— Mam cię — rzuciła tryumfująco pod nosem, klikając w profil pewnej młodej kobiety na Fotogramie. Spędziła dobrą część dnia, próbując znaleźć prywatną drogę dostania się do kogoś, kto spełniał część kryteriów wypisanych przez Annikki – musiała to być osoba mieszkająca w Matsukaze dziesięć lat temu, mająca pojęcie o tamtejszej szkole tańca i będąca na czasie z najnowszymi wieściami poruszającymi miasteczkiem. W skrócie ktoś, kto wiedziałby, jak wyglądała szkoła przed i po opuszczeniu jej przez Hotaru.
Dziwne. Wszystkie informacje wypisywała z lekką ekscytacją, acz równocześnie na chłodno, profesjonalnie, znając ten rytm pracy – nie pierwszy raz wpadła w króliczą norę, pełną tajemnic i zagadek, które czekały na odkrycie przez nią. Lecz gdy tylko imię tancerki pojawiało się w jej głowie bądź na papierze, coś zaczynało ją kłuć w środek piersi, co było kompletnie nielogiczne. To tylko imię. Kolejna osoba z setek innych prześwietlonych przez ćmową ciekawość. A jednak wzrok uciekał w stronę telefonu, myśli wirowały wokół martwego od Nowego Roku chatu. Hotaru nie napisała nic od dwóch tygodni. Annikki również się na to nie zdobyła. Wszystko, co mogła tancerce napisać, zamieniła w pozbawione emocji notatki związane z Matsukaze i założoną w mitycznych okolicznościach szkołą tańca.
Ćma przełknęła ten przykry posmak żalu związany ze spędzonym samotnie początkiem roku – jakby nie robiła tego już wcześniej, głupia – i wróciła do pracy. Małymi kroczkami i nieoczywistymi poszlakami dotarła do osoby imieniem Mariko Imamura, która pracowała jako recepcjonistka w szkole tańca. Annikki wysłała wiadomość z prośbą o prywatną rozmowę telefoniczną. Tak na wszelki wypadek, by nie pozostawić po sobie śladu w oficjalnych kontaktach szkoły. Nie miała właściwie pojęcia, jakie demony przeszłości próbuje obudzić. Im mniej osób mogło prześledzić jej poszukiwania, tym lepiej.
— Ach tak! — zawołała Mariko Imamura po drugiej stronie słuchawki, odbierając po kilku sygnałach. — Pani… Pani z gazety! — wybrnęła kobieta. — Wie pani, to bardzo ekscytujące, że dziennikarka ze Stellaire zainteresowała się naszym małym miasteczkiem i szkołą tańca. Nigdy jeszcze nie prowadziłam takiej rozmowy — zachichotała. Miała mocny, senkawański akcent, ale dało się bez problemu zrozumieć jej ekwilango.
— Nie chcę rozczarować, jednak tak jak pisałam, dzwonię bardziej prywatnie do pani… — zaczęła tłumaczyć Annikki.
— Skądże, to żadne rozczarowanie! — parsknęła Mariko. — Przecież nie spodziewam się od razu pierwszej strony w gazecie. Ale jest to wciąż ciekawe, móc porozmawiać z kimś takim. Kto wie, do czego pani kiedyś użyje tej rozmowy?
Chyba nigdy wcześniej Annikki nie cieszyła się tak bardzo, że mogła odbyć wywiad na odległość, i to jeszcze bez kamerek, by rozmówca nie zauważył jej wyraźnego spięcia. Ćma skuliła się na krześle w swoim mieszkaniu.
— Tak… No dobrze, pani Imamura, czy może mi pani opisać szkołę tańca Matsudaira z pani punktu widzenia?
— Oczywiście!
Kobieta rozpoczęła swoją opowieść, opisując bardzo dokładnie tradycje szkoły i mówiąc o nieoczywistych zwyczajach, które panowały w jej stronach. Choć informacje były Annikki znane, słuchała uważnie, polując na każdy mały szczegół mogący naprowadzić ją na coś nowego.
— Wiele pięknych przyjaźni zawiązałam dzięki tym zajęciom, wszyscy mogą pani potwierdzić — kontynuowała kobieta, porównując obecny plan zajęć w szkole ze swoim, gdy jeszcze była dziewczynką zafascynowaną tańcem — że nasza szkoła nie tylko uczy tańca, ale również bycia pomocnym, koleżeńskim i empatycznym w stosunku do drugiego człowieka.
Czułka zadrgały lekko w powietrzu, dziennikarski zmysł przyuważył uchylającą się furtkę.
— Może w takim razie przyjaźniła się pani z tancerką o imieniu Hotaru Satō? Jakiś czas temu mogłam ją poznać przy okazji pisania pewnego artykułu, wydaje mi się, że była bardzo utalentowaną uczennicą.
— A to się bardzo dobrze pani wydaje, Hotaru w istocie była cudowna! Że ją znałam to chyba za dużo powiedziane, byłam młodsza od niej o kilka lat i nie miałam z nią za dużo kontaktu, ale zdecydowanie się kojarzyłyśmy z widzenia. Pomagała mi czasami z trudniejszymi częściami tańca. Bardzo mi jej brakowało później, gdy już… no cóż… — Żywy głos Mariko zamarł nagle po drugiej stronie, napięta cisza zacisnęła się mocnym węzłem wokół płuc Annikki. To byłoby zbyt piękne, dostać jasną odpowiedź od tej kobiety, lecz wciąż wróżka poczuła znajome podekscytowanie momentem przełomu, jakkolwiek małego.
— Coś się stało? — zapytała łagodnie.
Przez chwilę bała się, że Mariko się rozłączy, czas rozmowy jednak dalej leciał, dało się też słyszeć jakiś szelest w słuchawce, po nim smutne westchnienie.
— Hotaru odeszła — kontynuowała recepcjonistka nieco ciszej, spokojniej, cofając się myślami. — Wie pani, ja miałam chyba wtedy z trzynaście lat, nie za bardzo pamiętam, co się stało. Ale Hotaru zniknęła nagle, tak bez pożegnania, wyjechała i tyle ją widzieli. Nigdy się nie pojawiła z powrotem. — Rozczarowanie wyraźnie dźwięczało w tonie Mariko. — Jestem ciekawa, czy pani Matsudairze cokolwiek powiedziała o tym, jednak patrząc na jej reakcję…
Akihime Matsudaira, obecna głowa szkoły tańca. Jej zdjęcie widniało na skromnej stronie internetowej szkoły, Annikki dobrze zapamiętała je przez surowe spojrzenie kobiety wymierzone w czytelnika. Dlatego też wykluczyła ją nieco ze swoich poszukiwań, mimo bycia najprawdopodobniej byłą rówieśniczką Hotaru, bo jak ktoś o tak chłodnych oczach mógł wiedzieć cokolwiek o wrażliwej tancerce albo być z nią powiązanym? Teraz jednak, gdy Mariko głośno wypowiedziała swoje myśli, Annikki wzięła pod wątpliwość tę decyzję.
— Czy pani Matsudaira i Hotaru… — Skąd to wahanie, skąd niepewność? — Czy one były blisko ze sobą?
— Och tak, Pani Matsudaira i Hotaru się bardzo przyjaźniły, to pamiętam, chodziły wszędzie razem. — Ćma skuliła się mocniej na krześle, uciekła gdzieś wzrokiem, jakby mogło to jej pomóc w ucieczce przed własnymi domysłami. — A potem były jakieś uroczystości w szkole, Hotaru zniknęła i pani Matsudaira zachowywała się przez kolejne tygodnie jak chmura burzowa.
— I kiedy to było?
— Z dziesięć lat temu? Naprawdę sporo czasu minęło. Miło słyszeć, że Hotaru wciąż wspomina swoją małą mieścinę i szkołę tańca. — Kobieta zamilkła na chwilę. — Czy wie pani, czy wszystko u niej w porządku? — zapytała całkiem troskliwie. — Nigdy nie sądziłam, że Hotaru opuści na dobre Matsukaze. Dużo młodszych dziewcząt ze szkoły razem ze mną myślało, że wróci niedługo.
— U niej wszystko w porządku — odpowiedziała niemrawo, zduszając w sobie ochotę napisania w tym dokładnie momencie do Hotaru, upewnienia się, że tancerka czuje się dobrze. — Tak mi się wydaje. A jeszcze pytanie w sprawie szkoły. Jak sobie ona radzi pod wodzą pani Matsudaira?
— No tak, mamy swoje wzloty i upadki, jak to bywa z reliktami przeszłości w obecnych czasach, nie ma co ukrywać, ale pani Matsudaira robi dużo dobrego tutaj. Szkoda tylko, że nie pokazuje się z wachlarzem… Taniec głowy szkoły z wachlarzem zawsze był widowiskiem, które ściągało wiele osób do nas i pomagało szkole w trudniejszych okresach — dokończyła kobieta, lecz to ostatnie zdanie umknęło Annikki, umysł skupił się w całości na mimochodem rzuconych wcześniej słowach, co najmniej dziwnych, alarmujących.
— Pani Matsudaira… nie pokazuje się z wachlarzem?
— Cóż, właściwie od kiedy przejęła szkołę od swojego ojca, więc również i wachlarz, to nikt nigdy jej z nim nie widział.
Próbowała to zostawić. Wiedziała, jak zostawiać takie rzeczy, mówić sobie, że nie ma sensu próbować być w życiu osób, które przyciągały do siebie miodowe spojrzenie, choć coś głęboko w niej właśnie tego pragnęło. Ale sprawy zaszły za daleko – z szukaniem informacji o szkole tańca Matsudaira, z Hotaru, przede wszystkim z Hotaru, której milczenie coraz bardziej ciążyło Annikki – i nogi same zaprowadziły ją do teatru.
Wczesna godzina, wokół cisza. Ochroniarz, okrągły bodajże pół ork, drzemał spokojnie w swoim małym kąciku z kamerami, a kasy biletowe odganiały od siebie zainteresowanych karteczkami mówiącymi, że nieczynne. Kolorowa smuga, złożona z barwnych skrzydeł i jasnozielonych włosów, przemknęła przez hol niezauważona, zostawiając za sobą jedynie drobiny kwiatowego pyłku na dywanie.
Idąc powoli coraz dalej w głąb budynku, znalazła lekko uchylone drzwi od jednej z sal, usłyszała jakieś pokrzykiwania i muzykę dochodzącą stamtąd. Wpierw pojawiły się puchate czułka, potem niesforna grzywka, wreszcie ciekawe wszystkiego oczy zajrzały do środka. Pytania o grafik tancerek podczas tego jednego wywiadu opłaciły się – trafiła idealnie na ich próbę. Wsunęła się do środka, cichutko zajęła jedno z miejsc na tyłach sali.
Znowu poczuła to samo ciepło, które ogarnęło ją przy pierwszym spotkaniu z Hotaru, choć teraz była tego bardziej świadoma, znała zawczasu jego źródło. I mimo że dzieliły ją od tancerki rzędy krzeseł i wysoka scena, samo oglądanie jej, tańczącej pośród innych dziewcząt, przynosiło Annikki jakiś rodzaj ulgi, wyciszenia. Westchnęła cicho, skrzydła zamachały słabo.
Może podjęła zbyt samolubną decyzję, przychodząc tutaj, kierowana emocjami, które nie najlepiej rozumiała? Może Hotaru czuła się całkowicie dobrze z tym, jak sprawy wyglądały między nimi, i spotkanie teraz wróżki w teatrze jedynie ją sfrustruje? Będąc o krok od porzucenia swoich oryginalnych zamiarów przez ten nagły przypływ myśli, Annikki przyjrzała się uważniej tańczącej Hotaru. I wtedy tancerka uniosła na nią wzrok, wychwyciwszy ruch na sali, a brązowe oczy otworzyły się szerzej z zaskoczenia.
Choreografia rozpadła się, zgrabny szyk tancerek przepadł, gdy Hotaru zawahała się, za późno rozpoczęła swój obrót. Reżyserka westchnęła, rzuciła coś, że wszyscy chyba są już dzisiaj zmęczeni, że nie ma co walczyć z tą próbą dalej, by wyszło tylko gorzej. Machnęła dłonią, pozwalając dziewczętom się rozejść, z czego pierwsza skorzystała Hotaru, znikając gdzieś za kurtyną. Annikki wstała, na skrzydłach sfrunęła w dół sali, czując serce podchodzące jej do gardła, naglące ją, by dostała się do tancerki.
Przelotnie zarejestrowała zdziwienie reżyserki, rzuciła jakieś machinalne słowa, przytaknęła na coś głową, chyba na zgodę na wejście za kulisy. Poleciała dalej, złapała kurtynę, wpadła za nią…
A Hotaru stała kilka kroków dalej, zwrócona bokiem do wróżki. Jakby czekała jednak na nią, z tą spuszczoną nieco głową i dłońmi ściskającymi kurczowo butelkę wody.
— Hej — powiedziała cicho tancerka, trzymając wzrok utkwiony w podłodze. Ten widok w jakiś niewytłumaczalny sposób dotykał ją dogłębnie, boleśnie.
— Hej — odpowiedziała Annikki, krótkie przywitanie brzmiące takim samym spięciem. Z trudem przychodziło jej klarowne myślenie, bo gdy Hotaru była źródłem ciepła i otuchy, ona powodowała właśnie dyskomfort, niewygodę, plątała wcześniejszą nić porozumienia między nimi i nie wiedziała, czy umie przestać. Ćma odetchnął głęboko, spróbowała wziąć się w garść. — Możemy… porozmawiać?
W chwilowej ciszy zawisły niedopowiedzenia, zawisł moment, który powinien je zbliżyć, a jedynie doprowadził do milczenia. Hotaru skinęła głową, bardzo powoli, próbując udźwignąć ten ciężar.
— Nie przyszłam z zamiarem udawania, że tamta rozmowa po naszej lekcji tańca się nie wydarzyła — podjęła wróżka, obserwując oblicze kobiety. Cień żalu pojawiający się w oczach, usta zaciskające się mocniej. — Nie jestem do końca pewna, co sprawiło, że… wyszło tak, jak wyszło. I to chciałabym wyjaśnić.
Nie wychodziło jej odcinanie się od emocji przy Hotaru. Umiała zadawać pytania neutralnym głosem, umiała ciągnąć długie wypowiedzi, lecz teraz miała wrażenie, że walczy z każdym słowem, by wydostało się spokojnie z jej ust i nie rozpadło w niezrozumiałą mieszaninę westchnień i smutnych pomruków.
I w istocie była samolubna. Hotaru nie chciała rozmawiać z nią wtedy, co miałoby się zmienić od tego czasu? Annikki po prostu znalazła sposób, by tym razem rozmowa nie umarła od razu, prawdopodobnie kosztem Hotaru, bo nie umiała zwyczajnie przyznać, jak bardzo brakowało jej ostatnimi dniami obecności tancerki.
— Ale… — Kąciki ust Hotaru uniosły się lekko, niepewnie, odnalazła spojrzeniem nawet ćmowe, smutne oczy. Bo ten uśmiech dalszy być nie mógł od wszystkiego, czym wcześniej obdarzała ją tancerka. — Nie ma czego wyjaśniać.
Wystarczyło zapomnieć o tym jednym, ewidentnym kłamstwie. Przytaknąć Hotaru, pozwolić ramionom się rozluźnić, może wciąż było coś między nimi, co dało się naprawić. Gdyby tylko Annikki tak potrafiła.
— Więc dlaczego wyjechałaś z Matsukaze i nigdy nie wróciłaś, chociaż na święta?
Brązowe oczy, ciemne i ciepłe jak powierzchnia świeżo zaparzonej herbaty, spojrzały z przestrachem, z pożałowaniem, że Hotaru zdecydowała się jednak zaczekać za kurtyną. Nigdy wcześniej serce Annikki nie pękło tak głośno.
— Muszę… — zająknęła się tancerka, zrobiła krok w tył, jeden, drugi, odwróciła się, ruszyła szybko przed siebie. Z dala od wróżki. — Muszę się spakować, spieszę się do państwa Fujiwara.
— Hotaru… — Słabość własnego głosu wzięła Annikki z zaskoczenia. Zagryzła wargę, pobiegła za kobietą, próbując nie myśleć za dużo o tym, że ta właśnie przed nią uciekała. — Hotaru, proszę.
— Mam do wyprania ich wszystkie pościele.
— Kochałaś tę szkołę tańca. — Hotaru nagle skręciła w lewo, za jakimś wysokim stelażem balkonu, Annikki prawie zgubiła krok na zakręcie. — Co na tyle strasznego musi się wydarzyć, że zostawiasz za sobą taką pasję?
Tancerka nie słuchała, a raczej nie chciała słuchać. Nie spojrzała ani razu za siebie, idąc okropnie pokrętną trasą i udając, jakby ćma wcale się nie odezwała. Wyprowadziła ją w ten sposób z kulis, poszły jakimś krótkim korytarzem, Hotaru wpadła do jednych z drzwi oznaczonych plakietką „garderoba”, cały czas nie reagując. Jej skromna torba poleciała na rozstawiane krzesełko, lekko drżące dłonie zajęły się upychaniem bluzy do środka. Annikki zacisnęła usta, stojąc niedaleko wejścia do pokoju i czując się bezradnie przy rzucającej się wokół Hotaru, przypominającej schwytanego w słoik świetlika, przestraszonego niewiedzą o swym losie i pragnącego ucieczki.
— Dziesięć lat temu pokłóciłaś się o to, albo o coś związanego z twoją decyzją, z Akihime Matsudaira, prawda? — zapytała wróżka, starając się trzymać tony swego głosu w ryzach.
Trudno jej było ocenić, kim była dla Hotaru ta Akihime, mając bardzo szczątkowe informacje o ich dwójce, lecz Hotaru stanęła tak nagle na dźwięk jej imienia, poderwał głowę tak gwałtownie, zawahała się, dokładając paliwa do dziennikarskich domysłów próbujących nadążyć za nowymi faktami.
— Skąd… Ja nie…
— Wiesz, że ani razu nie pokazała się z wachlarzem publicznie od zostania głową szkoły? — ciągnęła Annikki, bojąc się, że jeśli pozwoli sobie teraz zamilknąć na dłużej, nie odezwie się już ponownie później, zbyt zdruzgotana uciekającą Hotaru.
Pojedyncze kosmetyki poleciały do torby, wróżka miała wrażenie, że Hotaru zgarnia całkiem przypadkowe drobiazgi, nie zastanawiając się, czego właściwie potrzebowała. Cały czas brała coś w dłonie, jakby bała się, co się wydarzy, gdy pozwoli rękom swobodnie opaść po jej bokach.
— Na pewno ma jakiś powód.
— Podobno przyjaźniłaś się z nią. I to bardzo — napierała dalej Annikki, szukając jakieś nowej emocji na bladej twarzy, nabierającej zdenerwowanych wypieków. — Ty jedna mogłabyś wiedzieć, co to za powód.
Luźne kosmyki wysunęły się z upięcia, opadły na spuszczone oczy Hotaru. Kobieta chwyciła niezapięta torbę, poderwała się jak do wyzwoleńczego lotu, patrząc wyłącznie na uchylone drzwi.
— Przepraszam, muszę iść — rzuciła, a Annikki sama odwróciła wzrok, czując się jak ten tchórz, który nie potrafi nawet spojrzeć na to, co właśnie traci.
Hotaru przemknęła obok niej, otworzyła szerzej drzwi, zaraz szybkie kroki, wręcz bieg miał wybrzmieć na korytarzu…
Ramię torby zahaczyło o klamkę, spadło z barku tancerki, a wszystkie rzeczy rozsypały się prosto pod stopy Annikki.
Zamarły obie. Nie spojrzały na siebie. Nie odezwały się słowem. Annikki po prostu przyklękła pierwsza, powolnymi ruchami podnosząc z podłogi krem do rąk, ostrożnie biorąc między palce pomadkę o zapachu wiśni, poddając się otępieniu, które przypominało jej o Nowym Roku. Gdzieś nad nią Hotaru głęboko odetchnęła, gdzieś przy niej kobieta także uklękła, sprzątając mały bałagan, lecz ćma oceniła to na chłodno. Rzeczy wpadną zaraz do torby, tancerka wstanie, odejdzie, jej pozostanie zasłużona samotność. Sięgnęła po ciemnobrązowy grzebień do włosów.
Hotaru również.
Palce zetknęły się ze sobą ledwie opuszkami i na chwilę, mimo to dłonie cofnęły się jak oparzone, spojrzenia same powędrowały w górę. Annikki nie była pewna, co takiego Hotaru zobaczyła wtedy w jej oczach, ale cokolwiek to było, sprawiło, że tancerka splotła dłonie na kolanach, zatrzymała na moment pogoń myśli, zerknęła wokół siebie na rozrzucone wnętrzności swojej torby. Usta otworzyły się, głos jednak odmawiał posłuszeństwa. Ćma czekała, właściwie nie wiedząc, na co. W dłoni trzymała ten nieszczęsny grzebień.
— Życie w małej mieścinie na krańcu świata wcale nie jest łatwiejsze od życia w mieście — zaczęła cicho Hotaru, w końcu adresując cokolwiek ze słów Annikki. Wróżka zamrugała, zdziwiona. — Wszyscy o wszystkim rozmawiają. Każdy zna każdego. Przyjaźnie mają czasami ten gorzki posmak, że jeśli coś się wydarzy między tobą a drugą osobą, nie możecie przed sobą uciec. — Ciemne oczy zniknęły na moment pod ciężko opadającymi powiekami. — Ani przed plotkami na ten temat. Może teraz, gdy jestem już starsza, potrafiłabym sobie z tym lepiej poradzić i sprawić, że rzeczy potoczyłyby się inaczej.
— Jak mogłyby się potoczyć? — dopytała łagodnie Annikki, nim zdążyła się powstrzymać.
Pytanie zawisło na dłużej w powietrzu. Hotaru pokręciła prawie niezauważalnie głową, coś w jej spojrzeniu się zmieniło, w jej postawie bardziej napięło.
— Dlaczego chcesz wiedzieć, Annikki? — westchnęła. Spróbowała odnaleźć ćmowy wzrok, lecz każde złączenie się ich spojrzeń skutkowało traceniem głosu i słów. — Jaki… jest cel… tego pytania?
Sens tej wypowiedzi dotarł do niej tak bardzo późno.
W jakim celu Annikki może zadawać pytania?
W jakim celu dziennikarka zadaje pytania?
Rozwiązanie spłynęło na nią jak lodowaty prysznic, prawie zachłysnęła się nim. Nie mogła winić Hotaru za obawy, które miały wyraźne podstawy. Ale siebie już tak, za niedostrzeżenie ich wcześniej.
Nieważne, czym Annikki uspokajała myśli przez ostatnie dwa tygodnie, pracując jak przy jednym z wielu ze swoich projektów – Hotaru była kimś znacznie więcej, niż historią zamkniętą w ramach dziennikarskiego artykułu.
— Ja nie… — Annikki urwała, ale tylko na moment, bo prawda leżała od dawna w jej sercu, zwyczajnie przez nikogo nieodkryta. — Ja nie zawsze wiedziałam, jak podejść do ludzi. Przez to tego nie robiłam. Oglądałam z daleka i zwyczajnie akceptowałam fakt, że mnie nie dostrzegają, bo przecież nie zrobiłam nic, by to zmienić. Ale to nadal było przykre, pozwalanie im odejść, gdy pragnęłam zapytać ich o tyle rzeczy. Gdy chciałam, by do mnie mówili, żeby słuchać godzinami o cukierkach, jakie najbardziej lubili za dziecka, o sposobie przygotowywania ich ulubionej kawy, o tym, za czym tęsknili.
To było jednak nowe, to uczucie, które wydawało się jedynie ciekawością, a które pochłonęło ją mocniej od innych zainteresowań. Błądziła po omacku, próbując je zrozumieć, gdy kierunek był jasny, wytyczony przez ciepłe światło pochodzące od Hotaru. Spojrzała przed siebie i tym razem naprawdę ją odnalazła w mroku wątpliwości.
— Nie chcę pozwolić ci tak samo odejść, Hotaru. Nie chcę znowu żałować, że czegoś nie zrobiłam, gdy czułam, że mogłam. Zadaję te pytania i chcę wiedzieć, bo… chcę znać ciebie. Może nie od razu wszystko na raz, nie z pośpiechem, ale… Poznałam Hotaru, która pracuje jako pomoc domowa u państwa Fujiwara i jest drugoplanową tancerką w teatrze. Ta Hotaru przyjechała do Stellair, bo jest to… duże i ciekawe miasto. Ale jest jeszcze ta Hotaru, która nuci pod nosem ciche melodie i kołysze się jak źdźbła wysokich traw, prawda? Ona nie jest usatysfakcjonowana tym, co robi teraz. Pragnie czegoś więcej, tylko że coś ją przed tym zatrzymuje. Marzy, a ja nadal nie wiem, jak dokładnie wyglądają te marzenia.
Wcale nie ze mną musi się tymi marzeniami dzielić, pomyślała z cieniem bólu. I powiedziała coś, czego nikt wcześniej od niej nie usłyszał, odkręcając słoik i pozwalając świetlikowi uciec.
— Powiedz mi, że się mylę, Hotaru — szepnęła, mając nadzieję, że cichy głos nie okaże tyle drżenia, ile czuła Annikki w środku na myśl o przyjęciu jej propozycji przez tancerkę — a po prostu wyjdę stąd i nigdy więcej o to nie zapytam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz