11 września 2024

Od Annikki do Hotaru

Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła pochylać się nad stołem, odsunąwszy filiżankę nieco na bok, by być bliżej tego kojącego, naznaczonego egzotycznym akcentem głosu i upewnić się, że żadne słowo opowieści nie ucieknie przypadkiem spiczastym uszom, przepadnie gdzieś w odmętach niepamięci. Annikki patrzyła dużymi, błyszczącymi oczami na Hotaru jak dziecko spragnione wieczornych bajek przed snem, gotowe domagać się kolejnej, i jeszcze jednej, dopóty, dopóki powieki nie skleją się całkowicie, a oddech zwolni, nie zważając na zmęczone westchnienia opowiadającego. I pod tą powierzchowną obojętnością, o którą posądzano ją na pierwszy rzut oka, zawsze właśnie czekała ta dziecięca wręcz ciekawość świata, niesłabnąca ani trochę z wiekiem, by pochłonąć niczym gąbka nieznane legendy, dokumenty, poznać wrażenia świadków i relacje z wydarzeń. Wiedziała dużo, lecz o jeszcze większej ilości rzeczy nie miała pojęcia, zaś każde dobranie się do treści kompletnie jej nieznanych rozbudzało głęboko zakorzenioną w ciemce potrzebę poznania.
Lampa witrażowa rzucała kolorowe refleksy na blat stołu, lecz dla Annikki zdawało się istnieć w tym momencie wyłącznie jedno źródło światła, do którego lgnęła chętnie wedle swojej natury. Mogę ci opowiedzieć było ciepłą, wabiącą łuną, a postać Hotaru samym jej centrum.
— Czy wachlarz jest trzymany w jakimś konkretnym miejscu? Da się go może zobaczyć? — dopytała, bo choć żyła historiami, ujrzenie opisywanych w notatkach rzeczy bywało nie mniej ważne i ekscytujące od słów. Tancerka pokręciła lekko głową, spuszczając spojrzenie na filiżankę. Czułka nieznacznie opadły.
— Nikt poza najważniejszymi osobami z rodu nie wie, gdzie wachlarz jest trzymany. Można go zobaczyć, ale wiąże się to z dużą ilością szczęścia albo cierpliwości – głowa rodu występuje z nim tylko na bardzo specjalne okazje, istnieje możliwość, że nawet w ciągu całego roku do czegoś takiego nie dojdzie.
Annikki stłumiła westchnienie, zabębniła ponownie palcami o blat. Pomysł i tak był abstrakcyjny, ujrzenie wspomnianego widowiska wiązałoby się z podróżą do Senkawy, a gdzie jej teraz po drodze wyjazdy przez portal. Skupiła wzrok na Hotaru, myśli zainteresowały się tym, co spoczywało na wyciągnięcie ręki.
— Zgaduję, że ty musiałaś mieć okazję go zobaczyć, skoro spędziłaś w swojej szkole sporo czasu — zagaiła, nie spodziewając się reakcji, którą przypadkiem wywołała.
Nie zmieniło się wiele, pewnie dla niewprawionego oka Hotaru wciąż prezentowała się w ten sam sposób, co wcześniej, ale nie po to Annikki zbierała doświadczenie w skrupulatnej obserwacji ludzi podczas rozmów od kilku lat, żeby teraz umknęło jej to delikatne napięcie ramion, objęcie mocniej dłońmi filiżanki, przelotne zaciśnięcie ust.
— To było wyjątkowe wydarzenie — przyznała tancerka, choć jej słowa, dotąd chętnie roztaczające przed dziennikarką barwną krainę folkloru z ojczyzny Hotaru, brzmiały teraz na bardziej umiarkowane, trochę skrępowane — oficjalne przekazanie szkoły dziedziczce, mojej koleżance, tej samej, która namówiła mnie do tańca. Jej ojciec wtedy występował.
I już, i tyle, nic więcej, a może aż tyle? Z iloma osobami Hotaru dzieliła się wspomnieniem, skoro mówienie o nim wydawało niekoniecznie przyjemne? Annikki przyłapała się na układaniu kolejnego pytania, by wmanewrować się w jakąś lukę, zbadać drugie dno, od którego ewidentnie odbijał się echem głos Hotaru, lecz w porę się zatrzymała. Jeszcze parę chwil temu dokładnie to tłumaczyła – wyczuwanie, gdy wywiad staje się niepotrzebnie nachalny. Ćma zlustrowała tancerkę, ta jednak nie skorzystała z okazji, by na powrót pochwycić miodowe spojrzenie. Tak, to była przede wszystkim niezobowiązująca rozmowa przy kawie, Annikki nie chciała wprawiać w większe zakłopotanie tancerki. Spróbowała podejść temat od łagodniejszej strony.
— Zatem jak wspominasz zobaczenie magii wachlarza?
Chyba pytanie dało radę – kobieta odzyskała rezon, blade lico rozjaśnił na powrót ten łagodny, miły uśmiech.
— Nie wiem, czy umiem znaleźć na to właściwe określenie… — odparła, zamyśliła się na moment. — Nazwanie tego występu zwykłymi wyrazami, jak piękny czy cudowny, wydaje się okropnym niedopowiedzeniem. To było coś kompletnie oderwanego od rzeczywistości, a równocześnie bez wątpienia w niej tkwiło, jakby wyobraźnia i realność zmieszały się ze sobą, tworząc zupełnie nowy, wyjątkowy świat, który kręcił się wokół wachlarza i jego posiadacza.
Ćma zmarszczyła delikatnie brwi, znów próbując zwizualizować sobie opowieść Hotaru.
— Odnoszę wrażenie — podjęła tancerka — że to jest coś, czego trzeba doświadczyć samemu, aby pojąć jego niezwykłość. Poczuć duszą i sercem zaklętą w wachlarzu magię.
— Możliwe — powiedziała Annikki, skinęła głową. — Ale samo to, z jakim uczuciem o tym opowiadasz, sprawia, że łatwo jest mi uwierzyć w specjalność tego przedmiotu i osoby go dzierżącej i że nie ma odpornych na takie artystyczne piękno.
Uśmiechnęła się, Hotaru odpowiedziała tym samym, wcześniejsze napięcie zelżało. Dziennikarka pokusiła się o jeszcze jedno pytanie, powstałe w jej umyśle chyba na skutek myśli zafascynowanych smoczymi legendami.
— Mówiłaś, że Smok dołączył się do tańca tamtego śmiertelnika, zachwycony tym, co ujrzał. Gdyby to tobie przyszło tańczyć ze Smokiem, jak myślisz, co byś mu swoim tańcem zaprezentowała?
— Mam nadzieję, że w ogóle bym dała radę cokolwiek zatańczyć, a nie zemdlała na sam widok Smoka — wyznała Hotaru, a jej spojrzenie okryło się na moment tym samym rodzajem zamyślenia, co te ćmowe, gdy Annikki próbowała wyobrazić sobie Senkawę, wielkie Smoki i żyjących razem z nimi ludzi. — Nie jestem pewna, co takiego mogłabym mu pokazać. Ale czasami jest tak, że po wejściu na scenę strach i wątpliwości znikają, pozwalając swobodnie wczuć się w taniec. Zaufałabym po prostu sobie, mojej duszy i ciału, że znalazłyby właściwy rytm i kroki.
— A czy… — zaczęła ponownie Annikki, zająknęła się. Spostrzegła, jak bardzo wychyliła się w przód, chcąc połykać rozmowę z tancerką. Cofnęła się pospiesznie na fotel, przesunęła z powrotem filiżankę przed siebie, czyniąc z niej swoisty mur, a przelotny rumieniec może ukrył się dobrze w delikatnym półmroku lokalu. — Przepraszam, zagalopowałam się chyba?
— Nie, podobają mi się twoje pytania — uspokoiła ją prędko Hotaru.
— Twoje też były dobre — podchwyciła momentalnie, ciesząc się z płynnej zmiany tematu. — Rola dziennikarki ci pasuje, to łączy się z byciem dobrym słuchaczem. Ja za to wymiękam już przy jednym tanecznym obrocie.
Coś, jakby psotny błysk pojawił się w brązie.
— Nie wierzę ci do końca — odparła tancerka, uśmiechając się nieco szerzej. — Kiedy ostatnio tańczyłaś?
Cichy pomruk umknął z ćmowej piersi, bo słowa coś niespodziewanie nie chciały przyjść, Annikki gdzieś uciekła wzrokiem. Podać mogła jedynie okazję sprzed bodajże dekady, gdy wciąż mieszkała na wsi, a obrzędy wróżek stanowiły jedne z najważniejszych wydarzeń w jej kalendarzu. Wszystkie rodziny angażowały się w przygotowywanie wianków, haftowanie odświętnych obrusów, zbieranie opału na ogniska tak wysokie, że mogły dorównać niektórym drzewom w lesie. Żyjemy w zgodzie z naturą i o naturze mamy pamiętać, tak powtarzała matka, mocnymi szarpnięciami zaplatając jasnozielone pasma w dwa warkocze, by jej dziecko nie z gniazdem na głowie pojawiło się na obchodach. Nikki nie chciała dołączać do kręgu tańczących wokół ogniska, nie podzielała ekscytacji swoich rówieśników, dziwnie niezainteresowana słupem światła, który winien być taki przyjemny dla niej. Tamta noc przed wyjazdem, noc letniego przesilenia i upragniony koniec trwania odciętą od świata, spędzona była na próbach wymknięcia się z zabawy albo frustrujących staraniach dotrzymania kroku reszcie.
— Trochę czasu temu, przy jakiejś tam okazji, ale… — mruknęła wymijająco, licząc, że teraz to ona nie będzie ciągnięta za język. — Ani mi nie wychodziło tańczenie, ani wczuć się w atmosferę nie umiałam.
— Może nie była to dobra okazja.
Zawahała się ćma, czułka zadrgały.
— Może nie było tam dobrej nauczycielki — wymsknęło się jej, a przynajmniej dla swego rozgrzeszenia tak uznała.
Wzrok powędrował na Hotaru. Kobieta przyjęła tę jakże przypadkową wypowiedź z lekkim uniesieniem brwi, zaraz jednak oblicze stało się nieco rozbawione.
— Myślisz, że nauczycielka tańca zmieniłaby twoje odczucia? — zapytała tancerka pozornie luźnym tonem, choć uśmiech miał to samo zabarwienie, co błysk w oku.
— Cóż — odchrząknęła Annikki, licząc, że się jeszcze wykręci z tej rozmowy. — Z pewnością jest łatwiej spróbować czegoś nowego, gdy ma się obok osobę, która poprowadzi cię przez meandry swojego zainteresowania.
— Z pewnością — powtórzyła Hotaru, przyglądając się wróżce. — Dziękuję zatem, że mogłam wypróbować prowadzenie wywiadu z kimś tak obeznanym w temacie.
Annikki zamrugała, słysząc, jak własne słowa obracają się przeciwko niej.
— Hm? Och, nie — powiedziała szybko, machnęła dłonią, poprawiła się na fotelu. — To nic takiego…
— Może mogłabym ci zaproponować równie przyjemne warunki na spróbowanie czegoś nowego? — przerwała jej łagodnie Hotaru. Może tylko ćmie się wydawało, że druga kobieta jakoś niezgorzej się bawi.
Wplątała się, całkowicie i bez wyjścia, chociaż w co dokładnie, chyba jeszcze nie do końca była pewna. Annikki, siedząc naprzeciwko tych pogodnych, brązowych oczu, nie wiedziała, jak mogłaby im odmówić.
— Z dobrą nauczycielką? — rzuciła cicho, niewinnie. Hotaru z uśmiechem na ustach wypiła ostatni łyk kawy.
— Nauczycielce będzie niewątpliwie bardzo miło, jeśli okaże się być dobrą pomocą.


Weszła do pustego mieszkania, instynktownie sięgnęła sznureczka od stojącej lampy w przedpokoju. Ciepłe światło okryło kawałek ściany, spoczęło na bladej twarzy, lecz ledwie na moment, ćma przepłynęła już do kuchni, by zaparzyć herbaty i rozsiąść się przed maszyną do pisania. Historię o założeniu legendarnej szkoły tańca chciała mieć spisaną gdzieś na papierze, jakby fizyczna kopia słów Hotaru mogła jej posłużyć za skromną imitację zwojów, które może wieki temu jeszcze istniały.
Zdania przychodziły same, niektóre ani trochę zmienione, idealnie zapamiętane z pobytu w kawiarni, mimo że brakowało notatnika. Ciemne chmurny zbierały się za oknem, więcej półmroku wprowadzając do mieszkania, lecz ćma trwała przy swoich paru zapalonych świecach, zbyt pogrążona w stukaniu rytmicznie w maszynę, żeby wstać i zapalić kolejną lampkę, ryzykując utracenie jakiegoś istotnego wyrazu. Nie wcześniej niż przed ułożeniem równo na sobie zapisanych kartek wróżka odchyliła się na krześle, pozwoliła pozostałym myślom wrócić do niej, mając nadzieję, że ta chwila z pisaniem pomoże jej sobie z nimi poradzić. Nie pomogło.
Lekcja tańca. Co się robiło na lekcji tańca? Tańczyło, ale jak tańczyło? Annikki wyciągnęła z torby laptopa, otworzyła go, po chwili zamknęła. Nie powinna tego wyszukiwać. Poczyta coś, a potem Hotaru zrobi na tej lekcji zupełnie inną rzecz, niż to, o czym pisały artykuły i jej panika się pogłębi. Lepiej było iść na totalny żywioł. Nigdy jej nie wychodziło iście na totalny żywioł. Znów otworzyła laptopa. Może jednak zestresują ją opisy jakichś przypadkowych lekcji. Zamknęła laptopa. Tym razem zdecydowanie. Dłonie zajęła konewką, zgarnęła ją spod stołu i podeszła do jednej ze swoich roślinek.
— To nie skończy się aż tak źle, prawda? — mówiła trochę do siebie, trochę do paprotki, obficie lejąc wody na ziemię. — Znaczy, w ogóle nie wiem, jak do tego doszło… Dobrze, wiem, jak do tego doszło — zreflektowała się — ale nie zmienia to faktu, że zaskoczyła mnie ta propozycja, bo temat można było uciąć…
Wywód ciągnął się, aż do Annikki zaczęło powoli docierać, że choć strach i nerwowość wpędzały ją w ten stan zamartwiania się na zapas, choć absurdalne wydawało się ćmie połączenie jej i tańca, gdzieś tam, w środku, coś wywołało również iskrę ekscytacji. Zamilkła nagle, przenosząc swoje rozważania na to nowe uczucie.
Wylewająca się z doniczki woda kapnęła na podłogę, lecz dopiero gdy utworzyła się pod parapetem niewielka kałuża, ćma raczyła wyjść z własnej głowy.


Grupa dziewcząt szła korytarzem, plotkując i chichocząc, torby treningowe kiwały się na ramionach. Zbyt zajęte sobą oraz opowiastkami, nie rozglądały się na boki, skupiły uwagę na zdjęciu w czyimś telefonie. Minęły wnękę, otworzyły drzwi, ich głosy przepadły na klatce schodowej. Wpierw czułka wychynęły zza załomu ściany, po nich głowa. Annikki rozejrzała się po korytarzu, ale nikt już więcej nie opuścił sali, drzwi czekały na nią, lekko uchylone.
Zaopatrzone w lustra i z większą przestrzenią pomieszczenie służyło czasem tancerkom z teatru do ćwiczeń, jak wynikało z wyjaśnień Hotaru. Niby kobieta nie wspomniała, że wróżka, mająca przyjść chwilę po zakończeniu treningu, powinna unikać reszty dziewczyn, lecz Annikki zrobiła to z przezorności, by przypadkiem Hotaru nie przysparzać problemów. I tak już borykała się uczuciem intruza, koślawego i niezgrabnego. Ale odwrotu nie było, ćma wzięła głęboki oddech, pchnęła leciutko drzwi, zajrzała do środka, rozpoznając spokojne nucenie.
Hotaru siedziała na podłodze, rozciągając nogi, zwrócona twarzą do okna. Nikki dała sobie chwilę, by posłuchać tych samych dźwięków, które przyciągnęły jej uwagę w senkawańskim ogrodzie.
— Hej — zagaiła od wejścia, mimowolnie płosząc lekko tancerkę. Hotaru poderwała się, odwróciła głowę, wróżka posłała jej zakłopotany uśmiech. — Powinnam chyba przestać cię łapać znienacka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz