Proszony gość siedział bardzo wygodnie na jeno łóżku z wyciągniętą zachęcająco
ręką. Przez głowę Aiolyt przelatywały wszelkiego rodzaju wykrzyknienia, od
absolutnej agonii, po strach. Czuło jak drga nu oko. To nic takiego. Ona nie
wie, nikt nie wie. Nikt tu wcześniej nie był. To nic takiego. Odetchnęło, by
odrobinę się uspokoić. To nic takiego. Nic się nie stało. To. Nic. Nie chciało
wyjść na jakieś co najmniej nienormalne. Odmieniec miał dziwną obsesję na
punkcie czystości, do tej strefy rzadko wpuszczał kogokolwiek, a tym bardziej
pozwalał mu rozgościć się w jeno bezpiecznym kąciku na łóżku. A tym bardziej w
ubraniu z zewnątrz. Ale to nic takiego, ona chce dobrze, a Aiolyt ma swoje
widzimisię, o którym nikt nie wie, bo kto ma wiedzieć. Zrobi później pranie i
wszystko będzie w porządku. Jeśli to potrwa dłużej niż parę godzin, osobliwość
zacznie myśleć o rozpłakaniu się i zrobieniu fikołka z okna.
Może się zaraz dowiedzieć coś więcej o sobie, podjąć próbę tak delikatnego
tematu. Tak bardzo pragnęło odpowiedzi, a jednak wszystko, o czym teraz
myślało to to cholerne ubranie, które dotykało jeno pościeli. Aiolyt było na
skraju wytrzymałości, ale tak bardzo się cieszyło, że ktoś chce nu pomóc. Czy
życzenia noworoczne mają jednak moc sprawczą? Czy był to znak, że właśnie
znalazło przyjaciela? Dla jeno sam fakt, że Yuliya prowadziła z jeno rozmowę
oznaczało ich przyjaźń. Było jednak świadome, że nikt o zdrowych zmysłach tak
nie uważa. Trzeba więzi, czasu, pracy nad relacją, by można ją było nazwać
czymś więcej niż znajomością. Zirkalov była jednak taka pogodna i miła.
Odmieniec czuł się tak swobodnie i radośnie przy niebieskowłosej, że ciężko
było myśleć o tym, co rozsądne. Więc Aiolyt poczeka, poczeka aż elfka sama
zacznie o nu mówić cieplej.
Cisza między nimi i wyciągnięta coraz bardziej krępująco ręka nie poprawiały
jednak nastroju. Było okropnie niezręcznie. Yuliya otworzyła jedno oko i
patrzyła prosto na jeno.
— Mam spać z tobą? W moim łóżku? — Zapytało jak najgrzeczniej, chciało się
jedynie upewnić. Upewnić, że to nieprawda.
— Wystarczy, gdy zasnę ja, lepiej nawet, gdybyś nie zasypiało, nie ma wtedy
gwarancji, że nie puścisz w śnie mojej ręki. Przeszłość będzie dla mnie
najwyraźniejsza. Chyba, że nie chcesz. — Podniosła się do pionu i przekrzywiła
głowę w lewo. — Chcesz poczekać? To delikatna sprawa, więc zrozumiem.
Aiolyt zmrużyło oczy. Spojrzało w podłogę i zaczęło się zastanawiać, czy to
wina dyskomfortu, czy czegoś innego. Może odrobinkę, ociupinkę, troszkę
odmieniec bał się elfki. Siedziało teraz jak to cielę na samym rogu łóżka i
gryzło metal w ustach.
— Okej. — Niebieskowłose usiadło głębiej na łóżku, zwinnym ruchem wyjęło spod
potencjalnego miejsca, na którym położyłaby się Yuliya swojego pluszaka. Nie
na tyle zwinnie, by zostało to niezauważone. Aiolyt jedyne o czym teraz
myślało to o zabiciu się ze wstydu. Elfka nie zadawała żadnych pytań, patrzyła
się tylko prosto na nie. — Yhm, trzymać za rękę tak?
— Tak.
Położyło się, nie wiedziało ile dokładnie zajmie jej sen. Wolało nie utknąć w
niewygodnej pozycji. Wyjęło z szuflady niedaleko książkę, którą znało na
pamięć. Chciało poczytać coś, co zna, jest bliskie, by nie stresować się, że
coś ważnego ominie, gdy będzie skupiać się na trzymaniu ręki. Ręka będzie
zajmować cały mózg, dopóki sen nie minie. Jeny, co jeśli ręka stanie w
płomieniach jak ją puści. Nie no, to niedorzeczne i mało prawdopodobne. Chyba.
Stwierdziło, że nie będzie się ośmieszać i pytać. Kusiło okrutnie, ale wolało
nie udawać, wiedząc, że mimo starań nadal widać po nu kłamstwo.
— Gotowe.
Yuliya ułożyła się ponownie na pościeli i chwyciła wolną rękę odmieńca.
— To zaczynajmy. — Zirkalov zamknęła oczy i zapadła cisza, przerywana jedynie
tykaniem zegara, który wydał się w tym momencie Aiolyt okropnie głośny.
Po dwóch godzinach i około trzydziestu minutach, odmieniec znudził się
liczeniem, Yuliya otworzyła oczy. Elfka spojrzała w stronę niebieskowłosej
postaci i uśmiechnęła się lekko. Aiolyt zmarszczyło brwi, ale nie odważyło się
nic powiedzieć. Jeśli będzie chciała uchylić rąbka tajemnicy, czy coś koniec
końców się udało, to to zrobi. Kobieta przeciągnęła się i przetarła senne
oczy. Przypominała nu główną bohaterkę Śpiącej Królewny, ale
stwierdziło, że zachowa to dla siebie.
— Niestety, nie za wiele widziałam. Niewielkie przebłyski bieli, które
wyglądały jak, hm… pajęczyna. I na pewno krew. Ale nic więcej.
— Och. — Wydusiło w końcu z siebie Aiolyt. Krew i pajęczyna. Znaczy, krew i
coś jak pajęczyna. Co to niby miało znaczyć? Może gdyby cokolwiek pamiętało,
byłoby w stanie połączyć to z czymś.
— Nie przejmuj się. — Yuliya położyła rękę na ramieniu osobliwości, a to
napięło się lekko, trochę się tego nie spodziewając. Błądziło wzrokiem po
panelach, jakby mogło wyczytać z nich wskazówkę. Rozluźniło się i nawiązało
kontakt wzrokowy.
— Wybacz, zmarnowałom ci czas. — Stwierdziło i odwróciło wzrok. Przypomniało
nu się gdzie siedzą. To nic. To tylko pościel. Zaczęło się od nowa stresować.
— Ale dziękuję za chociaż próbę, to wiele dla mnie znaczy! — Uśmiechnęło się
lekko, wciąż nie patrząc w stronę kobiety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz