Hotaru poczuła ukłucie w sercu. Myśl o tym, że uczucie, neutralne czy pozytywne, mieszkające na początku w duszy, mogło kompletnie wygasnąć, by potem przemienić się w obolałe, wrażliwe miejsce, którego dotknięcie wywoływało grymas niezadowolenia, było w jej postrzeganiu bardzo smutną stratą. Szczególnie, jeśli (przynajmniej z pozoru), strona zmuszająca najpewniej nie miała żadnych złych intencji. To było jak podlewanie rośliny, by lepiej rosła, tylko po to, by w końcu doniczka zmieniła się w małe jezioro, a sama roślina zgniła od nadmiaru tego, co powinno dać jej siłę. W Senkawie takie zjawisko nie należało do rzadkości – nadgorliwi rodzice często zachęcali swe pociechy, by podjęły konkretną ścieżkę kariery, pragnąc dla nich jak najlepszego życia, i zapominali o tym, by dać dziecku odetchnąć, odpocząć i zająć umysł czymkolwiek innym, niż tym, co dla niego zaplanowali. Najgorsze w tym wszystkim zaś było to, że jeśli dziecko się „buntowało”, starając się zawalczyć o własną niezależność i uwolnić się z ciasnego gorsetu oczekiwań, było postrzegane jako niewdzięczne, bo przecież rodzice tak bardzo się starali, tyle czasu i pieniędzy poświęcili, a dziecko wszystkim tym wzgardziło. Hotaru zawsze wydawało się, że do dziedzin, które mogłyby w ten sposób obrzydnąć, należała fizyka, medycyna, prawo oraz tradycyjne sztuki Senkawy, nie przypuszczała jednak, że coś takiego, jak praca na gospodarstwie, częsty synonim szczęśliwego i sielskiego życia, mogła należeć do tej samej kategorii. Faktycznie, wszystko mogło obrzydnąć, jeśli się kogoś do tego zmuszało i nie dawało wyboru.
— Saturnida… To była niewielka społeczność, bardzo zamknięta. Nie tylko odgradzali się od świata zewnętrznego, ale krzywo patrzyli na wszelkie odstępstwa od tego, co było akceptowane, uważane za normalne. — Annikki posłała jej niewesoły uśmiech. — Wspominałam ci już, że nie do końca tam pasowałam.
Hotaru skinęła jej głową.
— Tak, pamiętam.
— Moja ciotka bardzo mi pomagała. Dzięki niej w końcu odważyłam się przeprowadzić do Stellaire i… rozwinąć skrzydła — zakończyła, a jej własne skrzydła zadrgały lekko, pyłek zaiskrzył w świetle lamp.
— Nie tęsknisz czasem za tamtym życiem? — spytała ostrożnie Hotaru.
— Nie — odparła Annikki od razu. — Gdybym została, nie byłabym tym, kim jestem teraz. Jedyne, czego żałuję to to, że mój wyjazd był w pewnej mierze opuszczeniem miejsca, w którym było dla mnie zbyt ciemno, a nie po prostu podążaniem za tym, gdzie jest światło.
Ćma popatrzyła na nią, przechyliła lekko głowę sprawdzając, czy świetlna metafora zadziałała, a gdy Hotaru odpowiedziała jej uśmiechem, skinęła głową, dziennikarka kontynuowała.
— A ty? Dlaczego właściwie opuściłaś Senkawę? Z tego, co mówiłaś, odniosłam wrażenie, że ci się tam podobało.
Szczery uśmiech momentalnie zmienił się w wydmuszkę, gdy pytanie, zupełnie logiczne i naturalne, wzięło tancerkę z zaskoczenia.
— Tak, to prawda — odparła oszczędnie. — Matsukaze to piękna miejscowość, choć niewielka.
— Mimo to postanowiłaś wyjechać.
Co cię sprowadza do Stellaire? było pytaniem, które przerabiała wiele razy, na początku na kursie novendyjskiego, jako dialog w parach, mający przygotować ich do prowadzenia samodzielnej konwersacji, a nie tylko odtwarzania przeczytanych w podręczniku zdań. Hotaru, dla której naturalnym podejściem była pełna empatii szczerość, a emocje pojawiające się w sercu tancerki tak chętnie wychodziły na powierzchnię, początkowo czuła się wytrącona z równowagi takimi pytaniami. Tamten niepokój dało się łatwo zamaskować niepewnością związaną z koniecznością posługiwania się obcym językiem, tworzenia od podstaw zdania, więc paradoksalnie, pomogło to Hotaru wymyślić jakąś odpowiedź, prawdopodobną i wiarygodną, będącą jednak daleko od prawdy.
Potem i znajomi ją o to pytali – dlaczego opuściłaś Senkawę? – Hotaru zaś, z wyćwiczonym uśmiechem, sprzedawała im wyćwiczoną odpowiedź, czując się źle z kłamstwem, i starając się jakoś wmówić sobie, że prawda jest niewygodna, problematyczna, i że ci znajomi tak naprawdę nie oczekiwali wcale prawdy.
— Tak… Pomyślałam, że w Stellaire będzie mi lepiej się rozwinąć. To takie duże, kosmopolityczne miasto – jest w nim wiele możliwości, a i Novendia jest bardziej nowoczesnym krajem. Można nawiązać tyle znajomości…
Hotaru splotła dłonie, poprawiła się na podłodze, jakby siedzenie nagle stało się dla niej jakieś niewygodne. Annikki zamrugała, zaskoczenie odbiło się w spojrzeniu, to jednak minęło, ustąpiło miejsca uśmiechowi – łagodnemu, zachęcającemu, zapewniającemu, że odpowiedź nie musi być taka ułożona i uczesana.
— Rozmawiamy ze sobą już wystarczająco długo, że myślę, że nie musimy ograniczać się do krótkich i łatwych odpowiedzi — powiedziała, jej postawa pozostała rozluźniona, otwarta, nie było w niej niczego niepokojącego. — Chętnie posłucham, jaki był prawdziwy powód. Bo przecież nie chodzi o to, że Stellaire jest duże i kosmopolityczne, prawda?
Uśmiech zapewniał, że przed dziennikarką można otworzyć serce.
Dziennikarką.
Nagłe zrozumienie spadło na tancerkę, gdy uświadomiła sobie, jaki błąd popełniła. Prawdą było, że rozmowa z Annikki zawsze gładko płynęła, od samego początku, wtedy, kiedy spotkały się na dobrą sprawę przypadkiem, w posiadłości państwa Fujiwara. Hotaru należała do osób cichych, potrzebowała nieco czasu, by oswoić się z drugą osobą i odnaleźć się w rozmowie, lecz gdy była z Annikki, ta początkowa bariera nie istniała i tak łatwo było jej podzielić się z kobietą swoimi przemyśleniami. Coś w jej postawie sprawiało, że bardzo szybko Hotaru stawała się po prostu sobą, otwierając własne serce, mówiąc szczerze, to, co było prawdą i co myślała. Życie próbowało jej wmówić co innego, lecz Hotaru wierzyła w dobre intencje innych osób, więc zamiast podnieść gardę, myślała tylko o tym, że to dobrze, że los skrzyżował ich ścieżki, bo i Hotaru lubiła rozmawiać z Annikki, i Annikki zdawała się szczęśliwa mogąc spędzić z nią czas. Tancerce nie przyszło do głowy, że to przyjemne uczucie mogło być czymś sztucznym, starannie zaplanowanym i przygotowanym, niczym pułapka albo słoik, idealne do tego, by złapać w nie świetlika.
Kto, jeśli nie dziennikarka, wiedziałby, jak sprawić, że druga strona się otworzy, odpowie na pytania, uchyli rąbka tajemnicy pilnowanej od tak dawna?
— Ale… właśnie o to chodzi — odparła Hotaru, czując, jak słowa, zamiast gładko płynąć, nagle kaleczą język, wydają się jakieś bezkształtne i kanciaste. — W Senkawie tak nie mamy… To znaczy, w moim kraju, tam nie jest tak różnorodnie, jak tutaj. Jest bardziej tradycyjnie. I dlatego… dlatego właśnie… chciałam zmienić środowisko na mniej tradycyjne… — Zająknęła się. Była przecież tancerką tańca tradycyjnego. — Żeby… odświeżyć moje umiejętności… Spróbować sił na innej scenie — dokończyła z trudem, bo fakt tego, że dobre parę początkowych lat spędziła ze ścierką, nie patrząc nawet w stronę sceny, kłuł ją gdzieś pod żebra.
Annikki patrzyła na nią przez chwilę, uśmiech rozpłynął się niczym mgła o poranku. Kobieta chrząknęła cicho, poprawiła okulary, wzrok uciekł w przypadkowe miejsce, a gdy powrócił do niej, ten pogodny blask zdawał się jakiś przygaszony.
— Racja, skoro tak mówisz… Ja, hm… niewiele wiem o Senkawie i o tańcu, więc to dlatego tak mi się wydawało — westchnęła, podciągnąwszy bliżej nogi. — Ale jeśli jesteś zadowolona, to dobrze.
Coś rozpadło się w tamtym momencie, a Hotaru jedyne, co mogła zrobić, to bezsilnie patrzeć.
Hotaru wracała potem myślami do tej rozmowy, choć wcale tego nie chciała. To było jak ten instynkt, który każe wciąż dotykać skóry o innej fakturze, skubać zasklepiającą się ranę, zerkać pod opatrunek, jakby od ostatniego czasu zaszły tam jakieś wielkie zmiany. Rozeszły się w niewygodnej ciszy, gdy Annikki zerknęła na zegarek i zauważyła, ile czasu upłynęło im na tańcu, a Hotaru, chcąc być uprzejma, nie chciała jej tyle zatrzymywać i zajmować głupotami. Zdania, które wymieniały, stały się równie naturalne, co te dialogi napisane w podręczniku językowym, z poprawną strukturą gramatyczną lecz pozbawione lekkości i naturalności.
Tancerka westchnęła po raz kolejny, popatrując na daty w kalendarzu, na zapasy jedzenia w domu i uwzględniając, co będzie kiedy zamknięte, by przygotować sobie nieco posiłków na ten czas.
Nowy Rok był ważny w Senkawie, obchodzono go o wiele dłużej i z większym naciskiem na tradycję, niż nowoimportowane Yule – to był czas, który spędzano z rodziną, zwracano myśli ku bogom i pozdrawiało znajomych mieszkających daleko. Odkąd Hotaru uciekła do Novendii, jedyne, co noworoczne celebracje robiły, to przypominały jej, jak bardzo samotna się tu czuła.
Prawie wypuściła z dłoni bloczek kartek, gdy leżący na blacie stołu telefon zawibrował nagle, zwiastując nadejście wiadomości. Tancerka sięgnęła po urządzenie.
— Annikki? — powiedziała mimowolnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz