Ignis też miał utwory, miał typ muzyki, który mocniej przemawiał do jego serca, poruszając jakieś ukryte w nim struny i sprawiając, że zarówno melodia, jak i słowa piosenki, wpadały głębiej, odciskały silniejsze piętno, dotykały dokładnie tam, gdzie dusza była najbardziej wrażliwa. Dla niego było to naturalne, że człowiek, niczym kamerton, reagował na dopasowane do siebie drgania, odzywając się melodią, gdy coś go poruszyło w ten specyficzny, indywidualny sposób. Dlatego też to zamyślenie, które pojawiło się na twarzy Maeve, gdy mówili o jednej ze swych ról – pozbawionej pamięci księżniczki – nie było dla mężczyzny czymś dziwnym albo zagadkowym. On sam przywykł już do tego, że artysta potrzebuje czasu i wyrozumiałości, na pewno nie jakiegokolwiek ciśnienia, i wtedy tylko jego dusza i umysł potrafią rozwinąć się niczym kwiat, ukazując całe piękno i bogactwo drzemiące w ich wnętrzu.
Dlatego też niewiele było rzeczy, które sprawiłyby, że uznałby stojącą u jego boku wróżkę za dziwaczkę. Większych wariatów widział w swoim życiu, sam nie był lepszy, zabierając się za piosenki o kretyńskich porach albo komponując coś będąc w stanie, który sprawiał, że nie był w stanie iść po prostej linii, lecz dłonie nadal bezbłędnie odnajdywały kolejne struny. Na tym tle Maeve wypadała jak najbardziej przykładna obywatelka, Ignis zaś wypadał jako ten typowy artysta-ekscentryk, z nadmiarem pieniędzy i wolnego czasu.
Zaś jeśli chodziło o jej słowa… Wokalista musiał przyznać, że nie pierwszy raz ktoś mówił mu, że jego muzyka i piosenki głęboko zaważyły w pewien sposób na jego życiu, lecz Ignis… Choć nie pierwszy raz słyszał te słowa, to pierwszy raz słyszał je od danej osoby i właśnie dlatego stanowiły dla niego wartość, brzmiały jak coś unikalnego i niezwykłego. Genashi uśmiechnął się, przechylił lekko głowę.
Temat malarstwa przewinął się i ucichł, gdy Sapphire przerwała im mimowolnie, przekazując Maeve kolejnego drinka i obdarzając oboje wiele mówiącym, syrenim uśmiechem. Ignis widział już takie uśmieszki, głównie rozdawane przez Dantego, może więc dlatego nie przywiązywał do nich większej wagi, skupiając się na powrót na swej rozmówczyni. Zgarnął kolejne piwo ze stołu, kapsel odskoczył, ogrzany mocą genashiego, a sama zawartość spieniła się, grożąc uwolnieniem się z butelki. Mężczyzna szybko pociągnął łyk.
Po procentach Ignis nie zmieniał się specjalnie – wciąż był tym samym szczerym i otwartym mężczyzną, który najlepiej czuł się mogąc bez przeszkód wypowiedzieć swoje zdanie. Tak, jak alkohol wydobywał szczerość z ludzi i ukazywał ich prawdziwe oblicze, tak w przypadku Ignisa miał on niewielki wpływ na niego, gdy mężczyzna za cel życia obierał sobie chodzenie po świecie bez żadnych masek i udawania, ukazując swe oblicze każdemu, kogo tylko napotkał. Sam lubił dostawać dziwne, niestandardowe pytania w wywiadach i takie też pytania lubił zadawać innym. Że Maeve miała pecha (albo szczęście?) znaleźć się w pobliżu akurat, gdy genashi był po prostu sobą, to już była zupełnie inne historia.
— Mam pytanie — zaczął. — Gdyby kiedyś nagrano film biograficzny o tobie…
Maeve rzuciła mu bardzo zdziwione spojrzenie.
— …to kto by cię zagrał? — kontynuował genashi. — Kogo… To znaczy… — Piwo już trochę plątało mu język. — Czym musiałaby się charakteryzować osoba, która wcieliłaby się w ciebie na scenie?
Maeve uniosła wzrok znad drinka, popatrzyła na Ignisa. Dłonie oplotły mocniej kieliszek z alkoholem, skubnęły nową parasolkę.
— To… ciekawe pytanie — powiedziała ostrożnie. — Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam. Ale…
— Ale?
— Ale myślę, że… — Maeve zmarszczyła przelotnie brwi. — Że gdyby ktoś miałby mnie odegrać, musiałaby to być bardzo empatyczna osoba.
— To znaczy? — Ignis pociągnął łyk piwa.
— Musiałaby mieć otwarte serce. Zdolne do tego, by przekazać emocje, by zestroić się z resztą aktorów i pokazać, co dzieje się w jej… — zawahała się na moment — w moim sercu.
Ignis uśmiechnął się miękko.
— Ciekawe kryterium — podsumował, zerknął na Maeve. — Jeśli nie masz mnie jeszcze dość, to miałbym kolejne dziwne pytanie.
Kobieta parsknęła śmiechem.
— Nie, nie mam cię dość, nie martw się. Musiałbyś się bardziej postarać. Pytaj śmiało.
— Dobrze, to zaraz zobaczymy… — Ignis zawiesił głos. — Jaka była najdziwniejsza rzecz, której musiałaś się nauczyć żeby zagrać daną rolę?
Wzrok genashiego na moment przeniósł się gdzieś dalej, natrafił na te pstrokate kreatury w akwarium, więc mężczyzna skrzywił się przelotnie, wrócił uwagą do Maeve. On sam odwalał dziwne rzeczy, by utwory Voxa były dokładnie takie, jakie pragnął, żeby były, a to nie zawsze było tylko siedzenie z gitarą i gryzmolenie w zeszycie. Dziwne rzeczy, do nauczenia się, jeśli piosenka tego wymagała? Ignis był pierwszym do tego, by mieć wyjebane na jakiekolwiek normy.
— Wydaje mi się — zaczęła ostrożnie wróżka — że to było wtedy, gdy musiałam odegrać niewidomą osobę.
Ignis pokiwał głową, czując, jak ta wypowiedź rezonuje z jego własnymi doświadczeniami, przywołując wspomnienia z czasów, gdy Vox nie miał jeszcze nawet swojego ostatecznego składu, nie mówiąc już w ogóle o jakiejś popularności i koncertach przed większą publicznością. Pamiętał, jak wyglądało jego uczenie Ioannisa muzyki i jak mężczyzna dzielnie walczył z własną niepełnosprawnością, wytrwale podążając za tym, czego potrzebowało jego serce. Musieli obyć się bez nut, Ioannis zapamiętywał dźwięki na słuch, Ignis zaś układał jego dłonie na klawiaturze, pozwalając mężczyźnie zaznajomić się z kolejnymi klawiszami. Teraz były malarz miał doskonale opanowaną grę, lecz te początki…
— I co wtedy zrobiłaś?
— Chodziłam po domu w opasce — odparła Maeve, zanurzywszy usta w drinku. — Starałam się zrozumieć to, jak świat postrzegają osoby niewidome, więc po prostu pozbawiłam się zdolności widzenia. Nie było to takie proste… — Zamyśliła się na moment. — Chyba najtrudniejsze było nie to, że łatwo było mi wpaść na coś, nie trafić dłonią, tylko… Takie poczucie osamotnienia i bezradności. Byłam przecież w swoim domu, znałam go najlepiej, a gdy tylko nie mogłam używać zmysłu wzroku, wszystko zrobiło się obce i inne. Jeśli czegoś szukałam, wystarczyło omieść pokój spojrzeniem, lecz gdy nie dało się tego zrobić, trzeba było o wszystkim pamiętać. Jakby mój dom nie był wcale moim domem. Nie wiem, jak by to było, gdybym musiała wyjść na zewnątrz i coś sama zrobić.
— To musiało być trudne doświadczenie — odparł Ignis.
— Ale i ciekawe. I bardzo mi pomogło uchwycić charakter postaci, lepiej ją zrozumieć — Maeve posłała mu uśmiech, Ignis instynktownie odpowiedział tym samym. Kobieta kontynuowała. — Masz jeszcze jakieś pytania, które sprawią, że będę cię miała dość?
— Mam — powiedział, wyszczerzył zęby. — Jaką umiejętność chciałabyś wymienić z jakimś zwierzęciem i jaka umiejętność by to była?
Maeve ponownie rzuciła mu zaskoczone spojrzenie, następnie zaś zamyśliła się, starając się odpowiedzieć na pytanie.
— Wydaje mi się, że chciałabym mieć wzrok jak rawka błazen — powiedziała, a widząc niezrozumienie na twarzy Ignisa, kontynuowała. — To taki skorupiak, który widzi o wiele więcej kolorów, niż my. Chciałabym zobaczyć, jak widzi świat.
— I to koniecznie musi być jakieś wodne monstrum? — Mężczyzna się skrzywił.
— Rawki nie są takie złe. Całkiem urocze, tak bym powiedziała.
— Nic, co wylazło z morza, nie może być urocze. Patrz na Dorsza. — Wskazał brodą akurat wtedy, gdy Dante rzucił im spojrzenie, uśmiechając się uroczo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz