Siedzące przy biurku dziewczę ziewnęło raz jeszcze, znużone zarówno szarą, przygnębiającą pogodą za oknem, jak i monotonią, która ostatnimi czasy przepełniała jej życie. Nie wynikała ona jednak z natłoku negatywnych doświadczeń - Ilara była zwyczajnie zmęczona, pogrążona w melancholii, której źródła nie potrafiła od kilku dni jednoznacznie wskazać. Wstań, pójdź na zajęcia, pracuj, idź spać. Nieustanne koło, którego nie jest w stanie zatrzymać choć na chwilę, by w całym zawirowaniu codziennego życia znaleźć przynajmniej chwilę dla siebie. Tak, być może to ukoiłoby jej nerwy, wzbudziło pewną ekscytację i wyrwało z rutyny. Ilara siedziała przy biurku jeszcze przez chwilę, stukając paznokciami o jego blat. Kiedyś wmówiła sobie, że pomaga jej się to skupić, i choć w rzeczywistości nie odczuwa żadnej różnicy, od lat nie potrafi pozbyć się owego doprowadzającego wszystkich do szału nawyku. W końcu poderwała się na nogi, bez chwili zawahania narzucając na siebie cieplejsze ubrania i wrzucając do skórzanej torby wszystko, co znalazła pod ręką. Nawet nie zdała sobie sprawy, gdy znalazła się na chodniku przed kamienicą, a nogi same zaprowadziły ją w dobrze znane miejsce. Nim zdążyła choćby pomyśleć o tym, co dokładnie robi, i czy może pozwolić sobie na kilka godzin słodkiego odpoczynku, jej oczom ukazał się jakże charakterystyczny budynek muzeum. Ilara znała go doskonale - odkąd tylko trafiła do Stellaire, widziała w nim nie tylko kolebkę miejscowej sztuki, ale także miejsce, gdzie mogła w spokoju pomyśleć, nacieszyć oczy widokiem dzieł, których znaczenie często nie do końca rozumiała. Nigdy nie uważała jednak, by przeszkadzało jej to w docenieniu ich kunsztu i piękna. Niegdyś bywała w muzeum regularnie, z uciechą siadając przed swoimi faworytami, by zebrać myśli i zastanowić się, co powinna zrobić ze swoim życiem. Jak pomimo wciąż niezagojonych ran w sercu powinna ułożyć je na nowo. Ostatnimi czasy smutna rzeczywistość i mary przeszłości dały jej się we znaki, uniemożliwiając Ilarze chociażby wyjście z łóżka, nie wspominając nawet o zadbaniu o samą siebie. Gdy więc pojawiła się w muzeum, niemal od razu skierowała się ku jednemu ze swych faworytów, jedynie omiatając wzrokiem pozostałe mijane obrazy. Nie zajęło jej długo, by dotrzeć do salki, w której już na wejściu powitała ją lśniąca tabliczka z napisem “sztuka Solmaryjska XIX wieku”. Jakże ironiczny zdaje się teraz fakt, jak bardzo lgnie do spuścizny swojej ojczyzny, którą dobrowolnie porzuciła niemal dekadę temu. Zdołała wykrzesać z siebie jedynie posępny uśmiech, nim, ku własnemu zdziwieniu, stanęła twarzą w twarz z pustą ścianą, a nie ulubionym obrazem. Zmarszczyła brwi i rozejrzała po sali, w pierwszej chwili zakładając, że dzieło zostało najzwyczajniej przewieszone, lecz zamiast znajomego płótna, zauważyła jedynie kilka innych pustych miejsc. Czy obrazy zostały zdjęte, by poddać je renowacji? Może wysłano je do innego miasta na wystawę tymczasową? Nie, nie o to chodzi. Choć Ilara od lat nie para się swym dawnym zajęciem, pewne instynkty wciąż nie zanikły. Potrafiła wyczuć niemal grobową atmosferę, dostrzec nerwowe spojrzenia personelu i ich napięte mięśnie, jakby spodziewali się nadciągających kłopotów.
- Ciekawe. - Ilara mruknęła pod nosem, powolnym krokiem kierując się w stronę najbliższego obrazu.
Gdy po raz pierwszy postawiła stopę na lądzie Stellaire, obiecała sobie, że już nigdy nie wmiesza się w sprawy, które jej nie dotyczą, że już nigdy nie da się ponieść pokusom, które zagrażałyby budowanemu przez ostatnie osiem lat poczuciu stabilności. Wiedziała, że jeśli ciekawość weźmie górę, jej życie może ponownie wywrócić się do góry nogami. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, lecz postawiona przed nagłym wyborem nie potrafiła się powstrzymać. W głębi serca wciąż tliła się owa żądza przygód, która pozwoliła jej uwolnić się od rodzinnych szponów, która kierowała nią przed laty, i która ostatecznie doprowadziła do jej upadku. Ilara westchnęła. Powinna posłuchać głosu rozsądku, jednak doskonale wiedziała, że jeśli teraz odwróci się na pięcie i wróci do domu, będzie tego żałowała. Przez następne tygodnie, być może miesiące, utknie codziennie sprawdzając wszelkie możliwe strony z wiadomościami, poszukując każdego najdrobniejszego szczegółu, który nasyci jej ciekawość. Istniało jednak ryzyko, że odpowiednie służby spróbują rozwiązać sprawę po cichu, nie alarmując mediów, które jedynie utrudniłyby im pracę. Skoro dotychczas Ilara nie usłyszała choćby plotki o znikających obrazach, jaką miała gwarancję, że bez własnej ingerencji dowie się czegokolwiek? Decyzja podjęła się sama, a dziewczyna już wkrótce, niczym marionetka sterowana przez kogoś u góry, spokojnym krokiem przemierzała salę rodzimej sztuki oraz te jej najbliższe, w których, ku jej zdziwieniu, również brakowało niektórych eksponatów. Z uwagą obserwowała, próbując wyłapać wśród tłumu ludzi cokolwiek odbiegającego od normy, podsłuchać rozmowę, która zdradziłaby jej informacje o jakimkolwiek punkcie zaczepienia. Nie usłyszała jednak niczego nadzwyczajnego. Zwykli odwiedzający zdawali się nieświadomi panującej wokół ciężkiej atmosfery, rozmawiając między sobą jedynie o pospolitych, przyziemnych rzeczach, które nieszczególnie interesowały Ilarę. Z braku lepszego pomysłu spróbowała podążać za personelem, jakby licząc, że odezwą się do swoich współpracowników, a słowa klucze, które z siebie wyrzucą pomogą dziewczynie ułożyć prawdopodobną wersję wydarzeń. Starania okazały się jednak bezcelowe, każdy z nich milczał jak grób. Ilara wróciła więc do głównej sali, do miejsca, w którym zaczęła swą przygodę. Nie zamierzała się poddawać. Ilara Rackham, choć nie była już tą samą osobą, co kiedyś, nigdy się nie poddawała. Musiało istnieć coś, co przeoczyła, oczywista poszlaka, którą los ostentacyjnie machał jej przed twarzą, a ona była zbyt ślepa, by ją dostrzec. Dziewczyna usiadła na jednej z ławek ustawionych na środku sali, zmieniając obiekt swoich zainteresowań z przedmiotów nieożywionych na ludzi, którzy w nielicznych grupkach wciąż kręcili się po sali. Jej wzrok zatrzymał się na pewnym mężczyźnie, który samotnie przechodził od obrazu do obrazu, poruszając się z pewną ostrożnością, skupieniem, które Ilara była w stanie rozpoznać od razu. Mogła się mylić, mogła wmawiać sobie, że widzi więcej, niż w rzeczywistości ma miejsce, jednak w tamtej chwili była w stanie przysiąc, że mężczyzna rozglądał się wokół z tym samym rodzajem zaintrygowania, który przepełniał obecnie Ilarę. Musiała zaryzykować, jeśli chciała się czegoś dowiedzieć. W najgorszym wypadku jedynie zrobi z siebie idiotkę przed kimś, kogo najprawdopodobniej już więcej nie zobaczy. W najlepszym zaś posunie się dalej. Dziewczyna podniosła się zgrabnie, poprawiając torbę, która co jakiś czas zsuwała się z jej ramienia i ruszyła w stronę nieznajomego. Nie zaczęła jednak rozmowy od razu. Z początku przystanęła kilka obrazów dalej, udając, jakby się im przyglądała, by z każdą chwilą przesuwać się coraz bliżej, uważając jednocześnie, by żadna z pozostałych obecnych w sali osób nie znalazła się na tyle blisko, by podsłuchać ich rozmowę. W końcu stanęła tuż obok, wpatrując się w pstrokato wyglądający pejzaż.
- Interesujące, prawda? - zaczęła, rzucając słowa w przestrzeń, chcąc jedynie zwrócić uwagę mężczyzny - Autor wybrał dość nieoczywiste barwy, by przedstawić tak prostą scenerię.
Nie oczekiwała odpowiedzi na swój komentarz. Odwróciła jedynie głowę w stronę nieznajomego, raz jeszcze upewniając się, że są sami.
- Doskonale widzę, co robisz. Nie mogę być oczywiście pewna twoich intencji, ale widzę, że oboje lubimy mieszać nos w nie swoje sprawy. - Wymownie spojrzała w stronę świecących pustkami miejsc na ścianach.
Gdy tylko słowa opuściły jej usta, Ilara poczuła pewien niepokój. Choć podejście do mężczyzny jeszcze kilka minut temu zdawało jej się genialnym pomysłem, teraz karciła się w myślach za swoją lekkomyślność. Nie była nawet pewna, jak mogłaby kontynuować rozmowę. Co jeśli mężczyzna faktycznie zainteresował się zaginionymi obrazami? Co byłaby w stanie z tym zrobić? Być może za jej decyzją stała jedynie adrenalina płynąca w jej żyłach, chęć rozrywki, bądź zwyczajna potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem. Cokolwiek to było, Ilara nie miała już drogi ucieczki.
- Ciekawe. - Ilara mruknęła pod nosem, powolnym krokiem kierując się w stronę najbliższego obrazu.
Gdy po raz pierwszy postawiła stopę na lądzie Stellaire, obiecała sobie, że już nigdy nie wmiesza się w sprawy, które jej nie dotyczą, że już nigdy nie da się ponieść pokusom, które zagrażałyby budowanemu przez ostatnie osiem lat poczuciu stabilności. Wiedziała, że jeśli ciekawość weźmie górę, jej życie może ponownie wywrócić się do góry nogami. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, lecz postawiona przed nagłym wyborem nie potrafiła się powstrzymać. W głębi serca wciąż tliła się owa żądza przygód, która pozwoliła jej uwolnić się od rodzinnych szponów, która kierowała nią przed laty, i która ostatecznie doprowadziła do jej upadku. Ilara westchnęła. Powinna posłuchać głosu rozsądku, jednak doskonale wiedziała, że jeśli teraz odwróci się na pięcie i wróci do domu, będzie tego żałowała. Przez następne tygodnie, być może miesiące, utknie codziennie sprawdzając wszelkie możliwe strony z wiadomościami, poszukując każdego najdrobniejszego szczegółu, który nasyci jej ciekawość. Istniało jednak ryzyko, że odpowiednie służby spróbują rozwiązać sprawę po cichu, nie alarmując mediów, które jedynie utrudniłyby im pracę. Skoro dotychczas Ilara nie usłyszała choćby plotki o znikających obrazach, jaką miała gwarancję, że bez własnej ingerencji dowie się czegokolwiek? Decyzja podjęła się sama, a dziewczyna już wkrótce, niczym marionetka sterowana przez kogoś u góry, spokojnym krokiem przemierzała salę rodzimej sztuki oraz te jej najbliższe, w których, ku jej zdziwieniu, również brakowało niektórych eksponatów. Z uwagą obserwowała, próbując wyłapać wśród tłumu ludzi cokolwiek odbiegającego od normy, podsłuchać rozmowę, która zdradziłaby jej informacje o jakimkolwiek punkcie zaczepienia. Nie usłyszała jednak niczego nadzwyczajnego. Zwykli odwiedzający zdawali się nieświadomi panującej wokół ciężkiej atmosfery, rozmawiając między sobą jedynie o pospolitych, przyziemnych rzeczach, które nieszczególnie interesowały Ilarę. Z braku lepszego pomysłu spróbowała podążać za personelem, jakby licząc, że odezwą się do swoich współpracowników, a słowa klucze, które z siebie wyrzucą pomogą dziewczynie ułożyć prawdopodobną wersję wydarzeń. Starania okazały się jednak bezcelowe, każdy z nich milczał jak grób. Ilara wróciła więc do głównej sali, do miejsca, w którym zaczęła swą przygodę. Nie zamierzała się poddawać. Ilara Rackham, choć nie była już tą samą osobą, co kiedyś, nigdy się nie poddawała. Musiało istnieć coś, co przeoczyła, oczywista poszlaka, którą los ostentacyjnie machał jej przed twarzą, a ona była zbyt ślepa, by ją dostrzec. Dziewczyna usiadła na jednej z ławek ustawionych na środku sali, zmieniając obiekt swoich zainteresowań z przedmiotów nieożywionych na ludzi, którzy w nielicznych grupkach wciąż kręcili się po sali. Jej wzrok zatrzymał się na pewnym mężczyźnie, który samotnie przechodził od obrazu do obrazu, poruszając się z pewną ostrożnością, skupieniem, które Ilara była w stanie rozpoznać od razu. Mogła się mylić, mogła wmawiać sobie, że widzi więcej, niż w rzeczywistości ma miejsce, jednak w tamtej chwili była w stanie przysiąc, że mężczyzna rozglądał się wokół z tym samym rodzajem zaintrygowania, który przepełniał obecnie Ilarę. Musiała zaryzykować, jeśli chciała się czegoś dowiedzieć. W najgorszym wypadku jedynie zrobi z siebie idiotkę przed kimś, kogo najprawdopodobniej już więcej nie zobaczy. W najlepszym zaś posunie się dalej. Dziewczyna podniosła się zgrabnie, poprawiając torbę, która co jakiś czas zsuwała się z jej ramienia i ruszyła w stronę nieznajomego. Nie zaczęła jednak rozmowy od razu. Z początku przystanęła kilka obrazów dalej, udając, jakby się im przyglądała, by z każdą chwilą przesuwać się coraz bliżej, uważając jednocześnie, by żadna z pozostałych obecnych w sali osób nie znalazła się na tyle blisko, by podsłuchać ich rozmowę. W końcu stanęła tuż obok, wpatrując się w pstrokato wyglądający pejzaż.
- Interesujące, prawda? - zaczęła, rzucając słowa w przestrzeń, chcąc jedynie zwrócić uwagę mężczyzny - Autor wybrał dość nieoczywiste barwy, by przedstawić tak prostą scenerię.
Nie oczekiwała odpowiedzi na swój komentarz. Odwróciła jedynie głowę w stronę nieznajomego, raz jeszcze upewniając się, że są sami.
- Doskonale widzę, co robisz. Nie mogę być oczywiście pewna twoich intencji, ale widzę, że oboje lubimy mieszać nos w nie swoje sprawy. - Wymownie spojrzała w stronę świecących pustkami miejsc na ścianach.
Gdy tylko słowa opuściły jej usta, Ilara poczuła pewien niepokój. Choć podejście do mężczyzny jeszcze kilka minut temu zdawało jej się genialnym pomysłem, teraz karciła się w myślach za swoją lekkomyślność. Nie była nawet pewna, jak mogłaby kontynuować rozmowę. Co jeśli mężczyzna faktycznie zainteresował się zaginionymi obrazami? Co byłaby w stanie z tym zrobić? Być może za jej decyzją stała jedynie adrenalina płynąca w jej żyłach, chęć rozrywki, bądź zwyczajna potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem. Cokolwiek to było, Ilara nie miała już drogi ucieczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz