19 lipca 2025

Od Liliana do Sorena

Iść, ciągle iść w stronę słońca. Iść, iść ciągle, iść nieustannie, iść zawsze. Iść tak, żeby nie oślepnąć.
Słońce było chwałą, niezbędną do przetrwania w trudach życia, a urzeczywistnieniem tej chwały – błyski reflektorów. Lilian wiedział, w którą stronę patrzeć, żeby nie bolały go oczy. Soren wiedział także.
Urodzeni pod szczęśliwą gwiazdą. Złote dzieci z dobrych (i wpływowych) rodzin, obdarzeni masą talentów (i pieniędzy), pewni siebie, charyzmatyczni, piękni – kamery ich uwielbiały (i każdy płacił za to własną cenę). Pobłogosławieni przez boga bogactwa, boga wdzięku, boga sukcesu, boga, boga, boga… przez wszystkich bogów, których kiedykolwiek czcił i uwielbiał ten świat.
Wychowała ich publika, oklaski, owacje, wyrazy podziwu; cudze oczy ślepo wpatrzone w znane twarze. Pochłaniali ich na żywo i z ekranów, wiecznie głodni, spragnieni, niezaspokojeni – ciągle chcieli więcej. Tata Liliana zawsze mówił: „dasz palec, wezmą całą rękę”. Gdyby mierzyć poświęcenie tą miarą, Willis i Acedia już dawno oddali po całym lewym ramieniu i połowie klatki piersiowej. Tam, gdzie kończyło się serce. W tej branży serce było poświęceniem koniecznym. Tylko i wyłącznie dobrze przetworzone stawało u podstaw marki osobistej, tego wrażliwego tworzywa zwanego prestiżem, czyniąc go silnie ugruntowanym i niezależnym – oni nie zaprzepaścili swoich serc na wieczne zatracenie. Dzięki ich utracie stali się mistrzami w swojej dziedzinie, generatorami wyświetleń, pieniędzy i plotek. Ach – maszyny, które posiadają ludzkie ciała, bijące serca i do tego (miły dodatek!) całkiem sprawne mózgi. Najlepszy wynalazek ludzkości.

W garderobie Liliana, jak w przyrodzie, nic nie miało prawa zginąć. Każdy materiał, każda para butów, okularów, każdy, najmniejszy pierścionek, miał ogromną wartość. Nie tylko materialną. Miał tyle ubrań, że przynajmniej przez większą część roku mógłby zakładać na siebie coś zupełnie innego – dzięki temu łatwiej nasiąkały wspomnieniami. Garderoba. Jego Raj Nieutracony, wcale nie taka mała oaza spokoju ciała i duszy – miejsce, o którego porządek dbał bardziej niż o ten we własnej głowie. Stracił dużo czasu, próbując wytłumaczyć Modowym Heretykom tę nienaruszoną świętość; a ostatecznie i tak nikt, kto nie był Sorenem lub Dantem, nie był w stanie go zrozumieć.
— Pamiętna transmisja gwiazdorów odbyła się zaledwie dwa dni temu. — Poinformowała prowadząca kanału komentatorskiego. Telefon z włączonym filmikiem leżał na półce, na wysokości głowy Liliana. — Fani z całego świata wymieniają się wrażeniami, w internecie wciąż pojawiają się nowe shoty dla tych, którzy nie mogli być wtedy obecni na Fotogramie. Jeśli należycie do tego nieszczęsnego grona, to czym prędzej biegnijcie przeglądać TikTaka, bo jest co oglądać. A jeśli z jakichś przyczyn nie możecie – bez obaw. Wszystko zapowiada się na to, że media społecznościowe będą żyć tym wydarzeniem jeszcze długo.
— Och, z pewnością — podsumował pogodnie muzyk, zawiązując w kokardę białą, szyfonową wstążkę na szyi. Sięgnął po telefon, zminimalizował okno aplikacji i wsadził telefon do kieszeni spodni. — Już my tego dopilnujemy.
Dwa dni. Wydawałoby się, że to całkiem dużo, żeby zdecydować, co powinno się założyć na ważne wydarzenie. Przeciętnemu mężczyźnie wystarczyłyby na podjęcie tej decyzji dwie minuty po porannym prysznicu, gdyby nie chciało mu się robić tego wcześniej. Cóż, Lilian nie był przeciętnym mężczyzną i to było dla niego zdecydowanie za mało. W najgorszym momencie zaczął nawet przeklinać Sorena, że nie przypomniał sobie o jego istnieniu nieco wcześniej. Wieczorem tego samego dnia zamierzał go o tym poinformować, ale całkiem przypadkiem zobaczył liczbę wpisów na Chirperze pod ich wątkiem i zapomniał, że w ogóle się gniewał.
Miał problem i musiał go rozwiązać, a w końcu nie z takimi dylematami już sobie w życiu radził. Po wielu godzinach zatracenia w szaleństwie wzorów i kolorów, pijany doznaniem tkanin i tekstur, wziął głęboki oddech i zaczął analizować problem u jego podstaw. Powinien pozostać przy wstępnej wizji z transmisji czy zaskoczyć widzów czymś zupełnie nowym? Można powiedzieć, że podszedł do tej decyzji na chłodno i racjonalnie, wziął pod uwagę wszystkie czynniki i współrzędne. Jak dorosły i w pełni poczytalny człowiek. Dlatego, mimo że uwielbiał zaskakiwać, ostatecznie podjął decyzję o pozostaniu przy transmisji. Ta sytuacja była nieco inna i wymagała dostosowania – czuł się zobowiązany wobec fanów. Oni też uczestniczyli w tym przedsięwzięciu. Poza tym, kto jeszcze mógłby się pochwalić, że sam Soren Acedia doradzał mu na wizji w kwestii ubioru na pokaz Marigioli, który we własnej osobie miał niedługo otwierać? Był pierwszy. Instynkt influencera podpowiadał mu, że powinien to wykorzystać.
Lilian dodał od siebie jedynie odpowiednią ilość biżuterii. Założył też buty ze stosownie wysokim obcasem, żeby prezentować się wystarczająco wysoko u boku Sorena. Zarzucił futro na ramiona, był gotowy do wyjścia.
Beżowy rozświetlacz na opalonym policzku raz po raz migał w aparatach wścibskich dziennikarzy kilku portali plotkarskich, kiedy przemierzał krótką trasę z apartamentowca do limuzyny. Miło, że Soren zadbał o podwózkę. Lilian nie lubił prowadzić samochodu, kiedy był wystrojony; ubrania mięły się znacznie szybciej, a pierścionki przeszkadzały w prawidłowej zmianie biegów.

Dotarł na miejsce z wystarczającą rezerwą czasu, by zamienić kilka słów z Sorenem i innymi znajomymi z branży. Kulisy dużych wydarzeń zawsze go intrygowały. Lubił porównywać je ze swoim własnym doświadczeniem. Ciężko było opisać, jaka atmosfera panowała w tamtym miejscu – coś pomiędzy porządkiem a nieporządkiem jednocześnie. Co chwilę ktoś próbował przekrzyczeć dziesiątki innych głosów, ale ostatecznie każdy dostawał to, czego potrzebował. Wydawało się, jakby wszyscy działali w pewnego rodzaju transie. Pachniało skupieniem, profesjonalizmem i utrwalaczem do makijażu. Podobało mu się to.
Pogaduszki nie trwały długo. Dziesięć minut, w porywach do piętnastu. Nie dotyczyły też niczego konkretnego – może poza dogadaniem kilku szczegółów późniejszego spotkania, zanim dołączyło do nich więcej osób. Później Lilian podziękował Sorenowi za wprowadzenie i ruszył w stronę widowni. Uznał, że nie będzie nikomu życzył powodzenia, bo byłoby to co najmniej nie na miejscu. Nikt tam tego nie potrzebował. Ci ludzie doskonale wiedzieli, że byli tam po to, żeby ich podziwiać, a nie trzymać za nich kciuki.

Sylwetka Acedii wyłoniła się na tle granatowej poświaty. Poruszał się powoli, niby od niechcenia, lecz z wyliczoną precyzją i pełną świadomością – eksponował swoje ciało i asymetryczne kształty stylizacji. Na głowie miał kapelusz, który przypominał kosmiczny hełm. W tym świetle wyglądał jak Obcy, tajemniczy przybysz z innego wymiaru. Po krótkiej chwili wybieg rozbłysł zielonym światłem, a światła reflektorów skupiły się na modelu. Soren ruszył wzdłuż wybiegu. Jego kroki perfekcyjnie zgrywały się z rytmem muzyki. Uwodził ruchem. Gestem. Spojrzeniem.
Jeśli celem Marigoli było wprowadzić widza w dystopijny nastrój, to udało mu się już od pierwszej sekundy.
Przez cały pokaz Lilian starał się mrugać jak najrzadziej – poświęcenie było w pełni godne tego widowiska. W niektórych momentach zapominał nawet oddychać – atmosfera zapierała dech w piersi. Ostatnimi czasy koncentrował się głównie na własnej karierze, przez co nieco zaniedbał uczęszczanie na wybiegi mody. Tego wieczoru postanowił, że musi częściej wracać do tych przyjemności.
Najbardziej podobał mu się segment z garniturami. Marigola postawił na czerń i biel. Klasyka była klasyką nie bez powodu – w połączeniu z najbardziej nieoczekiwanymi krojami robiła fenomenalne wrażenie. Lilian chętnie przygarnąłby kilka tych stylizacji do własnej szafy. Był ciekaw, czy dałoby rady złożyć zamówienie na ten plastikowy gorset w przezroczystym wykończeniem; oczami wyobraźni już widział, że mógłby się dobrze zgrać z jego tatuażem.
Soren obiecał dołączyć do niego tak szybko, jak tylko się przebierze i doprowadzi do porządku. Willis nie pośpieszał i nie pytał, ile potrzebuje czasu – sam nie lubił, kiedy pospieszano go po koncertach. Nie było pośpiechu, mieli przed sobą jeszcze całą noc. Model znalazł go w towarzystwie pozostałych członków wydarzenia. After party dopiero się rozkręcało – śmiech, muzyka i szmer rozmów gęstniały z każdą minutą – ale dla nich właśnie nadszedł czas, żeby się pożegnać. Opuścili kameralne pomieszczenie, by po raz kolejny stawić czoła błyskom reflektorów, które czekały na zewnątrz.

Lilian zwolnił kroku, spojrzał na ekran telefonu. Zdążył przeczytać „wracaj do domu szybko i nie szalej” w najnowszej wiadomości od Elodíí, zanim ponownie wygasił urządzenie.
— Czy twój manager też czasem traktuje cię jak dziecko, którego nie można spuścić z oka dłużej niż na pięć minut? — zapytał, dorównując kroku Sorenowi.
— Czyżby słynne „wracaj szybko i nie szalej”? — odpowiedział Soren takim tonem, jakby sam przed chwilą doświadczył czegoś podobnego. — Tak, Agnusowi też się to zdarza. Czasem nawet za często.
— Jakbyśmy niby mieli zrobić coś głupiego — zażartował, po czym wziął modela pod ramię i nachylił się w jego stronę. — Nic z tym nie zrobimy, niech się trochę pomartwią. Musisz być bardzo głodny.
— Stary, nawet nie wiesz jak — przyznał model ściszonym głosem. — Mógłbym wsunąć całą patelnię paelli.
— No to postanowione. Paella brzmi jak dobry powrót do korzeni — podsumował Lilian z satysfakcją. — Później możemy iść do mnie albo do ciebie, jak wolisz. Znalazłbym nawet wygodniejsze ciuchy na zmianę w twoim rozmiarze. Kiedyś kupiłem Asherowi, ale nigdy nawet ich nie założył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz