17 lipca 2024

Od Song Ana do Merlina

Metamagia? Song An pierwszy raz w życiu słyszał o czymś takim, dlatego też wszystko to, o czym opowiadał mu Merlin, naprawdę go zainteresowały. Z ciekawością i szerokim uśmiechem na ustach słuchał wyjaśnień czarodzieja. Boski sługa nigdy by nawet nie przypuszczał, że zaklęcia mogą być tak skomplikowane i co najważniejsze – można je modyfikować!
Song An nie odrywał wzroku od tego, co zaczął robić Merlin. Obserwował, jak czarodziej kładzie całkiem białą chusteczkę na kolorowym dywanie. Boski sługa tak bardzo skupił się na każdym ruchu swojego przyjaciela, że całkiem zapomniał o szczotkowaniu Falkora (ku oczywistemu niezadowoleniu młodego smoka, który liczył najpewniej na dalszą pielęgnację).
Chusteczka przez chwilę odkreślała się na barwnym tle. Merlin pochylił się nad nią, zmarszczył brwi i wyciągnął rękę tak, że zawisła nad kawałkiem miękkiego papieru. Po kilku sekundach chustka zaczęła chłonąć otaczające ją kolory. Robiła to powoli, delikatnie, ale ostatecznie kolory pokryły całą jej powierzchnię. Co prawda, dalej wyróżniała się trochę, ale na Song Anie i tak zrobiło to wielkie wrażenie!
– Wygląda to świetnie! – wyraził swój podziw. Nie wyobrażał sobie, że on kiedykolwiek dałby radę zrobić coś podobnego! Merlin był naprawdę niezwykłym czarodziejem!
Chłopak następnie wytłumaczył, do czego takie zaklęcie mogłoby się przydać.
– Kurczę, ma sens – przytaknął Song An. – Na pewno ułatwia to pracę. Nie wiedziałem, że magia jest aż tak przydatna w codziennym życiu.
Cóż, to faktycznie była dla niego nowość. On swoich umiejętności używał w kompletnie innych celach i żaden z nich nie miał ułatwiać mu życia. Chociaż swoich utraconych zdolności nie nazwałby czysto magicznymi. Ale nie miał też żadnego lepszego nazewnictwa na nie.
Przyglądał się przez chwilę chusteczce, która kilka sekund była jeszcze całkiem biała. Teraz przejęła po części barwę dywanu – nie było to jego dokładne odwzorowanie, lekko się odcinała, ale nie zmieniło to zdania Song Ana, że Merlin naprawdę ma talent do czarów.
– Czyli magią też można na stałe zmienić kolor przedmiotów? – upewnił się boski sługa. – W sensie, że ściany i tak dalej?
– No, tak, znacznie przyśpiesza to pracę takim architektom albo po prostu jak ktoś sobie odświeża sypialnię – przytaknął Merlin. – Też nie robi zacieków, więc wszystko wygląda później estetyczniej.
– Woah. – Song An nie krył swojego zachwytu. – Uważam, że to naprawdę niesamowite!
Boski sługa przez chwilę zastanawiał się, czy jego mistrz zna jakieś ułatwiające życie zaklęcia. Chociaż zdaniem Song Ana, nawet jeśli Yunru Lei jakimś cudem potrafiłby coś takiego, to i tak by nie korzystał z tego często. Bóg burzy to osoba raczej staroświecka. Lubił tradycję i nawet jeśli potrafiłby użyć zaklęcia do pomalowania ściany, nigdy by tego nie zrobił. Zamiast tego wręczyłby Song Anowi pędzel i farbę, a następnie kazałby mu odświeżyć kolory własnoręcznie. Po co mu magia, skoro ma ucznia, który zrobiłby dla niego wszystko?
– Chcesz zobaczyć, jak działa to automatyczne zmywanie naczyń? – zaproponował nagle Merlin. – Najpierw coś zjemy, a później spróbujemy zajmiemy się talerzami.
– O tak! Chętnie!
Może każdą inną osobę zmywanie naczyń w najmniejszym stopniu nie interesowałoby. Ale Song An to Song An. Wszystko to, czym zajmują się śmiertelnicy bardzo go ciekawi. Pragnie poznać życie od każdej strony. Nawet jeśli miałby oglądać, jak ktoś zajmuje się codziennymi porządkami.
Merlin, Song An i Falkor opuścili pokój czarodzieja, aby przenieść się do kuchni. Tym razem odpuścili sobie więcej kulinarnych przebojów. Postawili na najzwyklejsze kanapki, przy których robieniu nikt nie ucierpiał (na szczęście). Falkorowi także przydzielono porcję jedzenia dla smoków. Zjadł ją z wielką chęcią, aż mu się skrzydła trzęsły.
Song An podziękował Merlinowi za kanapki, a następnie razem usiedli przy kuchennym stole do posiłku. Rozmawiali o mało istotnych sprawach, burza za oknem dalej szalała. Falkor, który dużo wcześniej skończył swój posiłek, zwinął się w kulkę i położył w rogu pomieszczenia. Zasnął, najpewniej zmęczony wydarzeniami całego dnia. Wcisnął pyszczek pod ogon – zdaniem Song Ana, wyglądał naprawdę uroczo.
Obudził się dopiero, gdy niespodziewanie do kuchni weszła mama Merlina.
– Dzień dobry, pani Spellman! – boski sługa przywitał ją z uśmiechem na ustach. Chwilę porozmawiali, a podczas ów krótkiej konwersacji Merlin zdradził, że Song An bardzo chciałby zobaczyć zastosowanie metamagii w praktyce. Pani Spellman z początku wydawała się być zaskoczona, ale chyba doświadczenie płynące z wychowywania tylu dzieci nauczyło ją, że po “młodych” (przynajmniej w teorii) osobach można spodziewać się wszystkiego. Jeszcze, że znajomy Merlina już na pierwszy rzut oka jest naprawdę specyficzny.
Mama czarodzieja bez mrugnięciem okiem wprawiła naczynia w ruch. Wcześniej jednak woda spłynęła z kranu, zapełniając cały zlew, w którym znajdowały się kubki czy miski pozostawione najpewniej przez resztę rodziny Spellmanów. Para unosiła się nad tańczącymi ze szczotkami i gąbkami talerzami czy sztućcami. Wyczyszczone przedmioty następnie otulały ścierki. Po całym ów magicznym procesie suche, połyskujące czystością naczynia lądowały na blacie.
Wszystko to naprawdę nie trwało długo. Song An bał się mrugnąć w obawie, że utraci jakąś ciekawą część. Magia była naprawdę niesamowita! Nie dziwił się, dlaczego tak wiele osób chętnie z niej korzystało. Sam nie lubił zmywać naczyń, a na Gromie to zadanie przypadło wyłącznie jemu. Na domiar złego, świątynia była pozbawiona bieżącej wody. Song An musiał czerpać ją ze studni, więc proces doprowadzenia do porządku kubków po herbacie dłużył się i wymagał wiele zachodu.
– Dziękujemy za pomoc!
Zarówno Song An, jak i Merlin podziękowali pani Spellman za pozmywanie naczyń. Najedzeni wrócili do pokoju czarodzieja. Burza dalej nie przechodziła.
– Miałeś rację, twoja mama ma całą tę metamagię w jednym palcu, jeśli chodzi o porządki! – powiedział Song An, przypominając sobie, jak pani Spellman bez najmniejszego problemu poradziła sobie z całą górą naczyń bez najmniejszego problemu. – Musi to zaoszczędzać naprawdę wiele czasu!
– Tak, mama jest naprawdę niesamowita – zgodził się Merlin. – Przy tak licznej rodzinie, każde takie zaklęcie jest na wagę złota.
Song An pokiwał głową. Podziwiał to, jak czarodzieje potrafią znaleźć rozwiązanie niemal każdego problemu, a następnie pokonać go za pomocą magii lub po prostu sprawić, że będzie bardziej znośny.
– Hm, a myślisz, że są jakieś proste zaklęcia, których może nauczyć się każdy? – zapytał niespodziewanie Song An. – Znaczy się wiesz, takie, które nie wymagają bardzo rozwiniętego talentu magicznego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz