17 stycznia 2025

Od Nikolaia do Ziyi

Lumpeksy miały wiele zalet. Oprócz naprawdę ciekawych ubrań, nietypowych akcesoriów czy innych szalonych dodatków, Nikolai bez większego problemu potrafił wygrzebać stamtąd niezliczone ilości nowego asortymentu do swojego sklepiku. Wystarczyło, że coś wyglądało wyjątkowo absurdalnie, a młody czarodziej wręcz nie potrafił przejść obok tego obojętnie.
Nikolai od wielu miesięcy śledził już dostawy i wyprzedaże we wszystkich pobliskich lumpeksach. Nie wybaczyłby sobie, gdyby przegapił jakąkolwiek okazję. Najważniejsze, aby kupić coś nieszablonowego, przerobić to w razie potrzeby i puścić w dalszy obieg pod całkiem inną nazwą oraz wymyślonymi na poczekaniu właściwościami. Trzy razy drożej. Plan idealny.
Tego dnia czarodziej wyruszył właśnie na lumpeksowe przygody. Było naprawdę zimno. Śnieg sypał gęsto, przysłaniając bielą szerokie ulice miasta. Nikolai z trudem utrzymywał równowagę na oblodzonym chodniku, żałując wyboru butów. Te na wyższym obcasie niespecjalnie nadawały się na panujące wokół warunki pogodowe, szczególnie patrząc na drogę, która aktualnie przypominała lodowisko.
Kokos trzymał się ramienia czarodzieja, chowając się pod szerokim kapeluszem przed zimnym opadem śniegu. Nastroszył pióra, żeby się ogrzać i jednocześnie narzekał cicho na pogodę. Zaś za każdym razem, jak jego właściciel poślizgnął się i ledwo odzyskiwał równowagę, kruk wzbijał się w powietrze, samemu ratując się przed upadkiem. Mały zdrajca.
Pierwszy lumpeks, jaki odwiedzili nie okazał się być owocnym miejscem. Nikolai nie znalazł tam niczego ciekawego. Przejrzał wieszaki z kurtkami, spodniami, śmiesznymi swetrami, ale nic go nie zachwyciło. Nawet ogromne pudła z luźno rzuconymi częściami garderoby w najmniejszy sposób go nie usatysfakcjonowały. Żadna z rzeczy nie zapadła mu na długo w pamięć. Nic nie miało potencjału na niesamowitą przeróbkę i tym samym być szansą na dobry zarobek.
Na szczęście Nikolai miał czas na odwiedziny w innych sklepach z używaną odzieżą. Swój biznes otwierał dopiero w południe. Do tego momentu mógł swobodnie brodzić w śnieżnych zaspach stojących mu na drodze do lumpeksów. Nie miał też w naturze zbyt łatwo się poddawać. Nie wybaczyłby sobie, gdyby musiał wrócić do swojego sklepiku z pustymi rękoma. Oznaczałoby to wyłącznie utracony czas. A czas to pieniądz, prawda?
Cóż, przynajmniej Nikolai chciałby, aby tak było. Niestety kolejny odwiedzony przez niego lumpeks nie zaspokoił jego oczekiwań. Znaczy się, udało mu się wygrzebać dość intrygujące spodnie — wielokolorowe, posiadające zaskakująco dużą ilość kieszeni. Jeśli napisałoby się wokół ich poruszającą historię, na pewno znalazłby się na nie przyszły kupiec. Czarodziej nie potrafił przejść wokół nich obojętnie.
Poranek minął mu naprawdę szybko, nim zdążył się obejrzeć, słońce nieśmiało przebijało się przez ciemne śniegowe chmury, zwiastując nadejście godzin popołudniowych. Nadszedł czas powrotu do sklepiku.
Nikolai czuł się średnio zadowolony z dzisiejszych zakupów. Pocieszał się, mówiąc, że takie dni się zdarzają i następnym razem będzie lepiej, ale w głębi serca bardzo żałował, że nie znalazł zbyt wielu ciekawych rzeczy. Już kierował swoje kroki w stronę „Magicznych Różności”, gdy niespodziewanie kątem oka dojrzał coś interesującego w bocznej uliczce.
Zaraz obok kontenera na śmieci, gdzie porozrzucane wokół były śmieci, Nikolai zauważył wystający spośród śniegu ciemny materiał. Zbliżył się, zagłębiając się w mrok wąskiej ulicy. Tam nachylił się nad znaleziskiem.
Kokos zakrakał nerwowo i machnął wymownie skrzydłami. Czarodziej spojrzał na niego, unosząc brwi. Ptak wyglądał na dość zdenerwowanego. Nikolai nie przejął się tym specjalnie. Kruk bywał przewrażliwiony.
Czarodziej machnął ręką. Rzucił szybkie zaklęcie, które spowodowało rozwianie wierzchniej warstwy śniegu. Po osunięciu się bieli, oczom Nikolaia ukazała się peleryna. Naprawdę niezwykła peleryna. Była czarna jak noc, z puchatym, futrzanym obszyciem wokół. Robiła wrażenie.
Nikolai już obliczył w głowie, za ile będzie w stanie ją sprzedać. Takie rzeczy nie są takie! A skoro ktoś wyrzucił pelerynę w tak dobrym stanie, nic nie stoi na przeszkodzie, aby stąd ją zabrać. Znalezione, nie kradzione.
Będzie obłędnie wyglądać w witrynie sklepu, co nie? — Czarodziej z uśmiechem zwrócił się do kruka, wysuwając dłoń w stronę peleryny.
Zanurzył rękę w mokrym od śniegu materiale. Chciał podnieść pelerynę, gdy wtem ogarnęło go dziwne uczucie. Chłód przeszedł go od kręgosłupa, wprawiając w dreszcze. Nikolai od razu wyczuł, że coś jest nie w porządku, ale szybko odrzucił niepokojące myśli. Chęć zysku była większa.
Choćby płaszcz został przeklęty siedmiokrotnie, to po sprzedaży nie będzie już problemem Nikolaia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz