23 listopada 2024

Od Cinnie - pogoda

        Kochałam każdą porę roku z całego serca, ale kiedy pierwszą rzeczą, którą usłyszałam zaraz po obudzeniu był szum deszczu, niespecjalnie byłam zachwycona. Spojrzałam w okno z irytacją, wpatrując się w krople, które spływały po szybie. Wzięłam głęboki wdech i stwierdziłam, że i przy takiej pogodzie dam sobie radę. Był to jeden z tych dni, których cały plan dnia topi się w szarej brei deszczowej nudy. Jak na złość na moim biurku leżało sporo raportów, których nie chciało mi się uzupełnić w pracy, a półka uginała się pod ciężarem książek, które kupiłam z myślą o przeczytaniu ich w taki dzień jak ten, ale naprawdę nie miałam na to ochoty.

22 listopada 2024

Od Yangcyna – Rogi

Musiało upłynąć trochę czasu, nim Yangcyn mógł swobodnie wychodzić na zewnątrz.
Gdy przygarnęła go Fienna, wpierw nie opuszczał domu, w którym się zatrzymali. Kobieta również nie wychodziła, stale obserwując go, pilnując wszystkiego, co robił. Nic dziwnego, w końcu wtedy był tylko chłopakiem, który okazał się być demonem. I to nie byle jakim. Demonem, którego lata temu zapieczętowano. Musiał stanowić dla innych aż tak wielkie zagrożenie.

Od Song Ana — Słońce

Song An przytulił mocno szopa. Śmieciarz uchylił powieki i zerknął na swojego właściciela. Jako jedyny nie wydawał się być specjalnie przejęty opowieścią Yunru Lei’a. Zamiast tego przewrócił się na plecy w oczekiwaniu na drapanie po brzuszku.
Bóg burzy wyprostował się. Przez chwilę obserwował swojego ucznia i jego zwierzaka. Wiedział, że nie może dłużej odkładać reszty opowieści. Była to część, która budziła w nim dość ambiwalentne uczucia. Z jednej strony nie potrafił czuć dumy ze wszystkich swoich działań, z drugiej wiedział, że cokolwiek by się nie stało, nie żałował niczego i za nic na świecie nie cofnąłby swoich decyzji. 
— Później wydarzyło się trochę rzeczy — powiedział w końcu.

Od Seymoura – Album

Seymour stawał na głowie, by Vi decydował się spędzać u niego noc i coraz częściej myślał o tym, że to by było po prostu zajebiście, jakby wilkołak postanowił sobie tak wziąć i u niego zamieszkać. Za nic nie musiałby płacić, nic nie musiałby robić, Seymour zwyczajnie chciał, żeby był, żeby dom nie był pusty i żeby te jasne podłogi zatonęły w czarnej sierści. Chuj z odkurzaniem i wszystkim innym. Miałby Virgila dla siebie każdego dnia, mogliby przewalać się na kanapie, gadać o durnotach, niczym się nie przejmować, po prostu być razem. Bał się jednak, że prosi o zbyt wiele, albo że Vi poczuje się dotknięty, zobaczy to jako bycie jakimś utrzymankiem, tego zaś Seymour nie chciał, pragnąc widzieć jedynie pogodny uśmiech na tej wilczej twarzy.

Od Cinnie - taniec

  To był jeden z wielu chłodnych, jesiennych wieczorów, kiedy wiatr przyjemnie targał włosami, a miasto rozbrzmiewało gwarem i cichymi melodiami. Właśnie kończyłam małe zakupy, gdy na szybie sklepu dostrzegłam reklamę „Noc Tańca w Domu Kultury”. Jako iż nie miałam nic lepszego do robienia stwierdziłam, że się tam wybiorę. Trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodził, a każda okazja na integrację z innymi stworzeniami była dobra.

Od Zahry – Bigos [AU]

– Nie no, jest różnica.

21 listopada 2024

Od Bernarda – Lot [AU]

Akademia była niewdzięczna. Bernard pracował w wielu miejscach, podporządkowany wielu kierownikom i ich zmiennym zasadom, przeskakiwał między różnymi bazami wojskowymi, przeżył dzieciństwo ze swoją matką, do jasnej cholery. Ale i tak Akademia była najbardziej niewdzięczną rzeczą, jaka doświadczył. Rzeczą, czasem, miejscem, wszystko jedno. W sumie to prawda - Akademia dla pilotów była wszystkim. Dla Bernika była trochę niczym.

Od Dantego – Różowy

— Nigdy po lumpach nie chodziłeś? — rzucił Dante, marszcząc brwi, wręcz z pretensją rozdziawiając usta, jakby siedzący obok w lodziarni Song An ugodził go w czułe miejsce. — Nie no, trzeba to zmienić. — Syren klasnął w dłonie, podniósł się. — Przeróbki ciuchów z lumpów należą do początków mojej kariery.

Od Eliasa - Talizman (II)

Elf odchylił się nieco na krześle i wbił spojrzenie błękitnych oczu w siedzącego naprzeciwko niego czarodzieja. Potrzebował chwili, aby przetrawić sens usłyszanej wróżby, która jeśli miałby być szczery, to niezbyt do niego trafiała, w końcu nie planował w najbliższym ani żadnym innym czasie farbować włosów. Czyżby miało się to zmienić? Czy to była swego rodzaju zapowiedź połączona z ewidentnym ostrzeżeniem?

Od Bashara – Zadanie [AU]

Zamkowy plac ćwiczebny powoli pustoszał. Zbliżała się pora obiadu, stacjonujący w warowni rycerze i ich giermkowie zbierali użyty sprzęt, służący zaraz zajęli ich miejsce, uzbrojeni w grabie i łopaty, by wyrównać nieco zrytą butami i kopytami ziemię. Sir Godfryd ściągnął już swą zbroję, obarczył żelastwem giermka i wysłał chłopaka, dał mu zadanie, by zajął się ekwipunkiem ich obojga. Było ciepło, mężczyzna się zgrzał, spocił i zmęczył. Nie namyślając się wiele, podszedł do tej beczki z wodą, w której pływała drewniana chochla – ich źródło wody i ochłody w trakcie treningu – a następnie wylał całą chochlę wprost na własną głowę. Odetchnął, wzdrygnął się, gdy lodowata woda spłynęła mu po kręgosłupie. Odgarnął ociekające włosy, przetarł dłonią twarz, a gdy otworzył oczy i spojrzał, jego wzrok wychwycił sylwetkę stajennego, niosącego jakieś ogłowie.
— Bashar!

Od Cinnie - talizman

        Wracając do mieszkania po niezwykle długim i nużącym dniu w pracy, miałam wrażenie, że czekało na mnie coś, czego naprawdę bardzo potrzebowałam. Nie był to ciepły koc, gorąca jesienna herbata… potrzebowałam tego dziwnego kła, którego otrzymałam w ramach przyjęcia do klubu. Poniekąd zapomniałam, że w ogóle go mam, ale przypomniałam sobie o nim zaraz gdy otworzyłam szufladę z pierdołami. Gdy wzięłam go do ręki, był nieco cięższy niż ostatnio, z nieco nierównymi krawędziami, jakby nosił w sobie jakieś dzikie, pradawne wspomnienia.

Od Song Ana — Talizman

— Nim zaczniesz oceniać moje działania — wtrącił nagle Yunru Lei. — Z kronikarskiego obowiązku muszę dopowiedzieć jeszcze o jednej sprawie. 
— O jakiej? — zaskoczył się Song An. 
— Złożyłem obietnicę Song Ning’owi. Nie mogłem pozwolić, aby jego siostrze stała się krzywda.

Od Nikolaia — Talizman (I)

To był ponury i niezwykle chłodny jesienny poranek. Ciemne chmury przysłoniły niebo, zwiastując, że zaraz runie z nich fala zimnego deszczu. Przestraszeni tą myślą przechodnie przyspieszali swoje kroki, byleby tylko zdążyć uciec przed nadciągającą ulewą. Snuli się po chodnikach niczym jedna szara masa.

Od Yangcyna – Talizman

Słońce świeciło wysoko na niebie, lecz jego promienie powstrzymywane były przez ulistnione gałęzie drzew. Niewielki las pośrodku Wielkich Równin stanowił ochronę zarówno przed zbyt mocnym światłem, jak i wiatrami, które o tej porze roku nad bezkresnymi trawami potrafiły nie tylko zwiać z głowy czapkę, ale też zaprowadzić dość niskie temperatury. Ach, i nie można było zapomnieć o sporej ilości kryjówek dla wszelakiego rodzaju zwierząt.

20 listopada 2024

Od Zahry – Aparat

Jedyne, czego Zahra nie lubiła w wiecznie rozwijającej się technologii, to brak fizyczności. Zahra uwielbiała fizyczność w każdym aspekcie. Kochała macać figurki postaci z ulubionych gier, trzymać na półce pudełka z płytami najlepszych filmów, pstrykać wiatraczki jej świecącego się tęczą komputera. Jeżeli coś miało fizyczną postać, było zdecydowanie bardziej jej, przynajmniej tak uważała Zahra. Miała również lepszą pamięć do fizycznych rzeczy – jeżeli Gideon zostawił przylepioną do lodówki karteczkę, że ktoś musi pójść po mleko (Zahra wcale nie chciała wypić duszkiem całego litra mleka owsianego, tak jakoś wyszło), pamiętała o zakupach, w przeciwieństwie do sytuacji, kiedy ustawiała sobie powiadomienie na telefonie.