31 października 2023

Od Song Ana - Halloween..?

    Song An żył już w świecie śmiertelników od dłuższego czasu. Powoli zaczął przyzwyczajać się do wszelkiego rodzaju dziwadeł, jakie napotykał na swojej drodze. Wprawdzie nie wszystko jeszcze było dla niego logiczne, ale dzielnie stawiał czoła nowym wyzwaniom. Bywały jednak dni, kiedy coś zaskakiwało go na tyle, że nawet pomimo swojej świetnej (według niego) gry aktorskiej, prawie zdradzał swoją tożsamość.

    Podobnie nieciekawa sytuacja spotkała go ostatniej doby października, kiedy świat zwykłych ludzi zaskoczył go wyjątkowo mocno.
    Song An wracał właśnie z pracy. Był w bardzo dobrym humorze, ponieważ jego drużyna wygrała dzisiejsze starcie. Dzielnie zagrzewał ich do walki aż do ostatniej minuty, w związku z czym, czuł się odrobinę zmęczony. Dodatkowo, ostatniej nocy nie spał zbyt dobrze. I to na własne życzenie - zainteresował się książką pożyczoną od George’a. Czytał ją do białego rana, zapominając o potrzebie snu.
    Do mieszkania wracał więc z jedną myślą w głowie - “sen”. Nie szedł jednak typową dla siebie drogą. Postanowił zajść do George’a, żeby oddać mu książkę. Skoro już ją przeczytał, nie chciał dłużej jej przetrzymywać.
    Boski sługa dotarł do domu swojego przyjaciela, kiedy na dworze już było ciemno. Na szczęście dla niego, George dawno zdążył wrócić ze szkoły. Po oddaniu książki, Song Anowi, jakimś cudem, udało się namówić chłopaka na przechadzkę.
    W każdym razie, obydwaj wybrali się na spacer, podczas którego Song An miał zamiar przy okazji coś zjeść. W końcu, nie jadł już od dawna, a głód w żadnym stopniu nie polepszał jego samopoczucia. W dni, takie jak te, boski sługa szczególnie tęsknił za swoim dawnym, całkowicie niewrażliwym na fizyczność ciałem.
    Chłopcy rozmawiali o luźnych sprawach, takich jak wygrany mecz czy wymieniali się spostrzeżeniami na temat przeczytanej książki. Song An był na tyle pochłonięty konwersacją i roztrzepany wydarzeniami z całego dnia, że kiedy kątem oka zobaczył tajemniczą postać idąca w ich kierunku, podskoczył i pociągnął za sobą George’a w boczną alejkę.
    Dziwaczna istota była naprawdę przerażająca - ubrana na czarno, z wyłupiastymi oczami i lśniącymi kłami na długo zapadnie w pamięci Song Ana. Boskiego sługę w najmniejszym stopniu nie można nazwać tchórzem, ale to, co zobaczył przed chwilą, przyprawiło go o dreszcze. Żyjąc w świecie śmiertelników już od kilku miesięcy, przyzwyczaił się do widoku różnych stworzeń, ale jeszcze nie spotkał żadnego tak dziwnego.
    - Widziałeś to coś? - zapytał zaskoczonego całą sytuacją George’a. Chłopak zaś wydawał się być jeszcze bardziej zagubiony.
    - Tak, ale...
    - Przerażające! Brr! - Nie dał mu dokończyć.
    Song An otrząsnął się z pierwszego szoku i ponownie wyjrzał na ulicę. Obejrzał się w lewo i prawo, aby upewnić się, czy jest już bezpiecznie, kiedy tuż za sobą ujrzał ogromnego pająka. Owad był naprawdę wielki!
    Boskiego sługę ponownie przeszły dreszcze, ale nie zawahał się ani chwili dłużej - zaatakował bestię i jednym ruchem zrzucił ją na ziemię.
    - Song An… - usłyszał za sobą niepewny głos George’a. 
    - Możemy bezpiecznie iść, już nic nam nie zagraża - odparł dumnie, spoglądając na leżącego pająka.
    - On nie jest żywy - wyjaśnił powoli drugi chłopak.
   - Ponieważ go pokonałem? - Boski sługa nie rozumiał swojego towarzysza. Przecież widział, jak powala bestię na bruk!
   - Nie, chodzi mi o to, że on nigdy nie był żywy - sprostował George. - To tylko ozdoba. Dzisiaj Halloween. Nigdy o tym nie słyszałeś?
   - Ozdoba? - Song An przekrzywił głowę i przyjrzał się pająkowi. Faktycznie, gdy tylko się do niego zbliżył, zauważył, że jest zrobiony z jakiegoś sztucznego materiału. - OH!
    Szybko postanowił naprawić swój błąd, podniósł bogom ducha winnego sztucznego pająka z chodnika i zawiesił go na miejscu. Swoją drogą owad nie wyglądał już najlepiej. Jego odnóża kroczne zostały wykrzywione przy upadku, a próby wyprostowania ich sprawiły, że wyglądał tylko gorzej.
    - Um, co to to hallpewen?
    - Halloween - poprawił George z lekkim westchnieniem.
    - Tak, tak, hallewoon. Co to?
    - To taka zabawa, coś na wzór święta duchów i potworów. Ludzie przebierają się i straszą nawzajem.
    - Czyli ta dziwnie wyglądająca osoba, to był tylko kostium? - upewniał się Song An.
    - Najpewniej tak - przytaknął George. - Nigdy nie obchodziłeś Halloween?
   - Stamtąd, skąd pochodzę, nigdy nie słyszano o tym święcie - powiedział na jednym wdechu boski sługa. - Ale brzmi naprawdę ciekawie!
    Chociaż Song An jeszcze niespecjalnie potrafił pojąć sens zabawy w straszenie, idea ta wydała mu się wyjątkowo interesująca. Nie udało mu się jednak namówić George’a na dalszą wspólną eksplorację, w związku z czym, w pojedynkę postanowił zbadać tajemnicze Halloween. Wcześniej, oczywiście, odprowadził przyjaciela po domu. Wtedy też George opowiedział mu o tradycjach owego potwornego dnia.
    Wracając główną ulicą do Song Ana powoli zaczęło dochodzić całe to święto duchów. Dopiero teraz zauważył w witrynach sklepowych pająki, nietoperze czy inne bestie. Wcześniej nie zwracał na nie większej uwagi, uznając, że to jakaś dziwaczna moda śmiertelników. Teraz nie potrafił oderwać oczu od ozdób na budynkach i poprzebieranych ludzi, których właśnie mijał.
    Bardzo podobały mu się niektóre kostiumy - przynajmniej chciał wierzyć, że nimi były, ponieważ wyglądały naprawdę realistycznie! Song An zaczął żałować tego, iż nie dowiedział się wcześniej o takiej okazji i nie mógł przygotować czegoś dla siebie. Teraz faktycznie już było na to za późno. Wprawdzie miał przy sobie swoje przebranie pandy, ale wydawało mu się ono niewystarczające.
    Księżyc znajdował się już wysoko na niebie, kiedy boski sługa usłyszał donośną muzykę. Ruszył w jej kierunku, a niedługo później dotarł na otwarty plac, gdzie trwała właśnie jakaś zabawa.
    Song An przyglądał się tańczącym upiorom, potworom i innym bestią. To wyglądało na naprawdę wspaniałą zabawę. Wtedy kolejny raz poczuł się smutny, że nie może dołączyć. Obiecał sobie, że za rok wymyśli genialne przebranie i wtedy nie przepuści żadnego przyjęcia z okazji święta duchów.
    - Wspaniały kostium! - usłyszał nagle. Odwrócił się i zobaczył stojącą za sobą grupkę dziewczyn. Każda z nich była przebrana za coś innego - niektóre miały spiczaste kapelusze, inne zaostrzone kły, pozostałe mocny makijaż i ciemne sukienki.
    Song An rozejrzał się, upewniając czy słowa zostały skierowane do niego, czy kogoś innego. Stał jednak sam. Spojrzał więc na swoje ubranie. Cóż. Faktycznie swoim wyglądem niejednokrotnie odstawał od reszty, ze względu na upodobanie do długich szat, ale nikt nie nazwał jeszcze tego przebraniem. Nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać.
    - Dziękuję…? - powiedział lekko niepewnie.
    Wtedy grupka dziewczyn podeszła bliżej, aby się przyjrzeć.
    - Woah! To dobry materiał. Gdzie go kupiłeś?
    - Ile czasu zajęło ci dobranie tych ozdób?
    - To peruka?
    - Wyglądasz jak jakiś wojownik z dawnych legend. To jakaś postać z bajki?
    Song An, nim się obejrzał, został zasypany gradem pytań. Ledwo zdążył odpowiedzieć na jedno, pojawiało się kolejne. Mimo wszystko postanowił ominąć fakt tego, iż to, co ma teraz na sobie, nie jest przebraniem, a jego ubiorem codziennym.
    - Musisz dołączyć do zabawy! - zachęciła jedna z dziewczyn i pociągnęła go za rękę w stronę tłumu ludzi. Song An nie miał nic przeciwko - w końcu, sam bardzo chciał wziąć udział w przyjęciu.
    Niestety, ledwo zbliżył się do centrum placu, światła zgasły i boski sługa wiedział, że to on jest powodem awarii. Poczuł narastające poczucie winy z zepsucia innym zabawy, kiedy usłyszał:
    - W tym roku organizatorzy naprawdę postarali się, żeby było strasznie!
    Wypowiedź ta zdobyła aprobatę innych - niedługo później zostały zapalone pobliskie pochodnie i przyjęcie powróciło do pierwszego stanu rzeczy. Song An poczuł ulgę i dołączył do przebierańców. Zapomniał o wcześniejszym zmęczeniu - przez całą noc korzystał z tradycji święta potworów: przeszedł labirynt z kukurydzy (i nawet raz się nie przestraszył!), wydrążył dynię, zjadł nieznane dotąd słodkości (przyozdobione niejednokrotnie naprawdę niezwykle), a także brał udział w innych potwornych konkurencjach.
    Udało mu się nawet skomplementować jakiś kostium. Wprawdzie - nie należał on do tych najambitniejszych, ale zawsze coś. Składał się on z wygranej w łowieniu jabłek ciemnej peleryny i plastikowych kłów, które kupił na bazarze za jakieś grosze. Czy jest dobrze? Jest tanio.
    Klimat Halloween szczególnie przypadł mu do gustu. Wcześniej, nigdy nie spotkał się z czymś takim. „Ludzie to naprawdę dziwne istoty” myślał do końca całej uroczystości. Nie mógł się już doczekać, aż opowie o tym kiedyś swojemu mistrzowi. Może nawet uda mu się go przekonać, aby zorganizować święto duchów w domu?
    Z tą ideą zadowolony Song An wracał do mieszkania. Dopiero teraz odczuł zmęczenie, pomimo którego mruczał do siebie:
    - Chyba polubiłem Happllowyn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz