Wraz z rozkwitającą znajomością pojawiło się też zupełnie inne przeczucie. Długo nie mogła rozgryźć, w czym rzecz, nie pytała również, nie chcąc być wścibską, jednak im więcej spędzała czasu z Hotaru, tym bardziej cicha, spokojna dziewczyna kojarzyła jej się z kwiatem, który utknął w swoim pączku, i nie mógł rozkwitnąć w pełnej krasie, pokazać w pełni swojego piękna. Z przyjemnością obserwowała próby tancerek i gdy patrzyła na Hotaru, nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jest o wiele lepsza od swoich koleżanek z grupy, choć za wszelką cenę próbowała to ukryć. Maeve nie pytała o to, nie próbowała dociekać, czy ma rację, czy też w swoim osądzie popełniła błąd. Po prostu starała się poznać Hotaru, przyjmując to, co dziewczyna sama chciała jej powiedzieć.
Kiedy jednak okazało się, że najnowsze przygotowywane przedstawienie przysparza jej więcej problemów, niż mogłaby sądzić, postanowiła pójść za przeczuciem i poprosić o pomoc nikogo innego, jak właśnie Hotaru. Upiór w Operze nie był pierwszym musicalem, w którym aktorka miała brać udział, jednak zdecydowanie bardziej wymagającym od poprzednich, zwłaszcza że miała grać jedną z głównych ról. Powoli zaczynała wątpić, czy faktycznie powinna podejmować się tego wyzwania. Chociaż przecież przystąpiła do castingu jak każdy i wygrała go uczciwie, to jednak zaczynała powoli żałować, że się do tego zgłosiła.
Ostatni napad amnezji nie ułatwił niczego. Strach przed tym, że zapomni o wszystkim na scenie, powrócił ze zdwojoną siłą, a nie była to jedyna rozterka rozpraszająca wróżkę. W jej głowie wciąż kołatały się słowa obcego wróża, który twierdził, że ją zna i faktycznie tak się zachowywał. Jego radość z tego, że ją odnalazł, była zbyt autentyczna, by nie mogła w nią uwierzyć. A jednocześnie to, co jej mówił, było takie niepokojące. Skąd mogła mieć pewność, że nie był stalkerem, jak wspominał Ignis? Dawne pragnienia o tym, by poznać swoją przeszłość, które zdążyła zakopać gdzieś głęboko w świadomości, uderzyły z nową mocą, a jednocześnie nie mogła opędzić się od przeczucia, że to zwyczajnie niebezpieczne. To wszystko sprawiało, że była zdecydowanie bardziej roztargniona niż zwykle, a wymagająca sztuka okazała się jeszcze trudniejsza, niż byłaby i bez tych wszystkich rozbieganych myśli.
Nawet jeśli reżyser nie okazywał zniecierpliwienia, to i tak Maeve wyraźnie je czuła. A to nie pomagało. Gdy pojawiła się pierwsza myśl, że może jednak powinna zrezygnować z udziału w tym spektaklu, poczuła złość. Nie chciała się poddawać. Musiała pokazać, że była gotowa dokończyć to, czego się podjęła.
I wtedy właśnie postanowiła pójść za swoimi przeczuciami i napisać do Hotaru. Jeśli ktokolwiek miał jej pomóc w uporaniu się z tą sztuką, to tylko ona.
Przestronny salon zyskał jeszcze więcej miejsca, gdy wróżka odsunęła meble pod ściany. W końcu mogły po prostu rozmawiać o tym wszystkim, ale sama teoria nie mogła przecież jej pomóc. Maeve zdmuchnęła rudy lok z czoła, kiedy uporała się w końcu z kanapą, na której wylegiwał się Płomyk, zerkając na nią jedynie leniwie zielonymi oczętami.
– Pomógłbyś trochę, wiesz? – powiedziała, przykładając dłonie do rozgrzanych, zarumienionych z wysiłku policzków. Płomyk ziewnął szeroko, ukazując białe ząbki i tym samym dając jej znać, co myśli o tym pomyśle. Wróżka pogłaskała miękki, puchaty łepek, a zwierzak zamruczał cicho. – Chyba gotowe – powiedziała, jeszcze raz rozglądając się po salonie. Tak, wydawało się, że można było tu ćwiczyć taniec i jednocześnie nie pozabijać się o stoliki i kanapy.
Najbardziej problematyczny fragment. Maeve zarumieniła się, nieco zawstydzona, nerwowym ruchem odgarnęła włosy za szpiczaste ucho.
– Wydaje mi się, że każdy fragment jest tak samo trudny i problematyczny. – przyznała i westchnęła cicho. Zerknęła na Hotaru, która w tej chwili była nauczycielką, a nie koleżanką z teatru, która po prostu zgodziła się pomóc. Wiedziała jednak, że nie będzie jej osądzać, przynajmniej nie w inny sposób niż ten, który miałby pomóc Maeve poradzić sobie z problemami. Sięgnęła dłonią po pilot, by włączyć muzykę na odtwarzaczu. Odkąd tylko okazało się, że będzie grała w spektaklu, słuchała jej już tysiące razy. Znała już niemal każdą nutę i byłaby w stanie zanucić dowolny fragment, obudzona w środku nocy.
– Mam wrażenie, że ruszam się, jakbym była z drewna albo połknęła kij – usprawiedliwiła się od razu, wstając z kanapy i odstawiając kubek po herbacie na stolik, który wciąż dla wygody stał niedaleko kanapy. Stanęła na dywanie naprzeciwko Hotaru i odetchnęła głęboko, próbując skupić się na rozbrzmiewającej wokół melodii. Na chwilę zamknęła oczy, by pod powiekami dostrzec ten moment historii, którego teraz potrzebowała. Wcielić się w Christine, zakochaną w wicehrabim i kuszoną przez upiora. Z jakiegoś powodu to nie zamaskowany Eryk pojawił jej się przed oczami.
Odrzuciła tę myśl, jednak za późno. Już pierwszy ruch uciekł muzyce, stał się fałszywym gestem, który jednak spróbowała szybko naprawić. Nie patrzyła w stronę Hotaru, szukając u niej oceny, przynajmniej jeszcze nie, póki pokazywała co… potrafi. A przynajmniej chciała potrafić. Nie widziała więc, jak koleżanka obserwuje ją w milczeniu, a później sięga po ten sam pilot, co chwilę wcześniej Maeve, by tym razem wyłączyć muzykę. Wróżka zatrzymała się.
– Wydajesz się roztargniona i zdenerwowana. – Maeve nie była w stanie dostrzec w ciemnych oczach Hotaru żadnego osądu. Nie wyczuła też niechęci, zniecierpliwienia czy rozbawienia tym nieudolnym tańcem. Wróżka odgarnęła kosmyk włosów z twarzy, wzruszyła delikatnie ramionami.
– Staram się nad tym zapanować, ale… – westchnęła cicho. – Jest bardzo źle, prawda? Myślisz, że powinnam zrezygnować? – zapytała. Kto jak kto, ale Hotaru na pewno będzie wobec niej szczera. Jeśli tancerka powie, że powinna odpuścić, to powie o tym reżyserowi jeszcze dziś.
– Ależ skąd – Hotaru wstała z kanapy. Ponownie wygładziła skraj koszuli. – Na pewno jeśli się postaramy, to damy radę to wypracować. Będziemy ćwiczyć do skutku – powiedziała z uśmiechem, a wróżka odwzajemniła gest. Była gotowa ćwiczyć do upadłego, o ile tylko był jakiś cień nadziei, że faktycznie jej się uda. Zwłaszcza że nie był to taki zwykły występ i zwykły musical. Odkąd tylko wydało się, że w nim wystąpi, zapragnęła kogoś zaprosić. Kogoś wyjątkowego.
– Więc bierzmy się do pracy! – Maeve klasnęła w dłonie. – Teraz mi powiedz, jak bardzo tragicznie wypadłam. I nie mam pojęcia, co zrobić z tą ręką pod koniec – powiedziała, unosząc prawą dłoń. Płomyk przeciągnął się, ziewnął i zwinął kłębek, najwyraźniej uznając, że osądzi je obie trochę później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz