Na swoje siódme urodziny dostała jedną z tych lampek z wirującym abażurem, w którym wycięta jest postać w kolejnych stadiach swojego ruchu, aby przy odpowiednim zakręceniu nim móc ożywić obrazek na własnych oczach. Uwielbiała ją. I to do tego stopnia, że rodzice zaczęli się martwić, czy ich dziecko na pewno dobrze sypia, skoro tyle czasu spędza wieczorem i nocą na patrzenie się w lampkę. Annikki była oczarowana zupełnie wizerunkiem kręcącej się na abażurze tancerki. Ona, od najmłodszych lat zadająca najwięcej pytań i szukająca odpowiedzi szybko przerastających jej dziecięce pojmowanie, nie potrafiła oderwać wzorku od czegoś tak prostego. Lecz ta prostota niosła w sobie coś niewysłowienie ważniejszego – wolność. Wolność w robieniu tego, co się kocha, wolność w wykonywaniu piruetów, gdy cały świat patrzy, wolność w spełnianiu swojego przeznaczenia. Tancerka tańczyła, bo była tylko obrazkiem wyciętym w abażurze, ale przecież do tego właśnie ją stworzono – do ruchu, gracji, zmieniania swojego ciała w sztukę. Czy mogła być szczęśliwsza, robiąc cokolwiek innego? Annikki nie myślała jeszcze przez długi czas o tym, do czego ją stworzono, wiedziała tylko, że chciała być jak ta tancerka. Pozornie zamknięta w jakimś jednym ruchu, lecz wolna duchem, bo ten ruch był dla niej najbardziej naturalną rzeczą pod słońcem.
Gdy Hotaru rozwinęła swój wachlarz i magia jej tańca wypełniła salę, Annikki czuła się, jakby miała znów te siedem lat, a jej serce przepełniał niczym niezmącony zachwyt nad podarowaną lampką. Każdy krok ludzkiego kształtu, każdy obrót wykonany w iluzorycznym gaju był jak zachęta, by zakręcić abażurem, pozwolić tancerce rzucać dalej cień historii na resztę świata. Wpierw wróżka nie rozumiała, jak Hikaru może być światłem niesionym przez Hotaru, skoro ona sama jaśniała ciepłem i łagodnością na co dzień, teraz jednak wszystko stało się oczywiste – Hikaru faktycznie był światłem, a Hotaru kształtem, które owo światło wypełniało. Mogli istnieć oddzielnie, obrazek oraz źródło blasku, lecz to razem tworzyli tę właściwą, zachwycającą całość lampki.
Jednak lampka w końcu zgasła, a tancerka się zatrzymała. Annikki zamrugała, zaskoczona, że taniec dobiegł końca, że czas biegnie znów dalej w tej niewielkie salce w Stellaire, gdy przez jedną, jakże realną chwilę bambusowy gaj zdawał się całym światem. Wypieki grzały ją w policzki, końcówki uszu szczypały ciepłem, bo dla dziennikarza nie istniało nic lepszego od możliwości przeżywania historii, którą pragnął napisać, a dla Annikki nie było nic bardziej zachwycającego od patrzenia na pochłoniętą swą pasją Hotaru.
Tancerka odwróciła się ku niej, z wachlarzem przy piersi. Ćmowy wzrok prześlizgnął się po tej nowej postawie, pełnej marzeń i pozbawionej ograniczeń, po luźnych ramionach i piersi biorącej pełne oddechy. Próbował w kliszy pamięci uchwycić to, do czego żaden apart nie miał teraz dostępu. Pomknął wyżej, na twarz, by złapać…
Jej uśmiech. Och, jej uśmiech.
Był czymś zasługującym na oddzielną notkę w zeszycie, na naukowe zbadanie szczęścia wyginającego usta w łagodne linie mówiące o niezastąpionej wolności. Annikki zapragnęła poznać każde uczucie, którym podszyto ten wyraz, zrozumieć dogłębnie radość ciągnącą kąciki warg w górę. Ten uśmiech był zupełnie nowym zjawiskiem, zaskakującym i pięknym, nieoswojonym, lecz zupełnie pewnym swego, odważnie szczerym. Ćma przyglądała się, próbując zapamiętać najmniejszy szczegół, by potem dokładnie opisać to, co zobaczyła, jakby tekst trafić miał do atlasu z siedmioma zapomnianymi cudami świata.
— I jak? — zapytała Hotaru, gdy cisza się przeciągała, a Annikki wpatrywała trochę za długo w tancerkę. Zreflektowała się nagle, zaczerwieniła tylko mocniej, spuszczając wzrok, lecz nie mogąc zarazem się powstrzymać, by przelotnie wracać nim do kobiety. Zmieni się czy zostanie, Smok wyjrzy zza jej ramienia czy już nie powróci? Ćma była wręcz lekko otumaniona, jakby występ był mocnym kadzidłem mieszającym w głowie.
— Jesteś… — spróbowała się odezwać, lecz w momencie otworzenia ust zrozumiała, że nie żadnych słów, którymi mogłaby opisać Hotaru. Była tylko niewinnie zauroczonym widokiem dzieckiem, które patrzy, ale nie umie podzielić się swoimi myślami. — I Hikaru… To po prostu…
Brzmiała co najmniej głupio, niedorzecznie, niezdolna powiedzieć czegoś więcej. Ale Hotaru wydawała się nie potrzebować więcej. Łagodny uśmiech pojawił się na ustach, tancerka z gracją przysiadła przed ćmą.
— Cieszę się, że ci się podobało — powiedziała, jej głos lekki niczym szybujący na mocnym wietrze ptak, wzniesiony ponad wszelkie przyziemne troski. — Nie tańczyłam tak od bardzo dawna.
— Choreografka nie zrobiłaby z ciebie wyłącznie solistki. Ona oddałaby ci cały teatr.
— Może lepiej nie — zareagowała Hotaru.
Frustrowana plączącym się językiem, wróżka w końcu znalazła to jedno słowo, od którego powinna była zacząć. Wzięła głębszy oddech, pozwoliła skrzydłom zafalować przez targający wciąż sercem podziw.
— Hotaru, dziękuję. Za twoje zaufanie i za podzielenie się tym tańcem. Nie sądzę, bym kiedykolwiek mogła go zapomnieć.
W odpowiedzi Hotaru spuściła nieco wzrok, uśmiechnęła się delikatnie, zaś Annikki nie potrafiła się napatrzeć, jak ktoś przejmujący całą przestrzeń w paru krokach zaraz w niej znika, pokornie przyjmując zachwyt widza.
Annikki miała zdolność do doskonałego zapamiętywania często niepotrzebnych rzeczy. Potrafiła wyrecytować całe teksty lub rozmowy. A jeśli coś było dla niej istotnie potrzebne, wtedy wyciągała to z pamięci jeszcze sprawniej. Jak na przykład słowa Hotaru zaszufladkowane w ćmowej głowie jako słowa o wadze państwowej, traktujące o tym, że tancerka chciałaby spędzić z nią więcej czasu. Na drodze eksperymentalnej należało sprawdzić, czy czas ten wyczerpał się po tamtej jednej rozmowie po próbie Hotaru, czy może trwał on wciąż do teraz. Do przygotowań do przedsięwzięcia wykorzystała Karhu, swojego kolegę z pracy, próbując wybadać, jak według niego zapraszało się kogoś na herbatę do siebie, by nie zabrzmieć dziwnie. Karhu tylko powiedział, że powinna być naturalna, co Annikki uznała za nielogiczną i mało przydatną pomoc. Gdy była naturalna, zwykle potrafiła też być nieco dziwna.
Ale może Hotaru wcale to nie przeszkadzało, skoro tyle z nią wytrzymała?
I skoro zgodziła się i zjawiła się na progu ćmowego mieszkania, to też musiało coś znaczyć.
— Zrobię herbatę — powiedziała Annikki, wpuszczając do środka tancerkę. Zaraz jednak się nieco zawahała, czułka opadły. — To znaczy, to nie będzie na pewno tak dobra herbata, którą ty przyrządzasz. Oczywiście znasz się na tym lepiej. Ale to będzie znośna herbata. Tak mi się wydaje. Zwykle nie jest najgorsza.
Hotaru powiodła przelotnie wzrokiem po wnętrzu, zwróciła go na wróżkę, posłała jej uśmiech.
— Z chęcią napiję się znośnej herbaty.
Zapał powrócił, rezon też, Annikki szybko zajęła się czajnikiem, dzbankiem i aromatycznie pachnącą puszką z herbatą, gdy Hotaru swobodnie zakręciła się w salonie, zerkając na liczne lampy, rośliny skłaniające swe ciemnozielone liście ku ziemi, półki ciężkie od zapisanych notesów i książek z kolorowymi karteczkami zaznaczającymi strony. Ćma nie przyjmowała za wiele gości, dlatego też ciężko jej było określić, czy miejsce nie przytłaczało swoim chaotycznym zbiorem wszystkiego, co akurat zainteresować mogło dziennikarkę. Więc gdy tancerka się odezwała, Annikki po prostu przygotowała się na najgorsze.
— Twoje mieszkanie jest takie…
— Przymałe? — rzuciła ćma, lejąc wrzątek do dzbanka.
— Miłe — poprawiła ją Hotaru. — Tak jak polana w środku lasu jest miła i można na niej spędzić popołudnie z książką.
Annikki prawie przelała wodę w dzbanku, zaskoczona spostrzeżeniem.
— Och. Mama zwykle nazywała mój pokój graciarnią.
— Nie znalazła nigdy tutaj niczego ciekawego? — Wzrok Hotaru bystro przeskakiwał po różnych tytułach, jakby już dostrzegał niejedną zajmującą rzecz.
— Cóż… — mruknęła Annikki, wyjmując kubki z szafki. — Nie odzywa się do mnie od kilku lat. Mama czasem pisze do cioci, ale nie do mnie. — Poczuła na sobie zatroskanie tancerki, usłyszała ten drobny krok zrobiony w jej stronę, ale tylko machnęła ręką, pokręciła głową. Nie było za wiele do opowiadania. — A ty masz kogoś w Matsukaze? — zmieniła temat, zrozumiawszy, że właściwie nigdy nie zapytała. Wiedziała, że Hotaru zostawiła za sobą całe swoje życia, ale znała tylko jego urywki.
— Mamę — odpowiedziała kobieta po krótkiej chwili. — Rozmawiamy ze sobą, chociaż żałuję, że nie mogę jej zobaczyć naprawdę.
Kubki wraz z dzbankiem bezpiecznie dotarły na stolik przed niewielką kanapą, niewielki strumień parującej herbaty wirował w powietrzu, rozsiewając wokół przyjemny zapach. Ćma nalała im naparu, a Hotaru miękko wpasowała się w liczne poduszki.
— Przyjdzie jeszcze czas i okazja. Tak jak z tańcem. — Podając kubek Hotaru, Annikki zerknęła w górę, złączyła ich spojrzenia. — Może jedno będzie początkiem drugiego.
— Może. — Tancerka przyjęła kubek, dłonie spotkały się przelotnie.
Na kanapie nie było za wiele miejsca, ćmowe kolana prawie stykały się z tymi smukłymi, ale jakoś Annikki nie przyszło do głowy, że ma jeszcze stół z krzesłami, Hotaru również nie zwróciła na to uwagi. Zawsze kawiarniany stolik je rozdzielał i teraz, siedząc w poduszkach blisko siebie, Annikki miała poczucie, że tak jest jakoś lepiej.
— A gdybyś miała więcej okazji do tańca… — kontynuowała trochę niejednoznacznie. — Jak mogłoby wyglądać twoje wejście na własną scenę?
— To… — zająknęła się tancerka, potarła mocniej palcami kubek. — Nie odważyłam się nigdy tak wybiegać myślami.
— Ja się trochę odważyłam — przyznała Annikki. Pochwyciwszy zmartwione spojrzenie Hotaru, dodała szybko: — Wyłącznie hipotetycznie.
Jej umysł naturalnie szukał możliwości, wyuczony dziennikarską potrzebą zdobywania informacji umykających sprawniej od łososi skaczących w górę rzeki. Nie w jej planie było naciskanie na jakiekolwiek rozwiązania, wymuszanie konkretnej odpowiedzi. Zwyczajnie poruszona tym, jak wyglądała Hotaru po zatańczeniu bez ograniczeń z Hikaru, zaczęła owych możliwości szukać – nie dla siebie, a dla niej, bo wtedy, w tej wynajętej sali, Hotaru zdawała się naprawdę żyć.
— Przydałaby się niewielka scena, a wstęp by był dla zaufanych osób, znajomych bliższych i dalszych — podjęła wróżka. — Tylko wszystkie urządzenia musieliby zostawić przed wejściem, by ktoś ciebie nie nagrał albo nie zrobił zdjęcia. Ta chwila byłaby wyłącznie między tobą a nimi.
Widziała, jak długo trzymana w sobie obawa błyskawicznie dochodzi do głosu, jak Hotaru szuka sposobu, by się wycofać, usiąść w skrępowaniu, gdy miała całą przestrzeń do wyprostowania nóg. Ale to były przecież tylko niewinne marzenia, dzielone w tajemnicy z kimś, kto i tak wszystko wiedział. Nie trzeba było uciekać ani się kryć, lecz odetchnąć. Choć trochę.
— Jest to… pewien pomysł — przyznała Hotaru. Niepewnie, ale jednak.
— Jakbyś jednak nie chciała zatańczyć, to mogę przygotować listę suchych żartów do opowiedzenia na scenie — odparła całkiem poważnie Annikki, ale pod nagle rozbawionym spojrzeniem Hotaru zaczęła nieco pękać.
— To jedyny plan awaryjny? — rzuciła tancerka.
— Jeszcze mam jeden. Jeśli by to pomogło, to mogłabym być razem z tobą na scenie.
— Naprawdę?
— Mhm. — Ćma próbowała patrzeć z powagą, lecz drżące wstrzymywanym uśmiechem usta łatwo ją zdradzały. — Byłabym drzewem.
Obie parsknęły pogodnym śmiechem.
— Chociaż nikt raczej by mnie nie dostrzegł po twoim wejściu na scenę z Hikaru.
— Ja bym dostrzegła bardzo ładne drzewo w kącie — zapewniła z uśmiechem Hotaru.
Słowa były niewinnie, wywołujące kolejną salwę śmiechu, ale coś w sposobie, w jaki tancerka je wypowiedziała, sprawiło, że Annikki zawiesiła na niej wzrok dłużej, Hotaru odpowiedziała tym samym, tylko po to, by zaraz obie bardzo skupiły się na trzymanych w dłoniach kubkach. Ćma prawie zdołała sobie wmówić, że było jej tak ciepło w twarz przez parującą herbatę.
Cisza przyniosła tylko trochę niezręczności, chwilę później i tak wypartej przez Hotaru.
— Naprawdę myślisz, że to może się kiedyś udać? — zapytała cicho, spoglądając w dół na kubek.
Annikki zerknęła w bok. Przechodziła przez podobną rozmowę już nie jeden raz, gdy próbowała zapewnić, że tak, jej artykuł da radę się wybić przy odrobinie szczęścia, albo mogą posłać go do redakcji, która na pewno się zainteresuje. Ale z Hotaru było inaczej. Hotaru chciała objąć, złapać za rękę, dać jej jakieś fizyczne potwierdzenie, że wierzy w nią bardziej niż w cokolwiek innego, że chce widzieć ją częściej taką, jaką ujrzała ją po zatańczeniu z Hikaru. Co było, oczywiście, zwyczajnie głupie, bo przecież Hotaru nie potrzebowała niczego takiego od niej. Annikki ścisnęła mocniej w dłoniach kubek.
— W wiele rzeczy w swoim życiu nie wierzyłam — zaczęła. — Głównie w siebie. Ale wierzyłam bardzo dużo w innych, w ich siłę i umiejętności. Z tego chyba trochę czerpałam własną moc. Chciałam się dla nich się postarać, skoro mam w ręku takie narzędzie, jak słowa. Chciałam zawalczyć o tych, których normalnie świat by nie usłyszał.
Uśmiechnęła się lekko do tych wszystkich osób, które wysłuchała i zajęła się tym, co inni uważali za stratę czasu. I uśmiechnęła się tak samo teraz do Hotaru, ze swoimi zwierzeniami bliższej sercu Annikki niż ktokolwiek inny.
— Wierzę, że może się tobie udać. I jeśli tylko będziesz chciała, to zawalczę o twoją historię, w każdej formie. Na papierze, czy po prostu ciesząc się twoją magią razem z tobą. Naprawdę to zrobię. Nieważne, jak będziesz sobie marzyła, żeby ta historia wyglądała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz