30 września 2025

Halloween 2025 – Zapowiedź

Nadchodzi Czas Duchów i Dyń!
Tak jak w poprzednim roku, oto nadszedł moment, na który wszyscy czekaliście – oficjalna zapowiedź tegorocznego eventu halloweenowego! Czas wyciągnąć z szaf upiorne kostiumy i przygotować się na wieczór pełen magii, bo Halloween zbliża się wielkimi krokami, a my nie mogłybyśmy Was zostawić bez szansy na zanurzenie się w jego niepowtarzalnym klimacie.
Zimny dreszcz przebiegł po jej plecach, gdy stary zegar w holu wybił północ. Dwanaście głuchych uderzeń odbiło się echem w pustym domu, który na tę jedną noc miał stać się sceną halloweenowej zabawy. Goście mieli przybyć lada chwila, spodziewała się dzwonka w każdej chwili.
Poprawiła sztuczną bliznę i po raz ostatni spojrzała na swoje odbicie w pociemniałym lustrze – blade oblicze, podkrążone oczy, krwawe łzy namalowane ciemną farbą, tym straszniejsze, gdy jedynym, co je rozświetlało, było słabe światło rzucane przez dekorujące pomieszczenie świece. Wszystko było gotowe.
Nagle, jeden z płomieni zamigotał i zgasł, pogrążając kąt salonu w mroku. Kobieta zamarła. Wiatr? Ale przecież wszystkie okna były zamknięte. Wsłuchała się w ciszę, jej serce przyspieszyło.
Wtem rozległ się dźwięk. Cichy, rytmiczny, dochodzący z piętra. Skrzyp... skrzyp... skrzyp. Jakby ktoś powoli bujał się na starym, drewnianym koniu na biegunach, stojącym w dziecinnym pokoju, nietkniętym od lat.
— To tylko złudzenie — powiedziała na głos. — To stary dom, deski po prostu trzeszczą.
Skrzypienie ustało. Zamiast tego, z góry dobiegł ją dziecięcy chichot. A potem szept, który zdawał się być tuż przy jej uchu:
Chcesz się z nami pobawić?

28 września 2025

Od Andrei do Yangcyna

Oczywiście, że gabinet Wielebnego Malvaina przypominał każdy inny, zupełnie zwyczajny gabinet, miejsce pracy kogoś, kto zajmuje się administracją i zarządzaniem na średnią skalę. Biurko zostało starannie zagospodarowane – na środku leżał zamknięty, stary laptop, pod ręką spoczywał bloczek kartek na notatki, stał tam też kalendarz, nieodzowny kubek pełen długopisów i trzy tacki na dokumenty, te tanie, plastikowe, z marketu. Boczną ścianę zajmował wysoki regał pełen segregatorów, teczek i papierów, opatrzonych datami i napisami, w rodzaju „Faktury 03.2138”, albo „Wyciągi 11.2139”. Było tam też i trochę książek o tematyce religijnej i psychologicznej, jednak żaden z tytułów nie sprawiał wrażenia podejrzanego albo nie na miejscu. Z drugiej strony Andrea musiała przyznać, że mimo swego bliskiego spotkania ze śmiercią, jej zainteresowania nigdy nie odpłynęły w stronę metafizyki i zagadnień teologicznych, toteż jeśli którekolwiek z dzieł miało podejrzane treści, policjantka raczej by tego nie wykryła. Dlatego też pierwsze, co zrobiła, to trochę dokumentacji fotograficznej, którą mogli potem w spokoju przeanalizować. Teraz zaś gonił ich czas.

Od Bashara do Raouna

Krótki rejs statkiem, przejście przez portal, a następnie samolot do Nowego Airedale. Obywatele Zjednoczonych Ziem Północnej Vespy okazali się bardzo otwarci na wszystko, co nowe – entuzjazm ambasadora szybko przetarł dyplomatyczne szlaki, momentalnie zawiązano porozumienia handlowe, turyści już szturmowali portal, a w międzyczasie pojawiła się cała infrastruktura, świeża i wciąż pachnąca nowością. Bashar oszczędnie próbował swoich sił z vespańskim, który, jak się okazało, był nad wyraz podobny do jednoczącego Auranthię (a także inne odłamki) equilango. Odmienny akcent utrudniał nieco sprawę, lecz demon odkrył, że jeśli wystarczająco skupi się przy czytaniu, jest w stanie poradzić sobie z większością tekstu.

23 września 2025

Od Yangcyna do Andrei

Twarz Oświeconego Malvaina wydawała się taka spokojna. Dostojny uśmiech pogłębiał niektóre zmarszczki, spojrzenie nadawało aurę mądrości, przygładzone żelem włosy lśniły w świetle z otoczenia. Nie prezentował się ani trochę jak przestępca. I to właśnie było w pewien sposób przerażające. Nikt go nie podejrzewał. Nikomu nie wyglądał na mordercę. Nikt by nie uwierzył, gdyby usłyszał, że ten oto mężczyzna najprawdopodobniej zabił co najmniej kilka osób. A o to właśnie trzeba było go podejrzewać.

22 września 2025

Od Hotaru do Annikki

Hotaru przychodziła do teatru, uczestniczyła w próbach i zajęciach, po raz kolejny wykonywała na scenie choreografię i z pozoru wydawało się, że nic się nie zmieniło, wszystko jest w porządku, a myśli kobiety, tak jak zawsze, są w pełni skupione na tym, by skrupulatnie wykonać każde z poleceń reżysera. Nikt nie podejrzewał, że wnętrze jej serca przypominało teraz kraj rozdarty wojną, gdy myśli ścierały się ze sobą na podobieństwo wrogich armii, sprawiając, że tancerka miała wrażenie, jakby płomień trawił samą jej duszę.

21 września 2025

Od Seymoura – Dla Pluszaka

Z nagrywkami wyrobili się wcześniej. I początkowy pomysł był taki, żeby wziąć i powłóczyć się razem gdzieś po mieście, ale wtedy pogoda się popsuła, lunęło jak z cebra, i Zapałka stwierdził, że on w ten armageddon nigdzie nie będzie łaził, najchętniej wróciłby do domu. Pomysł więc umarł, rozeszli się w końcu każdy w swoją stronę, Seymour zaś, wiedząc, że jego Pluszak najpewniej nadal pracuje nad czymś w studiu, postanowił nie wracać jeszcze do domu, tylko zrobić niespodziankę Virgilowi, poprzeszkadzać mu trochę.
Jak wilkołak go usłyszał, między kolejnymi stuknięciami młotka i dłuta, tego Seymour nie wiedział. Już miał dotknąć klamki, zakraść się niepostrzeżenie i magią poradzić sobie z zamkiem, gdy drzwi same się otworzyły, Vi spojrzał na niego, a nie widząc w szafirowym spojrzeniu żadnego smutku i napięcia, żadnej wskazówki ku temu, że nagrywki skończyły się jakimś problemem, wtulił się całym ciałem w byłego czarodzieja, zamknął go w ciasnym uścisku.
— Seymour!
— Vi!

18 września 2025

Od Bashara do Dantego

Pierwszy pomysł Dantego był taki, żeby po prostu spróbować się przemienić na środku ich salonu, lecz Bashar bardzo szybko przekonał go, że siedząc spokojnie na ich łóżku w sypialni będzie mu o wiele lepiej i wygodniej.
Odkąd Dante zaczął więcej dowiadywać się o swojej drugiej naturze, Bashar starał się dotrzymać mu kroku, więc tablet zapełnił się publikacjami na temat zdrowia i obyczajów nietoperzy, ich potrzeb, zachowania oraz fizjologii. Bashar przekopywał się przez dzieła traktujące o wampirzych przemianach, czynnikach na nie wpływających, a im dłużej czytał, tym bardziej widział, że podobnie jak ze wszystkimi dziedzinami, na końcu drogi odpowiedzią na każde pytanie jest „to zależy”. Więc jedynym, co mu pozostało, było zadbanie o to, by zapewnić Dantemu komfort i reagować na wszystko, co mogłoby się wydarzyć.
Jego cudowny półwampir siedział właśnie na środku łóżka, nogi trzymał skrzyżowane, dłonie oparł na kolanach, prawie tak, jak Bashar, gdy medytował przed zajęciami jogi. Oczy miał zamknięte, oddychał głęboko, lecz ramiona pozostawały lekko spięte, coś subtelnego w postawie mówiło, że Dante nie jest w pełni zrelaksowany. Ledwie parę sekund minęło, Dante zmarszczył gniewnie brwi, otworzył oczy.
— No i chuj, nic się nie dzieje.

Od Seymoura do Virgila

Telefon Seymoura był wiecznie wyciszony. Czy mężczyzna siedział w domu, relaksując się w jego zaciszu, czy leciał gdzieś na miotle, czy był w studiu albo na łonie natury, żadne dźwięki nie miały prawa wydobywać się z urządzenia, bo muzyk miał stanowcze podejście mówiące, że to telefon jest dla niego, a nie on dla telefonu, i że to on będzie decydował, kiedy z niego korzysta, nikt inny. Zdarzały się jednak sytuacje, w których Seymour był naprawdę potrzebny i on sam wolał, by przerwano mu dowolną aktywność, niż cokolwiek miałoby go ominąć, albo miałby nie zdążyć z podjęciem decyzji czy pomocą. Dlatego w telefonie tkwiła też druga karta i numer, który Seymour podał jedynie garstce osób, przykazując, by nie korzystały z niego w sytuacjach innych, niż kryzysowe. Gdy tylko ktoś dzwonił na ten właśnie numer, smartfon Seymoura odzywał się głośnym dźwiękiem, bez względu na to, w jakim trybie był i gdzie sam muzyk go zostawił. Telefon milczał całe lata, bo choć w życiu Seymoura były wzloty i upadki, były przeróżne przemiany i zawirowania, żadne z nich nie urosło do rangi kryzysu tak rozległego, by wymagał kontaktu alarmowego.
Może dlatego Seymour prawie zleciał z łóżka, gdy telefon zawył rano.

15 września 2025

Od Dantego do Bashara

Zachrzęściło, trzasnęło i zamknięte drzwi mieszkania odcięły ich od reszty świata. Dante westchnął ciężko, Bashar spojrzał na niego czule.

11 września 2025

Od Virgila do Seymoura

To była jedna z tych alei sklepowych, do których Seymour pasował idealnie, a on już nieszczególnie. Przepych uważano za naturalny, ceny nie dziwiły, spacerowicze kroczyli z wdziękiem, postukując obcasami butów droższych od wynajmu niektórych mieszkań w stolicy. Seymour urodził się w tym świecie. Virgil przez większość swojego życia nawet nie patrzył w jego kierunku. Ale gdy byli razem, to przestawało mieć znaczenie – Vi nie czuł się jak intruz, a muzyk zawsze miał dla niego słowa uspokojenia, gdy wilkołakowi wydawało się, że każdy bogacz go ocenia. Bawili się, niepomni na otaczający ich świat.

10 września 2025

Od Annikki do Hotaru

Na swoje siódme urodziny dostała jedną z tych lampek z wirującym abażurem, w którym wycięta jest postać w kolejnych stadiach swojego ruchu, aby przy odpowiednim zakręceniu nim móc ożywić obrazek na własnych oczach. Uwielbiała ją. I to do tego stopnia, że rodzice zaczęli się martwić, czy ich dziecko na pewno dobrze sypia, skoro tyle czasu spędza wieczorem i nocą na patrzenie się w lampkę. Annikki była oczarowana zupełnie wizerunkiem kręcącej się na abażurze tancerki. Ona, od najmłodszych lat zadająca najwięcej pytań i szukająca odpowiedzi szybko przerastających jej dziecięce pojmowanie, nie potrafiła oderwać wzorku od czegoś tak prostego. Lecz ta prostota niosła w sobie coś niewysłowienie ważniejszego – wolność. Wolność w robieniu tego, co się kocha, wolność w wykonywaniu piruetów, gdy cały świat patrzy, wolność w spełnianiu swojego przeznaczenia. Tancerka tańczyła, bo była tylko obrazkiem wyciętym w abażurze, ale przecież do tego właśnie ją stworzono – do ruchu, gracji, zmieniania swojego ciała w sztukę. Czy mogła być szczęśliwsza, robiąc cokolwiek innego? Annikki nie myślała jeszcze przez długi czas o tym, do czego ją stworzono, wiedziała tylko, że chciała być jak ta tancerka. Pozornie zamknięta w jakimś jednym ruchu, lecz wolna duchem, bo ten ruch był dla niej najbardziej naturalną rzeczą pod słońcem.

09 września 2025

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (X)

Był przerażony.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (IX)

Wdrapał się na jeden z foteli samochodu, westchnął ciężko.
— Uch, zaraz umrę — mruknął.
Ostatnie dwa tygodnie miał naprawdę intensywne. Wpierw przez trzy dni kręcił teledysk, potem robił rehearsals do różnych programów, a w przerwach, oczywiście, dalej ćwiczył układy. Nawet jak na jego białookie geny to był wysiłek, który w końcu go zmęczył (w większym stopniu mentalnie).
— Tak zawsze jest przed wypuszczeniem nowego albumu — usłyszał.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (VIII)

Wreszcie nadszedł ten czas.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (VII)

Obrotowe drzwi żwawo przepuściły pewną trójkę, wypuszczając ich z wielkiego budynku na zewnątrz. Stanęli gdzieś z boku na chodniku, żeby nie przeszkadzać innym przechodniom, objęli spojrzeniem roztaczający się przed nimi widok. Ogromny parking wyprowadzał na główną ulicę, którą pojazdy kierowały się do gęstego skupiska budynków i pojedynczych wieżowców. Wszystko to zwieńczone było malowniczym tłem w postaci górskich wzniesień.
Cheoryeon wykonał głęboki wdech, próbując pochwycić do płuc możliwie jak najwięcej powietrza. Wtem odwrócił się do Suyeon, między dwójką doszło do niemal telepatycznego porozumienia i tuż po chwili oboje położyli sobie nawzajem dłonie na barkach.
— Udało się, udało! — wołali, skacząc w kółko. — Jesteśmy w Yeongsanguk!

08 września 2025

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (VI)

Kartka „LIKWIDACJA” przylepiona była do szyby już dwa miesiące. Przez ten czas niejedna osoba zwróciła na nią uwagę, przyjaciele i bliżsi znajomi pytali o powód zamknięcia biznesu. Wybrańcy dostawali bezpośrednią odpowiedź, że Cheoryeon przygotowywał się do debiutu, przez co nie miał czasu na Pokój Jasnowidza, reszta z kolei tylko poszlakę sugerującą nowy plan na przyszłość. O dziwo zagadała ich o to jedna z sąsiadek. Było jej nieco przykro, aczkolwiek zrozumiała, że bliźniaki szykowały coś innego.
Aż w końcu po tych dwóch miesiącach kartka „LIKWIDACJA” została zdjęta, jej miejsce zaś zajęła inna.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (V)

Wszedł do mieszkania, czym prędzej odnalazł siedzącą w pokoju siostrę. Dziewczyna akurat oglądała serial na swoim laptopie.
— Suyeona, patrz na mnie!
Zawołana zatrzymała odcinek, podniosła wzrok znad ekranu. Przyjrzała się stojącemu nad jej łóżkiem bratu.
Wtem otworzyła szerzej oczy.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (IV)

Oderwał kawałek taśmy klejącej, następnie przykleił nim do szyby drzwi wejściowych ostatni róg kartki. Odsunął się na dwa kroki, zerknął na całość. Promienie słoneczne wpadały do środka przedsionka lokalu, podświetlając wycelowany w ulicę, ręcznie wykonany mazakiem napis: „LIKWIDACJA”.
Pokój Jasnowidza oficjalnie został zamknięty.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (III)

Średniego wieku kobieta mierzyła wzrokiem widniejącą na jej biurku kopertę. Przyglądała się starannie pociągniętemu napisowi, aż wreszcie podniosła głowę, żeby spojrzeć na stojącego nad nią Cheoryeona.
— Odchodzisz? — spytała ze zmartwieniem w głosie.
Chłopak splótł spuszczone przed sobą dłonie, przygryzł delikatnie dolną wargę, nim pokiwał głową.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (II)

Stał przed wejściem do dość dużego, wielopiętrowego budynku, mierząc go wzrokiem z góry na dół, z dołu do góry. Krótko po tym przeniósł spojrzenie na widniejący nad oszklonymi drzwiami napis, chwilę mu się przyglądał. Trafił dobrze.
Star Lake Entertainment.
Właśnie tutaj przybył.

Od Raouna do Bashara

Określenie, że Raoun nie lubił La Casy, było lekkim niedopowiedzeniem.

Od Bashara do Dantego

Dante odszedł, ociągając się, a każdy jego gest, każdy krok stawiany w stronę pokoju, w którym znajdowała się milady Auriemma-Castellan, zdawał się być czymś popełnionym wbrew woli. Spięte barki zdradzały gniew, ledwie trzymane na wodzy emocje, ten wzburzony ocean reagujący sztormem na każdą próbę narzucenia mu swej woli. Bashar obserwował go, póki syren nie zniknął za rogiem, prowadzony przez lokaja, pochłonięty przez mrok i zawiłe korytarze posiadłości.

AUgust 2025 – Podsumowanie

Wow, to był intensywny event! Podobnie, jak w zeszłym roku, wena Was nie opuszczała i na blogu pojawiło się mnóstwo opowiadań dziejących się w przeróżnych uniwersach. AUgust ponownie okazał się strzałem w dziesiątkę i widać wyraźnie, jak bardzo go pokochaliście <3 Fabuły sięgały od pirackich przygód, przez postapokaliptyczne przygody, namalowane historie, aż po mitologiczne przeboje. Cieszymy się bardzo widząc serie opowiadań kontynuowane przez różne postaci oraz to, że znów pojawiło się trochę AU, których wcześniej nie było <3 Wasza kreatywność nie ma granic i rzeczywistość może robić, co jej się podoba, a i tak nie oderwie Was na dobre od klawiatur.
To teraz pora na to, co Chaos lubi najbardziej, czyli statystyki <3

07 września 2025

Od Ashera – Tomorrow comes (II)

— Spójrzcie! — Lilian wskazał palcem na majaczący pod stertą kamieni chromatyczny oktaedr, którego błękitna łuna wyraźnie odznaczała się na tle czerwonych traw, niczym dryfująca na morzu, plastikowa boja. Przyspieszył kroku. Gdy tylko jego kolana zderzyły się z zimną powierzchnią białych głazów, przysiadł przy hologramie i wyciągając do przodu rękę, sięgnął dłonią po lewitujący skrawek zapisanych w chromie informacji. Spojrzenie bruneta uciekło na chwilę w stronę reszty drużyny, zupełnie jakby próbował się upewnić, że ci wciąż trzymają się jego boku bez głupich prób zgubienia swego towarzysza w tym nieznanym im, pozbawionym jakiejkolwiek namiastki bezpieczeństwa, miejscu. — Dziennik ekspedycji.

Od Seymoura – Tomorrow comes (I)

Piasek mający być obietnicą nowego początku, nadziei, ich siły i pragnienia, by skończyć okrucieństwo Malarki, przesiąkł gorącym szkarłatem, echem krzyku i umierającej nadziei. W uszach Seymoura wciąż dźwięczał nieludzki głos Nevronów, metaliczny zgrzyt ich broni, pancerzy, przerażający rytm brutalnych ataków, przecinających ciało ekspedycji, jakby uniformy nie oblekały żywych i czujących istot, tylko nienazwaną, pozbawioną duszy materię. I ten jeden mężczyzna o posiwiałych włosach, z dłońmi opartymi o ozdobną laskę, z płaszczem okrywającym ramiona i spojrzeniem – zimnym, obojętnym, nieludzkim w obliczu rzeźni – ten obraz miał na zawsze wryć się w pamięć Seymoura. Umknął gommage, jakimś cudem wciąż żył, lecz jego wyborem nie było pomóc ekspedycji, podzielić się swą wiedzą, pomóc wśród niebezpieczeństw kontynentu, tylko… zrobić coś zgoła odmiennego, niemożliwego do objęcia umysłem. Nevrony zdawały się nie zwracać na niego uwagi, ich strumień omywał nieznajomego, by zatopić ekspedycję w śmierci i cierpieniu, a on po prostu stał niewzruszony pośród rzezi, jakby przyglądał się dziełu sztuki, nie agonii ludzi, przybyłych tu z sercami pełnymi nadziei.

Od Cheoryeona – Droga na koniec tęczy wiedzie przez chmury i deszcz (I)

Zawieszony pod sufitem ekran wyświetlił liczbę, ktoś wstał z krzesła i ruszył do odpowiedniego okienka. Cheoryeon sprawdził numerek na swojej karteczce, westchnął ciężko.
Nienawidził chodzić do urzędu. Choćby to była najprostsza sprawa, zawsze trzeba było na nią tyle czasu i nerwów poświęcić. Jeszcze samo to, że zbyt często przy okienkach siedziały osoby, które totalnie nie nadawały się do tej pracy. Robiły sobie przerwy, kiedy chciały, udawały, że miały o wiele ważniejsze rzeczy do zrobienia. Co na przykład? Co mogło być ważniejsze od ich podstawowych obowiązków? Parzenie kawy? Pasjans?
Uch, jak bardzo nie chciał tu być.
Ale musiał.

Od Bernarda – Niech żyje...

Bernard dzisiaj umrze. Wiedział to, od kiedy się obudził.

06 września 2025

Od Merlina do Song Ana

Gdy tylko jego oczy przyzwyczaiły się do migotliwego blasku ognia, Merlin poczuł, jak zapiera mu dech w piersi. Nawet promieniujący od wciąż przemoczonych ubrań chłód odszedł na chwilę na dalszy plan, gdy uwaga młodego czarodzieja została w całości pochłonięta przez to, co zobaczył w głębi jaskini. Jasne, uczył się w szkole o koboldach, ale suche fakty, rysunki poglądowe i nudny głos nauczycielki nie potrafiły nawet w najmniejszym stopniu oddać tego, co właśnie zobaczył.

05 września 2025

Od Dantego – Ruchomy zamek Bashara

Miasto to było małe, ściśnięte, dymem lokomotywy spowite. Domek przy domku, cywil przy cywilu, lufy karabinu między nich nie wepchniesz, nie przepchniesz się przez ciżbę zbitą, tramwaj cudem dosięgniesz. Miasto, wedle swej najlepszej definicji, zatłoczone, bezładnie barwne, biorące wdech pełen krzyków i wypuszczające wydech przez osmolone kominy tych dwóch zakładów, w których co drugi mąż pracuje. Spoczywające w dolinie niczym rdza ceglanych dachówek pokrywająca równą powierzchnię doliny, rdza, która wyszarpała swój skrawek na ziemi i buńczucznie trwać tam będzie.
A nad tym miastem, gdzie równo zaorane pola granicę swą mają, gdzie drzewa żywą barierę z grubych konarów składają, gdzie wilk węszy kozicę, a kozica na pięknie zielone hale ucieka, tam zaczynało się pustkowie, podróżnikom ziemia nieprzychylna i magią nieznaną spowita. Tam stróżowała mgła, gęstsza od smoły, bielsza od mleka, wedle rozkazu szczytów wiekowych, na wieki przykrytych grubym płaszczem śnieżnym, nie przepuszczała łatwo śmiałków do skał ostrych, gubiła ich i myliła, by spokoju władców górskiego pasma nie burzyli. Cóż jednak problem taki znaczy dla czarownika i jego bestii, gargantuicznej oraz mechanicznej, bestii będącej zamkiem i czującej się doskonale w mglistych oparach, mijającej obojętnie to miasto, bo w mieście – ponoć – nie miała kogo szukać.

Od Ignisa do Dantego

Najczęściej obrzucali się inwektywami, a najczęstszym wymienianym między nimi gestem był środkowy palec. Dante był Karpiem, Halibutem, Jesiotrem, durnym Rekinem i wkurwiającą Rybią Mordą, Ignis zaś był Zapałką, Spalonym Brykietem, Sfajczonym Łbem i czymkolwiek jeszcze Dante postanowił go nazwać. Może dla postronnych ich relację dało się opisać jako połączenie ognia z wodą, lecz przy bliższym przyjrzeniu okazywało się, że oba te żywioły, choć wszędzie przedstawiane jako przeciwne sobie, miały zaskakująco dużo wspólnego.

01 września 2025

Podsumowanie 2025.08

Niby wakacje, ale to był naprawdę intensywny sierpień! Pogoda nie nastrajała do wypoczynku i plażowania, do tego rzeczywistość miała w zanadrzu mnóstwo przeciwności, i to takich poważnego kalibru – mimo to byliście wszyscy bardzo dzielni i w tym miesiącu wpadło wiele wspaniałych opek. Z okazji AUgusta pojawiły się też nowe AU <3 Z każdym rokiem repertuar Riftreacha się powiększa!
W każdym razie, nie przedłużając, przejdźmy do konkretów.