29 czerwca 2024

Od Song Ana do Merlina

Song An z niemałym zainteresowaniem słuchał wszystkiego, co Merlin opowiadał mu na temat zwierząt domowych. Sam nigdy nie miał szansy posiadać żadnego pupila. Yunru Lei właściwie nawet nie chciał porozmawiać ze swoim uczniem na ten temat. Po prostu nic takiego nie wchodziło w grę. Grom liczył tylko dwoje mieszkańców i nie zapowiadało się, aby to kiedykolwiek miało się zmienić.

28 czerwca 2024

Od Maeve do Ignisa

Strach rozpłynął się jak ciemność przed blaskiem dnia, gdy ramiona muzyka stały się bezpiecznym murem chroniącym od wszelkiego zagrożenia. Odwzajemniony uścisk pozwolił jej przycisnąć policzek do piersi genashiego, wsłuchać się w spokojny rytm jego serca, który jak żadne słowa był w stanie zapewnić ją, że wszystko jest już dobrze i nic jej nie grozi. Przyjęła do siebie uczucia znacznie cieplejsze i jaśniejsze, pachnące rozgrzanymi w słońcu malinami. Te, które rozkwitły nie tylko w jej sercu.

Od Maeve do Hotaru

Wyciągnięcie ręki do Hotaru było czymś zupełnie naturalnym i oczywistym. Zupełnie jak to, że każdego ranka wschodzi słońce, a Płomyk dokona destrukcji na nowej zabawce. Mdławy posmak niepewności otaczający dziewczynę był Maeve aż za dobrze znany. Doskonale pamiętała, jak sama na początku czuła się zagubiona i niepewna, a pierwszy atak amnezji podczas jednego ze spektakli jedynie pogłębił to poczucie, tym dotkliwsze, im bardziej wyczuwała niechęć i zwątpienie ze strony innych aktorów. To wszystko udało jej się przepracować, bo choć strach przed kolejnymi atakami podczas spektakli pozostał, to jednak udało jej się zyskać dość pewności siebie, by móc sobie z tym jakoś radzić. Nie udałoby jej się jednak gdyby była z tym całkiem sama. Bez przyjaciół, Sapphire i Dantego, którzy okazali się naprawdę nieocenionym wsparciem, nie mogłaby dalej pracować w teatrze. Dali jej siłę, jakiej nie jest w stanie dać nic innego. I gdy wróżka patrzyła na nową tancerkę, miała wrażenie, że jej również jest to potrzebne.

Od Charlie do Sorena

Atmosfera panująca w biurze była tak gęsta, że można było ją ciąć nożem. Connor z trudem powstrzymywał się, by nie podrygiwać w zniecierpliwieniu nogą, Zaproszony przez Sorena Angus strzelał na boki oczami, co chwila, ocierając z czoła pot. Jedynie Ariel, cholerny kwiat lotosu na pieprzonej tafli jeziora wydawał się całkowicie niezwzruszony tym, co się działo, choć Charlie znała go dość, by wiedzieć, że uważnie śledzące każdy ruch, zimne oczy elfa nie robią tego z nudów, a wypatrują jakichkolwiek oznak zagrożenia. To on chwycił mocno ramię wilkołaka, gdy ten znów chciał sięgnąć po broń, czyniąc to niemal automatycznie na nagłe poderwanie się Sorena. Arachnesa wymieniła z Arielem spojrzenie, gdy Angus oburzył się, odkrywając miejsce ukryte pod wypisanymi na kartce koordynatami. Oczywiście, że wypizdowo. Co mogło być innego?

24 czerwca 2024

Od Annikki do Hotaru

Czułki stanęły na baczność, prawie jak jakiś pies gończy, który złapał trop. Zaskoczenie cisnęło się na usta, próbowało odmalować na twarzy, lecz nie po to ćwiczyła w praktyce kontrolowanie swojego głosu oraz słów, by teraz palnąć coś totalnym przypadkiem i zawstydzić rozmówczynię, tak chętnie dzielącą się z nią informacjami o sobie. Annikki przelotnie poprawiła okulary, zaintrygowanie błysnęło w ćmowych oczach.
— Jakiś konkretny rodzaj tańca?

22 czerwca 2024

Od Isidoro do Eliasa

Przez większą część swego życia Isidoro nie uważał się za podróżnika. Oczywiście, gdy sytuacja tego wymagała, nie miał oporów przed tym, by skorzystać z odpowiednich środków transportu i udać się do miejsc, które większość osób jedynie oglądała, przedstawione na kolorowych ilustracjach. Trzeba było tu powiedzieć, że najczęściej działo się tak, gdy młody Isidoro był zabierany przez swą rodzinę na wakacje, bo jakkolwiek zapracowani nie byliby jego rodzice, to jednak zawsze znajdowali czas na to, by poświęcić go swym synom, a rodowa fortuna, choć nie tak wielka, jak w dawnych czasach, sprawiała, że D'Arienzowie mogli pozwolić sobie na wczasy w dalekich krajach.

18 czerwca 2024

Od Octavii do Dantego, Raouna

Jeśli Octavia miała być szczera, to cała ta sytuacja zaczynała ją powoli męczyć.

Od Ilary do Kindry

Jak to, kurwa, złamałeś jej nos?

NORMALNIE PIĘŚCIĄ? ZA DEBILIZM SIĘ NALEŻY.

Masz szczęście, że za bardzo cię lubię.

17 czerwca 2024

Od Dantego – Twój budowniczy był wzniosłym artystą

Dopiero teraz zaczął zauważać, ile piękna zawartego w innych gałęziach sztuki omijało go przez ostatnie lata. I to nie tak, że nie lubił muzeów, tematycznych wystaw bądź teatrów – problem tkwił w motywacji, braku odpowiedniego towarzystwa. Próbował parę razy chodzić sam, zmusił się, przełamał i rozczarował, bo jego zainteresowanie pływało od ściany do ściany z zawieszonym rzędem obrazów w ciężkich ramach, nie potrafiło się zatrzymać i dać pochłonąć na dłużej. Potem głowa próbowała rekompensować sobie nudę poprzez zastanawianie się, czy ktoś będzie chciał się z nim spotkać, czy ktoś na sali jest wart uwagi, może lepiej po prostu wrócić do domu i się upić? Zanim się obejrzał, kończył zwiedzanie całego budynku, nie zapamiętawszy nic. A każdy, kogo zabierał do muzeum, tknięty jakąś wątłą nadzieją, że może urok miejsca przestanie mu umykać dzięki dzieleniu się z tym doświadczeniem z drugą osobą, wcale nie był szczególnie zaangażowany w powolny spacer i przyglądanie się dziełom. Przejść, szybko wyjść i może po jednym drinku sprawdzić, czy blond syren całuje tak dobrze, jak wygląda.

Od Ilary – I never dreamed that I'd meet somebody like you (II)

– Mrożona kawa z mlekiem owsianym dla Pani i flat white dla Pana. Za chwilkę przyniosę ciasto. – Ilara uśmiechnęła się pogodnie do siedzącej przy stoliku przed lokalem pary.

Od Seymoura – 365 Zabaw z Wilkiem

Zieleń terenów wokół posiadłości rozciągała się jak okiem sięgnąć. Niebo, o dziwo tego dnia wcale nie gniewne i pochmurne, raczyło Seymoura łagodnym błękitem i ciepłem wychylającego się spomiędzy gałęzi słońca. Wokół pachniało żywicą, świeżością, słonym morzem i odległymi klifami. Muzyk miał wrażenie, że samo Thornhaven cieszy się na przybycie tego jednego, specjalnego gościa. Czarodziej powiódł wzrokiem wśród starych, rozłożystych drzew, poprawił plecak i przytroczoną do niego miotłę, uśmiechnął się.

Od Song Ana — Ojej

Kino było dla Song Ana całkiem nowym odkryciem. Nawet w swoich snach nigdy nie marzył o tym, że treści, które mógł wyczytać w książkach, są możliwe do przełożenia na wielkim ekranie i dostępne do oglądania. Na początku, w ogóle nie rozumiał konceptu filmów. Zastanawiał się, jak te małe ludziki znalazły się na ekranie? Czy były tam więzione? Czy nie męczyły ich takie wielogodzinne występy bez żadnej przerwy? Nie krępował ich wzrok setek ludzi zebranej na sali? I, co najważniejsze, dlaczego godzą się na to, aby ginąć? Song An z trwogą oglądał, jak jakiś bohater poświęcał się i oddawał swoje życie za bliskich czy po prostu, zdarzał mu się jakiś makabryczny wypadek.

Od Kindry – I never dreamed that I'd meet somebody like you (I)

TW: Bezdenna głupota głównej bohaterki i wynikająca z tejże zazdrość o inną kobietę
Drżące ręce skryła w kieszeniach męskich szortów, przytrzymując przedramieniem grubą teczkę pełną medycznej dokumentacji. Krople potu lśniły na zielonym karku i muskularnych, odsłoniętych ramionach, a ciemne okulary litościwie chroniły podkrążone oczy przed oślepiającymi promieniami słońca. Mimo skwaru, od którego powietrze drżało tuż nad chodnikami, Kindra czuła na skórze lekki chłód. Terapia doktora Karima w istocie, przynosiła ulgę na jakiś czas, pozwalała normalnie funkcjonować, ale każda sesja sprawiała, że Ryder miała ochotę nie wstawać z łóżka przez kolejny tydzień. Spacer ze szpitala do domu, zwłaszcza w taką pogodę, nie był najlepszym pomysłem. W wykonaniu pani sierżant: nie pierwszym i nie ostatnim. Jednak zawsze był jakimś pretekstem, by nieco umilić sobie dzień. Na przykład mrożoną kawą. 

Od Seymoura – Gwiazda (II)

Tym razem ojciec był dużo mniej zaaferowany tym, że Seymour postanowił skorzystać ponownie z Kuźni i wykonać kolejny element biżuterii dla Virgila. Nie było to wcale spowodowane tym, że Cedric jakoś lżej i z większą obojętnością podchodził do działań swego najstarszego syna – po prostu teraz miał ważniejsze zajęcie i przyzwyczajał się do swojej nowej roli.

Od Octavii do Zahry

Octavia jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nieznajomą, jakby próbując wybadać, czy dziewczyna aby na pewno nie okaże się współlokatorką szczurołapa, i czy aby na pewno nie spróbuje wbić jej noża w plecy przy pierwszej możliwej okazji.

Od Virgila – Gwiazda (I) [AU]

Trawa barwiła ubrania, źdźbła mieszały się z ciemnymi lokami, wypychały szlachetność z jasnych pasem, ubrania gniotły pod walczącymi w ramach zabawy ciałami. W pewnym momencie spokojne leżenie przy drzewku oliwnym, spowitym ciszą nocnej pory, przeszło w słowną zaczepkę, ta zaś przerodziła się w czyny i Vi teraz turlał się powoli w dół pagórka, próbując przyszpilić Seymoura do ziemi, nie mniej chcącego doprowadzić do tego samego. Nie wiedział już, o co poszło, co za głupotę tym razem udowodnić sobie mieli, przestało to być istotne w momencie, gdy śmiech jego ukochanego wypełnił milczący świat, a on zrobiłby wszystko, byle ten uroczy dźwięk trwał jak najdłużej.

Od Zahry – priDE MONth

Zahra przysnęła na kanapie (a raczej po prostu zamyśliła się na tyle, że przestała się ruszać. I mrugać. Generalnie przestała wszystko. I kropka), więc z letargu wyrwał ją, tradycyjnie, stęk zardzewiałych zawiasów i rytmiczne stukanie umierającej w katorgach lodówki. Gideon podniósł na nią wzrok, zamglony zmęczeniem. Chociaż podobno to całe im dłuższe uszy, tym lepszy słuch to bujda na resorach, Gideon bardzo dobrze wpisywał się w stereotyp. Na przykład teraz, kiedy zorientował się, że Zahra już nie drzemie, a nie ruszyła się z miejsca ani trochę. No dobra, machnęła ogonem. Ale to tyle.

16 czerwca 2024

Od Octavii - priDE MONth

Octavia nie wiedziała, co strzeliło jej do głowy, kiedy zdecydowała, że to właśnie wyjście do klubu będzie idealnym sposobem na spędzenie sobotniego wieczoru. A jednak wyszukała pobliski, zachwalany w internecie lokal, żałując każdej decyzji, która doprowadziła ją w jego progi.

Od Dantego do Bashara

Nie byłby sobą, gdyby chociaż nie spróbował odkryć tajemnicy skrytej za tym enigmatycznym uśmiechem Bashara.
— Dam radę zgadnąć?
— Nie dasz.
— To jakieś ubranie?
Lekarz pokręcił głową, stanął na palcach, sięgnął syrenich ust w ciepłym pocałunku, po którym cała krnąbrność wywietrzała z głowy, jak i wszystko inne.
— Powiedziałem, że nie dasz rady — odezwał się cicho Bashar, przypomniał mu o prezencie. — Otwórz, Słońce.

13 czerwca 2024

Od Oriona do Merlina

Pączek, zwolniony w danej chwili  z obowiązku karmelizowania cukru na deserach, drzemał sobie błogo na żerdzi z kształtnym łebkiem schowanym pod błoniastym, niebieskim skrzydłem. Chrapnął cicho, przez sen przestąpił z nogi na nogę, a potem nagle wybudził się, wyprostował i wyciągnął szyję. Zaskrzeczał cicho, zerkając z wyraźną ciekawością w stronę przeszklonych drzwi kawiarni. Ruby, zajęta właśnie czyszczeniem ekspresu, zerknęła w tamtą stronę. Pączek, choć był stworzeniem energicznym i wyjątkowo towarzyskim, to jednak zwykle nie okazywał aż takiej ekscytacji na widok gości w kawiarni. Ta zagadka rozwiązała się bardzo szybko – choć goście byli mile widziani w Kawie i kropce ze swoimi pupilami, najczęściej były to psiaki, rzadziej jakieś magiczne stworzenia, jednak chyba jeszcze nikt nigdy nie przyszedł z własnym smokiem. 

“Then it will be Elias’ job. He will carry our memories into the future.”

Legendarny mag ELIAS
Wiek: 2000+
Data urodzenia: 21.07
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Elf, czarodziej
Pochodzenie: Ezpa, Auranthia
Zawód: Prowadzi wykłady i zajęcia praktyczne z magii ofensywnej i defensywnej na Uniwersytecie Magicznym w Stellaire. Pomaga również instytutom naukowym przy badaniach nad portalami. W wolnych chwilach bawi się w poszukiwacza przygód.
Opis: Chodzący grymuar, zapomniany prekursor współczesnej magii, legendarny mag a także poszukiwacz przygód, zamknięty w postaci niepozornego wykładowcy magii.

„Moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że nie dobrze. Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam. […]”

żelazko

Discord: iamsuperspy

11 czerwca 2024

Od Seymoura do Virgila

Seymour popatrywał z rozczuleniem na brykającego mu po mieszkaniu wilkołaka.
Vi po prostu roznosiło – mężczyzna przypadał do stojącego na kuchennym stole pudła, wyciągał stamtąd jakiś bibelot, następnie chodził od szafki do komody i z powrotem, zastanawiając się na głos, gdzie ów przedmiot ma się znaleźć.
— Tutaj chyba będzie dobrze — powiedział, na próbę ustawiając drewnianego tygryska tuż koło tej jakże chwiejnej rzeźby z Bharatu. — Seymour, co sądzisz?
— Gdzie nie postawisz, to będzie idealnie — odparł były czarodziej, sam podchodząc do pudła, wyławiając z niego ramkę ze zdjęciem. Uśmiechnął się na jej widok. — Patrz, nasz pierwszy piknik w parku.

10 czerwca 2024

Od Nezumiego – "Begone, dark thoughts!"

Nezumi stared at his mail box that has been empty for a while now. No one was ordering his shirts, and he couldn’t figure out, whether it was because of the prices people found unappealing, or because his online shop lost its reach. He was contemplating buying an ad somewhere on social media, but that shit was pricey, and he only had enough money to survive. Hoshime and Sora were supporting him, however despite how much he loved it, he didn’t want to be dependent on them. Not to mention not contributing to the household he invited himself into, without asking for a permission first. He tended to be an asshole, but he had his morals.

Noticing how his sales went down, Little Rat left the shared flat in search of an inspiration.

Od Virgila do Seymoura

Jego studio było przede wszystkim miejscem poświęconym sztuce, tworzeniu, całej tej urzekającego go idei rzeźbiarstwa, lecz równocześnie służyło często za swego rodzaju samotnię, gdzie mógł zaszyć się, by dłoniom dać zajęcie, a myślom, tym przykrym i dobrym, pozwolić swobodnie przepływać przez jego głowę, która starała się je poukładać, zrozumieć.
Po wycieczce do lasu z Seymourem Vi potrzebował całego dnia w otoczeniu marmuru.

purcha, praska, paska i inne bujdy na resorach

prawoturinga

prawoturinga

08 czerwca 2024

Od Merlina do Souela

— Wiesz co, muszę się zastanowić. I pogadać trochę z Falkorem.
— Pogadać z Falkorem? — spytał Souel, patrząc na niego ze zdziwieniem.
— Znaczy, nie żeby Falkor gadał, czy cokolwiek, no taki zdolny to on nie jest… Ale sporo rozumie i ogarnia, więc może jak mu pokażę zdjęcia gryfa i zobaczę, czy się do nich ślini, czy raczej cieszy, to coś spróbuję z tego ogarnąć. — Merlin zamyślił się na chwilę. — W sumie to Falkor nigdy nie polował na nic, niczego nie zabił i nie zeżarł. Więc istnieje szansa, że no… Nie ogarnie, że gryfa można w ogóle zaatakować.
— Dużo dzikich zwierząt poluje instynktownie — zauważył genashi.
— Wiem, wiem, spoko… Jak mu się ten instynkt odpali, to będzie słabo, nie, ale może da radę. — Czarodziej zamilkł na chwilę, popatrzył na snującego się po wolierze gryfa. — Poczytam w necie, jak to sprawnie ogarnąć, pogadam z opiekunami tutaj i potem to zaplanujemy. Jak my zaplanujemy, to nie ma mocnych, co nie?
Souel uśmiechnął się lekko.
— Pewnie.

07 czerwca 2024

Od Ashera do Liliana

Silnik samochodu zgasł. W taksówce zapadła chwilowo przytłaczająca, nieprzyjemna cisza. Deszcz, niedawno jeszcze zapowiadający zaledwie lekką, wiosenną mżawkę, opadał ciężko na szyby pojazdu w nierównomiernym, twardym staccato, tworząc wraz z przebijającymi się do środka odgłosami miasta nieprzyjemną i chaotyczną symfonię. Pomimo nadchodzącego lata oraz ciągłego wzrostu temperatur, dzisiejszy dzień był szary, ponury. Ciemne chmury ułożyły się gęsto na rozległym firmamencie, całkowicie przesłaniając słońce, które mimo ciągłych niedogodności i znacznie większej siły swego przeciwnika, wciąż i wciąż próbowało przebić się swym blaskiem przez grubą warstwę czarnego puchu. Przechodnie mijali żółty samochód w zupełnej obojętności i marazmie, kolorowe lakiery aut bladły we wszechogarniającej ulice mgle, a powietrze, gęstsze i cięższe niż zazwyczaj, mąciło w krótkim, ludzkim szczęściu, dławiąc mieszkańców stolicy trzeźwą oceną szarej rzeczywistości.
Stellaire spowiła aura znużenia oraz frustrującej drętwoty.

03 czerwca 2024

Od Maeve do Dantego

W powietrze wzbijał się gryzący chemikaliami dym. Gęstymi kłębami unosił się w górę, aż całkowicie niknął w ciemności, tylko nieco przykrywając gwiazdy zdobiące tej nocy granatowe niebo. Właśnie za to tak bardzo uwielbiała to miejsce – w centrum tak bardzo zanieczyszczonym światłem, nie było widać piękna nocnego nieba. Podobało jej się nawet teraz, w tych nieco dziwacznych, z jednej strony niepokojących, a z drugiej całkiem zabawnych okolicznościach. 

02 czerwca 2024

Od Cheoryeona – Skok w nowe buty

Drzwi autobusu zamknęły się, pojazd odjechał, pozostawiając na przystanku tylko jedną osobę.
Cheoryeon rozejrzał się dokładnie. Wysiadł zupełnie poza Stellaire, w jakiejś pobliskiej, małej miejscowości, w której nigdy nie miał powodu się zatrzymywać. Nie znał tu nikogo, też nie było niczego wartego zobaczenia. W dodatku wieś była na tyle mała, że mimo stosunkowo relatywnie normalnej godziny, dziesiątej rano, nikogo nie widział w zasięgu wzroku. Nikt nie szedł chodnikiem, nikt nie wyprowadzał psa. Jedynie samochody co jakiś czas przejeżdżały ulicą, a gdzieś w oddali przemknął bury kot.
Co w takim razie tu robił?
Może od początku.

01 czerwca 2024

bogos binted

Yonki
Wiek: Za dużo, nie widać, zaakceptujmy, że może się przyłączać do szkolnych wycieczek. Niezależnie od tego, co powie, nikt mu nie uwierzy, a już na pewno, że lata u niego lecą w tysiącach. Na jakimś plastiku, który dał mu Raoun, jest napisane, że ma... Chwila, ile???
Data urodzenia: cokolwiek ma napisane na tym nieszczęsnym plastiku
Płeć: mężczyzna... chłopak... chłopiec? Płeć męska, o.
Rasa: Bóg Chaosu (o nie)
Pochodzenie: Haverun (nie, nietutejszy)
Zawód: Normalnie jeśli ktoś go gdzieś wciągnie, to z chęcią trochę zarobi. Z uśmiechem na ustach wyświadczy przysługę za parę banknotów z ładnym numerkiem. W sumie bardzo chciałby popróbować różnych zawodów, ale hehehe, jakimś trafem tutaj nie może... To przez ten wiek, który ma wpisany w dowodzie! Cholerny Raoun...
Opis: Ten dzieciak wszędzie wciska swój nos. Nie chodzi do szkoły? Nie ma zadania domowego do odrobienia? Rodzice go rozpuścili, to się szlaja wszędzie, jeszcze szukając problemów. I twierdzi, że jest kimś niezwykłym, coś tam, coś tam, bogiem nawet! Niech uważa, bo inni jeszcze mu uwierzą!

Podsumowanie 2024.05

Egzaminy, pisanie licencjatów i magisterek, zapiernicz w pracy. Ciekawe, co jeszcze rzeczywistość na nas rzuci, żeby odciągnąć nas od pisania? Nie wiem, ale na pewno będzie potrzebowała cięższych dział, żeby tego dokonać (oczywiście, to nie jest żadna sugestia! Rzeczywistość niech usiądzie i odsapnie, da nam żyć <3), bo piszecie w każdym wolnym czasie, manifestujecie zdawanie egzaminów przez innych, no i do tego znajdujecie czas na streamy gier i wspólne czilowanie na serwerze. Także może w tym miesiącu wpadło nieco mniej postów, ale za to dużo słów, historie idą do przodu, a wszyscy czekają na lipiec i koniec zachrzanu ze studiami.
Czerwiec to wyjątkowy miesiąc, w którym świętujemy różnorodność, miłość i akceptację. Chciałybyśmy z tej okazji życzyć każdemu z Was dużo radości, odwagi i dumy z tego, kim jesteście. Jesteście niesamowitą społecznością, tworzycie świetną atmosferę na serwerze, a także piszecie historie, które czyta się z zapartym tchem i które leczą raka swoją pluszowością. Mamy nadzieję, że zgodnie z tegoroczną tendencją, po rozpierniczającym miesiącu nastąpi okres względnego spokoju i czerwiec będzie dla Was łagodny, egzaminy zostaną zdane, prace napisane, a w Waszych życiach wydarzy się coś super <3
A teraz przejdźmy do spraw blogowych.