19 stycznia 2025

Od Nikolaia - Nowy Rok

Nowy Rok, stary Nikolai. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wraz z ostatnim dniem zimy obchodził swoje urodziny. Miał więc podwójny powód do świętowania.
A nie ma lepszego miejsca na to, niż pobliski klub nocny. Przynajmniej dla spragnionego wrażeń czarodzieja, który tego dnia nie marzył o niczym innym, niż zapomnieniu, ile lat już ma na karku.
Nikolai zawsze bywał ekonomiczny. Lubił łączyć przyjemne z pożytecznym. Stąd nie zmarnował ani chwili spędzonej w tak tłocznym miejscu. Swój mały precedens prowadził kolejny rok z rzędu – doskonale wiedział, że w dni, takie jak te, ludzie są wyjątkowo spragnieni wróżb. Szczególnie takich przewidujących nadchodzące 365 dni. Nic tak bardzo nie opłacało się, jak tarot.
Wróżbita wyjątkowo długo szykował się do wyjścia. Zawsze starał się wyglądać dobrze, ale na tę imprezę postanowił wyglądać doprawdy olśniewająco. W końcu to jego urodziny. Musiał przyćmić wszystkich.
Całe popołudnie przesiedział nad makijażem. Zmywał go wielokrotnie, zaczynał od nowa, zmieniał koncepcje w połowie. Równie dużo czasu poświęcił na dobranie odpowiedniego ubrania. Przestał nad lustrem kilkadziesiąt minut, przymierzając coraz to bardziej wymyślne kreacje.
Po długich godzinach udało mu się w końcu wyjść z mieszkania. Oczywiście, że był spóźniony. Nie przejmował się tym jednak w żadnym stopniu. Wolał przyjść w momencie, w którym impreza zdążyła się już rozkręcić. Nie znosił bowiem tej niezręcznej atmosfery na początku przyjęcia, gdzie wszyscy jeszcze drętwo podpierają ściany i wstydzą się zamówić pierwszy drink. Nikolai oczekiwał dobrej zabawy już od wejścia.
I się nie zawiódł. Zaledwie przekroczył drzwi klubu, a przywitała go głośna muzyka i tłum rozbawionych ludzi. Wspaniale.
Czarodziej ostrożnie przecisnął się przez skupisko imprezowiczów. Uważał, aby nikt przypadkiem go nie zgniótł. Jego lub Kokosa, który uparł się iść z nim. Nikolai nie chciał słuchać jego natarczywego krakania, stąd dla świętego spokoju pozwolił mu się zabrać.
Zaczął na spokojnie. Kilka kolorowych drinków, tańce z nowo poznanymi mężczyznami, słone przekąski — wszystko to dotrzymywało mu dobrego towarzystwa. Jedynie Kokos pozostawał niezadowolony, mrucząc co jakiś czas złośliwe uwagi do swojego właściciela.
Po upływie godziny Nikolai przeszedł do swojego ulubionego zajęcia. Pijackiego tarota. Bez trudu dał radę namówić pierwszą osobę do skorzystania ze swoich usług. A wszystko to wyłącznie za dobre towarzystwo i kolejny kolorowy kieliszek alkoholowego koktajlu!
Mężczyzna trochę zachwiał się na wysokim krześle. Nikolai pomógł mu utrzymać równowagę. Upewnił się, że jego klient grzecznie siedzi i dopiero wtedy sam zajął miejsce naprzeciwko niego. Wyjął z kieszeni wysłużone już latami użytkowania karty do tarota.
— Chciałby pan zapytać o przyszły rok? — dopytywał czarodziej podczas tasowania.
Mężczyzna pokiwał głową. Wspaniale. Nikolai rozpoczął swoją wróżbę. Przejrzał arkana: koło fortuny, głupie, cesarz. Wiedział, że jego klient nie ma najmniejszego pojęcia o tarocie.
— Musi pan być ostrożny, jeśli chodzi o kryptowaluty — powiedział wróżbita z powagą w głosie. — Lepiej nie przelewać na nie zbyt wiele środków. Ten rok nie jest zbyt dobry, na granie na giełdzie.
Mężczyzna złapał się za głowę.
— A chciałem ostatnio spróbować…
Nikolai wiedział. Domyślił się: po tym garniturze, okularkach, zawadiackim uśmiechu. Typowy przypadek. Nic mi w życiu nie wyjdzie, zainwestuję w kryptowaluty. Czarodziej przynajmniej uchronił go przed nieprzemyślanym wydatkiem.
Darmowy drink. Pierwszy, drugi, trzeci. Nikolai nie wiedział, ile już wypił. Ale zbliżała się północ.
Wszystko wokół wirowało kolorami, głośna muzyka huczała czarodziejowi w uszach. Sam nie potrafił powiedzieć dlaczego, ale w pewnym momencie znalazł się na szerokim tarasie. Wziął głęboki wdech. Chyba wyszedł się przewietrzyć.
Usiadł na zimnych płytkach i spojrzał w ciemne niebo. Nie patrzył w dół. Lęk wysokości robił swoje i Nikolai bał się, że zrobi mu się jeszcze bardziej niedobrze.
Chwilę później czerń nocy przerwały setki barw. Magiczne fajerwerki rozcięły niebo. Nie wydawały dźwięku, aby nie straszyć zwierząt. Stąd nawet Kokos tylko w pierwszej chwili zadrżał pod blaskiem rozbijających się ponad ich głowami kolorów. Później wraz ze swoim panem wspólnie podziwiali pokaz.
Sam Nikolai uniósł rękę, rzucił szybkie zaklęcie i sam powołał do życia lśniące fajerwerki. Wzniosły się do góry, gdzie po chwili rozpłynęły się barwnymi ogonami po ciemnym niebie.
— Szczęśliwego Nowego Roku, Kokos — Czarodziej zwrócił się do zwierzaka.
Ptak łypnął na niego błyszczącymi od kolorowych świateł oczyma. Pokręcił białą główką, a następnie nieoczekiwanie wyciągnął spod skrzydła kamyk. Podał go swojemu opiekunowi.
Nikolai przyjął podarunek. Uniósł niemal przezroczysty minerał przed swoją twarz, oglądając przez niego noworoczny pokaz barw.
— Czy to prezent na urodziny? — zapytał z uśmiechem. Kokos przytaknął, wesoło wymachując skrzydłami.
Czarodziej zacisnął kamyk w dłoni.
— Dziękuję za pamięć — zwrócił się do kruka. — Bardzo mi się podoba.
Ptak wyglądał na naprawdę zadowolonego. Wiedział, co Nikolai lubi. Usiadł na jego ramieniu, głośno krucząc.
Był to naprawdę przyjemny początek nowego roku.
Nikolai miał nadzieję, że nadchodzące miesiące będą równie dobre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz