07 grudnia 2025

Od Isarra — Światło

Przygoda ze spieczeniem sobie całych pleców, jakimś cudem nie obrzydziła Isarrowi jego kąpieli słonecznych. Szczerze mówiąc brakowało tylko, żeby sobie załatwił taką wielką lampę grzewczą i powiesił nad łóżkiem. Jedyne, co go powstrzymywało przed taką decyzją był fakt, że te żarówki dawały czerwone światło. A on, no nie chciał, żeby dawało mu tu takim kolorem, zaszkodziłoby to też jego rośliną i pewnie miałby wjazd policji na chatę czy aby na pewno nie hoduje tutaj niczego… podejrzanego.
Więc, pomysł z lampą poszedł do kosza, tak naprawdę to chodziło bardziej o samo ciepło, niż światło. Jakby nie było to jeszcze oczywiste. Z tego też powodu sklep był zamknięty w godzinach kiedy słońce rzucało promieniami idealnie przez okno w pokoju Isarra na miejsce, w którym zawsze się wylegiwał. Przeszkadzanie mu w tym czasie, było według niego koszmarną zbrodnią… chyba, że było się Minu albo Behemotem, wtedy automatycznie wszystkie winy zostawały odpuszczone i następowało natychmiastowe rozgrzeszenie czy coś.
Ciche pukanie do drzwi pokoju botanika sprawiło, że otworzył odrobinę jedno złote oko.
— Tak? Potrzebujesz czegoś, Minu? — zapytał, mówiąc trochę głośniej, żeby jego podopieczny usłyszał go dobrze przez zamknięte drzwi, które po chwili otworzyły się trochę i wyjrzał zza nich wcześniej wspomniany nastolatek.
— Mógłbyś mi pomóc zrobić makietę do szkoły? Jest dopiero na za kilka dni, ale wolę zrobić już teraz… — wyjaśnił powód swojego przybycia Minu. W takich momentach Isarr był bardzo wdzięczny, że Minu ogarniał w miarę sam siebie i nie zostawiał wszystkiego na ostatnią chwilę. Wzdrygnął się na taką myśl… słyszał gdzieś o tym, że dzieci potrafią obudzić się nagle, że muszą coś zrobić i trzeba latać po kasztany do parku o dwudziestej drugiej.
— Mhmmm… już idę — westchnął, przeciągając się, aż strzyknęły mu w kręgosłupie. — Co to ma być za makieta?
— Mojego pokoju, mam już kartony u siebie… i nożyczki i klej też, tylko rąk mi nie starcza, żeby to utrzymać, jak klej schnie. — Botanik pokiwał głową, nie miał problemu z pomaganiem, kiedy było to potrzebna… nawet się trochę w duchu cieszył, że Minu go prosi o to sam z siebie.
— Jasne, a farby jakieś masz, żeby to pomalować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz