Miał szczególną ochotę na makaron z pomarańczowym sosem. Suyeon powiedziała, że go zrobi, trzeba było tylko wszystkie składniki kupić. A on, jako przykładny brat, bez obiekcji poszedł do sklepu.
Przekroczył próg marketu, w pierwszej kolejności kupił to, co potrzebne. Sosu niestety nie znalazł, wziął inny, ale cztery sery, więc może być. Potem trochę się zakręcił; wykorzystał okazję, więc wrzucił do siatki kilka lubianych przez niego jogurtów oraz zagarnął saszetkę z galaretką konjac. Pokrzywił się na ceny chipsów, a następnie poszedł do kasy samoobsługowej.
Zgrabnie zeskanował wszystkie artykuły, położył w koszyku. Wpisał numer telefonu, żeby zobaczyć, że tym razem nie otrzyma z niczego rabatu (nawet nie zareagował na to, bo nie było rzadkim widokiem). Gdy miał wybierać metodę płatności, odpalił na komórce aplikację bankową.
Zmierzył wzrokiem kręcące się kółeczko.
— Hm? —wyślizgnęło się spomiędzy jego warg.
Popatrzył za ikonkę przesyłania danych.
Co jest?
Zobaczył powiadomienie o błędzie. Odświeżył aplikację. Z podobnym efektem.
W przypływie cienia, ale absolutnego cienia stresu pochwycił najbliższy batonik, który zeskanował, udając, że to dlatego się ociąga.
Uznał, że najlepszą, jak i w tej sytuacji jedyną możliwą metodą jest wyłączenie i włączenie danych. Zrobił to, zobaczył, że żadna z kresek się nie podświetla. A może jednak zadziała?
Spoiler: nie zadziałało.
Powrócił na aplikację bankową, ale ta dalej nie współpracowała. Przygryzł dolną wargę, zmarszczył brwi.
— Ach, i co ja mam teraz zrobić? — szepnął pod nosem do siebie.
Rozejrzał się po sklepie. Jedna z ekspedientek akurat stała przy innej kasie samoobsługowej, pomagając komuś. Gdy tylko skończyła, została zawołana przez Cheoryeona.
— Przepraszam — powiedział uprzejmym, łagodnym tonem, z lekkim uśmiechem na twarzy — czy mogłaby pani anulować moje zakupy? Będę płacił przy innej kasie.
Kobieta nie wyglądała na szczęśliwą (chociaż kto w ogóle był szczęśliwy z pracą sprzedawcy w markecie – Cheoryeon coś o tym wiedział), jednak bez słowa zeskanowała swoją kartę i spełniła prośbę jasnowidza. Chłopak podziękował jej z delikatnym skinięciem głową. Schował swoje zakupy z powrotem do siatki, po czym szybkim krokiem zapuścił się w głąb sklepu.
Słowa nie potrafiły opisać, jak beznadziejnie się czuł. Był zły, zawiedziony, zawstydzony, ale przede wszystkim zdecydowanie za bardzo zasmucony. Dlaczego Internet go zdradził akurat w takim momencie? Kiedy miał płacić za zakupy! Czemu nie wziął ze sobą karty? Ach, bo ostatnim razem, jak próbował zapłacić kartą, to nie działała! O co w ogóle chodziło, co to miało być?! I czemu jego wspaniałe, jasnowidzące moce nie ostrzegły go przed tym?! Dzisiaj wszystko w jego życiu grało rolę antagonisty...
Najgorsze w tym wszystkim było to, że choć zabrał ze sobą gotówkę, nie miał jej tyle, aby zapłacić za wszystko. Musiał przez to odłożyć jogurty, odłożyć konjac, odłożyć ten nieszczęsny batonik, który z nawet sobie nieznanych przyczyn wziął, wymienić makaron na tańszy (a tak bardzo chciał wstążki), ostatecznie mając w siatce wyłącznie rzeczy z listy. Jeszcze na koniec przeleciał się po sklepie, sprawdzając cenę wszystkiego, żeby się upewnić, że nie dobije się brakiem pieniędzy przy kasie.
Z ledwo ukrywanym smutkiem wyłożył artykuły na taśmę. Poczekał, aż kasjerka skasuje wszystko, zapłacił, schował do siatki i wyszedł ze sklepu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz