15 września 2024

Od Hotaru do Annikki

W wielu miejscach starsi uczniowie pomagali młodszym, lecz w Senkawie zależność ta urastała do rangi podstaw wychowania młodzieży, a następnie przechodziła też w dorosłość, wyznaczając drogę, jaką powinny podążać profesjonalne relacje. Młodszych uczniów przyzwyczajano, by prosili starszych o pomoc, starszych zaś uczono, by takiej prośby nigdy nie pozostawiać bez odpowiedzi. I co prawda system miał też swoją ciemniejszą stronę, bo większe doświadczenie łatwo było wykorzystać przeciw tym z krótszym stażem, lecz Hotaru miała to szczęście, że niczego takiego nie zdarzyło się jej doświadczyć i jej kariera taneczna w Senkawie wyglądała dość podręcznikowo (do czasu).
Pamiętała swoje początki z tańcem i to, jak zagubiona czuła się z początku – co prawda przyszła z koleżanką, na dodatek jeszcze nie pierwszą z brzegu tancerką, ale córką głowy rodu, lecz Hotaru z natury była nieśmiała, a stanie się częścią danej grupy rówieśniczej było dla niej często barierą nie do pokonania. I dopiero, gdy miesiące nauki zmieniły się w lata, a popołudniowe, krótkie treningi, wyewoluowały w zostawanie w szkole tańca do późnego wieczora, weekendy zaś Hotaru spędzała nie z rówieśnikami, włócząc się po polach, sklepach, stacji kolejowej, ale na wyjazdach z pozostałymi tancerkami, wtedy dostrzegła, że jej rola się zmieniła. Nie była już tą, która musi prosić o pomoc i czekać, czy starsza koleżanka weźmie ją pod swoje skrzydła, ale teraz to ją nauczycielka wskazywała jako kogoś, do którego można zwracać się z problemami, kto pokaże, w którym składziku są rekwizyty, jak poprawnie wybrać skarpetki do tańca i jak spiąć włosy, żeby nic się nie posypało przy obrotach. Kobieta odkryła, że ta opiekuńcza rola, wymagająca skupienia się na drugiej osobie i zrozumienia, czego potrzebuje, nawet wtedy, kiedy ona sama tego jeszcze nie wiedziała, nie jest dla niej czymś ciężkim albo trudnym. Może wręcz przeciwnie. Może w pewien sposób zaspokaja jakieś jej własne potrzeby – bycia wsparciem, ostoją, bycia po prostu potrzebną.
Rozmowa z Annikki, kobietą, którą na dobrą sprawę poznała przelotnie i przypadkiem, o której nie wiedziała więcej, ponad to, że jest dziennikarką i jej zawód jest jej pasją, przebiegła dla niej gładko i przyjemnie. Może nieco zbyt gładko, jak na rozmowę z ledwie poznaną osobą, a pytania padły niebezpiecznie blisko kwestii wachlarza, choć Hotaru szczerze wątpiła, by od rozmowy o wachlarzu cała sytuacja przeszła do jakichkolwiek dalszych wniosków czy oskarżeń. Niemniej jednak teraz, gdy przemyślała chłodniej sprawę, a emocje nie buzowały w sercu, poddając się spokojnemu nastrojowi kawiarni, gdzieś z tyłu głowy pojawiło się ostrzeżenie, że powinna mieć się na baczności. Może zawczasu przemyśleć słowa, które miałaby skierować do Annikki, gdyby tej przyszło do głowy znów zadawać pytania.
Rozsądek mówił, że to dobry obrót spraw i powinna podążyć za tymi myślami, lecz coś na dnie serca buntowało się przed nieszczerością, tak samo, jak buntowało się, gdyby Hotaru miała zagrać nieprzydzieloną sobie rolę.


Obiecany dzień, kiedy miała odbyć się lekcja, w końcu przyszedł. Hotaru zastanawiała się nad tym, jak podejść do całości, bo co prawda była już wiele razy starszą siostrą, lecz pełnoprawną nauczycielką jeszcze nie. Widziała wiele razy, jak uczyło się przeróżnych rodzajów tańca na różnych etapach zaawansowania ucznia – od kompletnych nowicjuszy, którzy przychodzili na zajęcia w szkolnym stroju na wuef, aż po osoby doświadczone, zaznajomione już z niejedną gałęzią tańca, lecz wciąż znajdujące w swej technice coś, co można poprawić i ulepszyć. Inaczej podchodziło się też do tych, którzy chcieli z tańcem wiązać swoją przyszłość, zupełnie inaczej do tych, dla których była to jedynie forma spędzenia wolnego czasu i oderwania się od obowiązków. Wiek, charakter, kondycja, problemy zdrowotne – wszystko to miało wpływ na podejście do ucznia, Hotaru zaś dała sobie czas na to, by starannie przemyśleć swoje słowa i podejście, i zaplanować lekcję tańca tak, by dla Annikki była zarówno miłą odskocznią od jej profesjonalnej kariery, jak również i źródłem informacji o samym tańcu. Nietrudno było stwierdzić, że kobieta nie zadowalała się powierzchownymi i oględnymi opowieściami, i że nie istniało dla niej coś takiego, jak za dużo przekazanej wiedzy.
Hotaru nie usłyszała, jak niedomknięte drzwi uchyliły się mocniej, ani jak lekkie stopy wróżki podążyły przez obitą suknem podłogę. Trening jak zwykle był wymagający, Hotaru zaś nie zamierzała pozostawić swoich mięśni przykurczonymi i przemęczonymi po wszystkich tych skokach i szybkich podbiegach, toteż Annikki zastała ją w środku jej typowej rutyny rozciągającej, dobrej na sam koniec. Tancerka zaśmiała się, wstała płynnie, podeszła bliżej.
— Może to ja powinnam być uważniejsza — odparła, przechylając lekko głowę. — Gotowa na przygodę z tańcem?
Dziennikarka wzruszyła ramionami, skinęła głową.
— Przygotowałam się teoretycznie, zobaczymy, jak z praktyką.
— Nie martw się, nie zamierzam cię nastraszyć tańcem ani doprowadzić do tego, że następnego dnia nie będziesz w stanie wstać o własnych siłach z łóżka.
To powiedziawszy, Hotaru podeszła do stojącego na wciśniętym w kąt stoliku odtwarzacza. Sprzęt widział już lepsze dni, swą młodość miał już dawno za sobą, ale dzielnie odtwarzał żądane utwory, podkładając tło muzyczne do prób i tańców, do rozgrzewek, rozciągania i wszystkiego, czego tylko tancerki mogły potrzebować. Hotaru kliknęła kilka razy po tych wytartych przyciskach, odtwarzacz zaś zaszumiał cicho, wprawiając połkniętą płytę w ruch, z głośników popłynęła muzyka. Niezbyt głośna, relatywnie szybka, energetyczna i pogodna, wplatająca elektroniczne brzmienia między tradycyjne bębny i piszczałki.
— Zaczniemy od rozgrzewki — oznajmiła Hotaru, klasnąwszy w dłonie.
Niewiele się ta rozgrzewka różniła od tego, co fundowano dzieciakom w szkole, bo bez względu na to, czy zaraz miało się odbyć zaliczenie dwutaktu, czy też trzeba było wziąć do ręki wachlarz, chodziło o to, by przyspieszyć krążenie krwi w żyłach, by powiedzieć ciału, by się zbudziło, bo zaraz będzie trzeba się poruszać.
Hotaru, po całej godzinie tańca z koleżankami z teatru, teraz jeszcze po rozgrzewce, zatrzymała się po ostatnim krążeniu ramionami, wyrównała oddech. Annikki też opuściła dłonie, wsparła je na biodrach, odetchnęła głębiej, odgarnąwszy grzywkę z czoła. Odtwarzacz ucichł na moment, pstryknął, rozpoczął się kolejny utwór – tym razem o wiele spokojniejszy i powolniejszy, sprawiający, że emocje same opadały, a umysł skupiał się mocniej na czekającym zadaniu.
— Chyba nie było źle, prawda? — spytała tancerka.
— Nie… nie, w-w porządku — odparła dziennikarka, łapiąc oddech.
Hotaru zaśmiała się subtelnie.
— Teraz będzie już spokojniej. Teraz — zawiesiła głos, uśmiech się poszerzył, nabrał jakiejś łobuzerskiej barwy — nauczę cię chodzić.
— No dobrze, to faktycznie brzmi łatwiej.
— Nie łatwiej, tylko spokojniej — uściśliła Hotaru. — To duża różnica, a odpowiedni krok i postawa stanową fundament, bez którego po prostu nie da się dobrze tańczyć.
— Podstawy są zawsze najważniejsze — Nikki skinęła jej głową.
— Taniec szkoły Matsudaira specjalizuje się w tym, by gestem i ruchem przedstawić daną historię, a żeby tego dokonać, trzeba wcielać się w przeróżne role, stawać innymi osobami. Sama wiesz, jak wiele informacji potrafi przekazać postawa – jak zachowuje się ktoś niepewny swoich słów, albo ktoś, kto chce ukryć jakieś informacje.
Dziennikarka przytaknęła.
— Obserwacja mowy ciała to jak prowadzenie równoległego wywiadu.
— Wytrawny obserwator może odgadnąć wiele rzeczy o kimś, po prostu obserwując, jak ta osoba się porusza, w jaki sposób idzie i stawia kroki. W tańcu staramy się nie zmuszać widza do tego, by był wytrawnym obserwatorem, ale czynnie przekazać mu to, kim w tym momencie jesteśmy. Dlatego też wykonywane ruchy muszą być spójne i precyzyjne, starannie kontrolowane. Przynajmniej na początku.
— A potem?
— Potem wszystko przychodzi naturalnie — odparła Hotaru, przechodząc kilka kroków. Jej chód się zmienił, nabrał miękkości i gracji, połączonej z wyrafinowaniem i dostojeństwem. — Wtedy wystarczy tylko pomyśleć, by zmienić się w księżniczkę, albo — zmiana była subtelna, trudno było stwierdzić, co się stało, lecz krok wybijał teraz twardy rytm na obitej suknem podłodze, ramiona zdawały się szersze, uniesiony podbródek rzucał wyzwanie — albo w wojownika, gotowego do tego, by stawić czoła groźnemu przeciwnikowi. Ale nie trzeba ograniczać się jedynie do ludzi, zawsze można być — znów coś stało się z ramionami, stopy zaczęły inaczej układać się na podłodze, a ręce, wydawało się, jakby zaraz miały obrosnąć piórami, przemienić się w skrzydła — chociażby zwierzęciem. One też często są bohaterami tanecznych opowieści.
Annikki wodziła za nią spojrzeniem, wzrok skakał po sylwetce tancerki, starając się uchwycić magię zaklętą w ruchu, odkryć tajemnicę tego, jak wiele jeden gest potrafił zmienić. Hotaru uśmiechnęła się, powracając do swojego typowego chodu. Na zajęcia nie założyła żadnego specjalnego stroju, pozostając przy luźnej, niekrępującej ruchów koszulce narzuconej na baletowe body, przy zwyczajnych leginsach, cienkich baletkach i ocieplaczach na nogi, najlepszych przyjaciołach ćwiczących tancerek. Włosy zebrała w gładki warkocz, spinki przytrzymały wszelkie niesforne pasemka, Hotaru mogła zajmować się właściwie dowolnym tańcem.
— I podstawą każdej z tych zmian jest odpowiedni krok — zakończyła, podchodząc bliżej. — Zaraz ci wszystko opowiem i wyjaśnię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz