22 marca 2025

Od Hotaru do Annikki

Tajemnica związana z jej ucieczką z Matsukaze ciążyła w sercu Hotaru od bardzo długiego czasu. Kobieta przywykła już do tego, by reagować strachem i wycofaniem na każde pytanie, które zbliżało się za bardzo do prawdy i mogło sprawić, że ktoś połączyłby kropki, zaczął domyślać się tego i owego. Odkrył, że ta cicha i wycofana tancerka była w rzeczywistości podłą złodziejką i że przez jej działania ta starodawna szkoła tańca borykała się obecnie z bardzo trudnymi problemami, nie patrząc, że i ta „prawda” ma drugie dno. Czasem i w zwykłej rozmowie zdarzało się, że ktoś rzucił od niechcenia i niefrasobliwie pytanie, które spadało zbyt blisko „prawdy”, groziło jej odkryciem, lecz najczęściej nie było ono przemyślane ani zaplanowane, więc słowa łatwo było odwrócić, a uwagę danej osoby skierować na inne tory, oddalić zagrożenie. Nie tym razem.
Annikki się przygotowała. Nie dało się jej zmylić, nie dało się ominąć jej pytań, ten dziennikarski zmysł był niczym kompas, pokazujący wciąż jeden kierunek. Hotaru zaś, choć powinna się bać, powinna uciekać, iść w zaparte broniąc tej jednej tajemnicy, bezpieczeństwa Hikaru, to jednak… gdzieś na dnie serca pobrzmiewało wołanie, by odpuścić. Po prostu przestać wciąż kłamać, przestać uśmiechać się nieszczerze, bo aż twarz od tego bolała, a serce ściskało się w ten okropny, nieprzyjemny sposób. Szczególnie, gdy uśmiechać się trzeba było właśnie do Annikki, ze wszystkich osób, które Hotaru kiedykolwiek o cokolwiek zapytały… Gdzieś we wnętrzu duszy wezbrała niezgoda, by czymś takim odpłacać się za wszystkie te wspólne rozmowy, za taniec i herbatę, za spojrzenie ze szczerym zainteresowaniem wodzące za tancerką. Nie, tego honor nie dozwalał, nie takie były wpajane jej ideały.
— To jest… Bardzo trudna sprawa — wydusiła w końcu z siebie, zgarniając przypadkowy przedmiot do torby.
Lecz choć wypowiedź brzmiała jak kolejne próby pozbycia się nadto wścibskiej dziennikarki, zamydlenia jej oczu uładzonymi słowami, zdania wypływały z głębi serca, stanowiąc prośbę, by mieć wiarę i odpuścić, ten jeden raz zaufać, że wiedza przyjdzie, lecz dawne wydarzenia są tak bolesne. Hotaru uniosła wzrok, w tych oczach zalśniło błaganie, niemal łzy, i Annikki cofnęła się, skinęła głową.
— Ja… rozumiem — powiedziała cicho. — Potrzebujesz czasu i spokoju.
Hotaru skinęła głową, dłoń sama powędrowała gdzieś do pasa, gdzie spał jej wachlarz. Tak łatwo byłoby zwątpić w te słowa, wziąć je za chęć wydostania się z potrzasku, lecz nie w przypadku Annikki. Pokrywka zniknęła, świetlik wyrwał się na wolność, obiecując powrót, ćma zaś podążała wzrokiem za oddalającym się pospiesznie światłem, ufna w to, że znów przyjdzie im się spotkać i tym razem prawda ukaże się w całej swej okazałości.


Kawiarnia, w której Hotaru pierwszy raz opowiedziała Annikki o swym tańcu i szkole, wydawała się najlepszym wyborem. Łagodne światło pojedynczych lampek rozganiało wieczorny półmrok, wprowadzając ciepłą, przyjazną atmosferę. Cicha muzyka sączyła się z głośników, zmieniając toczące się wokół rozmowy w neutralny, nierozpraszający uwagi szum. Gdzieś za oknem jeździły samochody, podzwaniał tramwaj, czasem ktoś zatrąbił, lecz wszystko to były po prostu odgłosy miasta, żyjącego i oddychającego sprawami swych mieszkańców. Mimo to Hotaru siedziała na swym fotelu nieco sztywno, a jej dłonie zbyt ciasno zaciskały się na trzymanej na kolanach, niewyróżniającej się torebce. Spojrzenie trochę uciekało, czasem tylko wracało do Annikki, lecz tancerka nie przywołała kolejnych argumentów i wymówek, nie zamierzała znów wymigać się od odpowiedzi. I choć perspektywa rozmowy sprawiała, że serce biło jak na alarm, to jednak gdzieś głęboko w duszy, na samym jej dnie, pojawiła się ulga – bo oto nie trzeba było już kłamać, nie trzeba było wymyślać odmiennych historii, wystarczyło powiedzieć prawdę, pokazać to, jak naprawdę było i już niczym się nie przejmować, nie troskać o opinię. Tancerka czuła się rozdarta. Dziesięć lat trzymania w sobie tajemnicy miało teraz pęknąć niczym szklana tafla. I choć był to ciężar, którego Hotaru nie chciała dźwigać, przywykła do niego już na tyle, że moment jego nagłego zniknięcia brzmiał niepokojem i obawą w duszy.
— To nie była kwestia mnie i Akihime — powiedziała, gdy herbaty pojawiły się na stoliku, a kelnerka zniknęła gdzieś między pozostałymi klientami.
Annikki siedziała w milczeniu naprzeciwko niej, wzrok ćmy ani razu nie zwrócił się w stronę zdobiącej stolik, witrażowej lampki.
— Wydawało mi się, że byłyście blisko. — Głos brzmiał czającym się gdzieś w głębi napięciem.
— Tak, to prawda. Byłyśmy niemal nierozłączne od podstawówki, i to Akihime zaprosiła mnie do swojej szkoły tańca… Właściwie to bardziej zaciągnęła mnie tam, a ja w końcu zostałam. Taniec bardzo mi się podobał.
— To była twoja najbliższa przyjaciółka.
Hotaru popatrzyła na Annikki. Czułki były kompletnie nieruchome, wychylone lekko w stronę tancerki, a cała postawa kobiety zdawała się sztywna, jakby wyczekująca.
— Akihime jest i zawsze była… trudną osobą — powiedziała w końcu Hotaru. — Jej słowa nie odpowiadały czynom. Potrafiła bardzo ostro się odezwać, a ponieważ była przyszłą głową szkoły tańca, najważniejszego miejsca w całej miejscowości, nikt nie odważył się jej nigdy niczego powiedzieć. Czy to rówieśnicy, czy nauczyciele, nawet władze – wszyscy chodzili na paluszkach wokół Akihime.
Annikki uniosła brew.
— I ktoś taki… był ci bliski?
— Zbyt pochopnie ją oceniasz — odpowiedziała od razu tancerka. — Jej słowa były bardzo bezpośrednie, a to zdecydowanie nie jest cecha pożądana w moim kraju. Cenimy uprzejmość i subtelność wypowiedzi, wiele przekazywane jest między wierszami i na osobności, szczególnie negatywne komentarze, a wszystko to, by nie zszargać cudzej opinii. Akihime zaś… cóż, ze względu na jej status wiele uchodziło jej płazem, a ona nie krępowała się z tego korzystać. Co myślała, to mówiła wprost, przy wszystkich, w najmniejszym stopniu nie powstrzymywała języka.
— Wspominałaś, że jej słowa nie odpowiadały czynom.
— To prawda — Hotaru skinęła głową, uśmiechnęła się lekko. — Akihime potrafiła kogoś zrugać, ale gdy przychodziło co do czego, pomagała innym. Mi też pomogła — tancerka upiła łyk herbaty. — Widzisz, mi i mamie nie powodziło się zbyt dobrze, pieniędzy starczało do pierwszego, a i tak trzeba było liczyć każdego wydanego mizuna. Lekcje w szkole tańca nie należały do najtańszych, lecz Akihime zorganizowała to tak, że miałam je za darmo i nawet dostałam własny strój ze szkolnego sklepu, nie musiałam nic za niego płacić. Gdyby nie to, nigdy nie podjęłabym się tańca.
— Więc używała swoich wpływów również do tego, żebyś mogła uczęszczać na zajęcia?
— Ja i inne dziewczyny, które nie miały zbyt majętnych rodziców — uściśliła Hotaru. — Wiele razy zastanawiałam się, dlaczego Akihime tak postępowała. To znaczy, odzywała się tak obcesowo do innych, a jednocześnie czyniła im przysługi, które daje się jedynie bliskim przyjaciołom. Ona… potrafiła sprawić, że dana tancerka wracała do domu ze łzami w oczach, ale potem i tak przychodziła na kolejne zajęcia.
Annikki nie odezwała się od razu, a Hotaru w pełni rozumiała jej rezerwę. Nie dało się tego uniknąć, Akihime postępowała okropnie i na palcach jednej ręki dało się policzyć osoby, które z nią w ogóle wytrzymywały.
— I ja sądzisz, dlaczego postępowała w ten sposób?
— Myślę, że to kwestia ciężaru, jaki dźwigała — powiedziała Hotaru, starając się ostrożnie dobierać słowa. — W Senkawie bardzo duży nacisk jest kładziony na to, by dzieci szły w ślady rodziców, jeśli ci zajmowali się czymś specyficznym. W naszym społeczeństwie każdy ma swoje miejsce, każdy ma przydzieloną mu ścieżkę, a historie, kiedy dziecko odrzuca pomysły rodziców, by podążyć za swymi marzeniami, które tutaj, w Novendii, są kanwą wesołych filmów familijnych, u nas są hańbą i czymś wstydliwym. Nawet, jeśli dziecko osiągnie sukces, nadal pozostanie plamą na honorze.
Hotaru nabrała głębiej powietrza. Tłumaczenie zawiłości senkawańskiego społeczeństwa nadawało się na temat podręczników akademickich, ona zaś nie do końca czuła się na siłach, by ubrać w słowa to, co ludzie po prostu rozumieli i przyjmowali, jeśli tylko urodzili się na jej ziemiach. Mimo to postarała się jak najdokładniej przekazać swoje spostrzeżenia:
— Akihime… jej przeznaczenie było niemalże wyryte w kamieniu, nim jeszcze się urodziła. Sądzę, że była doskonale świadoma tego, że władza i prestiż, które podążały za nią krok w krok, przyciągną do niej ludzi pragnących zyskać coś na znajomości z nią, ale nieprzejmujących się nią samą — Hotaru popatrzyła dłużej na Annikki. — Jej raniące słowa miały utrzymać ludzi z dala od niej, nie pozwolić, żeby ktokolwiek się do niej zbliżył. Ale w kwestii czynów… Akihime robiła to, co chciała, a chciała dobra szkoły i innych. Tylko większość osób nie była w stanie tego dostrzec.
— Ty jednak ją przejrzałaś?
— Chyba tak. — Lekki uśmiech przemknął przez twarz Hotaru. — Tak mi się przynajmniej wydaje.
Zapadła chwila ciszy, Annikki sama sięgnęła po herbatę.
— Jednak… to ona sprawiła, że opuściłaś szkołę i Senkawę, prawda?
Hotaru pokręciła głową.
— Tu nie chodziło o mnie i o nią. Bardziej… o mnie i jej ojca.
Kubek z herbatą zamarł w połowie drogi.
— Poprzednią głowę szkoły tańca Matsudaira — uściśliła dziennikarka. Miodowe oczy wpatrywały się w Hotaru w jakiś trudny do zdefiniowania sposób.
— Tak… To dobry człowiek. Ale poprosił mnie o coś… niebywale wymagającego. Nie byłam na to gotowa — przyznała Hotaru, oplatając dłońmi kubek herbaty.
Annikki patrzyła na nią, lekko uchylone usta ledwie wstrzymywały pytania. Hotaru podniosła na nią wzrok.
— Pamiętasz, jak opowiadałam ci o założeniu szkoły Matsudaira?
Ćma od razu skinęła jej głową.
— Smok Pustki spotkał śmiertelnika, którego taniec go zachwycił. Albo śmiertelniczkę. I postanowił obdarzyć tę osobę błogosławieństwem, które sprawiało, że jej umiejętności nigdy nie zaginą, a także ofiarował jej zaklęty wachlarz wykonany z części swego ciała.
Hotaru przytaknęła.
— Tak, dokładnie tak było. Potem wachlarz przechodził z pokolenia na pokolenie, do kolejnej głowy szkoły, mającej za zadanie podtrzymać tradycję.
— Więc trafił do Akihime.
— Miał do niej trafić — wyznała Hotaru. — Ale tego nie zrobił.
Annikki zamrugała.
— To dlatego Akihime z nim nie tańczy. Wachlarz zaginął?
Hotaru potrząsnęła głową.
— Nie, to po prostu… — urwała, nabrała głębiej tchu. — Wachlarz miał przechodzić z pokolenia na pokolenie do kolejnej głowy szkoły tańca Matsudaira, ale Smok Pustki nie powiedział, że to muszą być osoby spokrewnione.
Hotaru zamilkła, pozwalając implikacjom tej wypowiedzi wybrzmieć i osiąść.
— Oczywiście, że wiele razy zdarzało się tak, że dzieci głowy szkoły dziedziczyły wachlarz – najczęściej to one trenowały najwięcej, były najdokładniej instruowane, miały najlepsze warunki, by osiągnąć mistrzostwo. W takim środowisku trudno nie być najlepszym, i w końcu przyjęło się, że szkoła przechodzi z rodzica na dziecko. I do tego też była przygotowana Akihime – że w końcu wachlarz trafi w jej ręce i to ona odziedziczy szkołę Matsudaira.
— Ale to się nie wydarzyło.
— Nie — odparła Hotaru, spuszczając wzrok.
— Jej ojciec wybrał kogoś innego.
— Wachlarz wybrał kogoś innego.
— Wachlarz?
Hotaru skinęła głową, a w jej ciało wkradło się napięcie. Coraz bliżej było prawdy, tej jedynej i bolesnej, bo o ile łatwiej było zamydlić oczy jakimś skandalem prosto z opery mydlanej, szczególnie tu, w Novendii, gdzie ludzie nie podchodzili tak restrykcyjnie do tego typu spraw, a z Hotaru łatwo byłoby zrobić ofiarę. Lecz Annikki nie zasługiwała na kolejną zasłonę dymną, na kolejne zbywanie jej słów i szczerej ciekawości, a także troski, odbijającej się w tych uważnych oczach.
— Smok Pustki stworzył go z części swego ciała. Dla nas Wielkie Smoki są równe bogom, więc na dobrą sprawę wachlarz jest częścią ciała boga. Jest antyczny i świadomy, i to on dokonuje wyboru. Nie można dyskutować z takim wyborem, to równałoby się świętokradztwu.
Dłonie Hotaru były mocno zaciśnięte na trzymanej na kolanach torebce, wzrok uciekł ku zapięciu.
— Słowa nie są w stanie wyrazić, jak wielką hańbą było dla Akihime to, że wachlarz jej nie wybrał — podjęła po chwili. — Lata starań, lata pracy i poświęcenia, całe życie bycia traktowaną w wyjątkowy, specjalny sposób, tylko po to, by w tym finalnym momencie stracić wszystko.
Hotaru podniosła wzrok na Annikki.
— Ojciec Akihime poprosił mnie, bym ją chroniła. Bym nie dopuściła do tego, żeby świat dowiedział się o hańbie jego córki, a ja się zgodziłam. Opuściłam Senkawę, a resztę historii już znasz — zakończyła z westchnieniem.
— Bogowie, wachlarz wybrał ciebie…
Hotaru skinęła głową z powagą.
— Tak. To ja jestem prawowitą głową szkoły tańca Matsudaira. A wachlarz jest zawsze u mego boku.
To powiedziawszy, kobieta otworzyła torebkę, spomiędzy rzeczy ostrożnie wyjęła smukłe pudełko. Otworzyła je, uchyliła jedwabną chustę, wyciągnęła wąski, zupełnie zwyczajny wachlarz.
— Oto Hikaru. Dar Smoka Pustki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz