31 października 2025

Od Nikolaia — Halloween

Praca jak każda inna. Wszystko zawsze zaczynało się tak samo: ogłoszenie o dobrze opłacanym zleceniu, sztywna i absurdalnie stresująca rozmowa rekrutacyjna, podpisana umowa, a następnie przeprowadzka na drugi koniec kraju. Nic nadzwyczajnego.
Robota nie wydawała się wymagająca. Obserwowanie kamer i pilnowanie, aby nikt nie włamał się na teren rozległego rancza. Nie ma nic prostszego. Szczególnie dla Nikolaia, któremu zdarzyło się raz na jakiś czas nakłamać w CV, a później lądować na stanowisku wykraczającym jego umiejętności. Tym razem czuł, że będzie inaczej. Co mogłoby być trudnego we wpatrywaniu się w ekran i oglądaniu śpiących krów?
Pracodawca, oprócz wysokiego wynagrodzenia, zapewniał nocleg na terenie obiektu i pełne wyżywienie. Wspominał również o licznych współpracownikach.
— Ranczo jest oddalone o kilka kilometrów od najbliższego miasta, ale nie martw się, nie będziesz tam sam — wyjaśniał na rozmowie kwalifikacyjnej. — Farma ta działa tylko i wyłącznie dzięki ciężkiej pracy wielu rąk. Takie miejsca nigdy nie śpią. Zawsze jest co robić, musi mi pan wierzyć.
Nikolai nie miał powodów, aby wątpić w słowa przyszłego chlebodawcy. Nawet jeśli przyszłoby mu pracować w pojedynkę, to nie bardzo by się tym przejął. Lubił mieć święty spokój. Tę błogą ciszę i czas na poukładanie myśli. Ranczo wydawało się idealnym miejscem na odpoczynek. Tylko wśród zwierząt i dzikiej natury człowiek jest w stanie odzyskać utracony spokój. Ostatnio Nikolai właśnie tego potrzebował.
Nic go już nie trzymało w mieście, w którym aktualnie wynajmował mieszkanie. Przez ostatnie kilka dni w jego życiu zmieniło się zbyt wiele rzeczy. Chciał się wreszcie uwolnić, uwolnić od tego, co jeszcze nie tak dawno dawało mu poczucie ułudnego szczęścia. Czuł, że musi zmienić otoczenie. Dlatego też szybko podpisał umowę i zabrał się do miejsca nowej pracy pierwszym pracowniczym transportem w tamtym kierunku. Nikolai zapakował tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Miał ze sobą tylko jedną dużą walizkę i nadzieję na dobry zarobek.
Oprócz niego w białym busie podróżowało jeszcze trzech mężczyzn w średnim wieku. Od słowa do słowa Nikolai dowiedział się, że są oni nowo zatrudnionymi naukowcami. Początkowo bardzo go to zaskoczyło. Wydawało się, że na farmie taka profesja raczej nie jest wymagana, ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej przekonywał się do faktu, że mimo wszystko, nawet na ranczu potrzebne są osoby zajmujące się nauką. Może do ich zadań należało badanie jakości gleby? Albo przygotowanie odpowiednio zbilansowanej paszy dla zwierząt? W każdym razie Nikolai postanowił nie zadawać żadnych zbędnych pytań i po prostu zaakceptował obecność tajemniczych naukowców. Nie chciał wyjść na wścibskiego już pierwszego dnia.
— Słyszałem, że mają doskonały system kamer — powiedział jeden z mężczyzn, gdy tylko dowiedział się o przyszłej pracy Nikolaia. — Najnowszy sprzęt, wszystko w kolorze, a nawet mają opcję, aby widzieć zmiany termowizyjne.
— Brzmi dobrze. Byleby nie było trudne w obsłudze.
— Ktoś na pewno ci wszystko wyjaśni, gdy tylko dotrzemy na miejsce — zapewnił współpracownik z uśmiechem. Miał na imię David.
Oprócz niego w aucie podróżowali: Boris i znacznie młodszy od pozostałych mężczyzn Merlin. Przez większość drogi plotkowali oni na temat nowinek naukowych i technologicznych. Nikolai z trudem nadążał za tropem rozmowy. Większość rzeczy, o których dyskutowali jego towarzysze, brzmiała dla niego jak czarna magia. Nie wtrącał się więc, a jedynie z uwagą słuchał kolejnego wykładu na temat hipotetycznego zakrzywiania się praw fizyki.
Podróż wydawała się nie mieć końca. Jechali przez cały dzień, a gdy słońce powoli zaczynało zachodzić, zaczął zmieniać się krajobraz. W tych stronach nie było już miast. Metropolie na początku zastąpiły małe miasteczka, później pojedyncze domy, aż w końcu szczere pola czy lasy. Świadczyło to, że zbliżają się do celu swojej podróży.
Nim jednak stanęli naprzeciw swemu przeznaczeniu, zatrzymali się na jedynej w tych stronach stacji benzynowej. Był to stary, obskurny budynek. Już na pierwszy rzut oka odstraszał on potencjalnych klientów. Nie istniała jednak żadna alternatywa. Zmęczeni kierowcy nie mieli wyboru. Jeśli chcieli uzupełnić braki w baku albo kupić coś do jedzenia, ten przybytek był jedyną opcją w tych stronach.
Nikolai wyszedł z auta, aby rozprostować kości po długotrwałej podróży. Znajdowali się na kompletnym odludziu, ale pomimo tego, wokół stacji kręciło się wiele osób. Alieva zwrócił szczególną uwagę na tajemniczą kobietę, która siedziała na bujanym krześle tuż obok wejścia do budynku. Nieznajoma posyłał nowo przybyłej grupie niechętne spojrzenia, jakby samym wzrokiem chciała ich stąd wyprosić.
Nikolai wzruszył ramionami i przeszedł obok niej, odwracając spojrzenie. Nie chciał kłócić się z tutejszymi mieszkańcami. Nie mógł dać się sprowokować. Nie dzisiaj. Nie, gdy zaczyna całkiem nowe życie.
Kupili wodę, bułki na kolację, masło i kilka puszek piwa. Nikolai, nie wiedząc czemu, miał wrażenie, że każdy jego ruch jest przez kogoś obserwowany. Czuł wzrok na swoich plecach. Natarczywe spojrzenie, choć gdy się odwracał, nie widział nikogo. Dziwne przeczucie narastało z każdym jego krokiem, z każdym ruchem.
Młody mężczyzna nie uspokoił się nawet po opuszczeniu stacji paliw. Podążył do samochodu, gdy nagle zdał sobie sprawę, że o czymś zapomniał.
— Poczekajcie, zostawiłem portfel! — zawołał do nowych współpracowników, a następnie odwrócił się na pięcie, aby odnaleźć swoją zgubę.
Portfel leżał na ladzie, tam, gdzie widział go ostatnio. Na szczęście jego zawartość nie uległa żadnej zmianie. Nikolai odetchnął z ulgą i ponownie opuścił budynek.
Niespodziewanie poczuł szarpnięcie. Zatrzymał się w półkroku i odwrócił głowę. Tajemnicza kobieta trzymał go za rękaw bluzy. Nikolai wyszarpnął się i rzucił nieznajomej pytające spojrzenie.
— Nie patrz im w oczy — przemówiła, a jej głos odbił się echem po pogrążonym w ciszy pustkowiu. — Jeśli to zrobisz, zostaniesz z nimi na zawsze.
Nikolai zaśmiał się nerwowo. Odsunął się o krok. Bez słowa wycofał się i nie spuszczając wzroku z lokalnej wariatki, oddalił się najszybciej, jak tylko potrafił. Dopiero gdy wsiadł do auta, odetchnął.
— Coś się stało? — zapytał David, unosząc brwi na widok przestraszonej twarzy Nikolaia.
— Nie, po prostu… — próbował wydukać z siebie jakąś odpowiedź. — Po prostu ta pijaczka poprosiła mnie o drobne. To nic takiego.
Nie widział sensu w powtarzaniu słów dziwnej kobiety. Szczególnie w otoczeniu tak światłych osób. Nikolai zdawał sobie sprawę z tego, że lokalsi na pewno mają swoje historie i ludowe opowieści. On w nie nie wierzył. Nikt z tutaj obecnych w nie nie wierzył. Nikt o zdrowych zmysłach w coś takiego nie wierzy.
Na miejscu znaleźli się niecałą godzinę później.
Przywitało ich wysokie ogrodzenie z drutem kolczastym na górze. Auto zatrzymało się przy żelaznej bramie, na której wisiał napis “ZAKAZ WSTĘPU”. Stojący przy wjeździe ochroniarz sprawdził dokumenty nowo przybyłych, a następnie wpuścił ich do środka.
Od razu przydzielono im pokoje. Nikolai nie miał siły, aby w ogóle przyjrzeć się swojemu nowemu miejscu zamieszkania. Chociaż prawdę mówiąc, było ono na tyle skromne, że nie czuł nawet potrzeby oglądania czegokolwiek. Tylko łóżko, biurko, krzesło, minilodówka, blat kuchenny z mikrofalówką na blacie i dodatkowe drzwi prowadzące do małej łazienki.
Warunki może nie przypominały pięciogwiazdkowego hotelu, ale Nikolaiowi to nie przeszkadzało. Pragnął zmiany, ucieczki, a to miejsce było idealne.
***
Rodzinne ranczo to zbyt małe określenie, aby opisać wielkość tego miejsca. Jak później dowiedział się Nikolai, farma obejmowała ziemie wielkości 200 hektarów. Wszystko to zostało starannie ogrodzone, zabezpieczone z każdej strony i okamerowane. Oprowadzający grupę nowych pracowników kierownik opowiadał, że nie ma fragmentu włości, których nie obejmują kamery. Nikolai poczuł się nawet trochę przytłoczony ilością ekranów w swoim biurze.
— Tym przełączasz obraz — szkolił go instruktor. — Tutaj masz opcję zmiany na termowizję. Jak klikniesz ten przycisk, to włączasz nagrywanie, a w ten sposób odświeżasz zmrożony ekran. Wszystko jasne?
— Jak najbardziej — przytakiwał Nikolai. Nie widział w tym nic trudnego. Mimo ilości kamer i miejsc do przeglądania praca nie wydawała się trudna. Brzmiała nawet wygodnie: kilka godzin siedzenia w ciepłym biurze, w ciepłym krześle, popijając ciepłą kawę.
— Czy często zdarzają się incydenty? — zapytał z ciekawości Nikolai, gdy jego szkolenie dobiegało końca.
— Incydenty? — Na twarzy instruktora wymalowało się zakłopotanie. — Incydenty? O jakich incydentach mówisz?
Nikolai uniósł brwi i zmrużył podejrzliwie oczy.
— No, mam na myśli włamania — sprostował spokojnie. — Po to są te kamery, prawda? To duży obiekt, pewnie wiele postronnych osób liczy, że zajdzie tutaj coś łatwego do kradzieży.
— Ah, tak! Złodzieje! — W głosie mężczyzny rozbrzmiała dziwaczna ulga. — Nie przejmuj się. To raczej rzadkie przypadki. Pamiętaj jednak, że gdybyś zobaczył cokolwiek dziwnego, od razu włącz nagrywanie i zgłoś to do sekcji ochrony. Dante zawsze ma wiele do powiedzenia, ale nie lekceważy zgłoszeń. Zazwyczaj.
Przez chwilę rozmawiali jeszcze o systemie kamer, ich łączności i zasilaniu.
— Gdybyś stracił połączenie, w tamtej szopie znajduje się generator. — Instruktor wskazał przez okno pobliski budynek. — Znajduje się tam przełącznik. To bardzo prosty w obsłudze mechanizm.
Następnie Nikolaiowi został przedstawiony jego współpracownik, kolega, z którym miał dzielić biurko. Nazywał się Elias i przyjechał na farmę kilka dni wcześniej. Wyglądał, jakby przez parę ostatnich nocy nie zmrużył oka. Przysypiał, obserwując migoczący w obraz z kamer.
Nikolai i kierownik opuścili Centrum Obserwacji. Na zewnątrz spotkał znajomych naukowców, którzy również zakończyli swoje szkolenie. Wyglądali oni na naprawdę podekscytowanych. Szeptali pomiędzy sobą z entuzjazmem.
Oprowadzono ich po terenie rancza. Wskazano najważniejsze budynki, przedstawiono z innymi pracownikami (bardzo, ale to bardzo liczną grupą osób!), zaprowadzono do zwierząt — ogromnych stad krów, owiec i kurnika pełnego drobiu.
Podczas obchodu grupę mijali naukowcy ubrani w białe uniformy. Nikolai nie widział ich twarzy — zasłonięta była goglami i maskami bezpieczeństwa. Kiwnęli im głową na przywitanie, a następnie odeszli w jedynie sobie znanym kierunku.
Po południu ich zwiedzanie dobiegło końca. Ich przewodnik zatrzymał się przy kwaterach pracowniczych.
— Teraz słuchajcie uważnie. — Twarz kierownika spoważniała. Stanął on naprzeciwko nowo przybyłych pracowników. — Miejsce to ma jedną bardzo ważną zasadę. Cokolwiek by się nie działo, nie wychodźcie na zewnątrz po zmroku.
Atmosfera zgęstniała. Nikolai i jego nowi znajomi wymienili się niepewnymi spojrzeniami.
— Nie wychodzić po zmroku…? — powtórzył David. — A-ale dlaczego?
Kierownik zaśmiał się nerwowo.
— To tylko procedury bezpieczeństwa — zapewnił mężczyzna. — Szef ochrony, Dante, nie lubi, gdy ktoś kręci mu się po terenie w czasie patrolu. W każdym razie: po prostu zostańcie wewnątrz i najlepiej będzie, jeśli zasłonicie okna. Gdyby działo się cokolwiek niepokojącego, od razu to zgłaszajcie! Nie działajcie na własną rękę!
Nie tłumacząc nic więcej, pożegnał się z nimi. Nikolai pozostał z narastającą listą pytań.
To miejsce wydawało się być dziwne. Odkąd tylko znalazł się po drugiej stronie bramy z napisem “ZAKAZ WSTĘPU”, czuł na sobie wzrok. Wrażenie, że jest obserwowany, nie mijało nawet na chwilę. Tłumaczył to ilością kamer. Znajdowały się one niemal na każdym rogu. Może to ich liczba wpływała na to dziwne przeczucie?
A może był to porastający wokół rancza las? Ciemna, gęsta puszcza otaczała farmę niemal z każdej strony. Sprawiała wrażenie, że miejsce to jest całkowicie odcięte od rzeczywistości. Jakby nie należało do świata, który Nikolai tak dobrze znał.
Po kolacji poszedł do pracy. Był to jego pierwszy dzień. Nie chciał się spóźnić. Z tyłu głowy miał też instrukcję, aby nie pozostawać po zmroku na zewnątrz. Dlatego też jak najszybciej udał się do swojego nowego biura.
Elias już tam był. Przysypiał na klawiaturze, a  w otwartym przez niego dokumencie tekstowym widniał rząd literek “HHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH”. Nikolai wzruszył ramionami i zajął miejsce tuż obok nowego kolegi z pracy. Włączył kamery i zaczął swoją pierwszą nockę.
Kamery były włączone. Podobno działały przez całą dobę. Nikolai przeskakiwał pomiędzy kanałami. Widział naukowców, którzy zbierają próbki gleby, ochronę, przygotowującą się do nocnego patrolu, a na końcu farmerów i innych pomniejszych pracowników, którzy pośpiesznie uciekali przed zmrokiem do swoich krater. Nikolai przyglądał się rozległym polom, budynkom, lasom. Nic specjalnego, nic nadzwyczajnego. Tak, jak przypuszczał, kompletnie nudna praca. Tak nudna, że jego współpracownik postanowił przespać swoją zmianę.
Nikolai nie spuszczał wzroku z kamer. W kompletnej ciszy nocy obserwował pogrążoną w śnie farmę. Zatrzymał się na zagonionych do obory krowach. Przez dłuższą chwilę przyglądał się im z uwagą.
“Nie patrz im w oczy. Jeśli to zrobisz, zostaniesz z nimi na zawsze.” Nikolai z dreszczem przypomniał sobie słowa szalonej kobiety. Wpatrywał się w zaspane oczy bydła. Zwierzęta wydawały się być takie spokojnie. Nawet nie wiedziały, że są obserwowane.
Nikolai też tego nie wiedział.
Wkrótce jednak miał się o tym przekonać. Dowiedzieć się, że na tej farmie nie ma miejsca, którego Oni nie obserwują. Którego Oni nie znają.
Przed Nimi nie można uciec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz