Cóż, według Song Ana był bez znaczenia fakt, czy jego pupil jest kotem, czy też szopem. Pokochał Śmieciarza od pierwszego wejrzenia. Nie wyobrażał sobie życia bez niego, chociaż posiadał go przez mniej niż dobę. Zwierzak posiadał najbardziej miękkie futerko na całym świecie! Boski sługa mógłby trzymać go na kolanach do końca swojego życia i głaskać jego szary łebek. Przynajmniej w przerwach, gdy ten nie próbował go ugryźć w palce.
Nie wiedział więc, dlaczego zarówno George, jak i Eris tak wyglądali na tak przerażonych. Przecież Śmieciarz nie zamierzał nikomu zrobić krzywdy. Najpewniej po prostu tęsknił za czyimś towarzystwem, gdy został sam w pokoju Song Ana. No i mógł być trochę głodny. Boski sługa przed wyjściem zostawił mu trochę jedzenia, ale widocznie nie wystarczyło.
Bardzo więc spodobał mu się pomysł George’a, aby wyjść na zakupy i kupić dla Śmieciarza lepszy pokarm. Jego przyjaciel zapewniał, że będzie to dla niego o wiele lepsze niż kanapki (a tym bardziej śmieci).
Ostatni raz więc podniósł szopa i przycisnął go do piersi. Zwierzak oponował jedynie przez krótką chwilę, ale szybko zaakceptował uścisk boskiego sługi.
— Niedługo wrócimy — obiecał pupilowi, nim odłożył go na ziemię.
Powrót do supermarketu bardzo go ucieszył i chociaż trochę zapełnić tęsknotę wynikającą z rozłąki ze Śmieciarzem. Miał jednak nadzieję, że szybko znów się z nim zobaczy. Zastanawiał się też, czy mógłby zabierać go ze sobą do szkoły.
Song An z typowym dla siebie podziwem w oczach obserwował mijane butiki. Szyby odbijały kolorowy asortyment, od którego nie potrafił oderwać spojrzenia. Stąd też właściwie przegapił moment, w którym George i Eris niespodziewanie zniknęli wewnątrz jednego z pobliskich sklepów. Zawrócił, aby do nich dołączyć.
Otoczyły go półki pełne nieznanych sobie przedmiotów.
— George, co to? — zapytał, gdy elfka zniknęła gdzieś za zakrętem. Wskazywał palcem na kolorowe pudełeczko przed sobą.
— Paletka do malowania, chyba — rozpoznał chłopak, biorąc do ręki przedmiot. — Wiesz, jeśli masz pędzelek, możesz nią pomalować sobie oczy.
— To musi być bolesne — stwierdził Song An, kiwając głową. — Jak wkładasz sobie coś do oka, no, rozumiesz.
George zaśmiał się cicho.
— Chodziło mi o powiekę — wyjaśnił rozbawiony. Szybko znalazł jakiś plakat z kobietą o „pomalowanych oczach”, żeby pokazać Song Anowi, jak miałoby to wyglądać. Cóż, gdy boski sługa zobaczył, jak ma to wyglądać w praktyce, szybko zrozumiał, jaki sens ma kupowanie takowej paletki. Niestety, na ten moment nie było go stać na tak użyteczny przedmiot. Jeszcze biorąc pod uwagę to, że dzisiaj wszystkie swoje oszczędności chciał wydać na Śmieciarza.
Nie zamierzał jednak opuszczać sklepu z pustymi rękoma. Nawet jeśli, nie mógł kupić sobie wszystkiego, czego pragnął, zadowolił się batonikiem i napojem aloesowym.
Przy kasie zauważył, że George również coś kupił. Nie miał pojęcia, do czego miałby służyć ten przedmiot, ale nie zdążył nawet zapytać, ponieważ Eris również skończyła płacić za swoje zakupy i cała trójka była gotowa wyruszyć w stronę sklepu zoologicznego.
— Dziwnie mi się zacina — narzekał George, próbując sprawdzić na telefonie, co powinny jeść szopy. Ekran jego komórki migał niekontrolowanie, co spowodowane pewnie było zbyt bliską obecnością Song Ana. Boski sługa odsunął się na tyle, aby nie wyglądało to podejrzanie.
— Może zapytamy pracownika sklepu? — zaproponowała Eris, będąca jedynym tutaj głosem rozsądku.
— Mam nadzieję, że trafimy na specjalistę od szopów — mruknął George, wchodząc do sklepu zoologicznego.
Song An wpadł pomiędzy alejki pełne karmy dla zwierząt. Próbował znaleźć puszkę odpowiednią dla jego pupila, ale niestety nic takiego nie wpadło mu w ręce.
— Chyba nie mają karmy specjalnie dla szopów — powiedział ze smutkiem, wracając do swoich przyjaciół. Liczył, że uda mu się odnaleźć przygotowaną mieszankę i problem rozwiąże się sam. Niestety sprawa wykarmienia Śmieciarza okazała się trudniejsza, niż boski sługa przypuszczał.
— Mogę w czymś pomóc? — Usłyszeli nieoczekiwanie. Stanął za nimi młody mężczyzna w uniformie wskazującym to, że jest jednym z tutejszych pracowników.
— Macie może karmę dla szopów? — zapytał Song An z nadzieją w głosie. — Albo cokolwiek, co mogą one jeść i nie są to śmieci?
— Szopy nie powinny jeść śmieci — uprzedził pracownik z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. — Nie mamy też specjalnej karmy, ale jak dacie mi chwilę, znajdę coś odpowiedniego.
— Poprosiłbym! — zawołał boski sługa. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Pracownik ruszył w jedynie sobie znanym kierunku, a pozostawieni pośrodku alejki Song An, George i Eris nie bardzo wiedzieli, co teraz ze sobą zrobić.
— Może chcesz zobaczyć jakieś akcesoria dla Śmieciarza? — zapytał George. — Mam na myśli zabawki czy obróżkę.
— Jasne! Chodźmy poszukać czegoś ciekawego!
Stanęli przed półką pełną wszelkiego rodzaju rzeczami dla pupilów wszelakiej maści. Song An oglądał smycze i obroże – zdaniem George’a były one niezbędne, jeśli boski sługa będzie chciał zabierać Śmieciarza na spacery.
— Może zamiast takiej zwykłej obróżki kupię mu taką z bandaną? — mówiąc to, Song An wskazywał ręką na czerwoną chustkę z paskiem. — Myślę, że będzie mu ona pasować!
George zgodził się z przyjacielem, choć Eris nieszczególnie podzielała ich podekscytowania. Stała jedynie w pobliżu, spoglądając na pozostałą dwójkę z trudnym do odczytania wyrazem twarzy.
Song An, ponadto, zauważył, że George zaczął trochę dziwnie zachowywać się, gdy dziewczyna podchodziła nieco bliżej. Wiedział o tym, iż jego przyjaciel bywał lekko nieśmiały, ale w stosunku do Eris pozostawał w wyjątkowej rezerwie. Boski sługa nie rozumiał, co między tą dwójką zaszło. Co jakiś czas, jedynie, zerkał w ich kierunku, ciekaw, czy znów nastąpią inne zmiany w ich postawie.
— Kup mu piłkę — polecił George, podając Song Anowi okrągły przedmiot. — Piegus uwielbia się takimi bawić, więc może i Śmieciarzowi się spodoba?
Boski sługa dorzucił zabawkę do koszyka. Następnie wspólnie całą trójką przeszli do innego działu — tym razem z legowiskami. Song An przeliczył swoje oszczędności i ucieszył się, że pieniędzy starczy mu również na miękką poduszkę dla pupila. W końcu szop nie mógł spać wyłącznie w koszu na śmieci (choć bardzo to lubił).
Niedługo później powrócił do nich sklepikarz, niosąc w dłoniach kilka saszetek z jedzeniem.
— Tutaj masz karmę na bazie ryb — mówił, podając Song Anowi pierwszy pakunek. — Stanowią one główny składnik diety szopów. Przygotowałem też paczkę z suszonymi owocami. Od czasu do czasu możesz podawać zwierzakowi orzechy — dodał, wręczając ostatnią saszetkę.
— Dziękujemy za pomoc! — odparł prawie całkowicie zasłonięty stosem karm boski sługa. — Wszystko to na pewno się przyda!
Obładowani niezbędnymi akcesoriami dla Śmieciarza wrócili do pokoju Song Ana. Szop leżał na jego łóżku, wyciągając się w zadowoleniu. Jedynie uchylił leniwie powieki, gdy usłyszał, że ktoś się do niego zbliża. Zainteresowanie okazał, dopiero gdy boski sługa otworzył karmę rybną. Wtedy zwierzak zmarszczył noc, zaczął węszyć w powietrzu, aby następnie podreptać do swojego nowego właściciela.
Do nowo zakupionej miseczki Song An wyłożył zawartość saszetki, a szop nie zamierzał tracić ani sekundy — niemal od razu zajął się jedzeniem, że aż mu się uszy trzęsły. Przy okazji wydawał z siebie zabawny dźwięk mlaskania.
— Chyba mu smakuje — stwierdził zadowolony boski sługa.
— Lepsze to niż śmieci — zgodził się George, zerkając niepewnie na porozrzucaną po pokoju zawartość kosza.
— Chcecie mu dać suszone jabłko? — zapytał Song An, otwierając kolejną paczkę, tym razem z przysmakami.
Śmieciarz chętnie wziął w łapki owoc. Przeżuwał go powoli, ale z widocznym zadowoleniem.
— Wszystko to piękne słodkie i tak dalej — wtrąciła się niespodziewanie Eris, odwracając uwagę Song Ana i George’a od uroczego zwierzaka — ale co z naszym projektem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz