31 października 2024

Od Yonkiego – Halloween: Cukierek albo... jajecznica? (I)

— Halloween?
Yonki przekrzywił głowę, posłał Song Anowi pytające spojrzenie.
— Tak! — Tamten żywiołowo pokiwał głową.
Tego dnia dwójka niskich chłopaków spotkała się, by połazić po mieście. W trakcie spaceru zahaczyli o pomniejszy sklepik, gdzie kupili sobie po niebieskim lodzie o trudnym do określenia, acz dobrym smaku i usiedli na ławce, by spokojnie zjeść. Akurat wtedy zobaczyli, jak jakieś osoby zakładały na pobliską altankę pewne charakterystyczne ozdoby.
W sumie jakby się tak zastanowić, to Yonki już któryś raz z kolei widział tego typu dekoracje. Wcześniej zauważył je w markecie, potem przed czyimś domem, potem jeszcze gdzieś indziej, ale dotychczas nie wykazał zbytnio zainteresowania. Po prostu, cóż, zaakceptował ten stan rzeczy. Uważał, że to normalne sprzedawać jakieś szkielety, rogi, zęby i pazury (wszystko o dziwo sztuczne), w końcu Riftreach posiadało tyle rozmaitości. Gdy jednak motyw zaczął się powtarzać nie tylko w sklepach, ale też wystroju poszczególnych miejsc, wreszcie okazał zainteresowanie. Teraz wiedział, że to wszystko nie pojawiło się znikąd.
Oznaczało nadejście jakiegoś wydarzenia.
Song An krótko opowiedział mu trochę o Halloween i, łał, to święto było super! Co roku mieszkańcy Riftreach przebierali się za przeróżne stworzenia, zbierali słodycze, chodzili na imprezy, ogólnie się bawili! W Haverunie istniał tylko jeden festiwal o podobnym koncepcie, a i tak mocno się różnił od Halloween. Nie było więc opcji, że Yonki pozwoli, żeby taka okazja przeszła mu koło nosa!
— Jeśli masz czas tego dnia, to możemy razem się przebrać i pójść zbierać cukierki! — oznajmił wesoło Song An, uśmiechając się do niego szeroko.
Słysząc jego słowa, oczy Boga Chaosu błysnęły mocniejszym światłem.
— Naprawdę?! — zapytał podekscytowany, niemal wypuścił loda.
— Tak! — Przytaknął.
— Ale super! Koniecznie musisz mi wszystko pokazać!
— Zrobię to z przyjemnością!
W ten sposób dwójka była umówiona. Mieli się spotkać w dzień Halloween w tym samym parku o osiemnastej, kiedy już robiło się ciemno.
Yonki miał tylko jeden problem.
Przebranie.
To znaczy, przebieranki same w sobie nigdy nie stanowiły u niego wyzwania. Z mocą chaosu mógł niemal dowolnie zmieniać wygląd – dorobić sobie dodatkowe kończyny, rogi, zwierzęce uszy, zmienić kolor skóry, oczu, porobić na ciele jakieś symbole. Opcji było naprawdę wiele! Aż za wiele. Przy takim polu do popisu Yonki nie wiedział, jak dokładnie się przebrać. Krwiopijca? Jakiś zwierzołak? Zjawa? Riftreachowy demon? Inny potwór? Ach, za trudne!
Poszedł więc po pomoc do Cheoryeona.
— Po prostu przejrzyj zdjęcia w Internecie i wybierz, co ci się podoba. — Złotoskrzydły machnął niezgrabnie ręką, po czym wrócił do gry na swojej białej gitarze.
— Robiłem to, ale nie mogę się zdecydować! — bąknął Yonki, krzyżując ręce na piersi. — Za dużo opcji! Weź, mi doradź!
Różnooki chłopak stłumił akord. Podniósł wzrok znad gryfu, przyjrzał się bogu. Chwilę milczał, w końcu jednak rzekł:
— Wybierz coś drogą podejmowania decyzji.
— To znaczy? — Przekrzywił głowę.
— Chcesz wyglądać upiornie czy po prostu cool?
— Upiornie!
— Żywy czy martwy?
— Eeeee, martwy!
— Przypominać zwierzę?
— Niekoniecznie? — odparł po sekundzie wahania.
— Ofiara morderstwa.
Yonki zamrugał parę razy.
— Czemu?
— Jak nie masz pomysłu, to sam coś wymyśl.
Cheoryeon wzruszył ramionami, kontynuował grę.
Bóg Chaosu siedział po drugiej stronie stolika na podłodze, podparł podbródek ręką.
W sumie dało się to zrobić.



Wreszcie nadszedł ten wyczekiwany dzień. Yonki niecierpliwie kręcił się po pustym apartamencie Raouna, przez jakiś czas bawił się pamiątkami, które trzymał w pokoju gościnnym, aż wreszcie nie wytrzymał i z pewnym wyprzedzeniem poszedł przygotować swoje przebranie. Założył białą, zapinaną koszulę z kołnierzem, czarne szorty i dwa różnokolorowe trampki, które wcześniej pod okiem Boga Spirytyzmu dokładnie wyczyścił, by, chodząc nimi po domu, nie zabrudzić podłogi. Zgarnął z szafki nocnej potrzebne do stroju rzeczy, poszedł do łazienki.
Po jakimś czasie stanął wyprostowany, zmierzył wzrokiem swoje odbicie w lustrze.
Dobra, krwi była odpowiednia ilość. Wyglądał, jakby ktoś nienawidził go na tyle, że postanowił spowodować dodatkowe cierpienie w trakcie mordowania. Koszula lśniła wieloma rozległymi plamami szkarłatu, krew spływała też po odsłoniętych nogach i rękach. Bóg sprawił, by ciecz na palcach nie brudziła wszystkiego, czego dotknie, inaczej Raoun by go zabił, tak na poważnie.
Popatrzył na swoją głowę z całkiem ładną ozdobą, przyjrzał się spływającym z przekrwionych oczu strugom krwi.
Chyba był gotowy.
Nie, jeszcze jedno.
Pochwycił w dłoń nożyczki, wycelował tuż pod prawym obojczykiem.
W końcu mógł iść. Stanął na balkonie z pustym wiaderkiem, wypuścił z pleców skrzydła, po czym wzbił się w niebo i poleciał.
Wylądował w parku, schował swoje pierzaste kończyny, jeszcze na szybko załatał mocą dziury w koszuli. Poprawił ubrania, po czym rozejrzał się dokładnie.
Tutaj miał się spotkać z Song Anem. Jego przyjaciel powinien zatem gdzieś tu być. A może Yonki się pospieszył? W sumie odrobinę. Ale i tak postanowi poszukać.
Po parku kręciło się sporo osób. Wszyscy nosili przebrania, a ponieważ Song An nie stanowił wyjątku, trudno było go odnaleźć. Mały bóg chodził w różne strony, przeleciał wzrokiem jakiegoś demona, osobę w prześcieradle na ławce, człowieka-pająka...
— Song An! — zaczął wołać. — Song An!
— Yonki? — usłyszał.
Znów się rozejrzał, uniósł brwi.
— Song An?
— Yonki, tutaj!
Odwrócił się, popatrzył na osobę w prześcieradle. Trochę niepewnie podszedł bliżej, uważnie się jej przyjrzał. Dopiero gdy znalazł się odpowiednio blisko, wyczuł znajomą energię.
— Song An! — Uśmiechnął się szeroko.
— Hejka, Yonki! — odparł tamten. — Yonki, prawda? Ach, pod tym prześcieradłem nie widzę za dobrze.
Chłopak podwinął materiał, wpierw ukazały się tradycyjne ubrania, potem długie blond włosy, aż wreszcie na światło parkowych lamp wyjrzała twarz z fiołkowymi oczami. Widząc Yonkiego, wykrzywił usta w wesołym uśmiechu.
Tak, to był ten Song An.
— Wow, Yonki, ale super wyglądasz! — zawołał wtem, otwierając szeroko usta. — Za co się przebrałeś?
— Za ofiarę morderstwa! — odparł dumnie tamten, zapozował.
— Mocne! Dużo sztucznej krwi użyłeś, ale efekt jest świetny! I ta opaska z nożem w głowie? Genialne!
W tym momencie bóg uniósł brwi.
— Opaska? — nie ukrywał zdziwienia.
Nie użył żadnej opaski. Fakt, Cheory pokazywał mu na zdjęciach stroje z taką opaską, ale Yonki uznał, że nie będzie jej kupował, skoro mógł ten sam efekt uzyskać, używając zwykłego, kuchennego noża. A nawet uważał, że to lepiej wyglądało! Jedynie na początku miał trochę dziwne uczucie w głowie, ale szybko się przyzwyczaił!
Osobiście był dumny z tego elementu swojego kostiumu! Gdy Cheory zobaczył go w pierwszej wersji stroju, wykombinowanej parę dni przed Halloween, nieco się wystraszył i powiedział, że na pewno nikt nie będzie miał plam z własnej krwi ani tym bardziej noża w głowie! Ha, Yonki nawet wbił sobie nożyczki i zrobił kilka ran, tak dla powinności! Mógł jeszcze zatrzymać swoje tętno, więc gdyby się tak nieruchomo położył, wszyscy by go wzięli za prawdziwą ofiarę! Ostatecznie przebranie miał idealne!
O, właśnie.
Przyjrzał się dokładnie Song Anowi.
— A za co ty się przebrałeś? — spytał ciekawsko.
— Za ducha! — odpowiedział od razu blondyn.
Puścił prześcieradło, biały materiał z powrotem w całości go zakrył.
Yonki wciąż na niego spoglądał.
To duchy z Riftreach mogły tak wyglądać? Ale super! Aż chciał zobaczyć takiego prawdziwego! Ciekawe, gdzie powinien szukać. Może dzisiaj zobaczy? Cheory wspominał, że w trakcie Halloween po zmroku wychodzą różne istoty!
— Takie duchy też istnieją? — dopytał Song Ana.
— Muszą, skoro wszędzie są ich ozdoby! — odparł wesoło tamten.
— Masz rację!
Blondyn wstał z ławki, poprawił na sobie prześcieradło. Odwrócił się, chwilę po omacku szukał swojego wiaderka na cukierki, aż w końcu je dopadł. Wyprostował się, stanął pewnie przed Yonkim.
— Chodź, musimy zacząć zbierać, inaczej inni wszystko pozabierają przed nami!
— Jasne! — Przytaknął żywiołowo bóg.
Miał nadzieję, że wrócą z wiaderkami pełnymi cukierków!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz