Song An bardzo ucieszył się, że George zaprosił go do siebie! Nigdy wcześniej nie posiadał przyjaciół, których mógłby odwiedzać! Chociaż, dla sprostowania, w ogóle nie posiadał przyjaciół. Stąd też, z niekrytą ekscytacją podążał za wyższym od siebie chłopakiem do jego domu.
– Daleko jeszcze? – dopytywał za każdym razem, jak skręcali w kolejną ulicę. – Daleko jeszcze?
Na szczęście okazało się, że George wcale nie mieszka w dużej odległości od szkoły. Chociaż dla zobaczenia mieszkania swojego przyjaciela i tej niesamowitej rzeczy, której chciał mu pokazać, Song An mógłby przejść na piechotę całe miasto. Nawet przez chwilę by nie narzekał, jeśli musiałby to zrobić!
George przeprosił za bałagan, ale dla boskiego sługi to był najmniejszy problem. Tak, jak sam lubił utrzymywać wokół siebie porządek, to mieszkał w miejscu, gdzie posiadał naprawdę wielu współlokatorów, którzy średnio lubili sprzątać. Song An szybko więc przyzwyczaił się do nieporządku. Z bólem serca, ale musiał.
Ale co tu mówić o wystroju mieszkania, gdy zaraz po uchyleniu drzwi oczom boskiego sługi ukazało się małe, puchate stworzonko! W pierwszej chwili nawet nie wiedział, jak zareagować! Zabrakło mu tchu. Nigdy nie widział czegoś tak uroczego!
– Niesamowite! Jest tak mały! Przeuroczy! Czy ma już imię? – Song An niemal wskoczył do mieszkania George’a. Nie potrafił oderwać oczu od malucha. Musiał szybko dowiedzieć się, jak ma się do niego zwracać!
Okazało się jednak, że kociak nie ma jeszcze imienia. Boski sługa nie miał zamiaru zmarnować swojej okazji i zaproponował swoją pomoc przy nazywaniu pupilka George’a. Chłopak na szczęście się zgodził. Chociaż z początku odrzucił część wspaniałych pomysłów Song Ana, który starał się wymyślić najbardziej pasujące do zwierzaka określenie.
Boski sługa przyglądał się kociakowi przez dłuższą chwilę. Pogłaskał go po miękkim, różnobarwnym futerku. Wtedy wpadł mu do głowy wspaniały pomysł.
– Już wiem! Piegus! – zaproponował z uśmiechem na ustach. Imię doskonałe!
George zastanawiał się przez chwilę, ale ostatecznie propozycja Song Ana przypadła mu do gustu. Piegus idealnie pasowało do kociaka. No, w końcu był cały… piegowaty…
Ostatecznie skończyło się na tym, że Song An, George i Piegus zostali przyłapani przez mamę George’a na oglądaniu Our Small Horse. Boski sługa właściwie nawet nie zauważył jej przybycia. Po obejrzeniu nieprzyjemnego horroru (miał nadzieję, że już nigdy w życiu nie zobaczy nic podobnego) całkowicie wkręcił się w historię kucyków na ekranie.
Z początku koncept oglądania czegoś w dziwnym pudełku wydawało się być Song Anowi naprawdę dziwne. Co to w ogóle za pomysł! Ucieszył się, że postacie tak naprawdę nie umierają, a wszystko to jest udawane. Dobrze, że George mu to wytłumaczył. No, bo szkoda by było, żeby tyle osób zginęło w tak przykre sposoby!
Our Small Horse było o wiele przyjemniejsze do oglądania. Losy tych przesłodkich, kolorowych kucyków o wiele bardziej interesowały Song Ana. Zdziwił się, że mama George’a nie wiedziała, że jej syn bardzo lubi tę bajkę! Boski sługa kompletnie rozumiał swojego przyjaciela! Sam mógłby to oglądać godzinami.
Mama Georga rzuciła ostatnie podejrzliwe spojrzenie w stronę syna i jego nietypowego gościa, a następnie wyszła z pokoju do kuchni, żeby najpewniej przygotować obiecany posiłek. Song An prawie nie zauważył, jak kobieta wyszła. Całkowicie pochłonęła go kolorowa bajka.
– Hazel Leaf to mój ulubieniec – stwierdził boski sługa po obejrzeniu niemal tuzina odcinków. – Wygląda jak jelonek i jest taki wesoły!
Postać z kreskówki skakała wesoło po ekranie: zaczepiała swoich przyjaciół, żartowała, wszędzie było go pełno.
– Ja chyba najbardziej lubię Lunar Vision… – przyznał George trochę nieśmiało.
Song An zerknął na kucyka o ciemnych barwach i związanych oczach. Wyglądał dość mrocznie. Boski sługa nie zwrócił wcześniej na niego większej uwagi. Od razu wydawał się mu dość mroczny. Nie zaskoczyło go więc, że to właśnie Lunar Vision został ulubieńcem George'a. W pewien sposób byli trochę do siebie podobni.
Wspólnie oglądali Our Small Horse jeszcze przez dłuższy czas. Mama George’a zdążyła przygotować cały obiad w tym czasie.
– Dziękuję, proszę pani! – Song An wziął talerz z makaronem w ręce i położył sobie na kolanach. Na szczęście był przyzwyczajony do jedzenia na ziemi. Na Gromie zawsze siedział obok mistrza na podłodze. Chociaż nie spożywali posiłków często, bo ich boskie ciała tego nie potrzebowały, czasem robili to po prostu dla samej przyjemności.
George patrzył się na pełen talerz z dziwnym grymasem na twarzy.
– Nie jesz? – zapytał Song An nie kryjąc swojego zdziwienia. Jego przyjaciel zmarkotniał, a następnie odłożył posiłek na stolik obok. Wziął Piegusa na ręce, żeby zwierzak nie dobrał się do jedzenia nieprzeznaczonego dla kotów.
– Nie jestem głodny.
Boski sługa przekrzywił głowę. Nie rozumiał, dlaczego George nie miał ochoty jeść, skoro do tej pory nie spożyli żadnego posiłku. Postanowił jednak nie naciskać. Może przyjaciel najzwyczajniej w świecie najadł się słodyczy i zwyczajnie nie był w stanie zjeść nic więcej? Mimo wszystko, boski sługa dalej nie poruszał tego tematu. Chwycił za widelec i nabił go na makaron w sobie.
– Szkoda, że te kucyki nie są prawdziwe – mruknął zasmucony Song An. – Że wiesz, mógłbym mieć takiego.
Boski sługa może nawet trochę zazdrościł swojemu przyjacielowi. Miał kotka, którym mógł się zajmować. Towarzysza, z którym mieszkał. Song Anowi odrobinę doskierwała samotność. Dawniej mieszkał z mistrzem i prawie nigdy nie był sam… Nie mógł się przyzwyczaić do działania w pojedynkę. Gdyby miał takiego kucyka, dzieliłby z nim swój czas…
– Hmm – zastanowił się przez chwilę George, delikatnie marszcząc brwi. – W sumie, mógłbyś takiego mieć. Znaczy się, nie, że żywego kucyka, ale w supermarkecie można kupić kolekcjonerskie figurki…
– Co to “supermarket”?
– To taki duży sklep, gdzie możesz kupić, no, w sumie to wszystko – cierpliwie tłumaczył mu przyjaciel.
– Wszystko? – Oczy Song Ana zrobiły się wielkie, niczym spodki filiżanki. – Takie miejsce musi być naprawdę ogromne!
– Właściwie, to jest.
– George! Musimy tam iść! – błagał boski sługa. – Muszę zobaczyć ten “supermarket”, proszę, proszę, proszę!
– Oh, cóż, powinno być jeszcze otwarte, więc…
– Idziemy, idziemy, idziemy!
Song An nie czekał na odpowiedź. Podskoczył na równe nogi, poprawił włosy i podał rękę przyjacielowi, aby pomóc mu wstać. Stanął nad Georgiem z szerokim uśmiechem na ustach.
– Muszę zobaczyć “supermarket” i figurki kucyków! Chodźmy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz