Jej życie miało swoje wzloty i upadki, lecz Hotaru uważała, że wzlotów jest jednak więcej, a los nie pozostawia jej bez opieki, w kluczowych momentach stawiając na jej drodze ważne i dobre osoby, skłonne wyciągnąć do niej pomocną dłoń, gdy nie miała dość sił i odwagi, by o ową pomoc poprosić. Tak było na samym początku, gdy jedynym, co miała, była pojedyncza walizka, nieco oszczędności i brak jakiejkolwiek innej drogi – wtedy praca u państwa Fujiwara, pary senkawańskich przedsiębiorców, właścicieli pięknej rezydencji utrzymanej w tradycyjnym stylu, wymagającej wprawnej dłoni, by zaopiekować się lakierowanym drewnem i wygodnymi matami tatami, była dla niej niczym bezpieczny port. Fragment domu, opuszczonego w pośpiechu i wbrew woli, wprowadzający spokój w chaos nieprzewidzianej podróży i element czegoś znajomego w egzotycznej dżungli odmiennego kraju. Gdy okazało się, że cicha, młoda dziewczyna bez planu na przyszłość jest sumienną i dobrą pracowniczką, stosunki z państwem Fujiwara nieco się ociepliły, dystans między nimi zmniejszył, a rozmowy przestały dotyczyć tego, czy Hotaru pamiętała, żeby wytrzeć papierowe klosze lamp albo czy wywietrzyła zimującą w szafach pościel. Państwo niezobowiązująco pytali o to, jak dziewczynie żyje się w Stellaire, czy nie tęskni czasem za domem, a gdy usłyszeli jej odpowiedzi, podzielili się wiedzą i doświadczeniem właściwym osobom, które już długo żyją poza ojczyzną i przeszły już przez problemy i pułapki wiążące się z takim stanem rzeczy. W ten sposób Hotaru udało się zaradzić swej głównej bolączce, jaką była słaba znajomość języka i brak funduszy na naukę, gdy za poradą Fujiwarów zapisała się na darmowy kurs organizowany przez ambasadę, następnie zaś coraz lepiej nawigowała po zdradliwych wodach różnic kulturowych i nieporozumień, czyhających na nią na każdym kroku.
Za każdym razem, gdy pojawiały się przed nią trudne przeszkody, zawsze gdzieś tam znajdował się ktoś, kto jej z tą przeszkodą pomagał. Nie inaczej było w przypadku Maeve.
Hotaru długo wahała się w kwestii tańca – z jednej strony wiedziała, że to była jej najbardziej unikalna umiejętność, do tego pasja, której oddała całe serce, a dzięki jej doświadczeniu, mogłaby to być też praca, dająca jej o wiele większy dochód, niż sprzątanie rezydencji. Lecz to właśnie taniec wygnał ją z domu i przez to na długi czas stał się dla Hotaru czymś prywatnym, sekretnym, może nieco wstydliwym, gdy na dnie serca zagościł strach, że znów jej umiejętności wpędzą ją w kłopoty, będąc komuś solą w oku. Nie zastanawiała się, kto i dlaczego mógłby myśleć o niej źle z tego powodu, co nie było to do końca logiczne, lecz od kiedy emocje miały zawsze logiczne uzasadnienie? Wiele czasu musiało upłynąć, nim kobieta odważyła się wychynąć ze swej strefy komfortu, znów powiedzieć światu, że tak, taniec płynie w jej żyłach.
Jej pierwsza praca związana z tańcem nie licowała z jej umiejętnościami, bo oto Hotaru miała stanowić jedną z rzeszy bezimiennych tancerek, poruszających się w rytm muzyki, stanowiących dekoracyjne tło dla grających na deskach teatru aktorów, lecz kobieta nie narzekała. Niczym pływak po długiej przerwie, postanowiła powoli wejść na powrót w toń tańca, a rzucanie się na główkę w niezbadane głębiny było w jej mniemaniu szczytem szaleństwa. I dobrze zrobiła – nienawykła do zasad panujących poza senkawańską szkołą tańca tradycyjnego, zniknęła nieco pomiędzy pozostałymi tancerkami, gdy jej naturalnie cichy charakter pozostawił ją na uboczu całej grupy, niezdolną włączyć się do rozmowy, roześmiać wraz z innymi, nie mówiąc już o tym, by zadzierzgnąć jakiekolwiek nowe znajomości.
A przynajmniej tak się wydawało, bo widać, że ów cichy charakter i nieśmiałe spojrzenia musiały zwrócić uwagę jednej jedynej osoby wrażliwej na tego typu rzeczy – aktorki, Maeve. Hotaru nie zauważyła nawet, jak to się stało, ale w pewnym momencie swoje przerwy zaczęła spędzać nie wśród odzianych w identyczne kostiumy tancerek, ale w innej części kulis, tam, gdzie prawdziwe gwiazdy spektaklu powtarzały swoje linijki i trenowały głos, by poniósł się do najdalszych rzędów w teatrze. Subtelne działanie sprawiło, że Hotaru wyszła nieco z cienia, a uśmiech częściej pojawiał się na ustach, zdobiąc twarz i sprawiając, że sam jej taniec nabrał więcej werwy i energii.
Naturalne było, że gdy Hotaru zobaczyła wiadomość od Maeve, wyświetlającą się wśród powiadomień na jej telefonie, bezzwłocznie ją odczytała, choć w miarę, jak bystry wzrok przebiegał tekst, wąskie brwi unosiły się, by zmarszczyć z troską na sam koniec.
— Nawet nie wiem, co ten upiór może robić w operze…
Szybkie pytanie wstukane w Gogola rozjaśniło kwestię, a Hotaru odetchnęła z ulgą, widząc, że nie trzeba będzie tańcem obłaskawiać żadnego gniewnego ducha, ale że chodzi o spektakl i o to, jaką postać Maeve będzie musiała w nim zagrać. Całe szczęście, że produkcja miała już swe lata, istniało sporo nagrań i wersji historii, Hotaru miała więc okazję zaszyć się w swoim niewielkim mieszkaniu, poświęcić wolną sobotę na dogłębne zaznajomienie się z treścią przedstawienia, poszczególnymi postaciami, ich charakterami a także z mnogością wyzwań, stawianych przez dzieło na drodze każdego z aktorów.
Gdy przychodziło do jakichkolwiek tekstów kultury Senkawy, Hotaru miała oczywistą przewagę znajomości ich treści, historii i charakteru, lecz sztuka miała to do siebie, że potrafiła poruszać kwestie i motywy, które były uniwersalne i zrozumiałe, bez względu na to, który z odłamków ktoś nazywał swoim domem. Ekran laptopa po raz kolejny ukazywał jedną ze scen, tancerka zaś mimowolnie mruczała do siebie główna linię melodyczną, a dłoń zakreślała delikatny, pełen gracji łuk. Wachlarz rozwinął się, zalśnił srebrzystym pyłem w mroku nocy, odpowiadając własną magią na tańczące w sercu emocje, tak, jak odpowiadał zawsze, odkąd tylko Hotaru chwyciła go do ręki. Teraz, choć kobieta nie ważyła się wyciągnąć magicznego artefaktu przy obcych osobach, dzierżąc zupełnie zwyczajne wachlarze czy wstążki, to jednak Hikaru zawsze jej towarzyszył, skryty w niewyględnym, drewnianym pudełku, bezpiecznie schowany między jej rzeczami. Z jednej strony Hotaru z całego serca chciała wrócić do czasów, gdy nie bała się pokazać swego talentu światu, z drugiej zaś perspektywa tego napawała ją przemożnym lękiem.
Ostatni raz sprawdziła jeszcze odpowiedni adres, lecz charakterystycznego domu, skrytego wśród rozłożystych gałęzi starego drzewa, nie dało się przeoczyć ani pomylić z żadnym innym. Hotaru popatrzyła jeszcze w ekran telefonu, w końcu schowała urządzenie, wygładziła skraj koszuli i pchnęła niską furtkę.
W jej ojczyźnie ludzie mieszkali w bliskości i w zgodzie z naturą, dbając o przydomowe ogrody, a jeśli fundusze i ilość miejsca nie pozwalały na to, to przynajmniej w pokojach pojawiały się doniczki z roślinami. Lecz nie spotkała się jeszcze z domem, który ktoś spoiłby z drzewem w tak niezwykły, organiczny sposób.
Nie zdążyła zastukać do drzwi – te uchyliły się, w prześwicie ukazała się uśmiechnięta twarz Maeve.
— Hotaru! — Wróżka otworzyła drzwi szerzej, w ostatniej chwili schwyciła rudego kocura, który postanowił widać zażyć wolności. — Wejdź, wejdź. Cieszę się, że zgodziłaś się przyjść.
Tancerka wślizgnęła się do przedpokoju, pozwoliła zamknąć za sobą drzwi. Kot prychnął, niezadowolony, że odmówiono mu okazji na przeżycie przygody, lecz zaraz zainteresował się nieznajomą.
— Ty musisz był Płomyk — powiedziała Hotaru, rozpoznając w rudym kocie tę zabawną kulkę, której zdjęcia Maeve kiedyś jej pokazywała.
Nie minęło wiele czasu, a obie kobiety siedziały już w salonie Maeve, Hotaru zaś dzieliła swoją uwagę między kubek herbaty owocowej, talerz ciastek i Płomyka, niezmordowanie próbującego upolować podrygujące na końcu wędki kolorowe piórka. Z uwagą słuchała słów Maeve, kiwając w skupieniu głową, starając się dopasować problemy przyjaciółki do własnych przemyśleń na temat tego, co może sprawiać trudności w interpretacji i oddaniu roli.
— To w ogóle trudny problem – wybierać między kimś z przeszłości, komu tak wiele się zawdzięcza, a kimś, kto pojawił się w sercu obecnie, lecz zdaje się nas tak dobrze rozumieć — odezwała się w końcu, gdy Płomyk zmęczył się łowami i postanowił zmienić w rudy kłębek zalegający na jednej z poduszek.
Maeve skinęła głową, palce ciaśniej oplotły gorący kubek.
— Hotaru, co ty robisz, kiedy nie radzisz sobie z czymś w tańcu?
— Ćwiczę dotąd, aż sobie poradzę — odparła, lecz złagodziła swoje słowa uśmiechem, widząc minę wróżki. — Ale nie martw się. Zaraz zobaczymy, co i jak ćwiczyć, żebyś sobie na pewno poradziła. Mogłabyś mi zaprezentować, który fragment jest najbardziej problematyczny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz