Walentynki dla Nikolaia zawsze były dobrym dniem. Wprawdzie, jego sprawy sercowe, lekko ujmując, bywały dość różne, tak na zarobki 14 lutego nie mógł narzekać w najmniejszym stopniu. Od rana do wieczora zakochane (lub skłócone) pary wpychały się do Magicznych Różności drzwiami i oknami. Wszyscy prosili o to samo: prywatne sesje, miłosne artefakty, wróżby o trwałość związku. Nikolai tylko liczył utarg, gdy na horyzoncie pojawiali się kolejni zakochani z prośbami o tarota.
— Chcemy wiedzieć, ile dzieci będziemy mieć w przyszłości! — mówiła z podekscytowaniem rudowłosa klientka. Jej narzeczony przewrócił oczami. Ot mały gest dla Nikolaia znaczył naprawdę wiele: ona chce gromadkę pociech, on raczej tego nie widzi.
— Dwójkę, chłopca i dziewczynkę — “wyczytał” z kart wróżbita. Optymalna odpowiedź, która spotkała się z niemałą aprobatą: oczy pytającej zalśniły, a jej partner odetchnął z ulgą.
Klienci wyszli całkiem zadowoleni z wizyty. Ich szepty popłynęły w kierunku dalszego planowania rodziny. Nikolaia nie obchodziło to jakoś specjalnie. Odprowadził ich do drzwi, szeroko się uśmiechając. Mina mu zrzedła dopiero wtedy, gdy para opuściła budynek. Wtedy czarodziej głośno odetchnął, przeciągając się.
— Nie ma dzisiaj ani chwili spokoju, nie? — zwrócił się do swojego kruka. Kokos siedział na biurku, przekładając dziobem markery. Na dźwięk głosu swojego opiekuna uniósł głowę i łypnął czerwonym okiem na zbliżającego się młodzieńca.
— Dziobnę, jeśli ktoś spróbuje mnie znowu pogłaskać! — ostrzegł groźnie ptak, wymachując skrzydłami. Część markerów potoczyła się po blacie i z hukiem upadła na ziemię. Nikolai przewrócił oczami i kucnął, aby je pozbierać.
— W porządku, w porządku. Powiem, że przynosisz pecha i rozbijasz związki — obiecał pospiesznie czarodziej. — Nie przejmuj się tak, nie pozwolę, aby ktokolwiek znów pobrudził ci pióra.
Kokos wydawał się być zadowolony ze słów swojego właściciela. Zakrakał głośno i powrócił do układania mazaków jeden na drugi. Nikolai przyglądał się przez chwilę jego zabawie, gdy nagle rozbrzmiał zapowiadający nowego klienta dzwonek.
Czarodziej uniósł głowę, a następnie z szerokim uśmiechem powitał podchodzącego do kasy mężczyznę.
— Witam w Magicznych Różnościach! — odezwał się ochoczo wróżbita. — W czym mogę pomóc?
Klient rozejrzał się niepewnie, jakby bał się, że ktoś mógłby go śledzić lub podsłuchiwać. Nikolai uniósł wysoko brwi. Wiele dziwnych rzeczy widział, więc to wcale go nie zaskoczyło.
— Chcę iść na r-randkę — wyjąkał mężczyzna. Jego twarz od razu spowiła się czerwienią.
Czarodziej przekrzywił głowę.
— Cóż, więc jak mogę rozwiązać twój problem? — dopytywał.
Mężczyzna cicho westchnął. Oparł się o blat biurka.
— Nie mam szczęścia w miłości — pożalił się. — Próbowałem już wszystkiego, ale nic jeszcze nie pomogło!
Nikolai doskonale znał takie przypadki. Ich ilość zawsze zwiększała się z okazji Walentynek.
— Hmm, rozumiem, rozumiem. — Czarodziej pokiwał głową. — Świetnie się składa, bo wiem, jak ci pomóc!
Mówiąc to, machnął ręką, zachęcając klienta, aby ten ruszył za nim. Zaprowadził go do stolika, przy którym wróżbita układał tarot.
— Zacznijmy od czegoś podstawowego — tłumaczył Nikolai. — Sprawdzę twoją fortunę!
Mówiąc to, rozpoczął rozkładanie kart. Przyglądał im się przez chwilę i nie potrafił powstrzymać się przed zmarszczeniem brwi. Wynik wróżby był naprawdę, naprawdę bardzo żałosny! Siedząca przed nim osoba nie kłamała i miała wyjątkowo okropnego pecha!
Niepewny wyraz twarzy Nikolaia nie umknął uwadze klienta. Mężczyzna głośno westchnął.
— Nigdy się nie uwolnię od samotności! — zapłakał. Czarodziejowi zrobiło mu się go nawet szkoda. Zerknął na karty.
— Nie jest aż tak źle — próbował go pocieszyć. — Większość z tych rzeczy wskazuje na tymczasowy brak szczęścia, ale twój los nie jest jeszcze przesądzony.
Mężczyzna schował twarz w dłonie.
— Czy znasz jakieś sposoby na to, abym zdobył w końcu szczęście w miłości?
— Mam kilka artefaktów, które przyciągają dobrą energię — zaproponował Nikolai. Podniósł się z miejsca, podszedł do szafki, poszperał w kilku szufladach, a następnie z dłonią pełną barwnych wisiorków wrócił do swojego klienta. Rzucił je na stolik.
— Od koloru do wyboru — powiedział z uśmiechem. Mężczyzna zaczął przeglądać poplątane rzemyki. Po dłuższej chwili zdecydował się na jeden z amuletów. Taki prosty, niebieski.
— Jesteś pewien, że to zadziała? — zapytał klient, nie kryjąc swojej niepewności.
Nikolai zmarszczył brwi. Wiedział, że ma przed sobą naprawdę beznadziejny przypadek. Rozwiązanie problemu tego mężczyzny wcale może nie okazać się tak proste. Jeden amulet szczęścia to chyba odrobinę za mało.
— Mogę przeprowadzić też mały rytuał odganiający złą energię — zaproponował. Klient od razu ochoczo się zgodził.
Czarodziej pospiesznie wyciągnął z odpowiedniej szafki paczkę świeczek, kadzidła i parę innych drobiazgów: popiół z drzewa sandałowego, piórka, lśniące kryształki. Właściwie wszystko, co tylko miał pod ręką.
Obładowany całym tym niekonwencjonalnym zestawem przedmiotów powrócił do mężczyzny. Siedział zgarbiony, machając sobie przed twarzą nowym amuletem. Nikolai wypuścił przedmioty na blat stołu, a następnie zaczął rozkładać wszystkie te rzeczy w jedynie sobie znanej konstelacji. Coś tam pomazał kredą, poprzestawiał kamyki, zapalił świeczki i kadzidło, posypał trochę popiołem.
— Skup się teraz, dobrze? — zwrócił się do mężczyzny, który z zapartym tchem obserwował każdy z ruchów wróżbity.
— Skupić? Na czym skupić? — zadał pełne roztargnienia pytanie.
— Na swoim życzeniu — przypomniał Nikolai z poirytowaniem. — Pomyśl o tym, że chciałbyś znaleźć w końcu miłość życia.
Klient pokiwał głową. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Przez chwilę pozostawał bez ruchu. W końcu cicho przytaknął, dając Nikolaiowi znak, że jest gotowy.
Czarodziej tylko na to czekał. Pomachał nad przygotowanym ołtarzykiem kadzidełkiem. Mocny zapach rozniósł się po całym pomieszczeniu. Nikolai wypowiedział kilka dźwięcznych, niezrozumiałych siedzącemu przed nim mężczyźnie słów. Po wypowiedzeniu zaklęcia pstryknął palcami, klasnął w dłonie, a następnie zebrał porozrzucane po stole rzeczy w jedną kupkę. Wyciągnął z kieszeni mały woreczek i przesypał do niej pozostałości po rytuale. Zaraz po tym związał go szczelnie wstążką i wręczył klientowi.
— Noś to ze sobą — polecił Nikolai. — Przyniesie ci szczęście, gwarantuję!
Później nastąpiła ulubiona część czarodzieja. Zapłata. Za tyle usług naliczył “korzystną zniżkę”, ale suma, jaką zarobił, dalej wyjątkowo go zadowalała. Mężczyzna w końcu się uśmiechnął i opuścił Magiczne Różności.
Nikolai siedział w sklepie do późna. W takie dni, jak Walentynki, zawsze spędzał więcej czasu w pracy. Nie mógł przecież pozwolić, aby dodatkowy zarobek przeszedł mu koło nosa. Właściwie to już zamykał biznes na dzisiaj. Posprzątał swoje stanowisko pracy, zgasił światła, zabrał Kokosa. Miał klucze w dłoni, szykował się do wyjścia, gdy nagle usłyszał znajomy dzwonek. Ktoś nadchidził.
— Przepraszam, już zamykamy na dzisiaj… — powiedział pospiesznie. Wtedy też zobaczył, że odwiedzającym go właśnie gościem, jest pechowy mężczyzna, który szukał u niego pomocy tego samego dnia.
— Nic z tego nie pomogło! — jęknął żałośnie. — Dzisiaj Walentynki, a ja dalej nikogo nie mam!
Nikolai cicho westchnął i pomasował palcami skroń.
— To może trochę potrwać — odparł spokojnie. — Minęło dopiero kilka godzin. Miłości życia nie znajdziesz w pięć minut.
Klient posmutniał. Wbił wzrok w ziemię.
— Doprawdy? — W jego głosie zabrzmiała nutka żalu. — Po prostu chyba nastawiłem się, że będą to pierwsze Walentynki w moim życiu, których nie będę spędzać sam…
Nikolai skrzywił się. Słowa mężczyzny trochę go uderzyły. Postanowił mu się lepiej przyjrzeć. Był w średnim wieku. Niebrzydki, lecz przeciętny. Nie wyglądał też na niebezpiecznego czy specjalnie dziwnego.
— Chcesz iść na piwo? — zaproponował czarodziej.
Mężczyzna otworzył szeroko usta z zaskoczenia. Przez chwilę stał nieruchomo.
— Ale… teraz? — zdziwił się. — Chcesz iść ze mną na piwo?
— Tylko, jeśli ty stawiasz — przytaknął Nikolai. Nie miał planów na ten wieczór. Równie dobrze mógł wyjść gdzieś, napić się, bawić się całą noc. Wszystko jedno.
Mężczyzna w odpowiedzi pokiwał głową.
— Oczywiście, że tak! — zgodził się radośnie. — Znasz jakieś dobre miejsce?
Nikolai by nie znał? Uśmiechnął się zawadiacko.
— Tak się składa, że niejedno.
Każde miejsce będzie świetne, o ile to nie on będzie musiał płacić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz