W niejednym kościele tradycją jest, by przed mszą kapłan witał przy wejściu przybywających wiernych. Tak wygląda sprawa między innymi tutaj, w Kościele Panny Oczyszczenia i Ochrony. W pobliżu otwartych na oścież drzwi stoi dwójka kapłanów, witając każdego po kolei, starszy zwracając się do większości wiernych po imieniu. Wszyscy przychodzący uśmiechają się do nich, a część szczególnym wzrokiem obdarza młodszego z mężczyzn.
Stoi on wyprostowany, łatwo więc można określić, że należy do wyższych osób – da się mu przypisać mniej więcej 185 centymetrów. Uwagę przyciąga twarz: stosunkowo młoda jak na wiek kapłana, bez większych skaz, dla niejednej osoby nawet całkiem przystojna. Szare z brązową aureolą oczy spoglądają spokojnie, delikatnie przymrużone, lecz tutaj akurat niewinnie, a nie w oznace markotności czy zmęczenia. Usta wykrzywiają się w pogodnym uśmiechu, takim miłym do oglądania, aż nikt nie pyta o miejscami popękane wargi. Krótkie, czarne jak węgiel włosy z pojedynczymi, acz nie tak widocznymi, siwymi nitkami są schludnie ułożone, rozgarnięte w sposób, by odsłaniać część czoła, a jednocześnie w miarę zakrywać prawą, przeciętą małą blizną brew. No, co tu dużo pisać, skromny, dobrze wyglądający pan. Tylko szkoda, że kapłan, bo nie można go poderwać.
Na co dzień chodzi w swoich kapłańskich, nawet jeśli tych bardziej codziennych, ubraniach, łatwo więc można określić jego zawód. Ciemnofioletowa koszula z czarnym kołnierzem, czarne spodnie garniturowe i tego samego koloru botki zawsze pojawiają się w towarzystwie długiej aż prawie do kostek, rozpiętej szaty. Nieskazitelnie biały materiał powiewa delikatnie na wietrze, powodując u niektórych zastanowienie, jak często trzeba go prać. Przypięta do szaty, tego samego koloru stuła z pozoru nie rzuca się tak w oczy, lecz łatwo dostrzec widniejące na niej zdobienia i złote symbole, od razu zdradzające przynależność do konkretnego odłamu Związku Religijnego. Zwykle na szyi widnieje też złoty łańcuszek z emblematem, choć zdarzają się okazje, kiedy ląduje on w kieszeni spodni. Czego z kolei mężczyzna niemal nigdy nie zdejmuje, to złoty pierścień. Niby nie jest specjalnie okazały, ale ma całkiem charakterystyczny kształt pary skrzydeł. Zapytany o niego Gabriel odpowiada jedynie, że to rodzinna pamiątka, aczkolwiek uważniejsze oko dostrzeże w wyrazie twarzy, że to coś więcej niż raptem prezent od rodziny.
Trudno go zobaczyć w typowo cywilnych ubraniach. Sytuacje takie są dość rzadkie, lecz się zdarzają. Pojawia się wtedy w najzwyklejszym, czarnym dresie z białymi lampasami bądź starej bluzie z kapturem, a także znoszonych trampkach lub nawet klapkach, jeśli bardzo nie ma ochoty na wiązanie sznurówek. W rzeczywistości nie zależy mu na posiadaniu obszernej garderoby, zwłaszcza że i tak przez zdecydowaną większość czasu nosi, nazwijmy to, robocze ciuchy. Szafa zatem jest dość uboga, a do tego monotonna.
Co ubrania zgrabnie zakrywają, to umięśnione, usportowione ciało. Cóż, czasem koszula ujawnia mniej więcej zarys torsu, ale to nadal niezbyt wyraźna poszlaka. Raczej nikt nie ujrzy mięśni w pełni swej okazałości, bowiem kapłanowi nie przystoi się obnażać. I w zasadzie to też dobrze, że na pozór nie widać śladów regularnego uprawiania sportu. Pozwala to Gabrielowi na skuteczne oświecanie tych, co owego oświecenia najbardziej potrzebują.
Wszyscy święci odznaczają się wzorową osobowością. Szczycą się takimi cechami jak dobroć, pomocność, wiara, opanowanie, zapał, oddanie. Każdy prawdziwy kapłan dąży do osiągnięcia jak najbardziej zbliżonego poziomu. Powiadają, że jako słudzy bogów muszą zawsze z tyłu głowy mieć świadomość ważności wymienionych wyżej cech oraz wykorzystywać je w życiu zarówno sakralnym, jak również codziennym.
Gabriel też taki jest.
Dobroć.
Ładnie się uśmiechnie, witając wiernych, których kojarzy przynajmniej z widzenia. Przywita się uprzejmie z kasjerką w sklepie, życzy miłego dnia. Pożartuje, krótko porozmawia na dowolny temat. Starsze panie z okolicy niemal nieustannie go wychwalają (już pominąć te pomniejsze komentarze odnośnie poprawienia pewnych cech charakteru). Zostawi trochę jedzenia dla ulicznych kotów, nakarmi pobliskie stadko gołębi. Ba, on jest taki dobry, że nawet bierze pod uwagę tych, którzy zboczyli na złą ścieżkę. Z własnej dobroci się nimi interesuje, dzieli się swoimi mądrościami.
Pomocność.
Przytrzyma drzwi, poniesie zakupy. Jeśli nie jest w danym momencie zajęty czymś ważnym, z chęcią pomoże w różnych zadaniach. Zawsze stara się wyręczać głównego kapłana, gdy trzeba posprzątać, wynieść śmieci, coś naprawić. Wskaże zgubionym drogę, a osoby, które potrzebują znaleźć się na komisariacie, nawet sam zaprowadzi do celu. Och, a jak chętnie pomaga niektórym zrozumieć, że czynią zło i powinni się nawrócić! Jest taki pomocny!
Wiara.
Mało takich wiernych, jak on! Gabriel to otwarty, wszechstronny członek Związku Religijnego – niezależnie od odnogi, jeśli jest potrzebny, uda się niemal niezwłocznie. Sumiennie przestrzega wszystkich kapłańskich zasad, które nie kolidują z jego dwiema głównymi misjami, do tego bardzo dba o kościół, w którym służy. Pilnuje, by świece zawsze były zapalone, regularnie sprząta, zawsze jest gotowy do udzielenia błogosławieństwa czy spowiedzi. Wyjątek pojawia się jedynie, gdy go akurat nie ma na terenie świątyni. Co się nierzadko zdarza, ale wtedy właśnie wypełnia bardzo ważną misję nawracania zagubionych dusz na właściwe tory.
Opanowanie.
Oj, w tym też jest świetny. Opanował wiele metod, które pozwalają mu na zaprowadzenie porządku, czy to trzeba zająć się wagarującymi uczniami z papierosami, czy lokalną szajką rekinów pożyczkowych. Opanuje praktycznie każdego. Opanuje wszystkie miejsca. Gdziekolwiek się nie zjawi z postanowieniem szerzenia swych mądrości, przez kolejne dni mówi się o jego wizycie.
Zapał.
Tego to mu z pewnością nie brakuje. Zapala się w pół sekundy, temperatura jego ciała codziennie skacze do niebotycznych stopni. Wystarczy tak niewiele, by cały rozpalił się emocjami; oczy płoną, głos płonie, ręce płoną, wszystko płonie (oczywiście metaforycznie, ha, ha!). Ma wręcz palący temperament.
Oddanie.
Gabriel jest oddany swoim poglądom, które ukształtowały się przez całe życie. Oddany do tego stopnia, że aż musiał oddać kilka cech, w tym cierpliwość i częściowo spokój. Chociaż z pierwszą cechą to od zawsze miał problemy i w sumie z tego powodu zainteresował się sztukami walki. Ale jednemu jest szczególnie oddany.
Najważniejszemu w jego życiu bogu, Cruinneirimowi.
Zwykłe umiejętności
Prawdziwy kapłan musi być wykształcony w różnych polach – tutaj niektórzy powinni brać przykład z brata Gabriela. Jest kapłanem obeznanym w swym fachu, zna praktycznie wszystkie zasady, jakich powinien przestrzegać. Co więcej, umie odprawiać egzorcyzmy! Fakt faktem, nie jest to coś, czym głównie się zajmuje... w sumie bardzo rzadko sięga po nie, a już na pewno nie biega po mieście z tajemniczą walizką, próbując egzorcyzmować każdego, kto mu da zły vibe. Ale w razie czego wie, co robić!
Wiadomo, nie samą religijnością kapłan żyje. W wachlarzu jego umiejętności znajduje się wiele kart. Gotuje wodę w czajniku bez jej spalenia, zalaną zupkę instant odstawia na idealną ilość minut, nie dopuszczając nigdy do napęcznienia makaronu. Zaszyje dziurę bez zranienia się igłą, przyspieszy suszenie prania, podgrzeje jedzenie bez mikrofalówki. Ha, nawet przeprowadzi szybki remont ścian bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Ponadto świetnie prowadzi, naprawdę, ulice dla niego to tor wyścigowy (żaden inny kapłan nie driftuje równie dobrze, co on). Ach, rownież wie, jak zagospodarować niepotrzebnymi, metalowymi przedmiotami. Słowami i czynami rozgrzeje ciało każdej osoby, a tych, co zboczyli na złą ścieżkę, sprawnymi pięściami, znaczy się, dłoniami nakieruje na właściwy kurs. Z takimi to zawsze umie sobie poradzić – co prawda, w kwestii swoich metod musi nierzadko oświecać funkcjonariuszy policji, ale to w sumie pełnienie jego kapłańskiej służby, czyli rozpowszechnianie boskich słów.
Tak, życie pokierowało go w ten sposób, że wprawiony jest nie tylko w kazaniach, lecz również boju. Cóż, nie jego wina, że do niektórych bardziej przemawiają czyny aniżeli słowa. Potrafi zatem unieruchomić niejednego przeciwnika, a wszystko to w imię bogów, którym służy. Dla niego święty ogień to jego własne pięści. Hm, temperaturowo się zgadza. Dodatkowo, jak wspomniano wcześniej, zna się na przeprowadzaniu egzorcyzmów, zatem w tym również może pomóc. Tutaj wyznaje prostą zasadę: czego nie załatwią święte obiekty mocą, to siłą.
Zdolności i atrybuty nadnaturalne
Jako przedstawiciel bulgasari może się poszczycić dość dobrą siłą oraz wytrzymałością. Potrafi przywalić mocniej, niż komukolwiek by się wydawało, sam zaś całkiem dobrze znosi obrażenia, a wszystko to jest podbijane w przypadku bycia najedzonym... oczywiście, mowa o najedzeniu metalem. Jeśli schrupie coś metalowego, szybko regeneruje ciało i odzyskuje energię, a przy większych ilościach nawet czasowo nabiera na potędze. Sprawę dodatkowo koloruje jego refleks. Czasami wydawać się może, że przewiduje większość ruchów przeciwnika. Nie można zatem go lekceważyć tylko dlatego, że nosi kapłański strój.
Poza typową dla wszystkich pobratymców odpornością na ogień ma również pewne zalążki ognistych zdolności. Umie miejscowo lub całościowo podnieść temperaturę swojego ciała do takich liczb, że kontakt fizyczny może wywołać u drugiej osoby widoczne poparzenia. Momentami nawet nagrzany jest tak bardzo, aż skóra lekko czerwienieje – wtedy taki dotyk potrafi być naprawdę niebezpieczny. A co najgorsze w tym wszystkim, Gabriel nie do końca panuje nad tą zdolnością i nagrzewa się pod wpływem gniewu czy (ze słabszym efektem) stresu. Tak, idealne połączenie, taka moc z cholerykiem. Czasami da się dostrzec ulatujący przy wydechu dym, jak gdyby mężczyzna buchał niczym smok. Dobrze, że wszystkie jego ciuchy i najważniejsze akcesoria są odpowiednio zaklęte, by się przypadkiem nie zapaliły się ani nie stopiły.
Ród Goldschmidtów przez wieki czcił pewnego boga – Cruinneirima. Najstarsze zapiski rodzinne opisują dzieje, w których dalecy przodkowie widywali swego pana niemalże codziennie, obiecali bowiem służyć mu wiernie przez wszystkie pokolenia. Cruinneirim docenił ich starania, dlatego pobłogosławił całą linię rodu, a także podarował artefakt w postaci złotego pierścienia. Goldschmidtowie poczęli przekazywać razem z pierścieniem mądrości otrzymane przez samego boga. Uczyli potomków wszystkich obrzędów, tradycji, modlitw, nawet gdy Cruinneirim niezapowiedzianie zniknął; wierzyli bowiem, że mimo wszystko w końcu powróci.
Gabriel spojrzał na zdobiący mały palec lewej ręki pierścień.
Należał właśnie do tego rodu.
— Może pan kapłan już wyjść.
Podniósł głowę, spojrzał na stojącego nad nim mężczyznę. Funkcjonariusz przekręcił kluczem w zamku, następnie otworzył kratowane drzwi, w ten sposób wypuszczając Gabriela z aresztu. Kapłan wstał z ławki, poprawił swoją szatę, dumnym krokiem przekroczył próg. Czując na sobie wzrok, popatrzył na zajmujących sąsiednią celę grupkę posiniaczonych mężczyzn. Gdy dostrzegł ich naburmuszone miny, zadarł podbródek, ukradkiem pokazał im język.
Zadowolony ze swojego dziecinnego aktu ruszył żwawo w stronę wyjścia, kiedy nagle się zatrzymał. Wykonał nieco głębszy wdech, już wolniej kontynuował chód, zbliżając się do czekającego na niego głównego kapłana. Ledwo znalazł się obok niego, jak oberwał dłonią w ramię.
— Musisz się ciągle mieszać w bijatyki? — skarcił go starszy mężczyzna.
— To nie bijatyki, tylko oświecanie — próbował się bronić Gabriel, masując miejsce, w które dostał (Thomas, choć podeszłego już wieku, wciąż miał parę w rękach).
— Nie sądzę, by nawet twój bóg popierał to, co robisz.
Usłyszawszy te słowa, bulgasari uciekł wzrokiem, skrzywił się minimalnie. Główny kapłan dostrzegł zmianę w mimice, pospiesznie przeprosił. Podniósł rękę, Gabriel mimowolnie się wzdrygnął, ale został jedynie lekko poklepany.
— Przynajmniej krat nie zjadłeś jak ostatnim razem — podsumował Thomas.
— O co kapłanowi chodzi, przecież nigdy tego nie zrobiłem!
— Odgryzłeś kawałek, dobrze to wiem.
Mężczyźni chwilę szli w ciszy, bulgasari cały ten czas przygryzał dolną wargę. Ostatecznie rzekł:
— Ale szybko to załatali. Nawet nie było widać śladów po zębach.
Starszy kapłan podniósł na niego wzrok, aczkolwiek nic nie odpowiedział, jedynie krótko prychając. Znów poklepał młodszego po plecach, oboje wyszli z komisariatu.
Ci bliżsi
- Thaddeus Goldschmidt – ojciec, był wielkim wyznawcą wiary w Cruinneirima i, jak widać, skutecznie przekazał swoje poglądy synowi. Odszedł od służby po tym, jak zamknięto kościół, którym się zajmował. Tak naprawdę nie chciał, by syn poszedł w jego ślady, wolał, by Gabriel sam wybrał swoją ścieżkę. Cóż, jak widać, ostatecznie tradycja poszła dalej. Thaddeus zmarł na raka.
- Brigida Goldschmidt – matka, funkcjonariuszka policji. Bardzo prawa kobieta z dużym poczuciem sprawiedliwości, które udało jej się przekazać synowi razem z pasją do sztuk walk i pokazywania źle zachowującym się osobom, gdzie ich miejsce. W oczach Gabriela była autorytetem, do tego stopnia, że sam został policjantem; co prawda, nie na długo, ale był taki epizod. Brigida zginęła w wypadku.
- główny kapłan Thomas – przez jakiś czas uczył Gabriela w seminarium, a teraz razem służą w tym samym kościele. Poczciwy, starszy mężczyzna, wyrozumiały, spokojny, nigdy nie gniewa się długo na nikogo. Praktycznie przeciwieństwo Gabriela. Szybko przygarnął młodszego kapłana pod swoje skrzydła, w pewnym sensie nawet opiekuje się nim.
Ci dalsi
- pan Ambroży – kościelny, wesoły czarodziej, jako wolontariusz pomaga przy kościele. Dobry przyjaciel Thomasa, zawsze chętny do rozmów. Koleguje się nawet z Gabrielem. To znaczy, bulgasari traktuje go trochę neutralnie, ale nie zaprzeczy, że kościelny jest miły i towarzyski.
- pani Isa – kancelistka, zajmuje się sprawami administracyjnymi kościoła. Towarzyska, aczkolwiek dość wścibska. Zawsze plotkuje z odwiedzającymi kościół zakonnicami.
Ciekawostki
- W chwilach stresu i zakłopotania ma nawyk skubania zębami dolnej wargi. Często przy tym zrywa naskórek, przez co wprawniejsze oko dostrzeże pęknięcia i drobne, zaczerwienione ślady.
- W przypływie silnego gniewu jego tęczówki mogą rozpalić się ognistopomarańczowym światłem.
- Cieplejszy od zwykłego człowieka, ale za to zmarzluch. W sumie bulgasari, więc co tu się dziwić. Gdy temperatura otoczenia spada do jednocyfrowych stopni, bez wielu warstw ubrań, ogrzewaczy i częstego spożywania metalu nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Na boku można dodać, że bardzo lubi siedzieć na grzejących powierzchniach; regularnie marudzi głównemu kapłanowi, by zainstalowali ogrzewanie podłogowe w domu kapłańskim.
- Jednym z najbardziej nieudanych prezentów, jakie kiedykolwiek dostał, była książka z mandalami do kolorowania. Nieumyślnie ją podpalił. Stopił kredki świecowe, które znajdowały się w komplecie. Wypalił kawałek drewna w biurku i pozostawił zwęglone ślady stóp na panelach.
- Obecna minimalna wada wzroku, ale soczewki nosi w kratkę, bo... bo tak.
- Choć zęby wyglądają niepozornie, ma niesamowicie mocny zgryz. Metale w jego ustach stają się niczym ponad orzeszkami ziemnymi. Pewnie też bez najmniejszego problemu odgryzłby palec, ale jeszcze nie miał okazji spróbować.
- Alkohol pije często mocny. Lubi to rozgrzewające (tak, rozgrzewające, nie palące) uczucie w gardle. W sumie nie odmówi też piwa, ale weźmie tylko w puszce. W końcu do piwa zawsze trzeba coś zagryźć.
- Jak się przeszuka jego kieszenie, można wybrać sporo dość losowych, metalowych obiektów, głównie monety, śrubki, gwodździe, nakrętki.
- W codziennych sprawach ma w sobie coś z prokrastynatora. Nigdy nie prowadzi harmonogramu ani listy zadań, bo dobrze wie, że nie będzie się tego trzymał.
- Uwielbia czekoladę, najbardziej zwykłą, gorzką i truflową. Z kolei nie tyka jajek ani drobiu.
Miejsce zamieszkania
Sam nie posiada żadnego domu, żaden lokal nie jest przypisany na jego imię, a on niczego nie wynajmuje. Korzysta z tego przywileju, że, wykonując kościelną służbę, może mieszkać w najbliższym domu kapłańskim. I właśnie tak to u niego wygląda. Zajmuje jeden z pokoi w niewielkim, sąsiadującym z kościołem budynku, akurat udało mu się zdobyć taki na piętrze, na końcu korytarza, a zatem możliwie jak najdalej od reszty. Pokój nie jest duży – przez sposób umeblowania, a także problemy gospodarza z zachowaniem idealnego porządku wydaje się wręcz mniejszy, niż jest w rzeczywistości. Ale Gabrielowi to nie przeszkadza. Szafa mieści jego nie tak bogatą kolekcję ubrań, na biurku można położyć całkiem dużo rzeczy. Komoda też pomieści jakieś drobiazgi czy inne badziewia. Ach, no i łóżko jest dość spore, na tyle, że trudno z niego spaść w trakcie niespokojnego snu.
Pokój utrzymany w stonowanych barwach, z dominującymi odcieniami brązu i bieli. Meble zalatują starością, zwykle można dostrzec porozrzucane drobniejsze obiekty, czasem też sweter wyląduje na krześle czy łóżku zamiast w szafie, a pościeli nikomu nie chce się dokładnie ścielić. Gdzieś na podłodze leży podejrzanie wyglądająca (ale tylko wyglądająca) śrubka, obok kubka na biurku, zamiast w nim, porozrzucane są długopisy, część dziwnie nadgryziona, jak gdyby były paluszkami, a nie narzędziami do pisania. Najbardziej zorganizowana wydaje się tylko komoda: na jej wierzchu widnieje figurka pewnej istoty z pomalowanymi farbą na złoto skrzydłami, otoczona skromnymi świecami i przewiązanym złotą wstążką flakonem z regularnie wymienianymi kwiatami. Główny kapłan o dziwo przymyka oko na ów ołtarzyk, w żaden sposób niepowiązany z właściwą boską istotą, którą się tu czci; inni nie zaglądają do pokoju, więc nawet nie zdają sobie z niego sprawy.
ktoś chce crazy przygody z kapłanem? ;)
postać od Keiem, to z pewnością będą
a może i coś się trafi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz