Młody chłopiec, najpewniej około trzynastoletni, trzymał w swoich delikatnych dłoniach złożony parę razy papier. Niezdarnie rozwinął go, po czym podniósł wzrok i skierował go w stronę dziewczynki, która przed chwilą zostawiła przedmiot na jego ławce. Nie znał jej dobrze, pamiętał tylko wyraz jej twarzy, kiedy spanikowany szukał czegokolwiek, kogokolwiek, kto obroniłby go przed przemocą. Zmarszczone brwi, poprzedzone obojętnością. Przynajmniej to nie ona robiła mu faktyczną krzywdę.
Oczy przesuwał po napisie wiele razy. Była w nim literówka, chociaż nie to było jego zaskakującą częścią.
Oczy przesuwał po napisie wiele razy. Była w nim literówka, chociaż nie to było jego zaskakującą częścią.
Koham cię. Przyjdź po lekcjach za szkołe
Deszcz zaczynał padać wtedy, kiedy wychodził z domu, a zaraz po tym, gdy wrócił, wychodziło słońce. Bezdomny kot, kręcący się wokół jego domu, syczał na niego. Roślina w doniczce, która miała być jego szkolnym projektem, uschła mimo perfekcyjnej opieki. Nie mógł liczyć na miłość z żadnej części tego świata, a zwłaszcza ze strony ludzi.
W głębi duszy wiedział, że czekała na niego pułapka. Mimo to nadzieja zaniosła go na umówione miejsce spotkania. Nie dotyczyła tej całej deklarowanej "miłości". Nie był nawet w stanie stwierdzić, czy chciałby ją czuć. Chciał po prostu czegokolwiek innego niż to, co dostawał od rówieśników codziennie.
— Patrz, serio się w niej zakochał! — usłyszał, zanim złapano go za koszulkę.
— Zostaw moją dziewczynę w spokoju — warknięto mu w twarz.
— Co? Nie jestem twoją dziewczyną — wydawało mu się, że nikogo oprócz niej to nie obchodziło. Chodziło o wymówkę, by móc przelać swoje uczucia na kogoś innego. Był do tego dobrym narzędziem, nieśmiałym, słabym, a do tego bez nikogo, kto mógłby mu pomóc. Brakowało przynajmniej jednej osoby, która okazałaby mu łaskę. Mimowolnie, jego wzrok stanął na dziewczynie. Wyglądała tak niewinnie, ubrana w piękną, białą sukieneczkę. Tym razem nie mogła zachować obojętności. Bez dwóch zdań, wszystko co wydarzyło się tamtego dnia było jej winą.
— Nie patrz na nią! — cios bolał. Prawdziwy ból nadszedł jednak kilka godzin później, kiedy jego serce stanęło tylko po to, by znów zacząć bić. Nieskończony, nieunikalny ból.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz