszynerię skutecznie sprawiły jednak, że umiejętność jakby zardzewiała.
Wilkołacza natura wciąż pozostaje dla Yary niemożliwą do rozwiązania zagadką. Snuje się za nią niczym najgorsze przekleństwo, nieustanne, bolesne przypomnienie o wszystkich popełnionych błędach. Nie urodziła się z darem przemiany, otrzymując go w pożegnalnym prezencie od kogoś, komu bezwarunkowo ufała. Od tamtej pory każda pełnia przyprawia ją o gorączkę, duchotę i niemożliwe do opanowania napady wściekłości. Przemiany pamięta jak przez mgłę, jakby oglądała je jedynie jako poboczny świadek. Brak kontroli nad samą sobą był jednym z powodów, przez które przeprowadziła się wgłąb lasu, z dala od większych skupisk. Kilka zagryzionych od czasu do czasu zwierząt hodowlanych zdawało jej się lepszą perspektywą, niż przypadkowe rzucenie się na nieświadomą niczego grupę ludzi. Jednak odkąd w jej życiu niespodziewanie pojawił się Boruta, przemiany nie przypominają już Yarze podpisanego nad nią wyroku, a jedynie chwilowy dyskomfort. Choć początkowo nie zdawała sobie sprawy, czort z nieznanych nikomu powodów zdecydował zmierzyć się ze wszystkimi konsekwencjami bestialskiej natury młodej Roser. Prowokuje ją, zmusza do gonitwy, a gdy musi, przyjmuje na siebie ugryzienia i ataki pazurami, dopóki Yara nie opadnie z sił.
Poza typowymi wilkołaczymi wynaturzeniami, takimi jak wysotrzone zmysły i zdolność widzenia w ciemnościach, dziewczyna odziedziczyła po babce lecznicze umiejętności. Wystarczy dotyk i kilka odpowiednich, wyszeptanych słówek, by zaleczyć nawet najgłębsze rany. Niestraszne są jej więc pazury Boruty, kolce rosnących w jej ogrodzie roślin, czy inne mniejsze zadrapania. Nawet Yara posiada jednak swoje limity, których nigdy nie powinna przekraczać.
- Boruta - gdy poprzedniej zimy Yara nadużyła swych zdolności, by wyleczyć zupełnie obce, zakrwawione, wyjące z bólu stworzenie, którego oddech z każdą chwilą słabł coraz bardziej, nie spodziewała się, że bestia już nigdy nie opuści jej na krok. Czort, którego rasy i pochodzenia dziewczyna do teraz nie potrafi jednoznacznie określić, snuje się za nią z kąta w kąt, nocami puka w szyby, prosząc o jedzenie, w zamian oferując ochronę. Yara nie rozumie, czym zasłużyła sobie na opiekę leśnego demona, jednak wraz z upływem czasu przyzwyczaiła się do nietypowego towarzystwa - regularnie kupuje dla niego ogromne ilości mięsa, leczy pomniejsze rany i zwyczajnie cieszy się z jego obecności, traktując Borutę jak psa, członka własnej rodziny. [obraz Jakuba Różalskiego]
- Devon & Carlan - Yara nie pamięta, kiedy ostatni raz dłużej rozmawiała z rodzicami, tym bardziej kiedy złożyła im osobistą wizytę. Ich relacja ogranicza się do pustych, nieznaczących absolutnie nic smsów i kilkusekundowych telefonów podczas świąt i urodzin. Choć nigdy nie powiedzieli jej tego wprost, Yara doskonale wie, że rodzice zwyczajnie się nią brzydzą, czują wstręt na samą myśl, kim stała się ich córka. Nie potrafią zdzierżyć jej życiowych decyzji, wzdrygają się na widok jej blizn, otwarcie krytykują miłosne życie i zainteresowania. Dziewczyna wielokrotnie próbowała całkowicie zerwać z nimi kontakt, jednak coś nieustannie ją blokuje. Yara tkwi więc w błędnym kole, z którego nie jest w stanie się wydostać, z przerażeniem wyczekując kolejnego niewygodnego telefonu, kolejnej wiadomości, przez którą zamknie się w sobie na następne tygodnie.
- Amir - nienawidzęcię. nienawidzęcię. nienawidzęcię.
kolejna co jest bitchless
- yy zapraszam na pinteresta i spotify i guess
- W czeluściach ledwo domykającej się, stojącej w przedpokoju szafki spoczywa zarówno jej praca licencjacka, jak i nigdy nieobroniona praca magisterska. Yarze naprawdę zależało na ukończeniu studiów, zapewnieniu sobie “lepszego życia”, jak to mawiali jej rodzice, jednak z czasem zwyczajnie przestało jej się chcieć. Dodatkowe trzy literki przed imieniem i nazwiskiem nie były warte przebodźcowania i ryzyka, że przypadkiem straci nad sobą kontrolę. Zdobyty tytuł licencjata na kierunku Produkcja Medialna przydaje się jedynie przy wypuszczaniu kolejnych odcinków podcastu.
- Yara uwielbia perfumy i ogromną uwagę przykłada do tego, jak pachnie. Być może jest to spaczenie czysto zawodowe, być może przyczyniają się do tego również wyostrzone, wilkołacze zmysły. Jej własną, zapachową wizytówką jest unosząca się za nią woń mirry, drewna agarowego, żywicy i szafranu.
- Gdyby wierzyć sąsiadom w cokolwiek, co mają do powiedzenia na jej temat (a mają naprawdę sporo), możnaby się dowiedzieć, że Yara rzekomo lubuje się w kradzieży cudzych kur, zadeptywaniu grządek i straszeniu krów do tego stopnia, że aż mleko kiśnie. Plotki spowodowane są zapewne dziwnymi odgłosami dochodzącymi z chatki podczas każdej pełni, a także przerośniętym czartem nieustannie krążącym w okolicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz