29 marca 2024

Od Hoshime do Nezumiego, cz.2

Hoshime zwrócił oczy ku misce z zupą. Co miał odpowiedzieć na pytanie? Że nie radzi sobie w tym świecie? Że jego praca w bibliotece, która miała być jego marzeniem, sprawia mu tylko problemy, bo pomimo nauki dalej nie umie posługiwać się językiem? Nie wiedział, czy dobrym pomysłem jest się przyznawać, ale zamiatanie problemów pod dywan w końcu stworzy tak dużą górkę, że łatwo będzie się o nią potknąć. Poza tym, kto miał mu pomóc jak nie właśnie Sora?

– Źle – przyznał. – Dalej mam problem z nauczeniem się novendyjskiego… albo jakiegokolwiek przydatnego tu języka.

Sora przekrzywił głowę, w jego oczach zabłyszczało współczucie. Imugi poczuł się jak słaby, bezużyteczny szczeniak, któremu nie można nic innego zrobić jak pomóc. Takie to małe, drobne, nie może nawet samo jeść. Żałosne stworzenie. A to właśnie od Hoszki zaczęły się te przeprowadzki, to on pierwszy wymyślił, by przenieść się do Stellaire. A teraz sobie nie radzi. Szlag by to. Szlag, szlag, szlag!

Od Nezumiego do Hoshime, cz.1

Nezumi już kolejną godzinę siedział przed komputerem i szykował dla siebie stronę z jego autorskimi koszulkami. Jego biznes rozkręcał się coraz bardziej, więc trzeba było i samemu się rozwijać, a w czasach powszechnego dostępu do Internetu co jest lepsze do reklamy, jak nie strona internetowa? Dlatego Szczurek po raz setny wybierał najciekawsze projekty i najlepsze zdjęcia, by umieścić je na stronie. W ciągu tych kilku godzin nauczył się obsługiwać Photoshifta (i bezpiecznie piracić programy), ogarnął podstawy kodowania w CSS-ie, znalazł z dziesięć różnych programów do tworzenia stron internetowych, zaprojektował dodatkowe cztery koszulki, założył nowe konto na Paychamie specjalnie do zbierania opłat za zamówienia i zrobił listę możliwych sposobów reklamy. Śmiał twierdzić, że bardzo produktywnie mu szło.

– Ej, Szczurek. Obiad jest – zawołał go głos. Nezumi odwrócił wzrok ku blondynowi stojącemu w ramie drzwi. Bez drzwi, bo kilka dni temu zardzewiałe zawiasy nie słuchały już modlitw i postanowiły puścić ścianę, której dotychczas tak kurczowo się trzymały. Na razie nie było pieniędzy na remont.

– Muszę jeść? – zapytał zniesmaczony brunet. Nie przepadał za jedzeniem.

28 marca 2024

Od Raouna do Octavii, Dantego

Gdyby ktoś powiedział kiedyś Raounowi, że będzie niemal wypadał z ciała opętywanego śmiertelnika na karetkowych driftach, którymi niegdyś szpanował Basharowi, wyśmiałby taką osobę.

27 marca 2024

Od George'a do Song Ana

TW: myśli samobójcze, sugerowane samookaleczanie (?).
Brak umiejętności radzenia sobie z własnymi myślami i emocjami nie było jedynym słabym punktem George'a. Mimo nieskończenie wielu nocnych wycieczek chłopakowi ciężko przychodziło samodzielne znajdowanie drogi powrotnej. W związku z tym po wysiadce z przepełnionego autobusu (na najprawdopodobniej nieodpowiednim przystanku), rozejrzał się i doszedł do wniosku, że minęło zbyt długo odkąd używał komunikacji miejskiej Stellaire. Oprócz tego poczuł na skórze twarzy kroplę wody, co oznaczało, że czas jaki mógł spędzić na zewnątrz bez ochrony przed deszczem był ograniczony. 

Od Virgila do Seymoura

Seymour siedział wygodnie oparty o jego ramię, ciesząc się atmosferą kawiarni i ciepłem wilczego ciała, gdy Virgil próbował nie zwariować od natłoku myśli, każdej po kolei związanej z muzykiem. Bo chociaż bliskość byłego czarodzieja stała się już niemalże codziennością, chociaż serce mogło w końcu być otwarte i szczere ze swoimi uczuciami, życie czyniąc prostszym i przyjemniejszym, Vi nadal przy zwykłym gładzeniu ręki Seymoura łapał się na tym, że nie dowierza w realność tej chwili.

Od Souela do Merlina

Matka wyszła z kuchni, udała się do jadalni, gdzie postawiła na stole blachę jeszcze stygnącego ciasta. Sprawnym ruchem wzięła do ręki nóż i zaczęła kroić swoje dzieło na nieduże kawałki. Pierwszy nałożyła na mały talerzyk, dodała gałkę już czekających lodów.
— To dla najwspanialszego mistrza powietrza — powiedziała melodyjnym tonem.

24 marca 2024

Od Virgila do Bernarda

Wilcze oko łypnęło na niego ze zwierzęcą żądzą mordu i Virgil mimowolnie pomyślał, cholera, ja chyba jeszcze nie chcę umierać.

Od Dantego do Bashara

Dante sięgnął dłoni Bashara, ciepłymi od porannej kawy wargami ucałował jej wierzch, po czym poprowadził ją do swego policzka, a miękkie opuszki lekarza już same wyciągnęły się dalej, by pogładzić delikatnie małe blizny. Z głębokim rozczuleniem skrzącym się w oczach spojrzał w łagodny rubin.
— Brzmi cudownie — powiedział cicho, uśmiech mając przepełniony błogością.

Od Virgila do Ilary

Rozpracowywanie zagadek to bardziej była działka jego brata, wiecznie ciekawskiego, zaintrygowanego małymi druczkami pomijanymi przez większość ludzi, skupionego na szczegółach, które, choć wydawały się nieistotne, tak naprawdę były kluczem do rozwiązania niektórych spraw sądowych. Valerius miał nawet etap w swoim dzieciństwie, gdy bardzo stanowczo obwieszczał, że zostanie prywatnym detektywem i będzie badał sprawy niewyjaśnionych zbrodni. Minęło mu to po dwóch miesiącach, gdy odkrył, że to sędzia na sali rozpraw ma prawo do użycia młotka, a detektyw nie może rozsądzać ani atakować ludzi, ale Vi dał radę razem z rodzicami zorganizować małą zabawę dla najmłodszego z Moerisów pod tytułem „gdzie podziała się maselniczka babci Heloizy?”. Odegrali przed nim cały cyrk, że ktoś musiał ukraść bezcenną, porcelanową maselniczkę, bo nie ma jej w komodzie, lecz gorliwe wysiłki Valeriusa w poszukiwaniu rodzinnego skarbu nie przyniosły zamierzonych efektów. Uznał, że skoro on nie jest w stanie sobie z tym sam poradzić, musi znaleźć eksperta od zaginionych maselniczek, który mu w tym pomoże.
Wspomnienie było może trochę dziwne i luźno związane z sytuacją, w której Virgil się znalazł, ale podsunęło mu jakąś odpowiedź na pytanie Ilary.

22 marca 2024

Od Cheoryeona do Liliana

— Dzień wolny, dzień wolny, dzień wolny...
Nucąc te zapętlające się słowa, zasunął do końca suwak pokrowca na gitarę, który następnie przeniósł do przedpokoju. Ubrał skórzaną kurtkę z charakterystyczną grafiką na plecach, poprawił w lustrze swoje włosy. Założył czarną, materiałową maseczkę, jednak jeszcze nie zasłonił nią twarzy, pozostawiając ją na podbródku; podobnie zrobił z okularami przeciwsłonecznymi, które wylądowały na głowie zamiast nosie. Jeszcze raz zmierzył wzrokiem swoje odbicie w lustrze, potem sprawdził, czy miał ze sobą wszystko, co potrzebne.
— Idziesz grać? — usłyszał.

18 marca 2024

Od Merlina do Isarra

Merlin wiele razy słyszał w swoim życiu pytanie o to, co jest z nim nie tak. Najczęściej zadawali je jego nauczyciele, widząc mierne wyniki Merlina za każdym razem, gdy chłopak brał się za pozornie proste zadanie, niewymagające ani wielkiej wiedzy, ani umiejętności. Bo to raz było tak, że polecenie w podręczniku mówiło, by wykonać coś nieskomplikowanego, i nagle zadanie urastało do rangi przedsięwzięcia wymagającego pomocy wykwalifikowanego managera, gdy tylko Merlin się za nie brał. Teraz też wszystko miało być nieskomplikowane – miał po prostu pójść do kwiaciarni, kupić kwiat i zaliczyć projekt z zielarstwa. Trochę nie do końca tak, jak pani od zielarstwa chciała, ale miało się to udać i na dodatek nie brzmiało jak coś bardziej skomplikowanego od pójścia po bułki do sklepu. No i oczywiście, że musiało się schrzanić. Raz, że najpierw Merlin nie mógł znaleźć kwiatka, a teraz sprzedawca nie zamierzał mu go sprzedać.

Kwietniowe Auranthium

Nie zgadniecie!
Poprzedni, walentynkowy numer specjalny Auranthium cieszył się olbrzymią popularnością. Wydawca odnotował rekordową sprzedaż, a do redakcji napłynęły listy i emaile z licznymi pozytywnymi komentarzami odnośnie porad sercowych znalezionych w czasopiśmie.

17 marca 2024

Od Dantego – Do budy psie

Ustawianie godzin spotkań to było bardzo ciekawe pojęcie, którego Dante nigdy do końca nie zrozumiał. A raczej nie tyle, co nie zrozumiał, lecz poznał, przyjął jego istnienie do wiadomości, potem zaś, jak to niezwykle często bywało, umyślnie je zignorował, gdyż nie wpasowywało się ono wystarczająco dobrze w dantejskie wyobrażenie o świecie. Bo jak to miało działać, że tych dwóch godzin dodatkowego spania mu się odmawia i Kuttner oczekuje zobaczyć go w zakładzie o ósmej, nie dziesiątej, albo z randki z Basharem musi wyjść wcześniej i urwać rozmowę w połowie ze względu na jakieś wieczorowe spotkanie z projektantami, które by najchętniej odwołał, a jak już by musiał na nie pójść, to tak z godzinkę później. Oczywiście, sprawy miały się inaczej, gdy jego doktor kończył dyżur o konkretnej porze lub Zapałkę trzeba było upić przed południem, wtedy niespodziewanie Dante zyskiwał wręcz gorliwe poszanowanie dla tarczy zegarowej.

Od Bashara do Dantego

Dni w Solmarii upływały im na tyle beztrosko, że nietrudno było stracić ich rachubę i poczucie czasu. Bogactwo lśniącej Luminarii, prostota zapomnianych ruin, gwar barwnego karnawału, spokój płynącej gondoli – każdy moment przypominał Basharowi klejnot, unikalny i bezcenny, wyjątkowy w swym odcieniu. Demon zatracił się w tej podróży, odbywanej tym razem nie w pojedynkę, lecz w bardzo konkretnym towarzystwie, i dopiero powiadomienie na telefonie, że powinien już dokonać odprawy na samolot, przypomniało mu, że w tym życiu jest lekarzem, a nie podróżnikiem, i że pacjenci czekają na niego z utęsknieniem, podobnie jak i ordynator.

16 marca 2024

Od Dantego do Raouna, Octavii

Gdybyś ktoś powiedział kiedyś Dantemu, że będzie spierdalać karetką z dokładnie tego samego szpitala, do którego już jak koń do stajni jeździł na rowerze, wyśmiałby taką osobę.

Od Raouna – Inna Saephia: Łamiące się miecze

TW: śmierć postaci w walce – trochę szczegółowe opisy I think

Miasto jak zwykle tętniło życiem. Śmiertelnicy przemierzali ulice, sprzedawcy obsługiwali klientów, władze pilnowały porządku. Gdzieś ktoś zdejmował jakiś znak, gdzie indziej grupka rozkładała mały kościół, cegła po cegle. Inni wyciągali z ziemi duże pochodnie, jeszcze kilka dni temu palące się jasnym, złotym płomieniem.

11 marca 2024

Od Isarra do Merlina

Wilczy Kwiat. Isarrowi coś się kołatało po głowie, że ostatnio podlewał ową roślinę, tylko gdzie on ją upakował? Wilczy kwiat bowiem nie przepadał za światłem słońca, rósł w zacienionych miejscach. Wygląda niepozornie, przypominając dzikiego fiołka kwiat nie przyciąga zbytnio uwagi, ale posiada ciekawe właściwości, gdyż poza dość silnym wywoływaniem senności sprawia, że przemiana wilkołaka jest zdecydowanie lżejsza pod każdym względem.
— Powinien być, poczekaj tu, — Isarr poinstruował i ruszył się zza lady, przystanął po sekundzie i utkwił intensywny wzrok w niewinnym Merlinie. — Nawet nie myśl o ruszaniu czegokolwiek, bo jak zniszczysz to płacisz.

Od Bashara do Raouna

Zdecydowanie sądził, że Raoun zmyśla z tymi wszystkimi swoimi opowieściami o własnej mocy i chwale, o tym, że śmiertelnicy go wielbili i że był uznany w swoim świecie. Czy każdy z bogów tak nie robił? Chełpił się tym, że śmiertelnicy nie widzą poza nim świata i wychwalają jego imię, oraz niesamowite dokonania? Bashar żył już zbyt długo, by bogactwo wywierało na nim wrażenie, skoro on sam więcej razy zlecał budowę pałacu czy fortecy, niż kupował jakiekolwiek mieszkanie we współczesnym świecie.
Niemniej jednak mieszkanie Raouna pochwalił – wydawało mu się wygodnie i gustownie urządzone, do tego kuchnia robiła wrażenie. Demon zastanawiał się, jak często Raoun sam bierze się do ugotowania czegoś, a na ile sprawdza, jak interesujące są menu okolicznych restauracji.

10 marca 2024

Od Raouna – Inna Saephia: Proch

Farvana nigdy nie postrzegała Raouna jako wroga. Nawet jako zagrożenie. Ot, pojawił się nowy, świeżutki bóg, zebrał wiernych w miejscu, w którym po raz pierwszy postawił stopę. Trochę wredny, bo się zafiksował na swoich ziemiach i jak zobaczył, że inna boska istota się do niego zbliża, to uznał ją za konkurenta. Boginię to trochę bawiło. Widać było, że nie miał zbyt dużo lat doświadczenia. Przecież bogowie dzielili się terenami, śmiertelnikom nikt nie zabronił wyznawać wiary w więcej niż jednego. A poza tym ona była bardziej doświadczona, więc w razie czego Raoun powinien ustąpić.

09 marca 2024

Od Seymoura do Virgila

O takiej porze, dzwonek do drzwi mógł zwiastować wiele rzeczy, w większości negatywnych. Seymour z trudem wygrzebał się z łóżka, gestem przegarnął potargane włosy, zastanawiając się, czy to sąsiad dobijał się do niego, bo mu mieszkanie zalało, czy może chodziło o coś dużo poważniejszego. Może to policja, może szukali potencjalnych świadków jakiegoś zdarzenia, ludzi, którzy akurat byli w domu i mogli…

Od Dantego do Bashara

Ruiny żegnał tęsknym spojrzeniem, po tym jak słońce chylące się ku zachodowi zastało ich wciąż siedzących na pagórku, z utraconym poczuciem czasu i ewentualnym głodem pokonanym przekąskami, sugerując łagodnym ciepłem ostatnich promieni, że czas się zbierać. Dante przelotnie zastanowił się, czy mogli w tej okolicy zostać też jutro, po przeciwnej stronie wzgórza mieściły się poniekąd jeszcze inne marmurowe tajemnice, czemu by tam się nie przejść, lecz wtedy Bashar splótł ich dłonie, przytulił się do boku syrena i mroźno błękitne oczy zwróciły się na swojego lekarza, popatrzyły czule. Nie miejsce grało przecież rolę, a osoba, i w sumie obojętne mu było spędzenie kolejnego pikniku z doktorem w jakimś miejskim parku albo dopiero w Stellaire na wiosnę, bo liczyło się tylko to, że zrobią to razem, dzieląc się ciepłem i zaufaniem ze sobą, z każdego terenu mogąc uczynić swój mały przylądek spokoju. Bez Bashara nic z tego wyjazdu nie byłoby takie samo.
Nie było mu również po drodze bardziej odwlekać moment pojechania dalej na północ kraju przez wzgląd na starannie złożone odzienie na samym dnie jego walizki, które zamierzał wręczyć doktorowi dopiero przed pójściem na karnawał.

08 marca 2024

Od Charlie do Sorena

Historia, którą miała do opowiedzenia Arielowi i Connorowi, była równie mocna, co wyjątkowo krótka. W końcu nie było to miejsce i czas na wdawanie się w szczegóły, więc ograniczyła się do tych najbardziej interesujących i komicznych szczegółów. Oto mężczyzna, który miał w planach pozbawić ją życia, próbował pokonać ją jej własną bronią, na którą, o ironio, była całkowicie odporna. Szok wymalowany na twarzy boskiego modela, a także jego słowa, wystarczyły, aby była o tym całkowicie przekonana. Najwyraźniej jednak cała ta sytuacja bawiła tylko i wyłącznie ją. I to jeszcze jak! Sam morderca wydawał się zirytowany i przejęty, z kolei miny jej kochanków wyrażały tylko jedno: po raz kolejny Charlie pokazała, że upadła na głowę. I to wyjątkowo mocno.

05 marca 2024

Od Cheoryeona – Ciasteczko to do jedzenia, nie zabawy

Firma, w której pracował Cheoryeon, nie była zła. To znaczy, znał tak naprawdę tylko jej skrawek, ten, w którym siedział, czyli sektor graficzny, więc w sumie nie mógł nic powiedzieć o innych działach i tak dalej, bo najzwyczajniej w świecie nie miał z nimi styczności, ale tak, firma, w której pracował, w kontekście pracy w zespole zajmującym się grafiką, nie była zła. Szefowa była super, zgadzała się na wszystkie jego wolne... Mimo że dużo wolnego to on nie brał, bo musiał zarabiać na życie, aczkolwiek jak coś się działo i potrzebował skipnąć jeden dzień pracy, to mógł zadzwonić do szefowej, a ona od razu się zgadzała. Właściwie to był to wynik koneksji, jakie sobie wyrobił. W końcu czego wielka fanka nie zrobi dla reinkarnacji swojego ulubionego idola? Ale poza tym pracka była okej. Czasami chodzili na kolacje firmowe, raz byli na wycieczce.
Właśnie, kolacje firmowe.
Na jednej teraz był.

04 marca 2024

Od Raouna – Picie z kwiatkami

— Dobrze, poproszę o chwilę uwagi.
Wszyscy siedzący przy okrągłym stole spojrzeli na wstającego Raouna. Bóg wyprostował się, wziął do ręki szklankę wypełnioną niemal po brzegi somaekiem (mieszanką piwa i soju), nieco ją uniósł.

03 marca 2024

Od Souela – Tam, skąd powiew przybył

— I on tak się darł, że następnego dnia w ogóle mówić nie mógł! To było pamiętne Halloween, dawno się tak nie ubawiłem!
Idący obok niego Władca Powietrza zaśmiał się cicho.
— Przypomnij mi jeszcze raz, czym było Halloween — poprosił, jednocześnie posyłając swojemu uczniowi przepraszające spojrzenie.
Tamten jednak nie speszył się ani trochę. Po raz drugi, na spokojnie opisał święto.

Od Octavii do Dantego, Raouna

Gdyby ktoś powiedział kiedyś Octavii, że odegra tak znakomitą rolę przed wyjątkowo nietypową publicznością, wyśmiałaby taką osobę.

Od Ilary do Kindry

I choć dni mijały, o czym z całą pewnością przypominała jej zbliżająca się zimowa sesja egzaminacyjna, dla Ilary czas zdawał się stanąć w miejscu. Wciąż żywe wspomnienia owej walentynkowej nocy ciążyły jej na sercu, atakowały ją w najmniej spodziewanych momentach. W głowie nieustannie rozbrzmiewał głos nowopoznanej kobiety, wciąż widziała błysk w jej pięknych oczach wpatrzonych w Ilarę, jak w obrazek. Rackham wiele by oddała, by tamta, jakże słodko-gorzka chwila, trwała wiecznie. I nawet otrzymane w prezencie róże, choć już wysuszone, gubiące kolejne płatki, wciąż dumnie prezentowały się w stojącym w sypialni wazonie. Ilara nie chciała ich wyrzucać, na siłę przedłużając ich kruchy żywot. Bała się, że wraz z chwilą, w której róże trafią do kosza, Kindra również na dobre wyparuje z jej wspomnień, ze snów, w których wciąż przeżywała wspólnie spędzone chwile. Bała się, że podzieli dokładnie ten sam los, co Ruimelle, a tego nie byłaby w stanie przeżyć. Nie po raz kolejny. Na twarzy Ilary zagościł gorzki uśmiech. W pewnym sensie już dawno temu pogodziła się z faktem, że szczęście nie jest jej pisane, że karma za wszelkie wyrządzone ludziom krzywdy w końcu do niej wraca. Mimo to w głębi serca wciąż oszukiwała samą siebie, że zasługiwała na miłość, że pewnego dnia stanie się dla kogoś ważna.

Od Cheoryeona – Sklep zoologiczny (część 2)


Stanął na chodniku, chwilę przyzwyczajał słuch do typowego miejskiego harmideru. Rozejrzał się, wziął głęboki wdech.
Naprawdę brakowało mu zwierzaka w życiu. Nadal pamiętał koty, które mieli jego rodzice z tego wcielenia. Pierwszy nazywał się Tubu i był białym włochaczem; starym już, kiedy bliźniaki przyszły na świat. Nie interesował się zbytnio niczym, nie miał energii ani nastroju na zabawy i zawsze wyglądał na zawiedzionego wszystkim, lecz był kochany. Nigdy nie podrapał dzieciaków, bez obiekcji dawał się wygłaskać, a dobrze wychowane rodzeństwo wiedziało, kiedy dać mu odpocząć. Tubu niestety odszedł, gdy Cheoryeon i Suyeon mieli po sześć lat.

Od Cheoryeona do Octavii

Podszedł do kasy, wyłożył na ladę stos zupek instant. Wyraźnie zmęczona już pracą kasjerka zaczęła po kolei wszystkie kasować, po drodze proponując różne produkty; prawie poleciła piwo, lecz spojrzała na chłopaka i w ostatniej chwili się powstrzymała.
Cheoryeon odgarnął kosmyk grzywki, odruchowo potarł powiekę, lecz dość szybko pożałował. Oczy go bolały od zbyt długiego gapienia się w ekran tabletu graficznego – w kwestii pracy ostatnie kilka dni miał dość intensywne. Olivia się pochorowała, a Louis wziął wolne ze względu na sprawy rodzinne, więc on i Eddie musieli przejąć ich projekty. Oczywiście, jemu się to totalnie nie podobało. Na grupowym Teatalku próbował udowodnić Olivii, że choroba akurat nie zwalniała jej z rysowania, ale tamta napisała, że wraca do rodzinnego domu, a w wodzie tablety nie działają (dodać na końcu emotkę osoby wzruszającej ramionami). Cholerna syrena, pewnie zmyśliła wymówkę, Cheoryeon to wiedział bez używania swoich jasnowidzących zdolności!

02 marca 2024

Od Virgila do Seymoura

Dłuto, niewielkie i bardzo precyzyjne, uderzało miarowymi ruchami w powierzchnię kamienia. Jego rytmiczne stukanie niosło się po studiu, nienaturalnie samotne, zawsze przecież w tle leciała jeszcze jakaś muzyka, ciężki kawałek od konkretnego zespołu, sporadycznie zmieniany na coś innego, gdy praca nad konkretną rzeźbą tego wymagała. Teraz jednak za głośno było w głowie, za dużo myśli się w niej kłębiło i Vi miał wrażenie, że jeśli dorzuci do tego jeszcze głos Seymoura, jakkolwiek cichy w porównaniu z prowadzącym wokalem Ignisa, to oszaleje do reszty, po czym usiądzie na ziemi i pozwoli cichym łzom spływać po policzkach jako wyraz swojej bezsilności.

01 marca 2024

Od Raouna – Kuzyn

Pogoda w Stellaire tego dnia nie dawała się we znaki. Niewiele chmur wędrowało po niebie, słońce więc mogło spokojnie oświetlać i ogrzewać promieniami miasto... aczkolwiek nie dało się ukryć, że trwająca obecnie pora roku pilnowała, by ludzie jeszcze nie zostawili w szafach kurtek. Wiał niemocny, ale za to zimny wiatr, niepozwalający zbyt długo ustać w jednym miejscu i tylko ciepłe ubrania oraz ruch przechodniów chronił ich przed zmarznięciem. Tradycyjnie każdy dokądś zmierzał, gdzieś z własnym, niewyjawionym innym zadaniem. Pojazdy przemierzały ulice, co pewien czas nad głowami przeleciał ktoś na miotle, o wiele rzadziej na własnych skrzydłach. Akurat ci z kończynami zdolnymi do lotu ograniczali latanie ze względu na chłód.
Bo było zimno.
Ale chyba nie dla tego jednego spacerowicza.

Od Raouna do Bashara

Raoun z ogromnym trudem powstrzymywał śmiech. Samo wyobrażenie sobie Bashara jako Alltubera było co najmniej zabawne. Skąd HRy wytrzasnęły tak absurdalny pomysł? Uwzięli się na niego czy co? Bashar Alltuber, Bashar Alltuber! Ten Bashar Karim, demon-lekarz, miał zostać Alltuberem, który swymi edukacyjnymi filmikami rozpowszechniałby wiedzę medyczną! Gdyby Raoun miał taką możliwość, to by tu i teraz zaczął się tarzać po podłodze ze śmiechu.
— Widzę, że przynajmniej pan docenia pomysł, doktorze Noir — usłyszał.
Wyprostował się na krześle, podniósł wzrok na spoglądającą w jego stronę kobietę. Odchrząknął, przybrał poważny wyraz twarzy.

Podsumowanie 2024.02

Witajcie!
Spójrzcie tylko, luty już za nami! A przecież jeszcze chwilę temu był Nowy Rok. Ale nie zmienia to faktu, że i w drugim miesiącu nowego roku sporo się wydarzyło. Chociażby skończyło nam się nitro, a razem z nimi kolorowe profile, spamienie ruszającymi się emotkami i zawieszanie niektórym Discorda ilością reakcji. Trochę smutno, że już nie jesteśmy lśniącymi cebulkami, ale świetnie się wybawiliśmy i na pewno miło będziemy wspominać te czasy~ Teraz tylko wypatrywać kolejnej takiej okazji ;)
Dobrze, pora na szczegóły!