02 stycznia 2024

Od Song Ana - Nowy Rok

 Może nie minęło zbyt wiele czasu, odkąd Song An przybył do śmiertelnego świata, ale uważał, że każdy dzień tutaj nie był stracony. Poznał kilka wspaniałych osób, przeżył niezapomniane przygody i spotkał się z całkowicie nowymi rzeczami, o których na Gromie mógł tylko marzyć. A wszystko, co najlepsze było jeszcze przed nim - a przynajmniej w to wierzył.
Nie zapowiadało się, żeby miał wracać do domu w najbliższym czasie. Wszystko to, co oferował mu świat ludzi, Song An miał na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło trochę chęci, prawda?
W każdym razie, jednak, dalej bywały rzeczy, które go zaskakiwały. Najpierw spotkało go Hallephen - całkowita nowość, coś, o czym nigdy wcześniej nie słyszał, ale cieszył się, że miał szansę przeżyć. Z uśmiechem na ustach wspominał przyjemnie spędzony czas, kolorowe kostiumy i sam klimat święta duchów. Wszystko to, przypadkowa innowacja w jego życiu, sprawiła, że chciał poznawać coraz to nowe aspekty śmiertelnego życia.
I pojawiła się ku temu całkiem nowa okazja. 
Usłyszał o nowej uroczystości, której zamysł bardzo go zdziwił. Mianowicie, był to Nowy Rok. Coś, co Song Anowi wydawało się naprawdę osobliwe. Nie rozumiał koncepcji świętowania czegoś takiego.
Znaczy się, to nie tak, że negował zakorzeniony w śmiertelnym świecie zwyczaj, ale zwyczajnie nie rozumiał, co takiego właściwie jest celebrowane. Upływ czasu nie stanowił dla niego niczego specjalnego. Nie liczył swojego wieku, nie pamiętał nawet, kiedy się urodził i niespecjalnie przykładał wagę do tego, ile ma lat.
Stąd też kwestia Nowego Roku wzbudziła w nim niemałe zmieszanie. Było to nawet dla niego trochę zabawne. Dlaczego cały świat postanowił celebrować upływ czasu?
Oczywiście, Song An w żaden sposób nie podchodził do tej idei wrogo. Nie został nauczony, że dla ludzi śmiertelnych mijające chwile mają duże znaczenie. A równie ważne jest dla ich wejście w kolejny rok. Coś na kształt nowego początku, a przynajmniej tak rozumiał to Song An.
Aczkolwiek, dla niego dalej pozostawało to wszystko trochę zamieszane. Nic się nie zmieniło. Każdy kolejny dzień jest taki sam. Ciągłość pozostawała taka sama, jaka była. Zmiana nastąpi tylko w metafizycznym sensie.
Sylwestrowa noc minie, ale kolejny poranek to dalej zwykły poranek. Na Gromie to nie miało specjalnego znaczenia, jaka jest pora dnia czy roku. Każda doba wyglądała podobnie. Była ułożona i dokładnie zaplanowana, dlatego też Song An nigdy nie odczuł specjalnej zmiany, gdy czas mijał. Dlatego też szybko stracił rachubę. Gdyby ktokolwiek zapytał go, ile ma lat, sam Song An nie znałby odpowiedzi. Wiedział tylko tyle, że wiek mógłby liczyć w setkach.
W każdym więc razie, Nowy Rok stanowił dla Song Ana coś tak zaskakującego, że nie potrafił odpuścić sobie tej uroczystości. Musiał ją zobaczyć na własne oczy i przekonać się, w czym ta noc jest bardziej wyjątkowa od poprzednich.
Stanął wraz z tłumem ludzi na placu i wyczekiwał północy. Nie mógł się doczekać, aby przeżyć mistyczny Nowy Rok, o którym tyle słyszał oraz od którego miał tak duże nadzieje. Wprawdzie nawet nie wiedział, czego oczekiwać, ale kiedy tylko zaczęło się odliczanie, dołączył i zaczął wykrzykiwać kolejne cyfry wraz ze zgromadzoną pokaźną grupą.
W momencie, w którym odliczanie zakończyło się, nastała cisza. Song An przez chwilę poczuł zawód. Od kilku dni chłonął ekscytację mijanych ludzi i miał nadzieję, że ów mistyczny Nowy Rok zachwyci go jak wcześniej Halledeen czy Yule.
Wtem niebo rozświetliło się setkami barw. Niski Song An musiał cofnąć się kilka kroków, aby uchwycić wszystko wzrokiem. Wstrzymał oddech.
Właściwie nie miał pojęcia, na co właśnie patrzy. Wyglądało to trochę jak błyskawice, lecz były one dziwacznie ułożone oraz bardziej kolorowe.
Song An otworzył usta z zaskoczenia. Widok rozświetlonego nieba napełnił go zachwytem. Chociaż dalej czuł się trochę zagubiony i nie miał nawet pomysłu na to, na co właśnie patrzy, ale podobało mu się. Rozjaśnione światłami niebo przypomniało mu burze, które rozpętywał wraz z mistrzem, jeszcze na Gromie. Wyglądały naprawdę podobnie - były lśniące i rażące w oczy. I równie głośne.
Co ciekawe, kolorowe zjawisko nie wzbudzało w zgromadzonych najmniejszego strachu. Tak, jak przed burzami ludzie chowają się tak szybko, jak tylko potrafią, teraz nie okazywali innych emocji oprócz radości.
Song Anowi również uśmiech nasunął się na usta. Nie z samego zapierającego dech w piersi widoku, ale na wspomnienie swoich pierwszych prób wywołania burzy. Z początku wyglądały one naprawdę żałośnie. Nawet nie przypominały one typowych wyładowań atmosferycznych, a raczej niebezpieczny dla otoczenia chaos.
Coś, jak te kolorowe światła, które rozbłyskiwały właśnie na niebie - bez ładu i składu, ale chociaż imponująco. Myśl o swoich porażkach, która pojawiła się w jego głowie przypadkowo na widok barwnego nieba, wzbudziła w nim rozbawienie.
Powoli zaczął rozumieć, dlaczego śmiertelnicy mogli lubić Nowy Rok. Choć dla Song Ana czas nie miał znaczenia, teraz, gdy był daleko od domu, z uśmiechem na ustach wspominał wszystkie chwile spędzone ze swoim mistrzem.
Minęło trochę czasu, odkąd ostatnio go widział. I najpewniej trochę upłynie, nim znów się zobaczą. Czy stanie się to w tym roku, kolejnym czy jeszcze następnym - Song An nie miał pojęcia. Ale nawet jeśli będzie musiało zdarzyć się wiele lat rozłąki, dalej będzie mógł przypominać sobie dni przeżyte na Gromie.
Choć wspominał to z uśmiechem na ustach, jeszcze nie spieszyło mu się na powrót do domu. Trochę tęsknił za mistrzem, ale było tak wiele rzeczy, które chciał zobaczyć.
I ludzie, których pragnął poznać. Świat śmiertelników był pełen wspaniałych osób, a Song An wierzył, że uda mu się zaprzyjaźnić przynajmniej częścią z nich. Początki bywają ciężkie, dlatego niejednokrotnie miał problemy z relacjami międzyludzkimi, ale bardzo się starał.
Klimat Nowego Roku, widok tajemniczych, kolorowych świateł i sama atmosfera powoli zaczęła mu się udzielać. Z uśmiechem na ustach postanowił, że każdy kolejny dzień spędzi w taki sposób, aby nigdy o nim nie zapomnieć. Było jeszcze tak wiele wszystkiego, co Song An pragnął poczuć na własnej skórze i miał zamiar przeżyć to w najbliższym czasie.
To, czy zrobi to w tym mistycznym Nowym Roku, czy jeszcze kolejnym, tak naprawdę nie miało znaczenia. Boski sługa po prostu bardzo chciał spełnić swoje marzenia i wiedział, że nic go nie powstrzyma. A przynajmniej taką miał nadzieję.
Noc minęła, światła na niebie zgasły. Zmęczony Song An wrócił do swojego mieszkania. Dzień, a raczej wieczór pełen wrażeń i wspomnień, całkowicie zbił go z nóg. Miał ochotę położyć się spać. I właściwie to stanowiło dla niego aktualny plan działania.
Świat może zacząć poznawać dokładniej jutro. W końcu, Nowy Rok, nowy początek, nowe wszystko. Ale o tym pomyśli jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz