Po godzinach pracy sklepik Isarra był bardzo cichym miejscem. Nawet po tym, jak w domu botanika zamieszkał Minu i kot.
Behemot spał na posłaniu, a Nerikare nucił cicho ogarniając ostatnie rzeczy, zanim skończy pracę na dzisiaj. Jego kuzyn był na górze, w swoim pokoju i najpewniej się uczył do testu, o którym trąbił już od kilku dni. Isarr zaproponował swoją pomoc, ale młody stwierdził, że sobie poradzi i jeżeli będzie miał jakieś problemy to go zawoła, a taki układ odpowiadał mu w pełni.
Ulica za oknem była skąpana w żółtym świetle latarnii miejskich. Ludzi dalej chodzili lub biegli gdzieś. Stellaire miało swoją część nocnych osób, które budziły się późno i działały w nocy, zdążył się do tego przyzwyczaić, choć, sam nie mógłby tak funkcjonować… brakowałoby mu wylegiwania się w słońcu. A co do jego, słonecznych kąpieli, teraz często dołączał do niego Behemot, wyciągając swoje futrzaste ciało obok zwiniętego nagi, a nawet czasami kładąc się na nim, Isarr za to nie miał serca ruszać puchatego zwierzaka i powodowało to, że często leżał dłużej niż miał to w planach, tylko po to, żeby nie musieć ruszać kota.
Prześlizgnął się do okna i zasunął rolety… rośliny nie mogły mieć dodatkowego światła w nocy, raz zapomniał to zrobić i kilka z jego okazów zwariowało. Wrócił z powrotem do lady i ostrożnie podniósł czarnego kocura, który jedynie zamiauczał w odpowiedzi.
— No tak, tak, przepraszam, ale śpimy wszyscy na górze, nie zostawię cię tu na noc — powiedział cicho do najnowszego członka ich małej rodziny. — Będziesz spać u Minu, co? Na pewno się ucieszy.
W pokoju kuzyna Isarra też było posłanie dla Behemota, tak samo jak w tym starszego, ale ten drugi o ile nie miał obiekcji, żeby kot był u niego w ciągu dnia… nie był zbytnio do tego przekonany w nocy. Zapukał w drzwi prowadzące do pokoju Minu i kiedy usłyszał przytłumione “proszę”, przemieścił się do środka.
— Przyniosłem ci kolegę. I do spania idziesz, na nic ci się to nie przyda, jest już późno, a zmęczony gorzej napiszesz — burknął, irytacja wymieszana w większości z troską. Położył kota na posłaniu koło łóżka i uniósł brew. — Mam cię zanieść? Zasuwaj się myć i spać. Już.
Po upływie mniej więcej pół godziny Minu był już pod kocem w swoim własnym łóżku, za to Behemot leżał rozwalony jak żaba na liściu na swoim. Taki widok sprawił, że usta Isarra wygięły się w mimowolnym uśmiechu, którego nie był w stanie powstrzymać pomimo prób.
— No, dobranoc — rzucił, już zza drzwi.
— Dobranoc, Isarr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz