27 lutego 2025

Od Yonkiego do Song Ana

Yonki spojrzał na nowego kolegę, uśmiechnął się szeroko.
— Zostaw to mnie! — zawołał wesoło.
Samo rozpalenie ogniska było tutaj najmniejszym problemem. Udało im się nazbierać patyków, ułożyć w miarę odpowiedni stos, to teraz podpalenie tego stanowiło kawałek bułki! Zresztą, przecież mieli szybki dostęp do ognia, nie musieli sami go wzniecać.

26 lutego 2025

Od Merlina do Song Ana

Już zaczął się zastanawiać, czy gdyby zrobiło się ciemno i organizatorzy sprzątania lasu nie mogli doliczyć się uczestników, to czy ktoś jednak by po nich do tego lasu poszedł. Może zawiadomiliby jego rodziców, ci przyszliby z Falkorem, a Falkor, będąc co prawda smokiem ze skłonnościami do łobuzerstwa i śmieszków, poczułby się do odpowiedzialności, stanął na wysokości zadania i wytropił tego jednego gościa, który tak chętnie gotował dla niego jajka? Czy prosił o tak wiele?

25 lutego 2025

Od Yangcyna do Andrei

TW: krew, opis miejsca zbrodni, morderstwo, zwłoki.
Andrea i Yangcyn podążyli za Szarikiem. Aspirantka odsunęła stojący przy biurku kosz na śmieci, ukazując nową poszlakę. Podeszło dwóch techników, jeden wykonał parę zdjęć, drugi zaczął pęsetą nabierać skrawki na szalkę Petriego. Znalezione kawałki papieru zostały przekazane Yangcynowi, który spróbował przynajmniej część złożyć do kupy.
Parę minut później demon wyprostował się na krześle, które zajął, wykonał nieco głębszy wdech.

23 lutego 2025

Od Undine do Tristana

TW: manipulacja psychiczna, wspomnienie okrucieństwa.
Mur emanował grafitowym chłodem, wznosił się, uciszając ciepło słonecznego blasku, dusząc jakiekolwiek dźwięki, wyrywając z miejskiego życia i gwaru odprysk czegoś obcego, groźnego, odmiennego. Tak, jak widok dawnej twierdzy, zamku władcy, obiecywał ochronę i bezpieczeństwo poddanym, kojarzył się ze stałością i spokojem, bo jego dumne mury chroniły to, co mieszkało w jego wnętrzu, tak mury więzienia kojarzyły się z czymś zgoła odmiennym. W końcu ich zadaniem też było chronić, lecz nie przed tym, co mogło przybyć z zewnątrz, lecz przed tym, co siedziało w środku.

22 lutego 2025

Walentynki 2025 – Podsumowanie

Ostatnie serduszkowe dekoracje powoli wracają do pudełek, by wrócić za rok, a po czekoladzie, szampanie i mnogości czerwonych róż w kwiaciarniach pozostaje już tylko wspomnienie. W tym roku pojawiło się aż 19 opowiadań walentynkowych:

20 lutego 2025

Od Yonkiego do Mishki

Yonki był tak bardzo podekscytowany tą całą przygodą! Już w momencie, w którym Mishka rozłożyła mapę i zaczęła opisywać ich zadanie, poczuł ten dreszczyk emocji, wyobraził sobie, jak to wszystko epicko będzie wyglądać! Co prawda, niektóre rzeczy przywoływały nad jego głowę znak zapytania, ale wierzył, że mimo to sobie poradzi! Żadne maszyny nie stały mu na przeszkodzie, ani kokardki, ani spinacze!

19 lutego 2025

Od Seymoura do Virgila

TW: gore mention
— Ze wszystkich miejsc, które mogłeś znaleźć, wybrałeś na kryjówkę właśnie to — powiedział Seymour, podchodząc bliżej, za jedyne światło mając blask własnych tatuaży.
Vi prychnął, przestąpił łapami, ale wyciągnął w jego stronę łeb, gdy tylko Seymour uniósł ramiona.
— To na dobrą sprawę magazyn — wyjaśnił były czarodziej, zaczynając od wygłaskania puchatych uszu, sięgając też i głowy, drapiąc lekko między oczami. Zjeżony grzbiet nieco przyklapł. — To tutaj ojciec schował większość golemów, których teraz nie używamy.
To powiedziawszy, Seymour sięgnął w stronę zalegającej w pokoju ciemności, magia odnalazła kotary, przesunęła je, wpuszczając do środka światło.

18 lutego 2025

Od Nikolaia do Ziyi

To nie był pierwszy raz, kiedy Nikolai miał przyjemność obcować z czymś tak dziwacznym. Połowa przedmiotów w tym sklepiku posiadała przeróżne zdolności. Niektóre rzucone na artefakty klątwy wydawały się upierdliwe, inne całkiem zabawne, a pozostałe może nawet odrobinę niebezpieczne. Żadna z tych rzeczy jednak nie miała na tyle mocy, aby nawiązać z czarodziejem jakikolwiek kontakt. W znalezionej na śmieciach części garderoby musiało być więc coś niezwykłego.

Od Song Ana do Merlina

Song An miał to do siebie, że dość często się gubił. Szczególnie ostatnio, gdy został wrzucony w chaos miejskich ulic. Wszystkie budynki, skrzyżowania, alejki wyglądały niemal identycznie. Wcześniej żył na dość ograniczonej przestrzeni. Górski szczyt obejmował naprawdę niewiele lokacji: świątynie, szopę, gorące źródło i kilka drzew rosnących wokół tego wszystkiego. Tam akurat Song An musiałby chyba bardzo się postarać, aby zgubić drogę (w końcu, ścieżka była tylko jedna).

Od Liliana do Ignisa

Albin, Elodia, Inanna, Lilian. Kolejność alfabetyczna. Jak to? L nie znajduje się przed I, przed E, przed A? Tak to. L nie znajduje się przed I, przed E, przed A. Ostatni? Ostatni. No trudno.
Ha! Żarty, żarciki. To znaczy: pół-żarty, pół-żarciki. Gdyby jego imię zostało wymienione na samym końcu w jakimkolwiek innym zestawieniu, Lilianowi pościskałoby trzewia gdzieś tam w okolicy, gdzie zuchwalstwo sąsiaduje z dumą. Ale nie w tym. Naprawdę, nie w tym!

14 lutego 2025

Od Setha — Walentynki

Seth nie do końca wiedział co ze sobą zrobić.

Auranthium 2025.02

To już dzisiaj! Święto Zakochanych objęło w swe posiadanie Stellaire. Serduszkowe dekoracje zdobią każdy róg miasta, wszędzie pachnie czekoladą, szampanem i słodkościami. Kawiarnie i restauracje już dawno przestały przyjmować rezerwacje na stoliki, a ulice wypełniły się trzymającymi się za ręce parami. Wierni czytelnicy zaś nie muszą już dłużej tęsknić i czekać, bo oto w kioskach pojawił się długo wyczekiwany numer walentynkowego Auranthium! A w nim - odpowiedzi na wszystkie pytania, nurtujące zakochane serca.

Od Caina – Walentynki
Epilogue

Papier jest nieco przybrudzony, a jego rogi zagniecione. Kartka została ewidentnie wyrwana z notatnika. Nie jest to typowa biel papieru; jest nieco przeżarty przez żółć z powodu mijającego już czasu. Większość słów jest czytelna, tylko jeden fragment jest rozmazany, jakby napadał tam deszcz albo krople wody kapnęły, a autor chciał je zetrzeć, kiedy zorientował się, że kartka jest zabrudzona. Kolejny fragment jest poskreślany. Początek tego nietypowego listu jest urwany. Nie jest podane, kto jest adresatem, ani kim jest odbiorca.

Od Zahry – Walentynki
My bloody Valentine (II)

TW: trochę krwi?? przemoc??? nwm
Zahra niezbyt lubiła, kiedy nią rządzono. Od zawsze uważała siebie za osobę całkowicie niezależną – na ustawione przez przełożonego zmiany patrzyła z przymrużeniem oka, obietnicę posprzątania kuchni po wybuchu mikrofali (wcale nie jej wina! Tylko tego głupiego widelca, który jakimś cudem wskoczył do miski) przekładała z dnia na dzień, tygodnia na tydzień, aż kuchnia magicznie sama się posprzątała. Nawet harmonogram jej streamów był bardziej na oko, niż stabilny i godny zaufania. Ale nawet stworzenia tak samowystarczalne, jak Zahra, miały swoje wyjątki.

Od Octavii - Walentynki
My bloody valentine (I)

Octavia obudziła się tego ranka jeszcze bardziej rozwścieczona istnieniem bogów, niż kiedykolwiek wcześniej. Co wydało jej się zresztą bardzo dziwne, bo przecież absolutnie każdego dnia przeklinała ich w duchu, życząc im wszystkiego, co najgorsze. Dlaczego więc tego ranka nienawiść zdawała wylewać się z niej uszami, dusząc ją przy tym wszechobecną makabrą?

Od Bashara – Walentynki
The defining moment, the collision of stars (II) [AU]

Map królewskiego zamku było dobre kilkanaście. Na jednych widać było wyłącznie oficjalne komnaty, inne ukazywały tajemne przejścia, lecz nie wszystkie, i chyba tylko jeden książę wiedział naprawdę, jaki dokładnie był rozkład pomieszczeń starodawnej twierdzy. Wieki mijały, kolejni właściciele zamku rozwijali swą siedzibę, pojawiały się kolejne elementy, nowe skrytki oraz tajemnice, o istnieniu starych zaś zapominano, gdy sekret rozmywał się w przeszłości, blednąc wraz z upływającym czasem.

Od Dantego – Walentynki
You were an unexpected surprise (I) [AU]

Służba na początku dnia tłoczyła się pod jego drzwiami, chcąc jak najszybciej uporać się z pocztą walentynkową, trwając w błogiej nieświadomości tego, ile kursów będzie musiał jeszcze każdy z doręczycieli wykonać do komnaty paladyna. Potem przybywali pojedynczo, nauczywszy się, że podanie wpierw miejsca, z którego miłosny liścik pochodził, zmniejszało ryzyko ujrzenia wyszczerzonych gniewnie kłów. Oczywiście, jeśli pochodzenie liścika w jakiś niewyjaśniony sposób zadowalało paladyna. Zaś im bliżej było południa, tym częściej kucharze zakładali się o to, kto ze służby przybiegnie ze strachem w oczach i nowiną, że sztylet sir Dantego przebił drzwi komnaty centymetry od jego twarzy.
Sir Dante nie był okrutnym mężczyzną, nie czerpał przyjemność z podobnych zabaw. Wszelkie wybuchy jego złości miały swój powód, choć nie zawsze znany czy zrozumiały.

Od Seymoura – Walentynki
I'm a Hex Girl
and I'm gonna put a spell on you (II)
[AU]

Zbliżający się festyn sprawiał, że Sigourney trudno było wysiedzieć na miejscu, gdy kręcący się pod tymi jasnymi włosami rozpierdol sprawiał, że przekleństwa same cisnęły się na wargi, a szafirowe spojrzenie lśniło skupieniem, które tak łatwo było wziąć za poirytowanie. Jasne, że całym Voxem zostawały na festynie, co do tego nie było wątpliwości – każda z nich miała przecież coś do załatwienia. Wzrok Ignacii uciekał w stronę różowych skrzydełek, Raama postanowiła znaleźć właścicielkę największych cycków, Ioanna zainteresowała się tutejszym jedzeniem, Arietty zaś postawiła sobie za cel zwyciężyć w jakichś festynowych grach, bo przecież trafianie rzutkami do celu ćwiczyła sumiennie przez ostatnie miesiące. Sigourney oficjalnie zamierzała oddać się niczym nieskrępowanej degustacji lokalnych piw, lecz w umyśle byłej czarodziejki powstawały coraz to nowe pomysły, jak by tu dokonać degustacji innego lokalnego specjału – wszystkie one rozpadały się jednak, gdy niepewność wzbierała w sercu, a umysł podpowiadał, że w niej samej nie ma niczego ciekawego, i że to urocze, metaliczne spojrzenie, na pewno nie będzie zbiegało w jej stronę.
Do czasu.

Od Virgila – Walentynki
I'm a Wolf Girl
and I'm gonna put a spell on you (I)
[AU]

Targ na tydzień przed festynem walentynkowym pękał w szwach, będąc ledwo w stanie pomieścić zastępy rezolutnych kupców, szukających dobrego grosza trubadurów i zmartwionych wojowniczek, stawiających sobie za punkt honoru odnalezienie pośród barwnych bibelotów właściwego prezentu dla swych wybranek. Ciężko było nie dostać oczopląsu od straganów błyszczących srebrnymi amuletami w kształcie serc, obwiązanych wokół słupków tęczowych szali z jedwabiu, ciężko było nie stracić połowy sakiewki przez zachwycające kunsztem wykonania, rycerskie rękawice i te dużo subtelniejsze oraz bardziej elastyczne twory z gryfiej skóry, czy też przez sztylety osadzone w zdobnych rękojeściach, z klejnotami błyszczącymi się piękniej od tafli jeziora odbijającej wiosenny zachód słońca. Te ostatnie w rankingu popularności przeganiała jedynie wystawka u płatnerza z haftowanymi pochwami na miecze.

Od Isidoro – Walentynki

Gdy na Wydziale Mechatroniki gasły światła, budziła się nerdoza.
Stateczne stoły, przez cały dzień chłonące tajniki równań różniczkowych i całkowych, uległy skomplikowanym przemianom geologicznym, porzucając formę karnych rządków na rzecz rozrzuconych po sali wykładowej wysp – każda otoczona wianuszkiem niewygodnych krzeseł, których twarde oparcia wbijały się w łopatki ledwie kwadrans po rozpoczęciu wykładu. Ale kogo to teraz interesowało, skoro nikt nie zamierzał się o nie opierać, gdy potyczka nad planszą zmieniała się w pełnoprawną wojnę, a napięcie sięgało zenitu? Ludzie już kręcili się po sali, niektórzy rozkładali planszówki, inni wciąż wybierali pudełka, ktoś zainteresował się stołem z przekąskami, kto inny dał mu po łapach, że ma wytrzeć ręce, zanim pójdzie grać. Wszędzie przewijały się flanelowe koszule, niemodne okulary, źle ogolone twarze i niedbale związane włosy.

Od Undine – Walentynki

TW: gore, okrucieństwo, śmierć zwierzęcia.
Błękitny Patrol dotarł na plażę w przeciągu kwadransa.
Samochód wzbił za sobą pióropusz piasku, gdy szerokie opony sprawnie niosły jednostkę w stronę zgłoszenia. Jechali całą czwórką, na sygnale, z błyskającym kogutem, nowym kojcem i całą wielką apteczką. Podstarzały profesor prowadził pewnie, wykręcił precyzyjny łuk tuż przy brzegu, pozwalając samochodowi przyspieszyć na tym wąskim pasie mokrego i twardego piasku, omywanego leniwie słonymi falami. Pojedynczy spacerowicze zerkali na nich z zainteresowaniem, większość pospiesznie usuwała się z drogi.
— Tam są — powiedział mężczyzna, wyłączając koguta i sygnał, zwalniając nieco.

Od Ignisa – Walentynki

Zimą dzieciaki więcej chorowały, parę lekcji fortepianu mu wypadło i Ignis dużo szybciej stanął przed wyborem między opłaceniem czynszu, sali do prób, kupnem fajek czy jedzenia, niż zakładał. Genashi westchnął nad nieubłaganym okrucieństwem matematyki, przetarł twarz dłonią, zaczął zastanawiać się nad tym, skąd skołować dodatkowe fundusze.

Od Merlina - Walentynki

— Stary, musisz mi pomóc.
Takie słowa najczęściej wypowiadał Merlin, jakie więc było zdziwienie młodego czarodzieja, gdy padły z ust Hawthorna. Zazwyczaj pogodny i wyluzowany, podchodzący do świata ze zdrową dozą „co ma być, to będzie” i „różdżką machnij, a resztę zostaw magii”, teraz siedział cały spięty, i to wcale nie dlatego, że już za pięć minut mieli mieć sprawdzian z transmutacji. Merlin wpatrzył się w niego uważnie.
— Iść z tobą do pielęgniarki? Wyglądasz, jakbyś potrzebował węgla…
— Nie, kurde, to nie tak — Hawthorn zmarszczył brwi, machnął dłonią. Nachylił się mocniej w stronę Merlina. — Bo jest taka sprawa… Wiesz, niedługo walentynki.

Od Hotaru – Walentynki

Do świątyni wybierała się tak, jak większość Senkawańczyków – w dni świąteczne, razem z rodziną, która w jej przypadku składała się jedynie z matki. Były to rzadkie wizyty, może parę razy do roku, kiedy chramy przeżywały oblężenie, bo wszyscy chcieli świętować nadejście nowego roku, rok wkroczenia w dorosłość albo Shūbun no Hi, kiedy przodkowie oczekiwali wizyt i ofiar od swych wciąż żyjących potomków. Teraz jednak Hotaru była już dużą dziewczynką, prawie dorosłą, i do świątyni postanowiła wybrać się wraz z koleżankami.

Od Janka – Walentynki

— Tatuś?
— Hm?
— A czego ty tak nigdy nic nie mówisz?

Od Andrei – Walentynki

To miały być ich pierwsze wspólne walentynki.
Radagast dalej nie mógł uwierzyć, jak udało mu się w ogóle doprowadzić do tego, że jego długoletnie wzdychanie do Andrei przerodziło się w pełnoprawny związek, i po głębszym zastanowieniu się i starannej analizie faktów doszedł do wniosku, że taki stan rzeczy wyniknął zupełnie bez jego udziału. On wzdychał i wzdychał, a Andrea po prostu pewnego dnia stwierdziła, że dosyć tego wszystkiego, i od tamtego momentu byli razem.
Co nie zmieniało faktu, że skoro zbliżały się walentynki, Radagast postanowił przejąć inicjatywę – jego starszy brat miał doświadczenie w tym, jak być świetnym chłopakiem dla kobiety spoza swojej ligi, toteż Radagast postanowił zasięgnąć ekspertyzy, podejść do problemu profesjonalnie i z rozmysłem. Młodzieniec był przekonany, że zebranie odpowiedniej ilości danych, skrupulatna analiza oraz porady kogoś doświadczonego, znającego się na rzeczy, obdarzonego nie tylko wiedzą teoretyczną, ale i zaznajomionego z praktyką, są niezawodnym przepisem na sukces. Już uśmiechał się pod nosem, wynotowując porady znalezione w internecie, już bębnił palcami po biurku, widząc wyraźne trendy pojawiające się w wyszukiwaniach.
— Najważniejsze, żebyś był szczery w tym, jak okazujesz jej uczucia — powiedział mu Rincewind, Radagast zaś czuł, że oto się przygotował i wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Od Eliasa – Walentynki
The precious moments we share

Nie powinno było ich tu być — Pearlward nie figurowało w ich planach podróżnych, nie leżało im nawet po drodze. A jednak, za sprawą przypadkowego spotkania i impulsywnej decyzji Jarrela, stanęli oto przed jedną z lokalnych karczm, witani przez całą rodzinę właściciela — człowieka, którego ocalili tego dnia na szlaku przed atakiem potworów. Standardowo Alastair został oddelegowany do prowadzenia dyskusji z gospodarzami, podczas gdy Elias z pozostałą dwójką towarzyszy trzymali się raczej na uboczu.

Od Tristana – Walentynki
Poeta pragnie szaty niebios

Zapał, z jakim Izold wpatrywał się w kolejne linijki raportu w przeddzień walentynek, nie odpowiadał właściwie temu, co mężczyzna sądził o zasiadywaniu się do nieludzkich godzin w pracy. Ale siedział, bo Tristan poprosił go o pomoc w przejrzeniu informacji zebranych przez agencję w sprawie tej podejrzanie serii morderstw, która miała miejsce w ostatnim miesiącu. Wschodząca gwiazda Głównego Biura Śledczego przechyliła lekko głowę, spoglądając ponad własną kartką na drugiego mężczyznę.
— Izold — mruknął Tristan, uśmiechając się kątem ust. — Co czytasz?

Od Nikolaia - Walentynki

Walentynki dla Nikolaia zawsze były dobrym dniem. Wprawdzie, jego sprawy sercowe, lekko ujmując, bywały dość różne, tak na zarobki 14 lutego nie mógł narzekać w najmniejszym stopniu. Od rana do wieczora zakochane (lub skłócone) pary wpychały się do Magicznych Różności drzwiami i oknami. Wszyscy prosili o to samo: prywatne sesje, miłosne artefakty, wróżby o trwałość związku. Nikolai tylko liczył utarg, gdy na horyzoncie pojawiali się kolejni zakochani z prośbami o tarota.

Od Annikki – Walentynki
Kuolema on vain elämän toinen puoli

Było coś takiego w szpitalach, co nie do końca dało się opisać, a jednak każdy to czuł. Aurę niepewności, strachu, czy za drzwiami czeka pomoc, czy wyrok. Zmęczenie przybijające do plastikowych krzesełek członków rodziny, którzy nie potrafili zmrużyć oka przez myśli uciekające w stronę bliskich leżących na stołach operacyjnych. Nadzieję pchająca do przodu osoby na ostatniej prostej ku wyzdrowieniu.
Pogodzenie z losem.

13 lutego 2025

Od Ziyi do Nikolaia

 "Wszystko prędzej czy później zostanie śmieciem. Przynajmniej ja zawsze będę miał użytek." Ziya może i nie miał twarzy, ale z jego głosu wyraźnie było słychać jak bardzo rozbawiony był całą tą sytuacją. Może dlatego, że Nikolai wydawał się niezbyt groźnym? Może dlatego, że nawet gdyby bardzo chciał to nie dałby rady go zniszczyć. Tak czy siak, Ziya był przekonany o swojej wyższości, zwłaszcza patrząc na wnętrze sklepu.

Pomysł na siebie... przejąć władzę nad światem. Powrócić do swojego ciała. Może założyć kawiarnię i nauczyć się gotować. Ciekawe jak smakowały ciasteczka...

"Naprawdę, wydawałoby się to oczywiste." Ziya westchnął, odganiając kokosa od swojego futra. Co to to nie! Piórka bardzo ciężko z niego schodziły!

"Posiadamy wspólny cel na ten moment, nieprawdaż? Ty chcesz zdobyć, eh... pieniądze... a ja chcę zdobyć kogoś kto pomoże mi w moich bardzo sekretnych i poważnych sprawach. Mam dla ciebie propozycję." Oczy Ziyi skupiły się na fioletowych oczach Nikolaia. Jaki ciekawy kolor - od kiedy wygląd ludzi się aż tak zmienił? On znacznie preferował czerwień - każdy kolor wyglądał lepiej pokryty krwią.

"Zrób ze mnie atrakcję, Nikolai." Ziya westchnął, widocznie niezbyt zaciekawiony taką opcją. "Ty znasz się najlepiej na tym co inni kupią. Mogę przewidywać przyszłość, czytać w myślach, dawać zagadki... cokolwiek twoje chciwe serce wymarzy. W zamian za to, jak znajdę odpowiednie ciało, to znaczy, nowego przyjaciela, pozwolisz mi odejść."

Oczy Ziyi przymrużyły się, widocznie z zadowolenia. "Nie będę siedział na wystawie niczym najtańsza sukienka, a ty będziesz miał to czego chciałeś. Hmm? Wyobraź to sobie, Nikolai... kolejki na sam koniec ulicy. Wszyscy chcą wejść do twojego sklepu, a ja? Zachęcę ich do kupienia czegoś więcej. Proszę Pani, ja widzę dużo miłości w Pani życiu z tym naszyjnikiem, a pan? Ach, dla Pana ten piękny szalik..."

Ludzka chciwość. Taka smutna rzecz, a tak użyteczna! No cóż, kim byłby Ziya, gdyby nie użył czegoś podanego mu na talerzu? Nikolai wydawał się być idealnym celem - na myśli miał tylko pieniądze. Na pewno ich współpraca nie byłaby taka zła. Mieli swoje cele i byli całkowicie świadomi tego, że dla drugiej osoby są tylko narzędziem. Może i tak, Ziya był demonem wyjętym prosto z piekieł, ale czy Nikolai musiał to wiedzieć? Przecież to nie tak, że Ziya by mu się przyznał, że chce władzy nad światem...

"Pomyśl sobie, Nikolai. Jak zniknę, ludzie nadal będą do ciebie przychodzić, szukając czegoś tak cennego jak ja. Może i będę jedynym mówiącym artefaktem, ale skoro ja byłem prawdziwy... to na pewno wszystko inne też jest. Nie uważasz?"

07 lutego 2025

Od Virgila do Seymoura

Biedny krzak laurowiśni tracił coraz więcej i więcej listków, gdy siedzący na ławce Virgil bezwiednie już sięgał po cienkie gałązki, zrywał z nich trochę zieloności i odrywał małe kawałeczki, by zająć czymkolwiek dłonie. Liściane konfetti zaściełało cienką warstwą żwir pod ławką, a myśli wciąż biegały w kółko, jak ten pies próbujący złapać własny ogon.

03 lutego 2025

Od Merlina do Song Ana

— Eee — zaczął Merlin elokwentnie, rozglądając się wśród otaczającej ich, wczesnojesiennej, przełamanej złotem zieleni.
Merlin jakoś tak założył, że skoro mają sprzątać las znajdujący się w pobliżu jego domu, to nie powinno to nastręczać jakichś większych problemów. Sam las nie był przecież przepastnym rezerwatem, ludzie chętnie tam spacerowali, wytyczonych ścieżek było sporo i całemu temu miejscu daleko było do tych baśniowych, nieprzebytych głusz, w których na nieuważnych spacerowiczów czekały leśne licha albo inne zmory. To nie Medwia, tu było Stellaire, przyroda była oswojona i niegroźna, nie dało się tak kompletnie zgubić.
Prawda?

01 lutego 2025

Podsumowanie 2025.01

Hejka! Mamy nadzieję, że dajecie radę z sesją i egzaminami. Widać, że rzeczywistość daje do wiwatu i próbuje Was rozpierdolić – widzimy jednak, że dajecie radę, zdajecie egzaminy i radzicie sobie z każdą przeszkodą, która pojawia się na Waszej drodze. Oby był to już koniec tej rozwałki, bo ile można! Życzymy Wam w takim razie odpoczynku i braku rozpierniczu przez kolejne tygodnie, no i oby wszystkie napisane egzaminy udało się zdać.
Przypominamy, że zbliża się event walentynkowy – uczestnictwo w nim jest dwojakie, to znaczy możecie napisać opowiadanie, bądź zostać Redaktorem Auranthium. Albo oba. Jeśli chodzi o szczegóły, przeczytacie je w Walentynkowej zapowiedzi eventu. A teraz przejdźmy do podsumowania tego, co było w ostatnim miesiącu.