TW: brak, serio
Śmiertelnicy uwielbiali nazywać ocean łaskawym bądź okrutnym, próbowali nadać mu cechy czegoś żywego, rozumnego, a przez to możliwego do opisania słowem, pojęcia śmiertelnym umysłem. Lecz nie tym był ocean. Nie dawał się pojąć ani opisać, będąc siłą przyrody, bezbrzeżną i niepowstrzymaną, obdarzoną potęgą poza granicami pojmowania, a jednocześnie pozbawioną woli i rozumu, niezdolną do odczuwania, istniejącą poza poczuciem moralności, poza samą ideą dobra i zła. Jego potęga jest tak ogromna, a jego natura tak obca, że kategorie wyznaczane przez śmiertelnych stają się niczym więcej niż pyłem, rozproszonym w jego bezlitosnych prądach. On nie nienawidzi, nie kocha, nie pragnie – on po prostu jest. A jego istnienie to wieczna, niezmienna prawda, która przypomina, jak nikłe i tymczasowe są wszelkie próby nadania sensu temu, co przekracza najśmielsze wyobrażenia. Ocean to nie wróg, ani przyjaciel – to świadectwo czegoś starszego, większego, czegoś, co nigdy nie będzie podlegać jakimkolwiek prawom czy pragnieniom.