09 września 2025

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (VII)

Obrotowe drzwi żwawo przepuściły pewną trójkę, wypuszczając ich z wielkiego budynku na zewnątrz. Stanęli gdzieś z boku na chodniku, żeby nie przeszkadzać innym przechodniom, objęli spojrzeniem roztaczający się przed nimi widok. Ogromny parking wyprowadzał na główną ulicę, którą pojazdy kierowały się do gęstego skupiska budynków i pojedynczych wieżowców. Wszystko to zwieńczone było malowniczym tłem w postaci górskich wzniesień.
Cheoryeon wykonał głęboki wdech, próbując pochwycić do płuc możliwie jak najwięcej powietrza. Wtem odwrócił się do Suyeon, między dwójką doszło do niemal telepatycznego porozumienia i tuż po chwili oboje położyli sobie nawzajem dłonie na barkach.
— Udało się, udało! — wołali, skacząc w kółko. — Jesteśmy w Yeongsanguk!
Uciechom nie było końca. Nie zdziwiłby się jednak ten, kto znał ich historię. Rodzice pochodzili właśnie z tego kraju, lecz opuścili go jeszcze przed przyjściem bliźniaków na świat. Nawet jeśli wychowywali swoje dzieci w rodzinnej kulturze i języku, nie zabrali nigdy na żadną wycieczkę do ojczyzny. Zapytani o powód tłumaczyli, że to duże koszty, musieli wpierw zaoszczędzić. Potem taka okazja już nie mogła nadejść.
Rodzeństwo obiecało sobie, że któregoś dnia w końcu zwiedzi Yeongsanguk. Suyeon poszła na studia yeongsanistyczne w nadziei, że dzięki temu łatwiej zdobędą szansę, Cheoryeon z kolei dzielnie odkładał pieniądze. Los nie był po ich stronie, ponieważ pojawiały się różne nagłe opłaty i wydatki, które zmuszały do wybierania banknotów ze specjalnego portfela, a skoro planowali pojechać do kraju rodziców, to nie mogli tak go tylko liznąć. Chcieli zrobić porządną podróż, zobaczyć możliwie jak najwięcej. Byli gotowi na długi czas oczekiwań.
Na szczęście chmury wreszcie odpłynęły, ukazując słońce.
Cheoryeon został poinformowany przez Tommy'ego, że musiał udać się do głównej siedziby Star Lake, aby załatwić kilka spraw. Mężczyzna powiedział, że wytwórnia pokryje koszty podróży i noclegu, ale wtedy Złotoskrzydły wpadł na genialny pomysł.
— Żałuję, że wcześniej nie zacząłem zwiedzać Riftreach.
Stojący obok nich Raoun poprawił chwyt na swojej walizce, rozejrzał się dookoła. Wyciągnął z kieszeni komórkę, wszedł na listę kontaktów.
Bóg Spirytyzmu zgodził się, żeby pojechać z dzieciakami. Wiedział, że to on miał płacić za większość rzeczy, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio. Lubił podróżować, już wcześniej był w Senkawie i Sallandirze, więc dopisanie kolejnego państwa do listy brzmiało jak dobry pomysł. I nie mógł ukrywać, że bardzo lubił yeongsańską kuchnię oraz dramy.
Chwilę pisał coś na klawiaturze, w końcu oznajmił, że osoba, która miała im przekazać kluczyki do wypożyczonego auta, już czekała. Ruszył pierwszy, bliźniaki podążyły za nim. Po krótkich formalnościach zapakowali się i wreszcie siedzieli w fotelach.
Cheoryeon rozsiadł się wygodnie, uśmiechnął się do siebie.
— Jak dobrze, że pojechał z nami nasz ahjussi koreańskie określenie na mężczyzn w średnim wieku. Żeńskim odpowiednikiem jest ahjumma. — rzucił wesoło.
Palec Raouna zastygł tuż przed guzikiem odpalającym silnik, białe źrenice zerknęły do lusterka.
Ahjussi? — powtórzył za nim, nie ukrywając pewnego cienia irytacji.
— A co? — Skrzyżował ręce na piersi. — Jesteśmy w Yeongsanguk i według tutejszych standardów ty jesteś ahjussi. A może jednak harabeoji kor. dziadek ?
— Ja ci zaraz dam...
— Ruszajmy! — zawołał, palcem wskazując drogę.
Dzięki Prawu Równowagi nie doszło do sprzeczki. Samochód ruszył, wycieczka opuściła teren lotniska i pojechała główną drogą w stronę stolicy Kraju Wiecznych Gór, Jukhyang. Całą drogę ekscytowali się widokami oraz planami odnośnie tego, co będą robić. Wiedzieli, że nie spędzą tu dużo czasu, raptem parę dni, lecz nie przeszkadzało im to pod żadnym pozorem.
To nie miał być ich ostatni raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz