31 października 2024

Od Ignisa – Halloween
Who Let the Ghosts Out? (II)

Jasne, że ten cholerny Karp nie mógł go zostawić, nawet w Halloween. Cóż, był to czas, gdy według wierzeń potwory włóczyły się za niewinnymi ludźmi, więc jego też musiało pokarać tą przeklętą, rekinią prezencją. Dante znowu wypierdolił mu pół szafy, potem miotał się, wyrzucał ręce w górę w geście desperacji, prawie apopleksji dostał, wywlekając sprany T-shirt tak wysiepany i odbarwiony pod pachami, że materiał przypominał pończochę. Ignis specjalnie go zachował, położył w strategicznym miejscu.

Od Maeve - Halloween
Who Let the Ghosts Out? (I)

– Nie możemy po prostu iść na imprezę, tak jak rok temu? – Maeve spojrzała na przyjaciółkę, próbując zrobić minę, jaką zwykle robił Płomyk, gdy otwierała szafkę, w której chowała przysmaki. Sapphire miała jednak chyba znacznie twardsze serce niż ona. Syrena uniosła na nią wzrok znad telefonu i sapnęła zirytowana.

Od Bernarda – Halloween

– Dużo zespołów zrodziło się z tragedii – Jingyi pociągnęła nosem, ustawiając tabliczkę między nimi, w kółku zrobionym ze złączonych kolan i stóp. Sanji zmarszczył brwi.
– No niby tak. Ale nie nasz.

Od Nikandros – Halloween

Żyrandol, zalany gęstą, sztuczną krwią (syropem z barwnikiem, bo w powietrzu unosił się ciężki zapach czekolady), rzucał na salon różowawą poświatę. Jakby dom zalała projekcja ognia, metafizyczny zachód słońca, który rozpływał się w kicz tematycznej imprezy. Właśnie, kicz. Kicz to było dobre słowo na opisanie tej imprezy.

Od George'a - Halloween

Sposób, w jaki pomieszczenie wypełniała pustka był wręcz nie do zniesienia. Cisza wkradała się w każdy zakamarek. George czuł, jak przygniata jego ciało, wciąż pragnące powrotu do snu. Wtulony w poduszkę próbował wygrać parę dodatkowych minut nieświadomości. Mimo braku jakichkolwiek źródeł dźwięku, uszy męczył mu pisk. Zanim pogodził się z odpływającą błogością, ścisnął ostatni raz pościel, jakby ta miała uratować go od wstania z łóżka. Niestety nie poradziła sobie ona z rolą uśpienia go.

Od Yangcyna – Halloween

Kawiarnia „Mokry Nosek” tego dnia cieszyła się niesamowitymi tłumami. Wszystkie stoliki były zajęte, co jeden się zwolnił, to zaraz ktoś do niego siadał; momentami nawet powstawała kolejka pod drzwiami. Mnóstwo osób postawiło sobie to miejsce jako dzisiejszy cel, ale co tu się dziwić, była ku temu specjalna okazja.
Halloween.

Od Terrella – Halloween

Drzwi niewielkiego sklepu się rozsunęły, charakterystycznym dźwiękiem powiadomiły o wejściu klienta. Terrell przekroczył próg, niespiesznym krokiem wszedł w wąskie alejki. Wygrzebał z lodówki puszkę coli, obrócił ją w prawej dłoni, stukając cicho metalem o metal. Zmierzył wzrokiem widoczny koło nazwy marki rysunek, zmarszczył lekko brwi. Nie zareagował jednak w żaden konkretny sposób, a poszedł dalej. Przypatrzył się leżącym na półkach paczkom chipsów, te na promocji również przyozdobione były charakterystycznym grafikami. Z początku się wahał, w końcu wybrał jakąś.
Podszedł do kasy, podczas gdy kasjerka kasowała zakupy, zgarnął jeszcze z kartonu małą garść cukierków. Wyłożył je na ladę, sięgnął ręką do kieszeni po smartfona.
— Tylko tyle? — usłyszał nagle.
Podniósł spojrzenie na sprzedawczynię.

Od Arthura - Halloween

– Wróciłem! – zawołał Arthur, zatrzaskując za sobą drzwi, prowadzące do lekko przyciemnionego wnętrza antykwariatu.

Od Zahry – Halloween yuri [II]

TW: useless lesbians!!!
Ulubionym miesiącem Zahry był październik. Gdyby ktoś jej się zapytał o powód, wybuchnęłaby śmiechem. To chyba oczywiste? To miesiąc strachów! Między halloweenowymi dekoracjami i straszakami, Zahra nie musiała się chować. Ba, czasem nawet nie musiał po sobie sprzątać, bo w końcu kości i inne obrzydlistwa są w październiku w modzie, co nie?

Od Kindry – Halloween [II]

Dušičky dla babci Zaryi były bardzo ważne. Do dziś koniec października kojarzył się Kindrze z zapachem palonego przed domem wysokiego ogniska i białej szałwii, którą babcia okadzała dom, w słowa wypędzającego złe moce rytuału wplatając wyrażenia, na które mała Kindra chichotała cicho, a ojciec krzywił się, wyraźnie niezadowolony, że słucha tego dziecko. Pamiętała też stół, który uginał się od przygotowanych przez babcię przysmaków, po których potem trudno było sturlać się z krzesła. W szafie wciąż trzymała pierwszą maskę, którą zrobiła jej babcia.

Od Song Ana - Halloween: Cukierek albo... jajecznica? (II)

To było drugie Halloween w życiu Song Ana. Po wpadce z tamtego roku, o dziwo, nauczył się na błędzie i w tym roku był gotowy na nadejście strasznego święta. Miał jeszcze przyjemność przedstawienia tutejszych zwyczajów Yonkiemu. Ostatecznie obydwaj radośnie zdecydowali, że wspólnie wybiorą się na zbieranie cukierków. Boski sługa, odkąd usłyszał, że w najbliższy wieczór odbywa się poszukiwanie łakoci, niezwykle mocno zapragnął wziąć w tym udział. Nie miał niestety najmniejszego pomysłu na kostium, ale nie powstrzymywało go to przed niczym! Postanowił wymyślić coś, jak tylko wróci do mieszkania.

Od Yonkiego – Halloween: Cukierek albo... jajecznica? (I)

— Halloween?
Yonki przekrzywił głowę, posłał Song Anowi pytające spojrzenie.
— Tak! — Tamten żywiołowo pokiwał głową.
Tego dnia dwójka niskich chłopaków spotkała się, by połazić po mieście. W trakcie spaceru zahaczyli o pomniejszy sklepik, gdzie kupili sobie po niebieskim lodzie o trudnym do określenia, acz dobrym smaku i usiedli na ławce, by spokojnie zjeść. Akurat wtedy zobaczyli, jak jakieś osoby zakładały na pobliską altankę pewne charakterystyczne ozdoby.

Od Bashara – Halloween
Tonight i wanna give it all to you (II)

Tylko ordynator był niezadowolony z powodu nowej sytuacji życiowej Bashara – reszta załogi szpitala cieszyła się jego szczęściem, a jeśli pan doktor nie zostawał tak chętnie na dyżurach i nie brał zmian w trakcie przeróżnych świąt, stanowiąc plan awaryjny dla tego, kto układał grafik na dany tydzień, to cóż, trudno, taki los. Sam Bashar nie spodziewał się, że w ledwie rok jego priorytety zmienią się tak bardzo, a Halloween stanie się dla niego okazją do zrobienia czegoś niestandardowego, zaskoczenia kogoś, kogo w swoim życiu nie planował.

Od Dantego – Halloween
Tonight i wanna give it all to you (I)

— Dante.
Silna dłoń ścisnęła mocniej talię Bashara, syren oparł się o lekarskie biodro.
— Tak? — zapytał słodko.
— Musisz mnie puścić, żebym mógł odkroić górę — odparł mężczyzna, kątem oka zerkając na swoje Słońce. Świeżo naostrzony nóż zawisł nad idealnie poprowadzoną linią wokół czubka okazałej dyni.
Dante wydymał wargi, zmrużył oczy.
— Nieszczególnie idealny scenariusz.

Od Hotaru – Halloween
鬼の目にも涙 (II)

Słońce zniżyło się już ku linii horyzontu, łyse pola znikały w zapadającym zmroku, lecz sklepik pani Satō wciąż był otwarty, palące się wewnątrz światło zapraszało po ostatnie sprawunki, drobiazgi, o których zapomniało się przed świętem, albo przecenione bento, bo jutro będzie już niedobre. Polujących na podobne okazje trochę było – w Matsukaze tylko jedna rodzina była bogata, reszta liczyła dni do wypłaty, wiedząc, że w tym miejscu nic nigdy się nie zmieni.

Od Annikki – Halloween
鬼の目にも涙 (I)

Na polanie, otoczonej zewsząd lasem ciemnym, acz znajomym, stał dom. Mogący pomieścić niezbyt dużą rodzinę, z piętrem i małą oborą dla trzech kóz, pięciu krów i jednej starej klaczy, znajdował się nieco na uboczu w porównaniu do reszty domostw. Podobno stało się tak przez waśń, która podzieliła pierwszych osadników, ten nie chciał mieszkać koło tego, tamten źle dawnemu koledze życzył. Szczegółów nikt już nie pamiętał, choć wszyscy z rodziny pamiętali, kogo lubić nie mają. Dym ulatywał z komina, łagodna łuna świec padająca na okna przywoływała do środka. Dom wyglądał jak z sielskiego obrazka, przytulny, ciepły, spokojny.
Annikki zadrżała ze strachu.

Od Virgila – Halloween
Would you offer your throat to the wolf with the red roses? (II)

Virgil wtulił się mocno w bok czarodzieja, oplótł go pluszowymi łapkami, jasno zaznaczając, do kogo ten przekochany, jedyny w swoim rodzaju i najlepszy chłopak należy, rumieniąc się przy tym wciąż od widoku przymierzonego do strzału Seymoura. Wilkołak zerknął ponaglająco na wielkiego niedźwiadka, zapewniając sprzedawcę, że nie chciał on sprawdzać, co odwali Czerwony Kapturek, gdy gość będzie się ociągał kolejną minutę z przekazaniem nagrody wilkowi. Mężczyzna westchnął, podrapał się po łysiejącej głowie, w końcu pstryknął palcami, największy pluszak sfrunął ku Vi. Facet wyburczał jeszcze jakieś gratulacje, uprzejmie postarał się przegonić dwójkę, prosząc o zrobienie miejsca dla innych, po czym zabrał się za oglądanie uważnie strzelby, ale ani Seymour, ani Vi nie zwracali już na niego uwagi.

Od Seymoura – Halloween
Would you offer your throat to the wolf with the red roses? (I)

Istniało wiele plusów posiadania tego samego rozmiaru, co twój chłopak. Seymour korzystał z tego, ile się dało, a kiedy Vi zaproponował przebieranki na Halloween, były czarodziej tylko suszył zęby, proponując, by nawzajem wybrali sobie przebrania. „To będzie świetna zabawa, Vi”, „Będzie ci się podobało, Vi”, „Nie zrobię niczego głupiego, Vi” mówił Seymour, w myślach planując już mnóstwo głupich rzeczy, które zrobi, byle tylko Virgil przebrał się tak, jak sobie tego życzył.

Od Isidoro – Halloween

Do domu rodzinnego powinni dotrzeć jeszcze przed szesnastą, tymczasem zaś dochodziła osiemnasta, oni zaś nie przejechali nawet połowy drogi.
Siedzący za kółkiem Luciano, ich najstarszy brat, chyba nie mógł jeszcze mocniej zacisnąć ust, a jego ciemne brwi, na co dzień gładkie i proste, teraz stroszyły się, zmarszczone w poirytowaniu. Wzrok co jakiś czas uciekał w stronę ciekłokrystalicznego panelu, śledził płynący nieubłaganie czas. Luciano, właściciel prężnie rozwijającego się start-upu, przywykły do tego, by optymalizować, projektować i planować, nienawidził, gdy jego optymalnie zaprojektowane plany się rozsypywały.
— Zadzwoń do rodziców.

Od Andrei – Halloween

Od tamtego momentu upłynęło już tyle czasu, lecz Andrea nadal bardzo dobrze pamiętała ich pierwsze, wspólne Halloween. Dzieciaki dopiero przyzwyczajały się do tego, że mają dom z prawdziwego zdarzenia, ona i Radagast przyzwyczajali się do większej rodziny, a Szarik nie musiał się do niczego przyzwyczajać, zawsze będąc gotów na większą ilość głasków i zabawy.
Byli starsi od swoich dzieci na tyle, że na ulicy czasem brano ich za rodzeństwo. Andrea pamiętała tamtą noc – Radagast wciąż próbował zrobić wrażenie na ludziach w firmie, ona na tym gburowatym detektywie, udowodnić staremu wyjadaczowi, że potrafi doprowadzić sprawę do końca – kiedy rozmawiali o przyszłości, o planach i swoich marzeniach.

Od Merlina – Halloween

— Falkor, kurka, weź się nie wierć, to tylko farba!
Merlin siedział po turecku na dywanie, a przynajmniej próbował siedzieć i opanować swojego smoka. Falkor jakoś nie był specjalnie szczęśliwy z powodu malowania łusek i nie podobało mu się, że Merlin zamierza zmienić ich barwę na czarną. Młody czarodziej miał poprzedniego dnia genialny pomysł, jak sprawić, by tegoroczne chodzenie po domach dało mu więcej słodyczy, niż poprzedniego roku, Falkor zaś miał być głównym elementem tego planu.
— Wyglądasz zupełnie dobrze, uspokój się!

Od Ilary - Halloween [I]

W kuchni rozległ się dźwięk miksera, próbujący zagłuszyć lecącą w radiu muzykę. Składniki chlusnęły niebezpiecznie w misce, niemal się z niej wylewając. Ilara nieszczególnie się tym jednak przejęła, odgarniając ubrudzoną od mąki dłonią kilka włosów z czoła.

Od Cinnie - Halloween

   Halloween, czyli takie święto, które przez jego przeciwników nazywane jest dniem, kiedy piekło wygrywa, było jednym z moich ulubionych dni w roku. Mało kto nie obchodził tego święta nawet w symboliczny sposób ustawiając dynię przed drzwiami swego domostwa, co sprawiało, że wszechobecne kościotrupy, pajęczyny czy inne dziwadła nadawały magicznego klimatu najbliższej okolicy. Kochałam celebrować każde, nawet najmniejsze święto, więc pod koniec października zawsze chodziłam niesamowicie podekscytowana. Szkoda, że nikt z moich współlokatorów nie podzielał mojego entuzjazmu.

Od Octavii - Halloween yuri [I]

TW: useless, oblivious lesbians.
Nie istniał miesiąc, który Octavia kochałaby bardziej, niż październik. Wszystko zdawało jej się w tym czasie tysiąc razy piękniejsze - kolorowe liście szumiące na wietrze, deszczowa pogoda, a przede wszystkim dekoracje i nastrój związany z nadchodzącym dniem grozy.

25 października 2024

Od Mishki do Yonkiego

Ulice otaczające rozległą fabrykę trwały w zupełnej stagnacji. Noc na dobre osiadła się w ciasnych alejkach okolicy, ciężką płachtą cieni okrywając pobliskie drogi oraz chodniki, gdy cisza – wyraźnie insynuująca, iż wszelacy pracownicy od dobrej już chwili spędzali wieczór poza wielkimi magazynami zakładu – rozlewała się leniwie po całej powierzchni dzielnicy, otulając budynki oraz potencjalnych ich mieszkańców przyjemną, śpiącą atmosferą. Żarówki starych, obetonowanych latarni pomrugiwały zupełnie bez rytmu, jakiegokolwiek schematu, regularności. Stellaire spało. A przynajmniej jego obrzeża, które dzisiejszej nocy infiltrować miała dwójka samozwańczych egzekutorów.

23 października 2024

Od Bashara – Moje złotowłose szczęście

Wieczór nawet jeszcze nie nadszedł, a słońce ledwie chyliło się ku drugiej części nieboskłonu, gdy Bashar poprowadził Dantego w stronę portu.
Ten dzień był specjalny, lekarz postanowił więc uczynić go naprawdę wyjątkowym i spędzić go z Dantem tak, by uśmiech nie schodził z twarzy mężczyzny i by pamiętał ten czas na długo. Oczywiście, że sam Dante mówił, że jemu nic nie trzeba – wystarczyło tylko, by byli razem i już będzie najszczęśliwszy, lecz Bashar, tak jak doceniał urok drobnych gestów, tak z wielowiekową wirtuozerią operował i bardziej klasycznymi sposobami świętowania wyjątkowych okazji. Nie po to ludzkość wynalazła etykietę, dobre obyczaje i setki sposobów na to, by gestem, nie zaś słowem, przekazać swoje intencje, by Bashar nie czerpał z tego pełnymi garściami, krok po kroku pokazując Dantemu, jak od zawsze powinien być kochany.

Od Ignisa – Gdyby się wydawało, że Karp nie może być jeszcze durniejszy

Ignis poczekał, aż Seymour zerknie w wyświetlacz, odczyta wiadomość i wyszczerzy się jak debil.

22 października 2024

Life erupts with contradictions,
and we contain multitudes


Nikandros Lysander Lohengrin III

Wiek: czterdzieści osiem lat.
Data urodzenia: Chociaż zna datę, Nikandros nie jest pewna, czy urodziła się przed, czy też po północy. Dlatego z reguły urodziny świętuje przez dwa dni – 31 grudnia i 1 stycznia.
Płeć: Używa wszystkich zaimków i końcówek. Najczęściej prezentuje się w sposób typowo kobiecy, zdarza jej się w bardziej męski, w każdym razie – żadna odmiana jej nie zgorszy.
Rasa: 
Pochodzenie: Północ Medwii – region Lahmermuir, a konkretniej, Dwór Srebrnej Kety w Lohen.
Zawód: Kustosz Muzeum Sztuki Historycznej, kuratorka stałej wystawy o narzędziach tortur na przestrzeni wieków, mecenas stellairskiej opery, filharmonii i baletu, patronatka ogólnie zwanej sztuki wszelakiego rodzaju. Właścicielka prywatnej galerii sztuki Czarna Dzierzba, w której wystawia dzieła młodych, aspirujących artystów. Ogólna koneserka sztuki. Łatwiej zwinąć to wszystko w dobrze urodzona, co szastać pieniędzmi może bez problemu.
Opis: Mówi się, że niesporczaki są najbardziej odpornymi zwierzętami. Ale to jelenie potrafią wyrwać łeb swojemu napastnikowi podczas rykowiska, by potem, oko w gnijące, zbielałe martwicą oko, złączeni szlachetnym porożem, nie móc się z symbolem triumfu rozstać do kolejnej jesieni. Jelenie mają silne karki, bo oprócz ciężkiej korony rogów, zbudowane są do prezentowania na ich ostrych końcach swych zdobyczy łowieckich. Ilość łbów, z którymi Nikandros stoczyła walkę i wygrała, pewnie nie zmieściłaby się na jej ramionach. Czasem wyobraża sobie, jak zawiesza każdą z głów na porożu, by upaść na błyszczącą posadzkę pod ich ciężarem. Pewnie złamałyby jej kręgosłup. Ale ona nie widzi tego jako przegraną. Wyobraża sobie smak ich krwi, spływający po jej czole, powiekach i szyi. I się uśmiecha.

21 października 2024

Od Nezumiego – "Wycieczka dla wieśniaków"

Żaden ze współlokatorów Nezumiego nie wiedział, że ich kumpel szykuje dla nich niespodziankę. Z ich perspektywy mężczyzna zamykał się wieczorami w pokoju, projektując kolejne nadruki na ubrania przez wiele godzin, zanim zasypiał o świcie bez przebierania się w piżamę. Gdyby Szczur nie był od zawsze dziwakiem, pewnie podejrzewaliby go o przechodzenie jakiejś choroby, ale na szczęście dla niego takie zachowanie było w normie. Niezdrowej, ale w normie.

W rzeczywistości na projektowanie Nezumi poświęcał jedynie czas, kiedy Sora i Hoshime go nachodzili. Gdy siedział sam, odpalał wszystkie strony do rezerwowania wakacji i szukał czegoś na jego kieszeń. Z początku zastanawiał się nad pójściem na skróty i załatwieniem wszystkiego przez Bookit, ale po przeczytaniu wielu negatywnych opinii postanowił kontaktować się z hotelami osobiście, albo co najmniej przez ich stronę.

Ostatecznie udało mu się znaleźć miejsce prawie idealne, z jedynym mankamentem, że musieli do niego jakoś dotrzeć. To było jednak zmartwienie na później, jak już wygada się współlokatorom ze swoich planów.

– O łał, spójrzcie, kto wyszedł ze swojej jamy – skomentował Hoshime, zwracając uwagę na Nezumiego. W odpowiedzi otrzymał środkowy palec. – Dzisiaj jest sushi. Tu masz talerz i pałeczki.

Opovember 2024

Ahoj!
W zeszłym roku Opovember stał się najaktywniejszym i najbardziej uwielbianym wydarzeniem na blogu, więc nie mogłyśmy nie powtórzyć tego sukcesu. Wiem, że na to czekacie, szczególnie na słowa kluczowe, więc w tej edycji podajemy je z lekkim wyprzedzeniem, żebyście mieli dość czasu na poumawianie się, zaplanowanie pisania i wszystko inne.
Dla tych, którzy nie byli jeszcze z nami w zeszłym roku, małe wyjaśnienie. Opovember to nasz miks między NaNoWriMo i Promptoberem. To pierwsze zakłada napisanie noweli w listopadzie, to drugie zaś polega na pisaniu czegoś na podstawie słowa-klucza każdego dnia października. Z tego połączenia powstał Opovember, czyli event polegający na pisaniu czegoś każdego dnia, ale w listopadzie, a biorąc pod uwagę to, ile słówek wykręciliście w ostatniej edycji, spodziewamy się całych nowel.
A teraz zasady eventu! Starzy wyjadacze też niech się w nie wczytają, bo pojawiły się w nich pewne zmiany.

20 października 2024

Od Eliasa do Isidoro

Elias pogrążył się w myślach. W ciszy rozważał te wszystkie informacje, którymi Isidoro był tak miły się z nim podzielić. Doceniał to, w końcu był świadomy, że jego pytania nie należały do tych najłatwiejszych. Ale czyż to właśnie nie to sprawiało, że były takie interesujące? Ich trochę skomplikowana struktura i treść pozwalały zaspokoić ciekawość i zrozumieć w pewnym stopniu możliwości, siedzącego obok profety.

16 października 2024

Od Dantego do Bashara

Pamiętał groźby słane do niego rozżalonym krzykiem, życzenia sczeznięcia w rowie, pamiętał, jak sam przez jakiś czas trzymał się myśli, że tak właśnie się stanie, los zapisany mu w gwiazdach doprowadzi do końca żywot, który zdaniem wielu za długo i tak trwał. Dante patrzył na Bashara, pozbawiony słów i z nadzieją, że może bicie jego serca wytłumaczy to, czego on nie umiał – uderzające niedowierzanie, że ktoś tak mocno go kochał, gdy jedyne, co zaznał wcześniej, to uczucie odpowiadające płytkiej, mulistej kałuży, nie całemu błękitowi oceanu miłości. Ujął wolną dłoń Bashara, przyłożył ją do swej piersi, przycisnął lekko, każąc jej tam zostać, a on sięgnął ukochanej twarzy, pokierował ją ku górze, by złączyć spojrzenia.

15 października 2024

Halloween 2024

Tak jak zapowiadałyśmy to w ostatnim Podsumowaniu, na blogu pojawi się zapowiedź eventu halloweenowego. Chwila ta właśnie nadeszła! Halloween tuż za rogiem, a przecież nie możemy zostawić Was bez możliwości wcielenia się w klimat tego wyjątkowego święta < Strachy, dynie i opowieści grozy – oto, co czeka nas w najbliższych dniach!

Auranthium 2024.10

Jesień to czas, kiedy granice między światem żywych a duchów stają się cieńsze, a różne kultury oddają cześć zmarłym i chronią się przed nieznanymi siłami. Każdy kraj ma swoje unikalne tradycje, obrzędy i wierzenia związane z tymi szczególnymi dniami. W tym numerze Aurantihum zobaczymy, jak ten specjalny czas świętuje się na innych odłamkach i jak inne kultury oddają cześć swoim zmarłym. Czy ich obrzędy przypominają novendyjskie Halloween? A może są bliższe Dniu Dusz, świętowanemu w Medwi? Ten numer Waszego ulubionego kwartalnika jest wypakowany wiedzą po brzegi. A to oznacza...
Krzyżówkę!
Na końcu numeru znajdziecie krzyżówkę do wypełnienia i tak, jak w poprzednich edycjach - administracja będzie z niecierpliwością czekać na przesłane przez Was odgadnięte hasła. Na ukończenie krzyżówki macie czas do Halloween (włącznie), a komu się to uda, otrzyma specjalną rangę na Discordzie <3

14 października 2024

Nie ma nic szlachetnego w tym, że przewyższa się drugiego człowieka. Prawdziwe szlachectwo ducha tkwi w przewyższaniu dawnego siebie.

Arthur Hart
Wiek: 32 lata
Data urodzenia: 14.08
Płeć: mężczyzna
Rasa: Nieznana. Nie wpisuje się w ramy zwykłego człowieka.
Pochodzenie: Auranthia, Stellaire – dokładniej, jedna z najniebezpieczniejszych dzielnic stolicy – Lower Hellpost.
Zawód: Antykwariusz w prężnie działającym antykwariacie „Minstrel”, położonym w okolicy znanej z prestiżowych i markowych butików.
Opis: Pewny siebie krok, idealnie skrojony garnitur, błyszczące w słońcu Oksfordy i olśniewający uśmiech. Zauważysz go z daleka. Przyciągający zaintrygowane spojrzenia, wzorowy i poukładany dżentelmen, który zawsze grzecznie się przywita, odpowie ciepłym głosem na nurtujące pytania, przytrzyma ci drzwi, czy nawet zaproponuje podwózkę w ziejące chłodem dni. Dawniej zwykły osiedlowy degenerat, kieszonkowiec i diler, który dostał szansę od losu w postaci przyjemnej i podejrzanie lukratywnej posadki w antykwariacie.
Cytat w tytule: Ernest Hemingway

13 października 2024

Error 404

Terrell Xenos
Wiek: 26 lat
Data urodzenia: 10.12
Płeć: mężczyzna
Rasa: człowiek, cyborg
Pochodzenie: New Steelfort, Neoterra
Zawód: złodziej bezrobotny
Opis: Smartfony? Telewizory? Samogruntowe pojazdy? Nigdy nie przypuszczał, że ujrzy starocie, których nie pamiętają nawet jego dziadkowie, jako coś na porządku dziennym. Przechadzając się ulicami Stellaire, nieustannie odnosi wrażenie, jak gdyby cofnął się w czasie. Czemu Internet jest tu taki wolny? Chwila, czemu niektórzy latają na miotłach? Co to za gwiazdki i ogniki tańczące przy innych? Czym jest ta cała magia?
Ten świat może i wydaje się zacofany, lecz jednocześnie osiąga rzeczy, których Terrell nawet z dostępem do Internetu nie jest w stanie w pełni pojąć.

12 października 2024

Od Yangcyna do Andrei

TW: krew, opis miejsca zbrodni, morderstwo, zwłoki.
O nowej sprawie dowiedział się zupełnie przypadkiem, gdy akurat rozmawiał na komisariacie z Andreą, miziając przy tym Szarika. Gdy tylko usłyszał, że jest coś do rozwiązania, czym prędzej pognał do Fienny i ubłagał ją, by mógł iść na miejsce zbrodni. Kobieta po namowach się zgodziła, ale kazała mu słuchać się Andrei i nie nabroić.
Jak zawsze z wielką satysfakcją prześlizgnął się pod taśmą policyjną po ukazaniu mundurowemu specjalnej przepustki, którą załatwiła mu Fienna.

Hi hello i love gay pirates

Różowy batman

rozowy_batman

11 października 2024

Od Yonkiego do Song Ana

Patyk?
Do pieczenia pianek potrzebny był patyk? Ach, no tak, to pewnie jak z mięsem działało! Takie kiełbaski to się nabijało na patyk i potem piekło nad ogniem. Wszystko miało sens.
Patyk, patyk, potrzebny patyk.
Rozejrzał się pospiesznie, przeleciał wzrokiem trawę. Nie dostrzegł nigdzie leżącego na ziemi patyka. Wszystko w pobliżu pewnie zostało zebrane do ogniska.
Właśnie, ognisko!

moonchild

Yuliya Zirkalov
Wiek: 29 lat
Data urodzenia: 21.12
Płeć: kobieta
Rasa: elf, czarownica
Pochodzenie: Czarny Jar, Medwia
Zawód: obdarzona darem jasnowidzenia oraz szczególną więzią z nocnym niebem, dorabia na usługach składających się przede wszystkim z wróżenia z gwiazd i doradztwa ezoterycznego
Opis: Tajemnicze, niebieskowłose dziewczę stroniące od miastowych tłumów i ulicznych hałasów. Najlepiej odnajduje się pod czułym spojrzeniem srebrnego księżyca, większość swojego życia przemierzając pod osłoną nocy. Zamieszkuje niewielką, ubogą chatkę na skraju lasu w towarzystwie czarnego, wyrośniętego kocura i kaleki religanta. Uciekinierka walcząca z kaprysami wyśnionej jej przyszłości.

10 października 2024

Od Virgila – Dla Najukochańszego Księżyca

Pogoda stała się wreszcie idealna dla ciepłego, wilczego ciała – ani żar nie lał się z nieba, ani mrozy nie wyziębiały puchatych uszu, chłodny wiaterek dbał, by słońce nie nagrzało nadmiernie niczego, i rozwiewał wokół pomalowane jesiennymi barwami liście. Vi czuł się świetnie, radośnie wstając w ciemne poranki, które stanowiły dla innych przekleństwo, ubierając się w ulubione swetry, niezbyt grube, wzbudzające zaskoczone spojrzenia w metrze, gdy rzeźbiarz nie miał niczego więcej narzuconego na ramiona, a inni już wyciągali ciężkie kurtki.

08 października 2024

06 października 2024

Od Raouna do Bashara

Oczywiście, że Bashar nie miał innego wyboru jak zgodzić się na specjalną, niesamowitą wycieczkę na poziomie VIP. Cóż, prawdę mówiąc, wyglądał na jakoś bardzo opornego, chyba gdzieś tam w duchu jemu też przynajmniej odrobinę podobała się wizja swobodnego spacerku po cmentarzysku dawnych władców. Raoun nie ukrywał, że sam zaczynał się nudzić. Tu tylko patrzeć z daleka, tam nie wchodzić, tego nie dotykać, przy jednych miejscach stało się za długo, przy innych za krótko – przewodnik najwidoczniej mimo zawodu nie wiedział, jak wygląda prawdziwa wycieczka. Chociaż, gdyby ten biedny śmiertelnik wiedział, że oprowadza najprawdziwszego, żywego boga, to by z pewnością pozwolił mu wszędzie zaglądać. Nie to, że Raoun zamierzał mu wyjawić swój sekret, ale...

04 października 2024

Od Cheoryeona do Dantego

Cheoryeon spoglądał to na koszulkę, to na twarz Dantego.
Chwila, co?
Co się właśnie stało? Weszli do sklepu, Cheory oglądał ciuchy, zaczął patrzeć na jakąś bluzkę, ale ją zostawił, bo cena tradycyjnie była za wysoka. Wyszedł ze sklepu i nagle zaczepił go Dante z tą samą bluzką w ręce? I powiedział, że mu ją kupił?!
Chwila, stop, pauza, time!

Od Souela do Merlina

To było największe muzeum, w jakim Souel kiedykolwiek się znalazł. To znaczy, tak naprawdę nigdy nie był jakimś szczególnym fanem muzealnych wycieczek. Może to kwestia tego, że po prostu dotychczas poszedł tylko do kilku, z czego większość to były szkolne wyjazdy. Ech, szkolne wyjazdy, na których wszyscy wszędzie musieli się spieszyć. Genashi preferował swobodne łażenie, zatrzymywanie się przy punktach, które go zainteresowały, w swoim tempie pooglądać, pominąć to, co nie przykuło jego uwagi. Nie lubił spieszyć się, czekać, aż wreszcie reszta pójdzie dalej, a na klasowych wycieczkach nigdy nie oddalał się od grupy, bo najzwyczajniej w świecie się tego bał. Nie, nie z powodu możliwości zgubienia się w muzeum. Nauczycieli.

Od Ignisa do Dantego

Ze wszystkich popierdolonych pomysłów, które mogły zrodzić się w tym rybim łbie, Dante wyleciał właśnie z koparkami.
— Ja wiem, że mentalnie jesteś w przedszkolu, ale mnie nie musisz do tego mieszać — burknął genashi, próbując wyrwać się z uścisku syrena. Na próżno.
— Daj spokój, Zapałka. Nie bądź tym złamasem, któremu woda sodowa uderzyła do makówki, i jak jego gęba pojawia się na koszulkach z jakimiś zajebistymi mądrościami życiowymi, to od razu jest poniżej jego godności, żeby się dobrze bawić. — Dante potrząsnął jego ramionami, ruchem głowy wskazał Arietha. — Patrz, największy mózg waszej ekipy i jakoś nie ma problemu, żeby dołączyć.
Ignis wywrócił oczami, w końcu strząsnął z siebie te rybie płetwy, burknął coś o tym, że może coś podziała z koparką. Wpadła mu w oko od wejścia, taka zajebiście czerwona z domalowanymi płomieniami, na dodatek kontroler leżał niepilnowany, akurat żeby się nim poczęstować.

Od Cinnie - Czarno, biało i... zielono?

    Poranek był chłodny, a za oknem leniwie spływały jesienne liście, jednak w moim pokoju panowała zupełnie inna atmosfera. Światło, które wdzierało się przez firany, miękko otulało zielone, bujne liście roślin, tworzących prawdziwą miejską dżunglę. Moją codzienną rutyną było zajmowanie się tą domową oazą, która dawała mi energię na cały dzień. Pnącza oplatały się wokół półek, tworząc zielone kaskady, a duże, rozłożyste liście monstery wystawały niemal w każdym zakątku pokoju.
    Sięgnęłam po konewkę, uważając, by nie potrącić żadnej z roślin, które rozrosły się niemal wszędzie. Paprocie, storczyki i rośliny, które nie miały jeszcze imion, uśmiechały się do mnie swoimi soczystymi barwami. Przechodziłam między nimi, ostrożnie dotykając każdej z nich – jakby każda była częścią codziennej rozmowy, jak dawni przyjaciele. W powietrzu unosił się zapach wilgotnej ziemi i świeżości, a w tej małej zielonej dżungli czułam się, jakbym przeniosła się w inny świat.

02 października 2024

Od Seymoura do Virgila

TW: myśli samobójcze
Warsztat wywoływał w jego sercu mieszankę emocji, którą Seymourowi trudno było jednoznacznie nazwać, albo powiedzieć, czy mieszanka ta jest raczej pozytywna, czy negatywna. Bo to była magia, babranie się w smarze, metalu i kryształach, próby zaklęcia najlepszego w mniemaniu czarodzieja środka transportu w taki sposób, by latał tak, żeby wszystkim wokół oko zbielało, ale gdzieś tam jeszcze było widmo ojca i słów krytyki nad wynalazkami syna, bo przecież żadnych innych słów Cedric nie miał dla swego pierworodnego. Seymour lubił latać na miotle, i to w jakiś sposób łagodziło rozpierdol związany z koniecznością spędzania w warsztacie długich godzin, lecz nie w pełni. Drugim elementem było to, co doszło dopiero po dobrych paru latach, kiedy Nico zrobił się już na tyle duży, że ogarniał coś więcej, potrafił podać mu odpowiedni klucz i zadawał pytania. Wtedy Seymour tracił poczucie czasu i był tak blisko tego stanu, którego osiągnięcia Cedric życzył mu za każdym razem, gdy jego pierworodny pochylał się nad magią i narzędziami – gdy twórca zapomina o sobie i o świecie, całkowicie oddając się swojemu dziełu, by powołać do życia coś zapierającego dech w piersiach. Seymourowi odpalało się to często z muzyką, z magią prawie nigdy.

01 października 2024

Od Octavii - Chałupy welcome to (hell) (II) [AU]

Oktawia nadal szczerze nie rozumiała, jak i dlaczego znalazła się w Polsce. I nawet jeśli spędziła tu ostatnie kilka miesięcy swojego życia, to wciąż odnosiła wrażenie, że rozumie równie mało, co na samym początku.

Podsumowanie 2024.09

Zmiana daty w kalendarzu i już czuć jesienną aurę. Mamy nadzieję, że obudzi się w Was wewnętrzna jesieniara i zmiana pogody wyjdzie Wam na zdrowie.
To powiedziawszy – trzymamy kciuki za wszystkich, którzy wrócili już do szkoły i trzymamy też za studentów, rozpoczynających swoje batalie z uczelniami. Oby nauczyciele i prowadzący okazali się ludźmi, a nie reptilianami i podchodzili sensownie do wykonywania swoich obowiązków, nie zaś prześcigali się w uprzykrzaniu ludziom życia.
W tym miesiącu dołączyło do naszej społeczności sporo osób. Mamy nadzieję, że Riftreach okaże się tym, czego szukacie i że wkrótce pojawią się Wasze postaci, żebyśmy mogli razem pisać fajne wątki i historie <3

Od Maeve – Rock o smaku whisky

Urodzinowy obraz, teraz już zawerniksowany i oprawiony w prostą ramę, brzmiał wygrywaną przez Ignisa melodią za każdym razem, gdy na niego patrzyła. Bardzo szybko stał się jedną z bardziej niezwykłych pamiątek, które zdobiły dom na drzewie, przede wszystkim dlatego, że powstał w tak niezwykły sposób. Nie tylko jej ręką trzymającą palec, ale też dłońmi muzyka trącającymi struny gitary. Odwiedziny w pracowni tamtego malarza były naprawdę wyjątkowym prezentem i rozpamiętywała to niemal w nieskończoność. A im bardziej zbliżały się urodziny Ignisa, tym robiła to częściej, popadając w coraz większą zadumę. Jak tu dorównać? Zrobić coś, co równie zapadnie w serce i pamięć?

Od Dantego – Zapałki na motory

Po ostatnich urodzinowych przebojach z zadbaniem o zapałkowe serce i jednej dobitnej sesji wspólnego pierdolenia Dante uznał, że ma dość bawienia się w naprostowanie torów miłosnego życia Ignisa i skupi się na rozjebywaniu mu tych odpowiadających za te codzienne. Bo brykiet, jak to brykiet, wolałby posiedzieć sobie w swoim ciepłym grillu, czyli studiu odcinającym go od reszty świata, gdzie po prawej ma gitarę, po lewej szkocką, za sobą patio do palenia, przed sobą mikrofon i hulaj dusza, wody cieknącej na pysk nie ma. Ale na całe jego zasrane szczęście Dante, jak piękny aniołek zesłany przez bogów, był jego wybawieniem od losu połamanego dziadka i kompasem rozrywki, który samoistnie ustawiał kierunek na jakiś ekipowy rozpierdol wyższej klasy, gdy zbliżała się ta piękna data odpowiadająca za narodziny największego spierdolenia, jakie ten świat widział. No i Zapałka kurwił więcej na pogodę, bo bardziej piździło, to też służyło za niezłą przypominajkę.
Dante miał plan na to święto od siedmiu boleści. I to taki, kurwa, sprytny.