27 stycznia 2024

Od Seymoura do Klary

Tamten koncert charytatywny, ten, który odbył się jeszcze przed Nowym Rokiem, przed Yule, i w ogóle jeszcze wtedy, gdy śnieg nie spowijał Stellaire, zostawił w umyśle Seymoura wspomnienia wspólnego grania i występów, zaś w liście kontaktów w telefonie pozostawił nowy numer. Mężczyzna nieczęsto dodawał nowe osoby do grona swych znajomych, będąc człowiekiem szanującym swą prywatność i preferującym, by kontakt do niego był jedynie przez Norberta i jego skomplikowany system decydowania o tym, czy dana sprawa powinna w ogóle trafić do jednego z jego podopiecznych, czy też nie.
Ta krótka lista kontaktów nie odzywała się zbyt często – z chłopakami z zespołu Seymour widział się codziennie w studio, więc komunikacja przez telefon czy czaty nie była mu potrzebna. Z Nico rozmawiał raczej przez internet, w każdą sobotę siedząc trochę przed kamerką komputera, opowiadając, co tam ostatnio u niego, pytając o Thornhaven i dyskutując o pierdołach. Pozostałe osoby Seymour też raczej widywał osobiście, siedząc do późna nad lampką wina, deską serów czy wprawnie przyrządzonym stekiem, więc na dobrą sprawę jego telefon milczał, służył mu głównie do zamawiania jedzenia z wygodnego miejsca na kanapie, sprawdzania pogody na dany dzień czy innych nieskomplikowanych zajęć.
Dlatego też dźwięk komunikatora, rozlegający się w ciszy salonu, przyciągnął jego uwagę i sprawił, że Seymour oderwał się od słuchanego właśnie albumu, zerknął na wyświetlacz, unosząc nieco brew. Sięgnął, odblokował, kliknął, przebiegł wzrokiem treść wiadomości. Brwi ściągnęły się, całość brzmiała dziwnie, nieco podejrzanie, muzykowi jakoś nie pasowało to do sposobu, w jaki Klara się wypowiadała.
— O co może chodzić? — spytał samego siebie, do reszty ściągając z uszu słuchawki i szybko wstukując odpowiedź w komunikator.
Przyjdę.


Kawiarnia umiejscowiona była na rogu wąskiej uliczki, wtulona między niewielkie, wijące się alejki, uciekające nieco uwadze przechodniów, nieprzyciągająca specjalnie uwagi. Seymour szedł spokojnym krokiem między nielicznymi spacerowiczami, również nie przyciągając uwagi, gdy jego odzienie wpisywało się w ogólne standardy tego, jak powinien wyglądać przeciętny człowiek. Nie przyciągał wzroku, zupełnie nie wyglądał jak gwiazda heavy metalu, nie dało się go powiązać z osobą z plakatów. I dobrze. Seymour nie lubił nadmiaru zainteresowania.
Pchnął ciężkie drzwi, przebiegł wzrokiem wśród stolików i siedzących w kawiarni klientów. Jego spojrzenie zogniskowało się na pojedynczej sylwetce, oplatającej dłońmi kubek z herbatą, przy ustawionym gdzieś z boku stoliku. Mężczyzna skinął dłonią kelnerce przekazując, że nie potrzebuje jej pomocy, następnie zaś skierował swoje kroki wprost do tamtego stolika. Przysiadł na wolnym krześle, zamówił coś gorącego, a poza tym – jego uwaga skupiła się na Klarze.
Kobieta popatrzyła na niego, lekki uśmiech błądził po wargach, lecz wydawał się nieco wymuszony, przywołany siłą, wbrew temu, jakie myśli musiały gościć w głowie. Seymour posłał jej uśmiech, przez pewien czas pozwolił rozmowie płynąć, nim kelner nie przyniósł mu zamówienia, a tatuowane dłonie nie oplotły się wokół gorącej filiżanki.
Przez pewien czas ich rozmowa płynęła relatywnie swobodnie, zahaczając o różne tematy, przepływając po bezpiecznej mieliźnie tego, co tam ostatnio słychać, co się wydarzyło, jakie plany na następne tygodnie i miesiące. Seymour pozwolił, by Klara nadała tej wymianie myśli tempa i kierunku, od czasu do czasu sam wtrącał to czy tamto, nie mógł się jednak pozbyć wrażenia, że to wszystko stanowiło jedynie preludium do czegoś innego. Szczególnie, gdy widział wyraźnie to lekkie napięcie czające się w barkach, i gdy uśmiech, pojawiający się na twarzy kobiety, nie miał w sobie zwyczajowego ciepła i szczerości. Coś było na rzeczy, muzyk nie był jednak pewien, o co mogłoby chodzić.
W końcu jednak rozmowa zbiegła w stronę innych tematów, rozwinęła się wokół pracy Klary, jej wrażeń i ostatnich wydarzeń.
— Seymour — Klara odstawiła filiżankę z herbatą. — Powiedz mi… Czy sądzisz, że lepiej jest działać zgodnie z panującymi zasadami, czy zgodnie z tym, co czuje serce?
Muzyk zamarł, uniósłszy brwi, odstawił własną filiżankę, zamyślił się. Nie na długo jednak, dla niego sprawa była jasna, po prostu zdziwił się, że Klara postanowiła go o coś takiego spytać.
— Jebać zasady — powiedział twardo. — Zawsze podążałbym za sercem.
Uśmiech Klary się poszerzył, napięcie zniknęło z ramion.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz