05 lipca 2024

Od Hotaru do Annikki

Wypełnione pracą dni mijały szybko, zlewając się w jedno pasmo, a zmiany dało się poznać bardziej w nowych kaprysach pogody, niż czymkolwiek innym. Życie szło do przodu, Hotaru chodziła na próby, sprzątała posiadłość, gotowała sobie na dany tydzień. Ogród państwa Fujiwara do reszty przebudził się ze snu, inne kwiaty rozkwitły wśród alejek, na jakichś krzewach pojawiły się paciorki owoców, ptaki obsiadły kolczaste gałęzie, robiąc sobie w ogrodzie piknik. Przedstawienie, w którym Hotaru pojawiała się gdzieś na dalszym planie, zdjęto wraz z końcem sezonu, inne kończyło właśnie ostatnie przygotowania przed premierą, a potem Hotaru dostała informację, że kolejne jest w planach i że mogłaby się zgłosić. Zgłosiła się więc, zdecydowawszy nieco zaryzykować i podjąć się roli nieznacznie większej, niż jedynie tańcząca dekoracja w tle.
Hotaru nigdy nie miała łatwości w zawieraniu znajomości, a przynajmniej nie takich, które zawiera się na początku, w większej grupie i gdy owe znajomości nie są zbyt głębokie. Jej problemem było to, że cichy głos i ostrożność w dobieraniu słów sprawiały, że nigdy nie potrafiła wybić się w grupie, stanowiąc milczący i uśmiechający się dodatek, siedzący gdzieś w kącie albo podążający te dwa kroki za wszystkimi, gdy akurat gdzieś zdążali. Nie była duszą towarzystwa, zapamiętywano ją dlatego, że rysy twarzy zdradzały egzotyczne pochodzenie, a akcent wydawał się miejscami zabawny. Dopiero przy rozmowie sam na sam Hotaru potrafiła pokazać się od tej lepszej strony, przyciągnąć uwagę głębokimi przemyśleniami, wrażliwością czy łatwością, z jaką przychodziło jej wyciągnięcie do kogoś pomocnej dłoni. Na ukazanie tego nie miała jednak szans u samego początku pracy nad nowym spektaklem, a sam novendyjski styl życia, pełen pośpiechu i przelotnych spotkań, niczego jej nie ułatwiał. Była nieco starsza od pozostałych tancerek – to też też tworzyło kolejną barierę między nią i resztą potencjalnych koleżanek. Można byłoby pomyśleć, że skoro Hotaru jest nieco starsza, a dzięki temu ma też większe doświadczenie, wybija się z grupy swym tańcem, będzie to działało na jej korzyść. Lecz niestety, taniec był specyficznym środowiskiem, a tancerka, która przyciąga wzrok, wśród swoich towarzyszek najczęściej była obiektem zazdrości, nie zachwytu.
I nie był to pierwszy raz, gdy Hotaru trafiała na tego typu problem.


Próby trwały kolejny tydzień. Reżyserka skupiała się na głównych postaciach, po raz kolejny każąc im przejść przez tę samą scenę, lecz jej oczy wychwytywały również ruchy i taniec pozostałej części ekipy, przewijającej się w tle. I co prawda na scenie nie było żadnych dekoracji, zaś aktorzy i tancerze nosili wygodne, współczesne ubrania, niekrępujące ruchów i dobre do tego, by sto razy przećwiczyć dany gest, lecz nietrudno było wyczuć, że fabuła dzieje się parę wieków wcześniej, gdy komputery i telefony komórkowe nie były jeszcze nawet w sferze marzeń, a koń stanowił najpewniejszy środek transportu.
Główna para wpadła właśnie na siebie na targu, tenisowe jabłka wypadły z koszyka, poturlały się po scenie. W tle – zwykli przechodnie i kupujący, oglądający towary, wykłócający się z handlarzami o ceny, próbujący zwinąć coś ze straganu. I pośród nich – Hotaru. Drobny chłystek usiłujący poczęstować się niepilnowanym owocem, niewinnie szczerzący zęby, chowający zdobycz za plecami i sprytnie unikający uważnego spojrzenia strażników miejskich.
Sercem Senkawa-bujo było tworzenie historii i postaci z gestów i kroków, niepoleganie na ubiorze czy rekwizytach, wcielenie się w daną postać bez konieczności posiłkowania się czymkolwiek innym. Jeden krok i już wiadomo było, czy widownia ma do czynienia z zakochaną damą dworu, czy też może z dostojnym generałem, szykującym się właśnie do trudnej bitwy. Natura danej postaci, jej uczucia, przemyślenia i działania – wszystko to miało zawrzeć się w sugestywnych gestach, w postawie i mimice twarzy. Technika nie była łatwa, tancerze potrafili spacerowym krokiem dotrzeć do granicy swego życia, nadal nie potrafiąc powiedzieć, że opanowali tę trudną sztukę. Dla Hotaru było to normalne, lecz tu, w Novendii, zasady były nieco inne i egzotyczna tancerka odcinała się na tle pozostałych dziewcząt.
— Bardzo ładnie, właśnie o to chodzi — powiedziała reżyserka, dzierżąc w dłoni skrypt, wskazując nim w stronę Hotaru, nim zwróciła się do pozostałych tancerek. — Pamiętajcie, was nie obchodzi to, co dzieje się tu, na środku sceny. Przyszłyście na targ, macie kupić jajka czy inne potrzebne dla domu rzeczy, a jakaś zakochana parka was nie obchodzi, nawet ich nie zauważacie. Musicie mocniej wczuć się w odgrywane role! Skupić się tylko na sobie.
Wszyscy cofnęli się na swe początkowe miejsca, muzyka popłynęła z odtwarzacza. Kupcy wznieśli dłonie, machając do potencjalnych klientów, a te łyse ramy, mające sygnalizować, gdzie są ich stragany, nabrały dla Hotaru barw i realności. Gdzieś tam byli inni ludzie, ze swymi problemami i marzeniami, lecz kobieta, teraz uliczny złodziejaszka, skupiała się wyłącznie na swej zdobyczy, tym nieistniejącym, dojrzałym owocu, leżącym na nieistniejącej ladzie. Spojrzenie gładko przebiegło od handlarza do strażnika miejskiego, pilnującego porządku na targowisku, dłoń zaś znalazła idealnie ten krótki moment, gdy ani jeden, ani drugi, nie patrzyli w żadną konkretną stronę. Szybki gest, lekki uśmiech, owoc spoczywał już w dłoni, bezpiecznie schowany poza zasięgiem wzroku władzy, lecz idealnie widoczny dla widowni, mogącej z powodzeniem śledzić losy złodziejaszka. Doskonale wyważone kroki szybko oddaliły sprawcę z miejsca zdarzenia, niby spacerowe, kompletnie zwyczajne, nieprzyciągające uwagi, lecz nadto subtelne i zręczne, odwracały uwagę, chyba, że ktoś po prostu wiedział.
— Stop, stop! — reżyserka machnęła skryptem, odtwarzacz ucichł. — Jeszcze raz. Julietta musi włożyć w to wszystko więcej serca, scena jest płaska, nie może tak być. Wracajcie na swoje miejsca. Zaczynamy od początku…


Cały dzień prób sprawił, że Hotaru czuła się zmęczona i może dlatego umknęła jej informacja o tym, że tego dnia miały być jakieś wywiady. Zresztą, kobieta spodziewała się, że ktokolwiek miał te wywiady przeprowadzać, będzie się raczej skupiał na reżyserce i głównych bohaterach, zaś reszta załogi, będąca bardziej w tle i po prostu wykonująca swoją pracę, zniknie z radaru, jako coś, nad czym nie trzeba się roztkliwiać ani skupiać. Wywiady Hotaru zawsze postrzegała jako stresujące i trudno jej było w ogóle wyobrazić sobie, że miałaby takowego udzielać, choć przecież w dawnych latach, gdy mieszkała jeszcze w Senkawie, nie byłoby to takie nieprawdopodobne… Akihime co prawda zbierała większość uwagi, jako dziedziczka szkoły tańca i najważniejsza z postaci, lecz gdy przychodziło co do czego, gdy trzeba było postawić stopę na scenie, wtedy to Hotaru skupiała na sobie całą uwagę. To jednak wydarzyło się dawno temu, na innym odłamku, niemalże w innym życiu. Kobieta nie zwróciła uwagi na wywiady.
Dopóki, rzecz jasna, nie okazało się, że to wcale nie główne role są najbardziej interesujące dla osoby przeprowadzającej wywiady, i Hotaru, wraz z resztą tancerek, została zaproszona do niewielkiej salki, w której już na nie czekano.
— Och! — wyrwało się z piersi kobiety, gdy poznała te puchate skrzydła, charakterystyczne włosy i poruszające się czułki.
Posłała Annikki delikatny uśmiech, nim usiadła na krzesełku pośród pozostałych tancerek, zaś reżyserka przedstawiła im dziennikarkę, mówiąc, by niczym się nie przejmowały i po prostu odpowiadały na temat, gdy ta je o coś spyta. Hotaru splotła dłonie na podołku, instynktownie skrzyżowała nogi w kostkach, ocierając o siebie kolorowe, wełniane ocieplacze. Miała je jeszcze z Senkawy, różniły się krojem od tych, które dało się dostać tutaj, podobnie jak i reszta stroju Hotaru, wygodnego i dopasowanego, utrzymanego w spokojnych błękitach i zieleniach. Tancerka podniosła wzrok na dziennikarkę, oczekując pytań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz