18 lutego 2025

Od Nikolaia do Ziyi

To nie był pierwszy raz, kiedy Nikolai miał przyjemność obcować z czymś tak dziwacznym. Połowa przedmiotów w tym sklepiku posiadała przeróżne zdolności. Niektóre rzucone na artefakty klątwy wydawały się upierdliwe, inne całkiem zabawne, a pozostałe może nawet odrobinę niebezpieczne. Żadna z tych rzeczy jednak nie miała na tyle mocy, aby nawiązać z czarodziejem jakikolwiek kontakt. W znalezionej na śmieciach części garderoby musiało być więc coś niezwykłego.
Stąd też Nikolai zaczął się zastanawiać, co tak naprawdę kryje się za peleryną. Czy to jakiś duch, który nie zaznał ukojenia? Energią, która nie znalazła ujścia? A może złośliwy chochlik, który przyszedł trochę ponabijać się z Nikolaia? Wszystko było możliwe. Ale mimo tego, czarodziej zaczął się zastanawiać nad propozycją płaszcza.
Zrobić z niego atrakcję. Łatwe do zrobienia. Nikolai miał talent do takich rzeczy. Opchnąłby byle kamień bez najmniejszego problemu. Mając w garści zaczarowaną pelerynę, mógłby wiele zyskać.
Jednak wszystko to brzmiało jakoś ślisko. Nikolai miał wrażenie, że wchodząc z odzieniem w umowę, znajduje się na zamarzniętym jeziorze o cienkim lodzie: łatwo się poślizgnąć, a każdy niewłaściwie postawiony krok spowoduje upadek do cholernie zimnej wody.
Nikolai zmarszczył brwi. Lubił pieniądze. Pieniądze rządziły światem, a on doskonale o tym wiedział. To mogła być dla niego duża szansa na szybki i pewny zarobek.
Mimo wszystkich tych zalet czarodziej nie potrafił przestać myśleć o „znalezieniu nowego przyjaciela”. To nie brzmiało dobrze. Brzmiało jak cholerna klątwa, bardzo trudna do zniwelowania. Nikolai od wielu lat oszukiwał ludzi, zarabiał na ich nieświadomości, ale nigdy nie dopuścił do sytuacji, w której życie jakiegokolwiek klienta byłoby zagrożone. Nie był aż tak złą osobą. Chciwą i wyrafinowaną może, ale nie bezduszną.
Czy sprzedaż czegoś takiego nie oznaczałaby wrzucenie niewinnego człowieka prosto w paszczę lwa? Nikolai zmarszczył brwi na tę myśl.
— Co chciałeś powiedzieć poprzez „znalezienie ciała”? — zapytał, chcąc zbadać zamiary płaszcza. — Bo chyba musimy ustalić kilka rzeczy. To prawda, że lubię pieniądze. To prawda, że zrobię wiele, aby je zdobyć. Ale poświęcenie jednego z klientów, to wiesz, może leciutka przesada nawet dla mnie?
Mówił szczerze. Chciał dowiedzieć się, co do powiedzenia ma płaszcz. Nie miał zamiaru jeszcze odrzucać jego propozycji. Po prostu szukał innego rozwiązania.
— Nie, że zarzucam ci złe zamiary czy coś. — dodał po chwili namysłu. — Ale sam rozumiesz. Po prostu wolę mieć pewność. Zależy mi na renomie. No i żeby też nie mieć krwi na rękach, proszę?
Zerknął na płaszcz. Czuł, że ma on dużą moc. Nikolai byłby głupi, gdyby tego nie zauważył. Nie potrafił jednak odczytać jego zamiarów. Może wcale nie miał nic złego na myśli?
Dodatkowo peleryna dokładnie wiedziała, gdzie uderzyć. Proponowała wiele: bogactwo, zysk, popularność Magicznych Różności. Potrafiła być naprawdę przekonująca, a Nikolai chciał zarobić. Mógł się targować. Miał trochę do zaoferowania, więc wierzył, że uda im się jakoś dojść do porozumienia.
Płaszcz od początku rozmowy wydawał się rozbawiony. Nikolai westchnął cicho. Wziął Kokosa na ramię, jakby chciał zapytać go o zdanie, ale ptak tylko niepewnie łypał na ciemne odzienie.
— A tak swoją drogą — zwrócił się do peleryny. — Jak mam cię nazywać? Masz jakieś imię?
Płaszcz z jakiegoś powodu wiedział, że Nikolai nazywa się Nikolai. Czarodzieja nawet to nie zaskakiwało. Magiczne przedmioty żyły swoimi prawami, więc często wiedziały więcej, niż powinny. Peleryna nie zdradziła jednak swojej godności. A jeśli nie ma imienia, to czarodziej chętnie mu jakieś nada. Może Puchacz, Puchatek? Albo Owieczka ze względu na miękkie futro, którym jest obszyte?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz