Może i Hotaru miała na sobie tylko wygodne, przeznaczone do treningów ubrania, lecz w krótkim czasie wykonywania gestu tak prostego, jak swobodne uniesienie ręki ku górze, potrafiła sprawić, że rękaw koszulki falował niczym drogi materiał balowej sukni, szybko twardniał w zbrojną stal, na koniec stroszył się rzędem długich piór. Gładkość, z jaką przychodziło jej wykonywanie zmian, świadczyła o latach praktyki, a także talencie i wewnętrznej, niezmierzonej pasji do tańca. Niektórzy mieli jedynie dwie z tych trzech, co niekoniecznie świadczyło o tym, że tańczyli źle, ale Annikki nagle nabrała śmiałego przekonana, że nawet ktoś ze wszystkimi tymi cechami nie dorównałby łatwo Hotaru. I nabrała również ochoty na zobaczenie więcej z jej umiejętności.
Słowa kobiety przywołały ćmę do rzeczywistości, ta zamrugała szybko, mając nadzieję, że nie zapatrzyła się za bardzo. Tylko troszkę.
— Skup się teraz wyłącznie na swoich nogach, pomyśl sobie, że poza nimi nie masz kontroli nad resztą swojego ciała.
Annikki spuściła luźno ręce, spojrzała w dół na krótką chwilę, wyobrażając siebie w tej hipotetycznej sytuacji. Miałaby trudności na początku, ale prędzej czy później nauczyłaby się pisać stopami.
— W porządku — odpowiedziała pewnie.
Ten łobuzerski uśmiech powrócił.
— A teraz pomyśl, że kompletnie zapomniałaś, jak to jest używać tej jednej części swojego ciała.
Wróżka zmarszczyła przelotnie brwi, spróbowała coś powiedzieć, ale zamknęła usta z braku pomysłu na odpowiedź, pytającym wzrokiem śledziła unoszące się wyżej kąciki ust Hotaru.
— Chcę po prostu, żebyś poznała możliwości swoich nóg na nowo — pospieszyła z tłumaczeniem tancerka, nie kryjąc lekkiego rozbawienia jej konsternacją. — Możesz mówić sobie, że przez całe życie szłaś cichym, wytrwałym krokiem, zbyt napiętym, by nadawał się do tańca, ale skoro zapomniałaś, jak właściwie wcześniej twoje nogi funkcjonowały, to czy nie mogły równie dobrze z gracją kroczyć i tańczyć? Odpowiednie nastawienie jest równie ważne, co wykonywanie ćwiczeń.
Nie mogła odmówić temu racji. Przyszło jej już spotykać się z ludźmi, którzy z czystego uporu i niezwykle silnej wiary w siebie zdobywali osiągnięcia, które w opinii większości wydawały się tkwić gdzieś poza ich zasięgiem. Tak, umysł potrafił być równocześnie najgorszym wrogiem i największym źródłem siły.
— No dobrze… — odparła nieco niepewnie i choć w roli osoby tańczącej wciąż czuła się dziwnie i nienaturalnie, spróbowała posłuchać się Hotaru, oczyścić umysł z niepotrzebnych wątpliwości, nie narzucać sobie negatywnej narracji. Wyprostowała ramiona, uśmiechnęła się lekko. — Więc jak mam zacząć się poruszać?
Taka reakcja spodobała się tancerce. Kobieta skinęła głową, a odtwarzacz, jakby wyczuwszy ich potrzeby, puścił kolejny dość wolny utwór, lecz z mocniejszym akcentem instrumentów w krótkich odstępach czasu.
— Spokojnie i niespiesznie. — Sam głos Hotaru zdawał się brzmieć inaczej, naturalnie dopasowywał się tonami do kołyszącej melodii. — Wczuj się wpierw w rytm muzyki, pozwól jej poprowadzić twoimi ruchami. Nie stawaj się nikim konkretnym, bądź czystą kartką.
Ustawiły się przed ścianą z lustrem, dzięki czemu Annikki wystarczyło zerknięcie przed siebie, żeby przyjrzeć się podawanym instrukcjom w praktyce. Hotaru łagodnie balansowała ciałem, stając mocniej to na jeden, to na drugiej nodze wysuniętej w bok, zmieniając je zależnie od uderzenia tamburyna. Oczy trzymała przymknięte, skupiając się lepiej na muzyce. Od samego patrzenia na nią wróżka bezwiednie zaczęła naśladować jej krok, w ćmowym wykonaniu przypominający bardziej sztywnego, bujanego konika, lecz im dłużej wykonywała ćwiczenie i wsłuchiwała się w utwór, tym więcej płynności i swobody nabywała.
— Ważne jest, by pozostać lekkim na nogach, nawet jeśli odgrywa się rolę ciężkiego, mitycznego stwora. — Znów nastąpiła prezentacja, Hotaru z gracją przerwała w połowie kołysanie, zrobiła wypad w przód, przygarbiła ramiona jak czatujący na nieostrożnych śmiertelników byt. — Chód to nieustanne przenoszenie ciężaru swojego ciała w różny sposób, czy to żeby umknąć gdzieś w bok, czy wykonać obrót. — Ktoś zbłądził po prawicy stwora, tancerka obróciła się na jednej stopie, wylądowała przed ofiarą, zatoczyła ręką szeroki, trochę niekontrolowany łuk, jakby zamiatała podłogę kolczastym ogonem. — Trzeba być gotowym do zmiany. Często te wolniejsze i bardziej precyzyjne bywają trudniejsze od tych szybkich i nagłych. — Brązowe oczy podchwyciły miodowe spojrzenie w lustrze, wesołość zaskrzyła się w nich. — Słuchaj i ruszaj się.
Czułka wystrzeliły w górę, wystraszone przyłapaniem, po czym pokornie opadły, Annikki wróciła do wykonywania ćwiczenia, sama zaskoczona tym, jak bezwolnie się zatrzymała wcześniej. Po prostu ruchy Hotaru były tak zajmujące dla oka, że z trudem udawało się robić cokolwiek innego poza oglądaniem.
Chodzić można było na wiele sposobów, jak dudniący w ziemię słoń czy zwinna na łapkach łasica, która błyskawicznie potrafi się obrócić, skuszona nowym zapachem w lesie. Dlatego też Hotaru zachęciła ją do wykonywania prostych obrotów, choć te proste były jedynie z nazwy, jak chyba wszystko związane z odpowiednim krokiem. Wcielenie uwag nauczycielki w życie wychodziło różnie, przez większość czasu Annikki czuła się, jakby walczyła z własnym ciałem, stanowczo przeciwstawiającym się robieniu jej niezrównoważonych wymysłów. Nogi uciekały, skrzydła trzepotały, nauka chodzenia zmieniała się w naukę spadania.
— Będzie ci chyba łatwiej, jeśli bardziej się rozluźnisz — odezwała się w pewnym momencie Hotaru. — Mogę ci pokazać, gdzie jest chyba największy problem?
Annikki, mając wrażenie, że jest zwyczajnie wszędzie spięta, zgodziła się, przystanęła, spodziewając się dostania jakichś ćwiczeń do zrobienia. Jakże wielkie zrobiły się jej oczy ze zdziwienia, gdy Hotaru podeszła do niej, łagodnie ucisnęła palcem wskazującym i środkowym tuż ponad jej biodrami.
— Tutaj. — Palce powędrowały wyżej, nad łopatki. — I tutaj.
— Och.
Kojarzyła to doznanie, kiedyś już je poczuła. To była chyba jakaś impreza studencka, na którą siłą została zaciągnięta, lecz przed tańcem się wzbraniała. Dlatego też postawili ją w kółku z innymi osobami, a ich zadaniem było trzymać rękę wyciągniętą, by ktoś szalejący wewnątrz mógł do nich dobiec, obkręcić się i pognać dalej, licząc, że gdy znów muzyka się zatrzyma, on znajdzie parę do obrotu. Była na jej roku pewna dziewczyna, przyjaźniły się trochę, a gdy złapała ona rękę Nikki na tamtej zabawie, coś jak nagły, elektryczny impuls zamrowił w rękę, pozostawił po sobie szybciej bijące serce. Teraz wrażenie powróciło, ale bez konieczności uśmiechania się smutno na widok uciekającej w podskokach do swojego chłopaka dziewczyny.
Impuls rozszedł się po ciele, spiął je na moment, ale Annikki narzuciła sobie spokój, zawalczyła z twardymi mięśniami.
— Niech nogi prowadzą też resztę ciała — podpowiadała dalej Hotaru, widząc, jak wróżka robi niewielkie kółka ramionami, stara się, by opadły niżej, utraciły napięcie.
— Ja ledwo na nich się czuję pewnie — mruknęła ćma.
— Koordynacja stanowi dla wielu wyzwanie — przyznała tancerka. — Trzeba być myślą jednocześnie w wielu zakątkach ciała naraz i nie zaniedbywać pozostałych. Ale jeśli masz opanowany krok, to może on posłużyć za przewodnika dla rąk i tułowia.
Między ćwiczenia Hotaru wplatała dalsze objaśnienia, Annikki przytakiwała, notowała w głowie wszelkie uwagi, przenosiła część do rzeczywistości, która chyba uparła się, by dosadnie wytłumaczyć jej, jak bardzo się myliła w sprawie nauki chodzenia i jak wiele o swoim własnym ciele nie miała pojęcia. Czuła się z nim niepewnie, zmuszanie go do robienia czegoś poza cichym przemykaniem nie przychodziło łatwo, lecz pomału oswajała się z nim coraz lepiej, chłonąc podstawy poruszania się w tańcu. Hotaru w pewnym momencie skinęła głową, ukontentowana postępem, uznała, że mogą zagłębić się nieco w postawę różnych postaci i słane przez nią znaczenie do widza.
— Kim jest dobry król? — zapytała tancerka, przechadzając się wokół sali, u jej boku starannie i powoli stawiała kroki Annikki.
— Osobą pewną siebie — powiedziała, a na jej oczach Hotaru zyskała władczą powagę — wielką, silną, bo musi unieść na barkach los królestwa.
— A jaki jest przy swojej damie?
Odpowiedź wymagała chwili zamyślenia, ćmowy wzrok pobłądził po sali.
— Łagodny. Bezbronny. Szczęśliwy.
Mocny chód tancerki zmienił się, stał się swobodniejszy, jakby ciężar korony został gdzieś za nimi, podobnie jak dworacy, przed którymi nie trzeba było już kroczyć mężnie, bo jedyną osobą obserwującą zmęczonego króla, była ta ukochana, nigdy nieoceniająca.
— By móc chodzić jak konkretna postać, trzeba zrozumieć podstawy jej natury — mówiła Hotaru, ani na moment nie wychodząc przy tym z roli. — Obserwator ma widzieć już tylko efekty tej pracy, w lot pojąć to, nad czego pokazaniem my się głowiliśmy.
Tancerka opowiedziała o paru swoich rolach, wytłumaczyła, na jakich kluczowych cechach ich charakteru, wyglądu bądź zachowania skupiała się, a potem dobudowywała do nich resztę, tworząc spójną i żywą całość. Annikki słuchała uważnie, przez myśli przelatywały jej przypadkowe postacie i zastanawiała się, jak ona by podeszła do próby zaprezentowania ich, od czego by zaczęła. Jakby czytając te myśli, Hotaru uśmiechnęła się delikatnie, przystanęła.
— Jeśli chcesz, to możemy spróbować nieco się zabawić.
Czułka przekrzywiły się lekko.
— W jaki sposób?
— Załapałaś już nieco, o co chodzi z odpowiednim krokiem i jak można go w różny sposób wykorzystać. Ja będę tańczyć i zachowywać się jak jakieś zwierzę albo osoba, a ty postaraj się mi w podobny sposób odpowiedzieć. I nie przejmuj się tym, jak ci to wychodzi – to ma być tylko zabawa.
Pierwszym odruchem był stres, zmartwienie, tak naturalna dla niej chęć odmowy, gdy przychodziło do jakichkolwiek zabaw, bo Annikki nie potrafiła się w nich odnaleźć, w chowanego o niej zapominali, jako berek nie mogła nikogo złapać, owa zabawa kojarzyła się ze stratą czasu i frustracją. Ale w niewielkiej salce przebywała z nią tylko Hotaru, jej łagodne i wyrozumiałe spojrzenie zachęcało do działa, otaczająca kobietę aura koiła nerwy.
— Dobrze, spróbujmy — zgodziła się w końcu wróżka, pamiętając bardzo dobrze, by bioder i ramion nie napinać.
Spójność, precyzja, kontrola, powtórzyła w myślach, stając naprzeciw Hotaru. Nie chodziło o angażowanie się w bardzo skomplikowane ruchy, lecz przekazanie odpowiedzi dwoma, trzema krokami, paroma jasnymi gestami. Ponieważ wciąż pracowały nad krokiem, tancerka ruszyła po kole, Annikki uczyniła to samo, idąc w przeciwną stronę i bacznie obserwując drugą kobietę. Nastąpiło nagłe tupnięcie jedną nogą, potem drugą, grzebnięcie kopytem w ziemi, wzmocnienie karku. Oto baran rzucał jej wyzwanie. Lekko sparaliżowana, z chwilową pustką w głowie, wróżka zdecydowała się równie mocno tąpnąć w podłogę, bo przecież bojowy baran potrzebował przeciwnika. Hotaru pochwaliła ją, wznowiły kroczenie po kole.
Kolejne zwierzęta zawitały w ich kręgu, wąż zasadzał się na przycupniętą przy ziemi myszkę, radosny pies skakał przy kocie, a Annikki czuła, jak się uśmiecha, jak obawy w jej głowie zastępuje kreatywność i chęć próbowania kolejnych postaci. Przewinęli się w zabawie i ludzie, dzielny wojak stanął na baczność, zaś wróżka, zyskawszy trochę śmiałości, odwróciła się możliwie jak najbardziej elegancko plecami, uniosła głowę niczym dama, lecz zaraz ciekawsko zerknęła przez ramię. Ten cichy śmiech tancerki był najlepszym potwierdzeniem, że śmiałość się opłaciła.
Zabawa trwała w najlepsze, czasami wychodząc lepiej, czasami gorzej, ale bezsprzecznie dawała uciechę. Minęły ze dwa utwory na płycie, nim Hotaru oznajmiła, że ostatnia postać i zrobią sobie przerwę. Annikki od razu rozpoznała ten zgrabny, ptasi krok, szeroki i uważny, wykonywany przez długie nogi. Tak naprawdę tancerka mogła być teraz dowolnym ptakiem o takiej budowie, lecz ćmie przed oczami stanęło parę rycin widzianych w internecie, każda wykonana w charakterystycznym, senkawańskim stylu. Żurawie na nich przedstawione stały dumnie na kamieniach, polowały w wodzie, niektóre tańczyły wokół siebie ze skrzydłami rozłożonymi na boki. Nie zastanawiając się za bardzo nad tym, do czego ten taniec nawiązywał, Nikki poszła za pierwszą myślą, skopiowała nieco krok Hotaru i rozwinęła własne skrzydła, trzepocząc nimi lekko. Tym razem śmiech zabrzmiał nieco głośniej, nieco dłużej wypełnił salkę.
— Pięknie — pochwaliła druga kobieta. — To teraz przerwa.
Hotaru miała dobre intencje, żeby jej nie zmęczyć za bardzo, ale niestety nie miała pojęcia o tych wszystkich wieczorach przesiedzianych przez Annikki w skrzywieniu nad stołem, o zajęciach fizycznych w szkole nie wspominając, od każdego przecież się migała jakimś usprawiedliwieniem i siedziała z nosem w książkach. Dopóki się bawiły, ćma nie odczuwała aż tak zmęczenia, zbyt zajęta oglądaniem Hotaru, teraz jednak zastałe ciało upomniało się o odpoczynek. Z głośnym westchnieniem wróżka wylądowała na podłodze, położyła się płasko, dostawszy przyzwolenie od nauczycielki na nietowarzyszenie jej w rozciąganiu.
— Nie pamiętam, kiedy ostatnio aż tyle się ruszałam — odparła, biorąc głębokie oddechy. — Chyba jak goniłam jednego gościa od wywiadu, chociaż wtedy i tak więcej leciałam, niż przebierałam nogami. Albo lata temu, w domu rodzinnym.
— Czy krowy nie chciały odpowiedzieć na pytania i uciekały? — zapytała lekkim tonem Hotaru, uśmiech brzmiał w głosie.
Annikki parsknęła pogodnym, krótkim śmiechem, dźwiękiem rzadko słyszanym w jej wykonaniu.
— Kozy też nie chciały. Ze wszystkich zwierząt one najbardziej mnie nie lubiły. — Ćma skrzywiła się nieco. — Ja ich w sumie też nie, okropnie się je doiło. Musiałam też dużo chodzić po lesie, zbierać grzyby albo jagody, a potem stać w kuchni i pomagać mamie to wszystko przerabiać. — Umilkła, zerknęła na rozciągającą się Hotaru. — Zanudzam cię.
— Ani trochę — odparła tancerka, a Annikki zrobiło się gdzieś w ciele ciepło przez szczerość tych słów. — Naprawdę tego nigdy nie lubiłaś?
Miodowe spojrzenie wbiło się w sufit.
— Kiedyś lubiłam — przyznała. — Ale nawet lubiana rzecz może obrzydnąć, gdy zmusza się do niej kogoś i nie daje wyboru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz