31 stycznia 2024

Od Maeve do Ignisa

Podążyła spojrzeniem w kierunku, który wskazał Ignis i uśmiechnęła się szeroko, widząc Dantego, który w tej chwili mógłby przybić sobie piątkę z Sapphire, którzy chyba w tej chwili dzielili jeden umysł, bo emocje, które od nich biły, ten charakterystyczny błysk w spojrzeniach były niemal takie same, choć wciąż charakterystyczne dla właściciela. A może po prostu jej się tylko tak wydawało. Wokół wiele się działo, otaczały ją przeróżne uczucia, tym bardziej chaotyczne i wzmocnione przez alkohol, którego nikt sobie nie żałował. Sama nie była pewna, czy to od kolejnych, donoszonych przez przyjaciółkę słodkich drinków kręci jej się w głowie, czy też przez gęstą atmosferę, od której nie była w stanie w żaden sposób się odgrodzić. 
– Patrzę. I podtrzymuję swoją odpowiedź. – Uśmiechnęła się szeroko do Dantego, a później przeniosła wzrok na Ignisa, a grymas na jej twarzy przybrał nieco zaczepny wyraz, bez wątpienia podyktowany coraz gęściej płynącymi w żyłach procentami. Zachichotała na widok jego zdegustowanej miny. Słyszała o jego niechęci do wszelkich wodnych stworzeń, co na dłuższą metę wydawało się całkiem logiczne. Nie zmieniało to faktu, że im dłużej obserwowała relację genashiego z syrenem, tym bardziej dochodziła do wniosku, że przydałby jej się popcorn. I to nie miska, a cały wagon. 
– Poza tym, to, że chciałabym mieć wzrok jak ten skorupiak, to nie oznacza, że chciałabym mieszkać na dnie morza. Zdecydowanie brakowałoby mi wtedy słońca. Ale ciekawa jestem, jak by to było widzieć w świat w tych tysiącach barw, których moje oczy po prostu nie są w stanie dostrzec. – Wzruszyła lekko ramionami, upijając łyk kolorowego, nieziemsko słodkiego drinka o malinowym posmaku. – Zaraz się okaże, że to nie ja ucieknę, tylko ty – zauważyła rozbawiona. Ignis westchnął jedynie, uśmiechając się lekko.
– Nie no, chyba to jakoś przeżyję – odparł swobodnie.
– A ty? – odbiła kolejny raz piłeczkę, szczerze ciekawa jego odpowiedzi. – Co chciałbyś przejąć ze świata zwierząt? Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że faunę morską możemy już wykluczyć – zapytała, zerkając na niego z zaciekawieniem i gdzieś w głębi siebie próbując odgadnąć, co jej odpowie. Na ile jej przypuszczenia znajdą potwierdzenie w jego słowach.
– Smok. Chciałbym umieć latać jak smok – odpowiedział bez dłuższego zastanowienia. – No co? – zapytał, widząc uniesione brwi wróżki. – Smoki są potężne. No i zieją ogniem. Ogień jest super. – wyjaśnił. Na to ostatnie wróżka jedynie sapnęła z nagłym zrozumieniem. Powinna od razu się domyślić, że to był jeden z kryteriów. Inny za to trochę ją zaskoczył.
– Więc marzy ci się potęga? – zapytała, wpatrując się w niego ze szczerym zaciekawieniem. Roześmiała się, gdy Ignis o mały włos nie zakrztusił się piwem, gdy tylko dotarł do niego sens pytania.
– Co? Nie, skąd! – roześmiał się, wierzchem dłoni ocierając brodę z piwa. – Nie no, o żadnej potędze nie myślę, po prostu… no smoki są super. – Wzruszył lekko ramionami, a wróżka skinęła głową. Z tym zdecydowanie  nie mogła się nie zgodzić. 
– To prawda. Są takie… majestatyczne – dodała. Tym razem to Ignis przytaknął, ale zaraz potem zmrużył oczy, celując palcem w Maeve.
– Nie, na byciu majestatycznym też mi nie zależy – dodał, na co dziewczyna uniosła obronnie ręce, śmiejąc się. – Pewnie gdybym faktycznie był smokiem, to zamiast stosu złota miałbym stosy z płytami z muzyką.
– To też jakieś bogactwo, jakby nie patrzeć – zauważyła wróżka, patrząc gdzieś przez ludzi wypełniających salon. – Dla jednych skarbem może być złoto, dla innych stosy z płytami. – Uśmiechnęła się do Ignisa. – A czasem prawdziwym skarbem jest coś zupełnie niematerialnego. Wtedy smok musiałby siedzieć na nagiej skale – mruknęła rozbawiona.
Czasem, gdy jej wzrok zabłąkał się na plakat Voxów, czy też własny rysunek popełniony pod wpływem chwili, zastanawiała się, jak mogłaby wyglądać jej rozmowa z Ignisem. Tak naprawdę, dopóki nie dowiedziała się, że Dante jest przyjacielem wokalisty, nawet nie brała pod uwagę, że do czegoś takiego w ogóle może dojść. Czasem, gdy czytała wywiady lub widziała nagrania w sieci, sprawiał wrażenie kogoś, z kim spędzony czas nie można by nazwać straconym. W przeciwieństwie do wielu muzyków czy innych sławnych ludzi zdawał się być kimś, kto nie szuka uwielbienia i czuje się lepszy od reszty, nie wykorzystuje swojej pozycji z egoistycznych pobudek. Oczywiście, to było tylko wrażenie. Umocnione, co prawda, czytaniem między wierszami w tym, co mówił jej Dante, ale i tak była przejęta, gdy okazało się, że to się właśnie dzieje. Że lada chwila będzie mogła porozmawiać z Ignisem, poznać go osobiście. Przejęła się tym tak bardzo, że chyba w pewnym momencie zapomniała nawet o oddychaniu. Z każdą kolejną chwilą jednak się to zmieniało. Może i nie spodziewała się serii pytań, które sprawiały, że musiała się naprawdę głęboko nad sobą zastanowić, ale czuła wyraźnie, że nie były rzucane tylko po to, by wypełnić jakoś przestrzeń i nie pozwolić, by między nich wkradła się niezręczna cisza. Nie tylko alkohol, ale i otwarta postawa mężczyzny sprawiały, że czuła się  jego obecności coraz swobodniej. 
– Czyli tak to będzie wyglądać, jak już będę słynną aktorką? Podczas wywiadów? – zapytała, a jej głos drżał od powstrzymywanego śmiechu. Trochę czuła się jak podczas wywiadu, chociaż w tym nie było nic złego. Zawsze było to lepsze od mdłej rozmowy o pogodzie, ciągniętej na siłę i tylko dlatego, że tak trzeba było. Nigdy też nie miała aspiracji, aby stać się sławną. To, co robiła, po prostu sprawiało jej przyjemność i chciała być w tym po prostu dobra. Nigdy nie zależało jej, by rozdawać autografy na prawo i lewo czy być na pierwszych stronach gazet. Ignis uśmiechnął się.
– Jeśli trafi się dobry dziennikarz. Czyli jednak męczą cię moje pytania? – zapytał. Wróżka potrząsnęła energicznie głową. 
– Ani trochę – powiedziała z pewnością siebie, w którą zdecydowanie nie można było wątpić. Odgarnęła z policzka włosy, które opadły nań przy wcześniejszym geście. – Jeśli masz jeszcze jakieś, to rzucaj śmiało. – Uśmiechnęła się odważnie, gotowa na to, o co chciałby ją zapytać. A przynajmniej tak jej się wydawało. 
– Ale wiesz co? Zanim padną kolejne pytania, to mam pewien pomysł – powiedziała, nim zdążył zawiesić jej system kolejnym pytaniem. – Chodź ze mną – poprosiła, po czym wycofała się nieco dalej, gdzie mogli pozostać nieco w ukryciu, jednocześnie widząc wszystkich obecnych w salonie. – Pomyślałam, że moglibyśmy w coś zagrać. – Uśmiechnęła się lekko, widząc jego uniesione w zdumieniu brwi. – Myślę, że może ci się spodobać, ale, oczywiście, jeśli nie masz ochoty, to od razu powiedz – zaznaczyła. W końcu nie chciała go do niczego zmuszać. – Ja będę wskazywać na różne osoby w pokoju, a ty mi powiesz, z jaką piosenką dana osoba ci się kojarzy. Albo która najlepiej oddaje charakter tej osoby, co ty na to? – Szczere zainteresowanie, które błysnęło w oczach muzyka, a także wyraźne uczucie chęci podjęcia wyzwania były wystarczającą odpowiedzią. Wróżka przysiadła na parapecie okiennym i zmrużyła oczy, próbując wyłowić z tłumu pierwszą osobę. Oczywiście, że padło na Dantego. Nie mogłaby nie zacząć od niego, skoro oboje znali go dość dobrze. Ignis westchnął ciężko.
So shut up, shut up, shut up, don't wanna hear it
Get out, get out, get out, get out of my way – zanucił muzyk, a Maeve parsknęła śmiechem.
– No tak. To było zdecydowanie za proste – przyznała, wciąż się śmiejąc. – No dobrze, to może podniesiemy nieco poprzeczkę… – zmrużyła oczy, szukając w tłumie kogoś, z kim genashi mógłby mieć nieco większy problem z dobraniem utworu. Sama nie wiedziała, ile drinków i jak wiele piosenek padło podczas tej zabawy, jednak zdecydowanie była to najprzyjemniejsza rozrywka na imprezie u Dantego.


Rybki. Te przeklęte rybki, od których zaczęła się ich rozmowa. Pamiętała coraz więcej jej szczegółów, a przede wszystkim w końcu przypomniała sobie, z kim tę rozmowę przeprowadziła. To nie była pierwsza lepsza osoba, w której towarzystwie po prostu spędzała czas. To był Ignis. Ten sam Ignis, o którym potem mówiła Dantemu, że to miło, że zechciał z nią porozmawiać i była to bardzo miła rozmowa, udając, że wcale nie widzi teatralnego przewracania oczami syrena. Oczy wróżki rozszerzyły się, gdy to wszystko w końcu dotarło do niej z siłą rozpędzonego tira. No pięknie. Ona przeżywała później tę rozmowę tak długo, że Saph drwiła z niej nieustannie w ciągu kolejnych dni, a teraz wychodziło na to, że nie miała ona dla niej żadnego znaczenia. Nie była godna zapamiętania, podobnie jak rozmówca.
– Ignis! – Na chwilę zasłoniła twarz dłońmi, czując, że zwyczajnie płonie ze wstydu. – Ja… strasznie przepraszam. Oczywiście, że pamiętam – zapewniła od razu, choć po minie i emocjach bijących od Ignisa czuła, że stojący przed nią mężczyzna rozumie jeszcze mniej. – To znaczy… to trochę skomplikowane – odwróciła wzrok, wciąż zakłopotana. – Ja… mam zaniki pamięci, właściwie od zawsze.  Jeszcze przed chwilą nie pamiętałam, jak sama się nazywam – przyznała i spojrzała na niego niepewnie. Być może uzna to za głupią wymówkę, jednak taka była prawda. Los bywał jednak strasznie złośliwy, że musieli się spotkać akurat w takim momencie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz