Głos rozbrzmiał na tyle niespodziewanie, że Nikolai odskoczył w tył, przewrócił się na zimny asfalt, a następnie gwałtownie rozejrzał się wokół. Oprócz niego i kruka w wąskiej alejce nie było jednak nikogo. W związku z tym jego wzrok przeniósł się na tajemniczą pelerynę.
Dłoń czarodzieja ponownie zawisła nad częścią garderoby. Młodzieniec zerknął na kruka, który siedział na pobliskim śmietniku i niepewnie przyglądał się poczynaniom swojego opiekuna.
Dziwny głos rozbrzmiał wraz z kolejnym zetknięciem się Nikolaia z płaszczem. Czarodziej usłyszał w nim nutkę arogancji, ale również pobrzmiewanie dziwacznej desperacji. Wsłuchiwał się w zaskakującą wypowiedź odzienia, która zdawałoby się, przeznaczona była wyłącznie dla jego uszu.
Wtedy też dostrzegł wpatrujące się w niego dwie pary lśniących oczu. Ślepia znajdowały się na tajemniczej szacie, śledziły każdy jego ruch. Pod wpływem ich spojrzenia Nikolaia przeszedł dreszcz.
Może było to trochę niegrzeczne, ale cofnął dłoń kolejny raz. Zbyt wielki mętlik zapanował w jego głowie. Nigdy wcześniej nie spotkał się z tak interesującym znaleziskiem. Płaszcz może wydawał się być potencjalnie niebezpieczny — plątał w myśli, wnikał w umysł, dogadywał, ale Nikolai nie byłby sobą, gdyby nie zaczął rozważać zabrania go ze sobą. Brzmiało to dość absurdalnie, ale każda okazja na zarobek jest dobrą okazją.
W głowie Nikolaia pojawił się nowy plan. Magiczna peleryna przewidująca przyszłość. Przecież to zapowiadało się być nieskończonym źródłem dochodu. Idealną atrakcją Magicznych Różności. Czarodziej już widział tłum ludzi stojący pod drzwiami sklepiku. Mógł już zacząć zacierać rączki.
— Panuję nad sytuacją, Kokos — zwrócił się do kruka z pełnym przekonaniem w głosie.
Następnie podniósł się, nachylił nad płaszczem i po chwili zawahania wziął z ziemi płaszcz. Nie założył go na siebie. Nie wiedział, jakim artefaktem jest ta rzecz, więc wolał zachować chociaż pozory bezpieczeństwa.
Głos ożywił się po raz kolejny. Nie był najmilszy. Nikolai już zdążył pożałować swojej decyzji zabrania go ze sobą.
— A czy ty często tak leżysz w śmieciach? — mruknął poirytowany w stronę odzienia.
Jakby się nad tym zastanowić, to faktycznie było to trochę dziwne, że odnalazł tak ciekawą rzecz porzuconą w tak okropnym miejscu. Niczym zwykły rupieć wśród puszek i rozbitych butelek, zapomniany i niepotrzebny. Coś musiało się za tym kryć, a Nikolai chętnie by się o wszystkim dowiedział.
Wrócił do sklepiku. Znaczy się, bardziej „wrócili”.
Płaszcz okazał się być dość rozgadany. Nikolai mógłby porównać go nawet do Kokosa, którego dziób nigdy się nie zamykał. Podobnie napotkana dzisiaj peleryna: zadawała wiele pytań, wymądrzała się, bywała całkiem niemiła. Paplała na tyle, że czarodziej powoli zaczynał żałować swojej decyzji. Jedną towarzysząca mu gaduła kompletnie wystarczała. Nikolai nie wiedział, czy da radę przetrwać z drugą.
— Skoro nie chcesz siedzieć na wystawie, jaki masz pomysł na siebie? — zapytał czarodziej, gdy tylko przekroczyli kolorowe drzwi sklepu. — Wiesz, nie ma nic za darmo.
A witryna wcale zakurzona nie była. Nikolai bardzo często czyścił stojące na niej rzeczy, zmieniał aranżacje, mył szyby. Dbał o to, aby wizytówka jego sklepu przyciągała uwagę jak największej ilości osób. Musiała być idealna.
Teraz jednak poczuł obowiązek, aby znaleźć zastosowanie dla peleryny. Chciał spieniężyć jej obecność. Skoro przytargał ją aż tutaj, nie miał już wyjścia. Odzienie też samo raczej zbyt wiele zawojować nie mogło. Nikolai szybko domyślił się, że stał się jedynym łącznikiem peleryny ze światem zewnętrznym. Wystarczyło się odsunąć, a ta znów odpłynęłaby w nieznane nikomu mroki nicości.
Czarodziej nie miał serca jej teraz tego zrobić. Był zbyt ciekawy, co szata jeszcze ciekawego mu opowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz