08 września 2025

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (V)

Wszedł do mieszkania, czym prędzej odnalazł siedzącą w pokoju siostrę. Dziewczyna akurat oglądała serial na swoim laptopie.
— Suyeona, patrz na mnie!
Zawołana zatrzymała odcinek, podniosła wzrok znad ekranu. Przyjrzała się stojącemu nad jej łóżkiem bratu.
Wtem otworzyła szerzej oczy.
— Łał, umalowali cię? — zapytała z zaskoczeniem.
— Tak! — odparł. — Wyglądam zaczepiście, nie?
Zapozował niczym model, posłał siostrze dumny uśmieszek.
Tego dnia w wytwórni chcieli mu porobić parę zdjęć. Oryginalny koncept miał być delikatniejszy, bardziej naturalny, ale po wykonaniu głównej części sesji makijażystki postanowiły trochę poeksperymentować. Powiedziały, że naprawdę uwielbiają wygląd Cheoryeona i chciały wypróbować na nim różne umalowania, między innymi te przeznaczone na występy. Złotoskrzydły nie widział w tym żadnego problemu. Sam w obecnym wcieleniu nigdy się nie malował – nie miał na to szczególnej ochoty, nawet jeśli gdzieś tam pozostały umiejętności po dawnych wcieleniach. Uważał, że jego naturalne piękno wystarcza. Gdy jednak nadarzyła się ku temu okazja, postanowił spróbować. Zresztą, jak zadebiutuje, to zgodnie z san-popowymi standardami do każdego występu będą go malować.
Wszyscy byli pod wrażeniem, kiedy się pokazał gotowy. Oczy miał podkreślone granatowym eyelinerem, długie rzęsy pociągnięte tego samego koloru maskarą, powieki i górne części policzków zdobił złoty brokat, usta zaś lśniły nasyconym różem. Wszystko pasowało do niego idealnie. Nawet nie użyto tyle podkładu! Od razu sam sobie zrobił parę zdjęć, tak na pamiątkę. Nie przypuszczał, że ze swoją twarzą mógł jeszcze lepiej wyglądać.
Oczywiście, z racji, że to była dodatkowa atrakcja po innych, nie dał sobie tego cuda zmyć. Chciał koniecznie pokazać siostrze, też ją w tym uwzględnić.
— W Star Lake serio pracują profesjonaliści — powiedziała Suyeon po tym, jak kazała bratu kucnąć przy łóżku, żeby mogła go lepiej obejrzeć. — Myślę, że wszyscy oszaleją na twój widok, jak już zadebiutujesz. — Uśmiechnęła się.
— Co nie? — odparł Cheoryeon. — Tak to wyglądam jak prawdziwy Złotoskrzydły! — Zarzucił grzywką.
— Ta, brakuje ci tylko dodatkowego metra wzrostu.
— Nie muszę być aż taki wysoki, nie? — Podparł się rękami na biodrach.
Trochę czasu jeszcze spędzili na rozmowie, głównie Cheoryeon opowiadał, co dzisiaj robił w wytwórni. Dość szybko wyrobił sobie nawyk, że musiał o wszystkim opowiadać Suyeon. Tamtej, rzecz jasna, to nie przeszkadzało; wręcz zawsze znajdywała chwilę, niezależnie od tego, co akurat robiła, by go wysłuchać. Cieszyła się, że brat tak naturalnie dzielił się z nią swoimi przygotowaniami. Nawet zdradzał szczegóły odnośnie do jego konceptu i debiutanckiego albumu, mimo że powinien trzymać język za zębami. Siostrze mógł powiedzieć, mieli zatem jeszcze więcej drobnych, rodzinnych sekretów.
W końcu Cheoryeon uznał, że pójdzie umyć twarz. Miał potem wychodzić, a okoliczności spotkania nie pozwalały mu na zachowanie makijażu. Trochę szkoda, ale wolał tak, niż zostać wyśmianym. Poza tym jeszcze nieraz zostanie umalowany, do tego na różne sposoby. Wielka kariera była dopiero przed nim.
Poszedł do łazienki, po wcześniejszym spytaniu pożyczył kosmetyki Suyeon. Wybrał dwa waciki, namoczył płynem do demakijażu i zaczął wszystko zmazywać. Po minucie sprawdził swoje odbicie w lustrze. Całkiem ładnie schodziło, tylko trochę zostało. Wziął kolejny wacik, namoczył, przetarł dokładnie. Okej, już prawie. Nasmarował twarz żelem, przemył wodą.
Hm.
Wyprostował się, zaczął mierzyć wzrokiem dostępne produkty. Sięgnął do szafki, wyciągnął starą rękawicę peelingującą. Ubrał ją, zwilżył jakimś kosmetykiem, zaczął porządnie pocierać twarz. Tarł chwilę, potem opłukał, potem znowu tarł. Dzięki białookiej proweniencji zaczerwienienia od razu znikały.
No właśnie, tylko one.
— Eeeeee, Suyeona? — Otworzył drzwi, wychylił głowę z łazienki, by zajrzeć do pokoju.
— No? — Suyeon nie odrywała wzroku od laptopa, a jedynie wybrała jedną słuchawkę z ucha.
— Czy do brokatu używa się czegoś innego niż zwykłego płynu do demakijażu?
— Co masz na myśli?
— Bo, jakby, nie chce schodzić.
Dopiero w tym momencie czarodziejka przerwała oglądanie, posłała bratu pytające spojrzenie.
Następne minuty oboje spędzili w łazience. Suyeon grzebała w szafce, wybierając wszystkie posiadane żele, kremy i inne preparaty oraz używając ich na Cheoryeonie; w akcie pewnej desperacji wzięła nawet spirytus. Niestety, nic nie dawało efektów. Brokat jak był na twarzy, tak pozostał. Dwójka powoli zaczynała tracić cierpliwość.
Cheoryeon mierzył wzrokiem swoje odbicie w lustrze. Podrapał paznokciami policzki, nie pozbył się jednak nawet najmniejszej drobinki. Może powinien zedrzeć sobie skórę i poczekać, aż się zregeneruje? Tyle że to bolało, a on nie należał do masochistów. Tylko co, jak nic innego mu nie pozostanie?
Westchnął ciężko, coś tam burknął pod nosem. Zaczął dłonią nerwowo jeździć po potylicy, burząc tym samym szyk włosów. Przesunął palcami w górę, zagarnął dolne kosmyki.
Suyeon odruchowo zerknęła na brata. Spojrzała na odsłonięty kark, wtem zmrużyła oczy. Złapała za kołnierz koszulki, pociągnęła w dół.
— AaAaAa, co robisz?! — Brat zerwał się jak poparzony.
Odwrócił się do siostry, przytulił do torsu ręce w geście obronnym.
— Zdejmij bluzkę, muszę coś sprawdzić.
— Ale...
— No, zdejmuj!
Chwilę się szarpali, aż w końcu Cheoryeon zdjął T-shirt, pozostawiając go na ramionach, żeby w ten sposób zasłonić klatkę piersiową (mimo że technicznie nie musiał tego robić). Suyeon ustawiła go odsłoniętymi plecami do światła, przyjrzała im się uważnie. Przejechała dłonią po skórze, w kilku miejscach podrapała.
— Nie mów, że tam też jest — rzucił Złotoskrzydły.
— Nie mówię, ale jest.
Słysząc to, zamarł.
Przecież nie był malowany na plecach! Nawet nie pokazywał się bez górnej części garderoby, gdy dostał ciuchy do przebrania! To skąd niby ten brokat?
— Na barkach też masz.
— Żartujesz chyba!
Odwrócił się tyłem do lustra, sprawdził sam. Miał. Brokat. Na skórze. Jak? Gdzie? Kiedy? Przecież jak się ostatnio przebierał, to go nie miał? A może nie zauważył? W sumie nie patrzył na siebie jakoś szczególnie, więc mogło mu to umknąć... Co NIE ZMIENIAŁO faktu, że ten brokat BYŁ i nie chciał POD ŻADNYM POZOREM ZEJŚĆ!
Czy to była jakaś magiczna wysypka? Coś jak ospa wietrzna, że zamiast czerwonych krost miał brokatowe plamki? Ale przecież nie mógł zachorować, był białookim! Oni nie chorowali, a on wcale nie należał do wyjątków!
A może jednak? Białoocy niby nie umierali, a Raoun jakoś kopnął w kalendarz. Tak samo Cheoryeon, kiedy jeszcze żył jako Cruinneirim. To może w takim przypadku istniały też jakieś magiczne choróbska, które chwytały się wszystkiego, włącznie z istotami pokroju boskiego? Tylko kiedy i jak się zaraził? Przecież nic takiego nie robił, nigdzie nie był poza Stellaire, nikt nawet w jego otoczeniu nie wydawał się chory! Zresztą, nic mu nie dolegało, nie czuł się źle! I która choroba objawiała się brokatem na skórze?
Och, jak miło, że jego boskie ciało tak nagle sobie uznało, że wyprodukuje świecące głównie na złoto drobinki! Normalnie super, pięknie, wspaniale, idealnie! O tym marzył! Gdy pisał list z życzeniem na Yule, to prosił o nieścieralny brokat na skórze, bo już wszystko inne miał i niczego więcej nie było mu potrzebne do życia!
Chwila...
Złoty brokat?
— Przypomniałem sobie coś!
Siostra aż podskoczyła na nagły krzyk. Odruchowo palnęła otwartą dłonią w plecy chłopaka, tamten głośno jęknął, wyginając się niemal niczym pozostawiona w słońcu na wyschnięcie dżdżownica.
— Co takiego?
— Jakoś dotychczas nie zwracałem na to szczególnej uwagi — zaczął z powrotem zakładać koszulkę — ale Pramatka też chyba ma brokat na policzkach. Myślisz, że to jedna z cech Złotoskrzydłych, zaraz obok oczu i skrzydeł? — Naciągnął dół, zakrywając całkiem brzuch.
— Wiesz, znam tylko dwóch Złotoskrzydłych...
— Ja też.
— Ale tak może być.
Gdzieś w tym tkwił sens. Cheoryeon jako takiego, hm, prawdziwego-prawdziwego Złotoskrzydłego znał tylko Pramatkę, z nikim innym nie miał do czynienia, więc trudno było dokonać porównań, ale rzeczywiście, gdy przywołał w umyśle jej twarz, widział ten brokat, nawet jeśli częściowo zasłonięty grzywką. Wtedy wziął to za coś na tyle naturalnego, że nie zakodował jakoś specjalnie, lecz teraz otwierała się nowa droga.
Cheoryeon po prostu ewoluował.
— Tylko czemu dopiero teraz to się ujawniło? — spytała Suyeon, gdy odłożyli wszystko na swoje miejsce i wyszli z łazienki. — Z jakimś opóźnieniem?
Dobre pytanie.
— W sumie jak poszedłem do Pramatki po nowe ciało, to prosiłem, żeby wyglądało tak samo jak moje stare. Może wtedy Pramatka po prostu sprawiła, że tego brokatu nie było widać?
— A pojawił się wraz z pełną akceptacją twojej prawdziwej tożsamości?
— Coś w ten deseń. — Wzruszył ramionami. — No, bo spójrz: skrzydła jakoś ujawniłem bez boskiego ciała. Słyszałem, że to było przebicie duszy powstałej z energii Złotoskrzydłego Cruinneirima. Czyli miałoby sens, że inne cechy, w tym, ech — wywrócił oczami — brokat, też mogą tak się ujawniać.
Weszli do sypialni, każde zajęło swoje łóżko. Suyeon oparła plecy o poduszki, mało świadomym ruchem położyła na udach laptopa, aczkolwiek odgoniła słuchawki na bok. Cheoryeon natomiast zgarnął z pościeli komórkę, następnie otworzył przednią kamerę, żeby jeszcze raz się sobie przyjrzeć. Jak tak dłużej patrzył, to nie wyglądał źle. W sumie ten brokat mu pasował, ponadto będzie współgrał z również brokatowymi piórami skrzydeł. A z daleka to nawet nie był taki widoczny.
— Twój gatunek jest bardzo skomplikowany, nie sądzisz? — usłyszał.
— Sądzę — odparł bez namysłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz