11 marca 2024

Od Isarra do Merlina

Wilczy Kwiat. Isarrowi coś się kołatało po głowie, że ostatnio podlewał ową roślinę, tylko gdzie on ją upakował? Wilczy kwiat bowiem nie przepadał za światłem słońca, rósł w zacienionych miejscach. Wygląda niepozornie, przypominając dzikiego fiołka kwiat nie przyciąga zbytnio uwagi, ale posiada ciekawe właściwości, gdyż poza dość silnym wywoływaniem senności sprawia, że przemiana wilkołaka jest zdecydowanie lżejsza pod każdym względem.
— Powinien być, poczekaj tu, — Isarr poinstruował i ruszył się zza lady, przystanął po sekundzie i utkwił intensywny wzrok w niewinnym Merlinie. — Nawet nie myśl o ruszaniu czegokolwiek, bo jak zniszczysz to płacisz.
Naga prześlizgnął się obok nastolatka, by dostać się do pokoju obok i kilka raczej mało zadowolonych syknięć oraz odgłosów dzwonków później pojawił się z powrotem, postawił doniczkę z potrzebną przez Merlina rośliną na ladzie, która widocznie zdrowa miała rozkwitłe 3 kwiatki na cienkich i długich łodyżkach, co ewidentnie było świadectwem, że właściciel sklepu wiedział co robi zajmując się rośliną. Obrócił się na moment i widząc niepewny wzrok czarnowłosego syknął cicho.
— Rośliny nie gryzą,... przynajmniej przeważnie, a Wilczy Kwiat na pewno tego nie robi, więc nie rób takiej przestraszonej miny, bo wyglądasz jakbyś miał zejść na zawał, a nie mam zamiaru dzisiaj sprzątać trupa z podłogi, — powiedział z niezadowoleniem przebijającym się przez neutralny ton głosu. — Jeszcze upadając rozbił byś doniczkę i kto by za to zapłacił? — mruknął, tym razem bardziej do siebie niż do stojącego obok czarodzieja.
— Ja… nie o tym myślałem, tylko… chodzi o to że ten ma aż trzy rozkwitnięte kwiaty, u mnie każdy w klasie miał tylko jeden. Jak to się panu udało? — Merlin patrzył na Wilczy Kwiat z zainteresowaniem.
— To wyjątkowo kiepsko wam poszło, zdrowy Wilczy Kwiat powinien mieć co najmniej dwa kwiaty, — Isarr prychnął wbijając w chłopaka wzrok, z którego biło politowanie i irytacja. — Musieliście używać wybitnie słabej wody księżycowej albo były zbytnio wystawione na słońce, mogły też nie mieć wystarczająco magii wokół siebie, nieregularne podlewanie też nie pomaga.
— A jakby podlać go strasznie dużą ilością wody księżycowej? Czy urósłby jeszcze lepiej?
— A jakbym ciebie wrzucił do wody byłbyś zdrowszy? — Dla Nerikare widocznie sama wizja zalania kwiata był porównywalna do brutalnego morderstwa. Na odpowiedź botanika czarodziej wyraźnie zmarkotniał, bo jego głos stracił zainteresowanie, które wcześniej tliło się pod nerwowym tonem.
— Wspomniał też pan o tym, że może nie być wystarczająco dużo magii aby odpowiednio urósł.. — Merlin wymamrotał, a jego wzrok był w dalszym ciągu utkwiony w doniczce z rośliną, która spokojnie stała na ladzie.
— Rośliny magiczne potrzebują magii do rozwijania się, mówiąc dokładniej many, w zależności od tego jak magiczna jest roślina, potrzebuje jej więcej lub mniej. Dlatego też bardzo niemądre jest zbliżanie się do silnie magicznych roślin zaraz po rzuceniu potężnego zaklęcia, ponieważ zabierze ona pozostałą ilość many, co powoduje silne osłabienie, ale raczej powinieneś to wiedzieć skoro uczysz się na czarodzieja, — Naga ruszył się z miejsca, i wyciągnął na ladę różowo-fioletowego kwiata.
— Co t-... chwila skąd pan wie, że…?
— Jedzie od ciebie magią na kilometr, — Isarr uciął go szybko. — A to jest Miglaniec, znasz go raczej pod nazwą Złodziejka, krótko mów- — botanik nawet nie skończył kiedy Merlin w całej swej genialności wyciągnął rękę by dotknąć owego kwiata. — Czyś ty zdurniał?! — właściciel sklepu już oczekiwał, że chłopak zemdleje, ponieważ Migalniec zwyczajnie kradł gigantyczne pokłady many co często powodowało utraty przytomności, ale pomimo takich oczekiwań nastolatek dalej stał w miejscu z widocznie przestraszony nagłym wybuchem z jego strony.
— Czemu… ty…? — Isarr mrugnął, raz, drugi, spojrzał na stojącego na ladzie Miglańca a potem z powrotem na czarnowłosego, nawet zwyczajowa irytacja Nagi gdzieś zniknęła. — Powinieneś właśnie w tym momencie leżeć na ziemi nieprzytomny, wiesz o tym? Co jest z tobą nie tak, hmm? — Nerikare patrzył na ucznia z bardziej zainteresowanym niż wkurzonym spojrzeniem, spojrzenie to było generalnie zarezerwowane dla nowych kwiatów, które były dostarczane do jego sklepu. Isarr oparł łokcie na ladzie wlepiając w niego złote oczy, a intensywność jego wzroku równie dobrze mogła by wypalać dziury. — Gadaj, nie mam całego dnia, a do zamknięcia sklepu zostało jakieś 10 minut, więc teraz albo mi powiesz czemu dotknięcie Miglańca nie zrobiło na tobie żadnego wrażenia albo ja ci nie sprzedam Wilczego Kwiatu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz