Posada informatorki w mafii miała niemało zalet, które z początku łatwo umknęły Annikki. Wiedziała, że słowa mają wagę, że od jej zdolności odsiewania mylących tropów rozrzucanych przez wrogie organizacje od prawdy zapewniającej jej ludziom stanie krok przed wszystkimi zależy nierzadko bezpieczeństwo wielu osób, a także sekretów mafii. Pragnęła wiedzy, ciągnąc do niej jak do lampy ustawionej na najwyższej półce w ciemnym pokoju, więc gdy nielegalne oprogramowania zapewniały jej dostęp do źródeł, których nigdy by sama nie odkryła, Annikki zatraciła się w swych poszukiwaniach, za dnia na mocy dziennikarskiej przepustki dostając się w miejsca dla innych niedostępne, w nocy spisując wiadomości do rozesłania po działających w cieniu agentach. Nie myślała o tym, jak łatwo by jej było poprowadzić jedną misją wedle swojego życzenia, aż pewne egzotyczne imię nie zaczęło być czymś więcej niż kolejnymi literkami spisanymi na kartce. Profesjonalizm odszedł na bok, ustępując miejsca tej ciepłej, płonącej w niej niczym knot świecy potrzeby, by znaleźć się bliżej tego łagodnego spojrzenia i głosu, cichego w tłumie, wyraźnego w jej uszach.
Lecz przebiegłość nie oferowała zarazem niezwykłej pewności siebie, przynajmniej nie dla niej, więc jakie miała znaczenie w obliczu próby zrobienia tego odważnego kroku w stronę wyjątkowej kobiety? Annikki westchnęła, zdenerwowana bardziej, niż kiedy wkradała się do policyjnych archiwów, a chłodny wiatr poniósł jej zmartwienia gdzieś dalej, między pnące się w górę drapacze chmur i puste dachy wysokich biurowców. Sama stała na dokładnie takim samym, opierając się o solidny murek, tę granicę oddzielającą ją od przepaści, gdzie przechodnie w dole i przejeżdżające pojazdy przypominały figurki na makiecie. Próbowała nie zerkać na czas, lecz na jej oczach róż zachodu zwężał się w coraz cieńszą linię, odmierzając mijające minuty.
W to, że Hotaru zrozumiała wiadomość, nie wątpiła. W to, że jej pomysł zostanie dobrze przyjęty, wątpiła już tysięczny raz.
— Zastanawiałam się — usłyszała wtem za plecami ten spokojny ton, zabarwiony delikatnym uśmiechem, który odbił się również na ustach wróżki — czemu tak wiele ciem lgnie do bladej żarówki, a tylko jedna czeka przy pustym słoiku, siedząc na gałązce wiśni.
Odwróciła się, napotykając wzrokiem Hotaru. Przy zapadającym zewsząd mroku ciepłe światło lampek, rozwieszonych od wejścia na dach aż do miejsca spotkania, wydawało się pochodzić spod bladej skóry kobiety, jakby to jej czułe i wrażliwe wnętrze kojąco promieniało od środka. Annikki zaczerpnęła głębiej powietrza, skrzydła zatrzepotały mimowolnie. Chwilę jej zajęło, nim przypomniała sobie właściwe słowa.
— Bo pewien świetlik ma tam przybyć, a nic w świecie nie jest warte przegapienia jego blasku.
Wymieniły jeszcze po uśmiechu, zanim Hotaru spuściła wzrok, przesunęła nim po kolorowych kocach i poduszkach, po winogronach, pudełkach z mochi i soku aloesowym, a w końcu po samej Annikki, łącząc umykające jej przez cały dzień kropki. Drobna dłoń spoczęła na krawędzi koszyka, cięższym o te kilka tajemniczych pudełek. Niedowierzanie zlewało się z radością i ćma nie mogła się napatrzeć na tę mieszankę uczuć.
— Udany dzień w pracy? — zapytała, z trudem powstrzymując tę nutę łobuzerstwa w uśmiechu.
Hotaru podchwyciła ten humor, coś błysnęło psotnie w ciemnych oczach.
— Specyficzny.
— Co się stało?
Koszyk wylądował na kocach, Hotaru z gracją podeszła do murku, oparła się obok Annikki. Niebo już przywdziewało barwy ciemnego granatu, lecz ciepło letniego dnia wciąż utrzymywało się w powietrzu.
— Cóż, informacje na temat miejsc, do których mam się udać z rozkazu góry, dostałam w bardzo ciekawy sposób, może wiesz coś o tym? — zapytała niewinnie, wyczekująco spoglądając na wróżkę. Rumieniec wkradł się na ćmowe policzki, Annikki wsunęła kosmyk włosów za ucho.
— Ciężko powiedzieć… — Nadzieja połyskiwała za cienkimi szkłami okularów. — Ale podobało ci się?
Hotaru spuściła wzrok, przelotnie poprawiając pasmo włosów, łaskoczące jej własny, zaróżowiony policzek.
— Nie zaprzeczę. Choć po drugiej wiadomości miałam dziwne uczucie gonienia jakiegoś małego, nieuchwytnego owada wymykającego mi się za każdym zakrętem z dłoni…
Czułki oklapły nieco, szybkie i nagle zestresowane wyjaśnienie padło z ust Annikki.
— Och, ja myślę, że ten owad na pewno nie chciał cię bardzo skonfundować, tylko… — Splotła palce, rozplotła, najchętniej to by je chyba w tym momencie ucięła. — Dać ci nowe doświadczenie?
— Też myślę, że zamiary były dobre, a wykonanie całkiem… urocze — odparła Hotaru z uśmiechem.
Końcówki spiczastych uszu zapiekły lekko.
— W każdym razie dostałam trzy pakunki z trzech różnych miejsc, a w każdym przywitał mnie miły uśmiech i paragon pełen zer. Niecodzienne zjawisko na misji.
— W niektórych kulturach wierzy się, że skrzydła owadów mogą zakryć część rzeczywistości i odsłonić jej odmienioną wersję.
— Naprawdę?
— Nie — Annikki parsknęła skromnie — ale pasowało mi to do twojego nieuchwytnego owada. — I zaraz to spięcie, które odpłynęły na moment, wróciło ze zdwojoną siła, plącząc ćmowy język. — To znaczy, nie to, że to jest twój owad, oczywiście, ale to ty mówiłaś o nim i…
Pogodny i tak szczery śmiech Hotaru zajął miejsce ciszy panującej na dachu, otulił Annikki, sprawił, że i ona po chwili mu się poddała. Zapragnęła, by trwał jak najdłużej, by splótł się z wiatrem i uniósł ją w powietrze, a przy każdym machnięciu jej skrzydeł śmiech odżywałby znowu, pchając ją dalej i dalej ku chmurom.
Wymuszenie na jednym z najlepszych szpiegów mafii dnia wolnego i wykorzystanie bez pytania agentów działających pod przykrywką było warte zebrania każdej bury od szefostwa.
— Niedługo się zacznie — powiedziała ćma, gdy obie nieco się uspokoiły.
— Co takiego?
Annikki posłała Hotaru zagadkowy uśmiech.
— Lot świetlików.
W dole, wśród parkowej zieleni, zaczęły rzeczywiście pojawiać się małe źródełka światła, wpierw blade, z sekundy na sekundę jaśniejące coraz żywiej. Jednak daleko im było do drobnych owadów – to ogniki płonęły w dole, wypychając w górę różnorodne kształty. Lampiony jeden po drugim rozświetlały się ciepłym blaskiem, aż cały park stał się równie jasny jak za dnia.
A potem zaczęły odlatywać. Po kolei, grupami, wreszcie falami, zmieniając się w stado świetlnych marzeń wypisanych na cienkich bokach lampionów. Leciały, ufnie wypuszczone przez te wszystkie wyciągnięte dłonie, obiecując opowiedzieć gwiazdom o skrytych pragnieniach, poruszyć ich serca wciąż nierozwiązanymi bolączkami. Były nadzieją i wiarą, były symbolem do noszenia w sobie. Dla Annikki były znakiem, że w ciemności zawsze odnajdzie się drogę do światła.
Nie wiedziała, czy to ona się przysunęła, czy Hotaru, czy może obie pochyliły się ku sobie, zbyt zauroczone widokiem, by pomyśleć, co właściwie robią. A jednak świadomość lekko napierającego ramienia Hotaru na jej własne płonęła w niej wyraźnie, zmieniając ją w rozgrzany knot lampionu, który niedługo odlecieć miał z pozostałymi. Zastanawiała się, jak niedużo brakowało, by oparły o siebie swoje skronie i czy Hotaru myślała o tym samym, czując we wnętrzu ciepło tych wszystkich umykających ku niebu świateł.
— Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent — powiedziała cicho, jakby w obawie, że głośniejszy ton niczym podmuch wiatru zburzy przedwcześnie ten domek z kart przedstawiających ich nieśmiały dotyk i delikatne uśmiechy.
Zaskoczenie odmalowało się na twarzy Hotaru.
— Kolejny? Annikki, to już chyba za dużo…
— Wcale nie. A poza tym ten jest… nieco inny.
To powiedziawszy, trzymając się myśli, że jeszcze powrócą do tej bliskości później, ćma podeszła do koców i poduszek, kiwnęła głową, by Hotaru również się zbliżyła. Spod frędzelkowatej poszewki Annikki wyciągnęła marker i kwadrat cieniutkiego materiału, który po rozprostowaniu stał się okrągłym lampionem. Ozdabiające go odcienie różu i oranżu przenikały się w zgranej harmonii.
— Twój własny lampion do wysłania go z marzeniem w niebo — powiedziała Annikki, podsuwając lampion wraz z markerem Hotaru.
Jedynie krótką chwilę zajęło pojawienie się uśmiechu na ustach kobiety. Odłożyła marker, zajęła się przymocowywaniem kostkowego knota do pręcików lampionu. Tym razem to ćma nie kryła zaskoczenia.
— Nie napiszesz nic na nim?
Hotaru podniosła na nią wzrok, jej oczy nabierające ciepła jak świeżo zaparzona herbata, jej niespieszne słowa wypełniające szczególnym urokiem przestrzeń między nimi.
— Marzenie, które mogłabym posłać do gwiazd, chyba już się spełniło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz