TW: useless, oblivious lesbians.
Nie istniał miesiąc, który Octavia kochałaby bardziej, niż październik. Wszystko zdawało jej się w tym czasie tysiąc razy piękniejsze - kolorowe liście szumiące na wietrze, deszczowa pogoda, a przede wszystkim dekoracje i nastrój związany z nadchodzącym dniem grozy. Spędziła już w tym świecie ładnych parę lat, tegoroczne Halloween absolutnie nie było dla niej niczym nowym, jednak z całą pewnością było pierwszym, które miała z kim świętować. Każdego roku spędzała je, siedząc we własnym łóżku, otoczona papierkami po skradzionych dzieciom cukierkach, oglądając po raz setny te same, krwawe filmy. Mogłaby się założyć, że tak samo minąłby jej również ten wieczór, gdyby nie pewien mały szczegół. Poznanie Zahry. W sumie, gdyby Octavia głębiej się nad tym zastanowiła, to pojawienia się w jej życiu kogoś takiego zdecydowanie nie mogła nazwać po prostu małym szczegółem. To było coś wspaniałego, co wywróciło jej świat do góry nogami. I gdyby Octavia wciąż wierzyła w bogów, gdyby samo ich wspomnienie nie zsuwało się z jej języka jak najgorsze przekleństwo, nazwałaby ją swoim osobistym cudem. Dlatego pomyślała sobie, że musi dołożyć wszelkich starań, żeby ich pierwsze wspólne Halloween było naprawdę wyjątkowe. Długo myślała nad tym, co mogłyby razem zrobić, czym mogłaby zaskoczyć kogoś takiego jak Zahra, kto wydawał się dla niej najbardziej niesamowitą osobą na świecie, której za wszelką cenę chciała zaimponować. Problemy zaczęły się już jednak na samym początku. Uczucia, zwłaszcza tak abstrakcyjne, jak przyjaźń, były dla niej zupełnie niezrozumiałe, wręcz nienaturalne. Samo ich odczuwanie było dla Octavii jedynie niemożliwym do zatrzymania wirem chaosu, który rozpychał ją od środka, jakby w każdej chwili miała rozpaść się na kawałki. Ich okazywanie było jeszcze gorsze i mniej zrozumiałe. Nie miała bladego pojęcia, jak powinna się zachować. Jak Zahra mogłaby oczekiwać, że ta się zachowa. No bo co tak naprawdę robiły ze sobą zupełnie normalne najlepsze przyjaciółki? Mogłaby oczywiście nawiedzić Dantego, zmusić go do wytłumaczenia jej, jak to wszystko działa, ale szczerze mówiąc, Octavia wolałaby umrzeć, niż dać mu satysfakcję, że potrzebuje jego pomocy. No i pewnie skomentowałby to jakoś głupio, unosząc przy tym brwi w ten dziwny sposób, jakby wiedział więcej, niż ona. A ona nie chciała mu się z niczego tłumaczyć. No i miała pewną reputację do utrzymania. Na własną rękę przeszukała więc wszystkie możliwe media społecznościowe, wywracając je do góry nogami w poszukiwaniu choćby najmniejszej wskazówki, jak mogłaby zrobić z tego jednego wieczoru coś naprawdę niezwykłego. Nie wyciągnęła z tych poszukiwań zbyt wiele, oprócz powtarzanej w kółko mantry, według której nie było nic lepszego, niż zrobienie komuś niespodzianki. No to będzie niespodzianka, jakiej nikt jej jeszcze nigdy nie zrobił. Taka z przytupem, której nie zapomni do końca życia.
Przeklęła pod nosem, przesuwając kolejne pudło bliżej ściany, tuż obok podobnych mu rekwizytów. Octavia nie obchodziła się z nimi pierwszy raz, ba, niemal codziennie szurała nimi po podłodze, przestawiając je z miejsca na miejsce. Za każdym razem zapominała jednak, że zarząd tego przeklętego escape roomu wypełnia je chyba kamieniami, bo jak inaczej wytłumaczyć ich ciężar. Dziewczyna często powtarzała sobie, że gdyby była zwykłym człowiekiem, gdyby jej ciało działało tak, jak powinno, już dawno wyłudziłaby od nich odszkodowanie na leczenie obolałych pleców. Niestety nie mogła tego zrobić, a raczej nie powinna tego robić, jeśli chciała zachować tę pracę, która w sumie nie była wcale taka zła. No i umożliwiała jej wcielenie w życie najbardziej szalonych planów takich jak chociażby ten, nad którym właśnie pracowała. Westchnęła ciężko, siadając pod ścianą obok sterty pudeł. Czekało ją naprawdę długie popołudnie, jeśli chciała wyrobić się ze wszystkim na czas. Spojrzała niechętnie na nieco staroświecki, stojący w kącie zegar. Zostały jej już tylko dwie godziny. Mogła zabrać się za to wcześniej albo po prostu wcisnąć przyjaciółce kolejny, zupełnie nieszkodliwy kit. Już i tak wmówiła Zahrze, że nie udało jej się wziąć na dzisiaj wolnego, że niestety skończy pracę dopiero po dziewiętnastej, i że przyjdzie do niej najszybciej, jak tylko będzie mogła. I choć czuła się źle z faktem, że tak bezczelnie okłamywała przyjaciółkę (a poczucie winy nie odzywało się w Octavii absolutnie nigdy), jednocześnie zdawała sobie sprawę, że nie miała innego wyjścia. Jej plan wymagał, krótko mówiąc, znacznie więcej czasu, niż ta była w stanie na niego wygospodarować. Z bólem serca musiała więc okroić swój mały projekt, ograniczając go do absolutnego minimum, z którego nie była szczególnie zadowolona. Octavia uwielbiała robić wszystko z należytym przytupem. Chciała, żeby Zahra wspominała ten Halloweenowy wieczór aż do końca ich przyjaźni. Czyli w sumie na zawsze. Octavia naprawdę szczerze liczyła, że spędzą ze sobą całą wieczność, znacznie inną jednak od pozbawionej celu, smutnej nieskończoności, której doświadczyła na swoim odłamku. Przyszłość z Zahrą wydawała się jej idealna - nikt inny nie rozumiał przecież anielicy lepiej, niż ona.
— Nie możesz tego spieprzyć. — Zanuciła pod nosem w rytm znanej jedynie sobie melodii.
Od samego początku wiedziała, że stworzenie od podstaw własnego, spersonalizowanego escape roomu nie będzie proste. Zdawała sobie sprawę, że jej zagadki mogą wydawać się amatorskie, pozbawione większej finezji, jednak nie o to w tym wszystkim chodziło. Liczył się gest i chęci…a przynajmniej tak podpowiedziały jej te wszystkie internetowe poradniki. Zresztą, gdyby zagadki były za trudne, to żadna z nich dobrze by się nie bawiła i tyle by z tego wyszło. No nic by nie wyszło. Porażka, katastrofa, totalna ultra klęska. Klucze i wskazówki poukrywała więc w całkiem łatwo dostępnych miejscach, przy niektórych z nich ustawiając również dobrze zamaskowane, aktywowane przez czujnik ruchu straszaki. Wyskakujące na twarz maski na kiju, spadające z góry sztuczne pajęczyny i inne bajery, które akurat udało jej się znaleźć. W ostatnim pokoju, w tym, z którego normalnie powinien wyprowadzić je pracownik, gratulując rozwikłania wszystkich zagadek, rozłożyła znaleziony w jednym z pudeł dmuchany materac. Rzuciła na niego również kilka przyniesionych z własnego mieszkania koców, a wokoło rozwiesiła nieco tandetne, Halloweenowe dekoracje. Przy ścianie oparła również torbę z laptopem i przekąskami, które kupiła w drodze do magazynu. Chciała, żeby po skończeniu wszystkich zagadek mogły po prostu zaszyć się tutaj i spędzić ze sobą trochę czasu. Tak o, tylko we dwie. A poza tym, siedzenie w jakimś starym magazynie na krańcu miasta już samo w sobie było bardzo klimatyczne. Takie w ich stylu.
Czterdzieści minut. Miała już tylko nędzne czterdzieści minut.
Octavia nie zdążyła jeszcze dobrze przejść przez próg, nim Zahra po prostu złapała ją za nadgarstek i zaciągnęła do swojego pokoju. Anielica kątem któregoś oka dostrzegła krzątającego się gdzieś w korytarzu Gideona (którego nie widywała w sumie w tym mieszkaniu aż tak często), jednak nie miała okazji rzucić mu choćby zwykłego “cześć”. Nie żeby kiedykolwiek to robiła, bo, jak już w sumie sama zdążyła zauważyć, nie widziała go praktycznie nigdy. Mimo tego, że u Zahry przesiadywała całe dnie. Octavia miała zresztą znacznie ważniejsze rzeczy na głowie, niż samobiczowanie przez taką głupotę. Dom strachów. Escape room. Prezent od niej dla przyjaciółki, który musiał wypaść absolutnie perfekcyjnie. Octavia nie myślała nawet o tym, co zrobiłaby, gdyby wszystko okazało się jednym wielkim niewypałem. No bo nie może tak być. I nie będzie. Po prostu nie. Anielica sama nie wierzyła, że stresuje się czymś takim. Ba, że w ogóle się czymkolwiek stresuje. Zahra robiła z nią dziwne rzeczy i dziewczyna sama nie wiedziała jeszcze, czy jej się to podobało.
Skup się, Octavia.
Przyjaciółka z radością o czymś opowiadała, pokazując jej coś na swoim telefonie, na co gotka jedynie skinęła głową i odpowiedziała szerokim uśmiechem. W międzyczasie wsunęła dłoń do kieszeni kurtki, mnąc pomiędzy palcami róg wydrukowanej godzinę temu kartki. Ulotki promującej nieistniejący teoretycznie dom strachów, którą Octavia własnoręcznie zaprojektowała w jakimś spiraconym programie graficznym i wydrukowała w fikuśnej biurowej drukarce. I była z tej niespodziewanej robótki bardzo dumna.
Pozwoliła przyjaciółce dokończyć monolog, odpowiadając na niego kilkoma zdawkowymi zdaniami, nim sprawnym ruchem wysunęła z kieszeni kolorową kartkę i radośnie zamachała jej nią przed twarzą.
— Mam dla nas super ekstra pomysł na Halloween. — Pozwoliła przyjaciółce wziąć ulotkę do rąk i dokładnie ją obejrzeć — Leży tego pełno u nas w pracy, słyszałam, że jest tam meeega strasznie. No i sobie pomyślałam, że może byśmy spróbowały? Może być całkiem śmiesznie. Podobno są też za to jakieś nagrody. Patrz, tu z tyłu jest mapka.
Zahrze aż zaświeciły się oczy. A może to Octavia wyobraziła sobie, że Zahrze zaświeciły się oczy. W każdym razie już niedługo później obie w zawrotnym tempie gnały po ulicach Stellaire, nieszczególnie przejmując się ogromnymi tłumami poprzebieranych przechodniów. Chociaż w sumie anielica trochę się jednak nimi przejęła, a raczej z ich powodu zaczęła żałować, że sama nie załatwiła sobie jakiegoś kostiumu. Może gdyby nie była tak zaaferowana dekorowaniem tego przeklętego escape roomu, to udałoby się im z Zahrą wymyślić i poskładać jakieś pasujące do siebie przebrania. Teraz i tak było już chyba za późno. Zrobią to w przyszłym roku, a przynajmniej to powtarzała sobie Octavia. No bo musi być przecież przyszły rok.
Octavia musiała przyznać, że po zmroku magazyn zdawał się jej tysiąc razy bardziej klimatyczny. Niektórzy mogliby powiedzieć, że wyglądał wręcz przerażająco, jakby jego mury nosiły na sobie ślad czegoś bardziej złowieszczego, niż tylko upływającego czasu i braku wystarczających funduszy, żeby go w końcu wyremontować. Pod osłoną nocy sprawiał wrażenie, jakby patrzył na nie, czuwał nad nimi, niczym uśpiona bestia, która tylko czekała na właściwy moment, by rozchylić swe zgniłe, zatrzaśnięte szczęki. No i na całe szczęście, a może i nieszczęście, Octavia, poza zmiętą ulotką, trzymała w kieszeni również klucz do tychże szczęk. A raczej drobny, niepozorny pilot, przypominający trochę kluczyki do samochodu, który pozwalał jej otworzyć drzwi bez grzebania w zamku. Wystarczyło tylko, że naciśnie odpowiedni guzik. Octavia zamierzała oczywiście ten fakt wykorzystać, udając przed Zahrą, że wcale nie będą w środku same. Że to ktoś inny wpuścił je do magazynu. No bo w przeciwnym razie zepsułoby to trochę klimat całego tego przedsięwzięcia.
Anielica podeszła do drzwi, udając, że rozgląda się po okolicy w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki, jak wejść do środka.
— Czy serio nawet drzwi wejściowe są zagadką? Pieprzyć to. — W jej głosie dało się usłyszeć fałszywą irytację.
Nie czekała na reakcję ze strony przyjaciółki. Uniosła dłoń i z hukiem uderzyła w drzwi magazynu.
— Jest tam kto? Chcemy wejść do tego waszego domu strachów!
Cisza. Oczywiście, że nikt jej nie odpowie, nikogo tam przecież nie było. Octavia odczekała chwilę, zapukała raz jeszcze i drugą, ukrytą w kieszeni dłonią wcisnęła odpowiedni guzik. Brama zgrzytnęła niebezpiecznie i lekko się uchyliła, a przynajmniej na tyle, żeby umożliwić im dostanie się do środka. Obie kobiety wcisnęły głowy między szparę w drzwiach, spotykając się jedynie z długim, słabo oświetlonym korytarzem.
— To co, ścigamy się do pierwszej zagadki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz